Wpis Pawła M., w którym z zapałem dowodził swoich racji w kwestii korekty autorskiej na podstawie uchylonej ponad dwadzieścia lat temu ustawy, nie spotkał się z żadnymi komentarzami. Dopiero po mojej odpowiedzi pojawił się tam anonim, ten sam, który pod tą odpowiedzią zamieścił komentarz, podpisując się jako Janek Wiśniewski. Przy czym „Janek Wiśniewski” najwyraźniej podziela przekonanie Pawła M., że czytelnicy mojego bloga to idioci, bo w celu uwiarygodnienia się podaje e-mail i oczekuje, że dzięki temu idioci uwierzą w istnienie Janka Wiśniewskiego. Anonima meritum sporu w ogóle nie interesuje, nie zająknął się na ten temat ani słówkiem, atakuje mnie wyłącznie personalnie. Nie ma w tym nic dziwnego, anonim zna się na prawie autorskim tylko odrobinę lepiej niż Paweł M. (wie, a w każdym razie nie skompromitował się publicznie niewiedzą, jaka ustawa obowiązuje), a „odrobinę lepiej” oznacza w tym przypadku pełną ignorancję. Na podstawie czego oceniam wiedzę anonima? Ano na podstawie jego poradnika. Bo doskonale wiem, kim anonim jest, zdradza się poniższym passusem:
Proszę uważać, bo jedno słowo za dużo i facet skrobnie pozew o naruszenie dóbr osobistych z żądaniem odszorowania. Sądzę, że na takich właśnie procesach (albo ugodach) Pollak żeruje. Znam to z własnego doświadczenia.
Jedyną osobą, która wie z własnego doświadczenia, że może zostać pozwana przez Pollaka o naruszenie dóbr osobistych, jest Aleksander Sowa. Dość powszechnie znany grafoman, wyśmiewany m.in. przez Martę Syrwid w „Koktajlu z maku”, autor dyletanckiego poradnika o wydawaniu książek. Przy czym chciałbym sprostować, jakoby obchodziły mnie kłopoty Aleksandra Sowy z higieną, w pozwie nie domagałem się, by go odszorowano, a jedynie, by wypłacił mi odszkodowanie.
Po prześledzeniu wpisów blogaska Pollaka
W klubie całkowicie bezradnych wobec argumentów czy zarzutów przedstawianych na moim blogu i dlatego starających się go zdyskredytować określeniem „blogasek” mam już czterech członków: Łukasz Migura, Tomasz Zackiewicz, Aleksander Sowa i Paweł M. Piątego trzeba chyba będzie jakimś ciastkiem przywitać.
Wydaje mu się, że jest wielkim pisarzem i pogardza resztą. .
Bo literaturę polską, proszę państwa, tworzą Pollak, Grzebuła, Sowa, Nasiłowska, Saddler, Wołoszyk i Kałaska. Teza byłaby nie do obrony, gdyby istnieli tacy pisarze jak Krajewski, Bonda, Miłoszewski, Myśliwski, Tokarczuk czy Kruszyński, ale nie istnieją.
Jego ulubione tematy to grafomania, sądownictwa, self-publishing i konkretne osoby.
Powstaje pytanie, czy pisząc o Sowie, sięgam do tematu grafomania czy konkretne osoby. Wziąwszy pod uwagę, że „sądownictwo” nie ma liczby mnogiej, chyba jednak grafomania.
Temat eksploatuje temat, jak tylko się da.
Bo mój blog, proszę państwa, to takie małe perpetuum mobile. Tematy same się eksploatują, a ja leżę sobie do góry brzuchem i pociągam piwko.
Jako nauczyciel nic nie osiągnął, nie osiągnął nic jako pisarz i tak samo jako tłumacz.
Zarobkowałem jeszcze jako dziennikarz i sprzątacz. I teraz mam zagwozdkę. Czy Aleksander Sowa o tych zawodach nie wspomniał, bo o nich nie wie, czy dlatego, że zrobiłem w nich karierę?
(…) ale proszę uważać. Jest bardzo sprytny, a do tego niebezpieczny, wyrachowany i kalkuluje.
Normalnie jak Chuck Norris.
ja w internecie widziałem pozew wobec krytykowanego na jego blogu autora (…). Najlepsze jednak, że krzyczy u siebie na blogu, że to jego pozywają...
Sowa zapomniał dodać, że autora niezależnego. Nie pisałem też na blogu o pozywaniu mnie, tylko o straszeniu sądem. Tłumaczyłem Sowie tę różnicę, ale najwyraźniej jej nie pojął, co mnie zresztą nie dziwi, w jego głowie jakieś procesy z pewnością przebiegają, ale nie są to procesy myślowe.
Usuwa komentarze pod pretekstem wulgaryzmów (albo niepodpisywanie się adwersarzy), ale m niestety tym się wyróżnia.
Ten sam zarzut stawia Sowa jako Janek Wiśniewski, dość idiotycznie pod wpisem, pod którym jak na dłoni widać, że daję oponentom praktycznie nieskrępowaną swobodę wypowiedzi i toleruję nawet komentarze przekraczające wszelkie normy kultury (z każdego innego bloga Paweł M. dawno by wyleciał, a blogerowi trudno byłoby czynić zarzut z powodu usunięcia jego komentarzy). Żeby było śmieszniej, rzekome cenzurowanie komentarzy oburza człowieka, który na swoim blogu nie dopuszczał żadnych krytycznych głosów, a w ferworze ich kasowania w końcu skasował cały blog.
Co jakiś czas dopada jakąś osobę (wydawnictwo albo temat itd.) i potrafi ja skutecznie zmieszać z błotem.
Gdybym miał jakiekolwiek wątpliwości, że autorem omawianego komentarza jest Aleksander Sowa, rozwiałaby je ta nieudolna konstrukcja zdania, z której wynika, że wydawnictwo albo temat to osoba. „Zmieszać kogoś z błotem” znaczy „naubliżać komuś, zniesławić, oczernić kogoś”. Nie „skrytykować, wytknąć błędy”. Przykładów zmieszania z błotem Sowa nie podaje. To ja podam. W rzeczonym komentarzu Sowa pisze o mnie:
Jeden z tych, co prowadzą fundację (Szwedzka) jedynie dla własnej korzyści.
To oskarżenie o machloje sprostowała Koczowniczka (bardzo dziękuję):
(…) to wredne oszczerstwa. Z fundacją było tak, że kiedyś za własne pieniądze (WŁASNE!) pan Paweł wydawał szwedzką klasykę, którą przedtem przetłumaczył. Mógłby w tym czasie tłumaczyć na przykład kryminały i dużo zarobić. Włożył w to bardzo dużo czasu, wysiłku i własnych pieniędzy. Mało kto by się na to zdobył.
Kiedyś w tym przypadku to będzie już z 10 lat. Jedyne pieniądze, jakie Fundacja dostała z zewnątrz, to były standardowe dotacje z Instytutu Szwedzkiego na przekład, o które mogło się ubiegać i na ogół dostawało każde wydawnictwo chcące wydać szwedzką książkę. Taka dotacja powinna trafić do mojej kieszeni (bo to był zwrot kosztów przekładu), żebym miał na dziwki i narkotyki, szła na wydanie książki i honoraria dla współpracowników. Bywało, że nie starczała, wtedy dokładałem z własnych pieniędzy. Nie na każdą książkę Instytut też dał, odmówił np. dofinansowania „Jezusa Barabasza”, opłaciłem więc wydanie ze swoich środków, a powieść – jak zresztą większość wydanych przez Fundację książek – okazała się deficytowa.
Sowa bez żenady kłamie, formułuje swoje oskarżenie bez cienia dowodu, poszlaki czy choćby skrawka podejrzenia uzasadniającego tę kalumnię. I teraz mam problem. Bo Aleksander Sowa zamiast skupić się na wspaniale, wedle jego własnych słów, rozwijającej się karierze literackiej, został policjantem. Jako człowiek Sowa jest etycznym zerem. Kiedy Koczowniczka wypomniała mu, że reklamuje książkę tekstem z bykiem ortograficznym, Sowa oskarżył ją o kłamstwo, a na dowód pokazał u siebie okładkę bez tego błędu. „Zapomniał” poinformować swoich czytelników, że Koczowniczka znalazła błąd nie na okładce, tylko w klipie promocyjnym. Jej wyjaśniający komentarz skasował, klip skasował, a wpis na blogu z fałszywym oskarżeniem zostawił. A później skasował całego bloga, żeby zatrzeć ślady swoich manipulacji. Etyka prywatna a zawodowa to jednak dwie różne rzeczy. Sowa po włożeniu munduru oczywiście zostawia swój paskudny charakter w domu i przestrzega zasady, że człowieka nie oskarża się bez uzasadnionych podejrzeń, poszlak czy dowodów, a tym bardziej wbrew swojej wiedzy, że oskarżenie jest nieprawdziwe. I tym samym muszę wycofać się ze stwierdzenia, że to pan Aleksander Sowa zamieścił inkryminowany komentarz. Bardzo go przepraszam za to niesłuszne posądzenie i proszę czytelników, by tam, gdzie jest „Sowa” albo „Aleksander Sowa”, czytali „anonim”.
Jak reaguje Paweł M. na to, że na jego blogu uczciwy człowiek jest zniesławiany i kłamliwie oskarżany o defraudację? Czy potrafi wznieść się ponad to, że tego człowieka nie znosi? Chyba dla nikogo nie będzie zaskoczeniem, że nie potrafi.
Anonimowy nie naruszył dóbr Pollaka, przynajmniej ja tego nie widzę.
Zwrot: >>Jeden z tych, co prowadzą fundację (Szwedzka) jedynie dla własnej korzyści.<<
Jest tak enigmatyczny, że właściwie nie wiadomo co ma na myśli. Może np. to, że Pollak promuje się jako tłumacz?
Gdyby to usprawiedliwienie, dlaczego nie kasuje zniesławiającego komentarza, zamieścił ktoś inny, byłoby jasne, że rżnie głupa, ale redaktor Paweł M. udowodnił już nieraz, że jest wtórnym analfabetą i rzeczywiście ma kłopoty z właściwym rozumieniem pisemnych komunikatów. Więc nawet jeśli rżnie głupa, to nie da się tego wykazać, bo w tym rżnięciu głupa jest w pełni wiarygodny. A raczej nie dałoby się i byłby, gdyby nie to, że wcześniej Paweł M. zamieścił komentarz, w którym ujawnia, że oskarżenie anonima jednoznacznie odczytuje jako zniesławiające, jeśli okazałoby się nieprawdziwe:
Piszesz tu na własną odpowiedzialność. Zakładam, że wspominając o fundacji Pollaka (nie wiedziałem nawet, że takowa prowadzi) wiesz co robisz.
Pan M. bardzo liczył na to, że okażę się złodziejem. Ku jego rozczarowaniu nie kradnę. Ale po namyśle doszedł do wniosku, że fałszywe oskarżenie może bezkarnie na swoim blogu zostawić. Zemścić się za to, że go ośmieszyłem, punktując jego bezbrzeżną ignorancję, jeśli chodzi o prawo autorskie. Poziom moralny zero.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńSkasowałem swoje wpisy. Uznałem, że trzeba cię po prostu potraktować ciepłym moczem. Czuj się olany :)
OdpowiedzUsuńLOL.
UsuńDyskusje z Pollakiem to tak de facto znęcanie się nad osobą psychicznie chorą. Bo chyba nikt zdrowy nie ciągnie przez 2,5 miesiąca zadymy, bo ktoś się śmiał z nim nie zgodzić. Już dawno machnąłem ręką na dyskusje z nim, a on skończyć nie umie. Wiem, że to biedny, chory człowiek, dlatego nie będę się wdawał w dyskusje z nim.
Usuń@ Paweł M. Porozmawiajmy spokojnie. Przecież pan Paweł P. ani słowem nie odnosi się do kłótni sprzed, jak słusznie zauważyłeś, kilku miesięcy, tylko do komentarzy, które pojawiły się u Ciebie kilka dni temu (ostatni 29 czerwca). Poza tym przed paroma dniami pisałeś na moim blogu o jego sprawach osobistych. A on o Tobie w ogóle nie wspominał, pisał o sprawach niezwiązanych z awanturą. Z czyjej więc winy został odkopany ten temat?
UsuńDroga Koczowniczko, ale ja nie będę dyskutował z chorymi rojeniami tego człowieka. To nie jest partner do dyskusji, sam się dyskwalifikuje. Tym razem np. manią prześladowczą, że zacytuję: "Pan M. bardzo liczył na to, że okażę się złodziejem" - no jak dyskutować z takimi wymysłami chorego umysłu? To są jakieś urojenia ksobne, jemu się chyba wydaje, że poświęcam mu tyle samo czasu, co on mi. I co znowu mam odnosić się do jego wymysłów, pisać, że mam go w d..., że nie obchodzi mnie czy kradnie pieniądze, czy rozdaje? Po co? Polemika z idiotą nobilituje go bez potrzeby.
Usuń"Polemika z idiotą nobilituje go bez potrzeby". Język polski ma swoje pułapki. Zabawna dwuznaczność panu Pawłowi M. wyszła.
UsuńA jakiż to błąd pan zauważył, panie Pollak? Uważa pan, że człowieka - choćby idiotę - nie można nobilitować?
UsuńNie nazywam się Pollak. A błędów redaktorowi chyba wskazywać palcem nie trzeba. Mam nadzieję :)
UsuńAleż proszę pisarzyno, wskaż. Człowiek się uczy całe życie :D
UsuńDługo to pan M. nie wytrwał w postanowieniu, że mnie będzie olewał.
UsuńDyskusje z Pollakiem to tak de facto znęcanie się nad osobą psychicznie chorą.
Wypraszam sobie, panie M., nad nikim się nie znęcam. Punktowanie ignorancji oponenta nie jest wcale znęcaniem się. Też to, że ktoś przystępuje do dyskusji, kiedy ma zerową wiedzę, nie umie formułować argumentów ani na nie odpowiadać, nie jest bynajmniej objawem choroby psychicznej.
Przecież pan Paweł P. ani słowem nie odnosi się do kłótni sprzed, jak słusznie zauważyłeś, kilku miesięcy, tylko do komentarzy, które pojawiły się u Ciebie kilka dni temu (ostatni 29 czerwca).
UsuńNo właśnie. Paweł M. nie umie odpowiedzieć na prosty argument obalający jego twierdzenie, więc swoim zwyczajem go pomija i zasłania się chorobą psychiczną.
To znaczy, cudzą chorobą się zasłania, żeby była jasność, nie swoją.
UsuńTak, tak panie Pollak. Był pan już u psychiatry? Bo takie choroby nie leczone postępują i będzie coraz gorzej...
UsuńDo postów z mojego bloga odnosisz się znowu jak idiota, znowu przekłamujesz, znowu doszukujesz się jakichś niecnych intencji, jak każdy człowiek zaburzony z osobowością pieniaczą , a na dodatek urojeniami ksobnymi. Ale nawet nie chce mi się odkręcać urojeń twojego chorego umysłu.
Nie mówiąc już, że sam pozostawiasz znacznie bardziej chamskie wypowiedzi wobec mnie u siebie, więc czego duszyczka, Pollaczku, jęczy? Przestań już się mazać chłopcze, nosek obetrzyj, popatrz jaką ładną babkę Zosia ulepiła. No idź się bawić do piaskownicy :D
Ale coś zaczyna mi świtać - patrząc na reakcję - że Anonimowy u mnie trafnie strzelił...
No i proszę, panu M. świta, że jednak jestem defraudantem, ale oczywiście to, że chce mnie pokazać jako złodzieja, jest tylko „urojeniem mojego chorego umysłu”.
Usuńsam pozostawiasz znacznie bardziej chamskie wypowiedzi wobec mnie u siebie
Jakiś anonim świadomie fałszywie oskarżył pana na moim blogu o przestępstwo, i to znaczniejsze poważniejsze niż defraudacja? Nie widzę takiego komentarza, więc to było chyba urojenie ksobne.
„Nie” z imiesłowami piszemy łącznie, panie redaktorze.
NO i szlag, a coś mi mówiło- zrób screena, takie samozaoranie się rzadko się dzisiaj widuje...
OdpowiedzUsuńKurka wodna, nie załapałem się :-(
Usuńo przekleństwo, ja też się spóźniłem!
Usuńsz
A po co screena? Wystarczyło włączyć śledzenie komentarzy... Z mojej skrzynki pan Paweł M. swojej sraczki mózgowej nie dał rady skasować :D
OdpowiedzUsuńDzięki za natchnienie, sprawdziłem w Gmailu, czy Google przypadkiem nie przysyła mi komentarzy jako właścicielowi bloga, i voilà! wczorajsze komentarze Pawła M.:
Usuń17.58
Jednak nie umiesz pieniaczu skończyć. Nawet jak się ciebie oleje, ty dalej swoje. Prześmieszny człowieczek :D
Nie, nie liczyłem psychiku, że jesteś złodziejem. Wyobraź sobie, że w przeciwieństwie do ciebie nie podniecają mnie tak internetowe przepychanki, żeby sobie tobą d... zawracać i rozmyślać kim jesteś, a kim nie.
Po prostu jesteś chory człowieku. Lecz się. I idź do sądu. Chętnie się z tobą tam spotkam pieniaczu, będziesz miał znowu powód do pisania jak to polskie sądy są niesprawiedliwe.
18.01
W moim profilu na blogspocie jest podany mail. Prześlij mi pozew, to wyślę ci swoje dane, żebyś wiedział kogo pozywasz. Mam nadzieję, że nie jesteś śmierdzącym tchórzem i to zrobisz.
18.04
Co do identyfikowania mnie z Sową, widzimy kolejną typową cechę ludzi z osobowością pieniaczą. Tu masz mój profil na Facebooku (ciekawe czy będziesz umiał przeprosić):
https://www.facebook.com/profile.php?id=100002544034999
Ulala, publikacja moich danych osobowych wbrew mojej woli? Robię screena
UsuńPan M., przypomnijmy, redaktor z kilkunastoletnim stażem, nie wie, że wołacz w języku polskim oddzielamy przecinkiem. Przecinek powinien być przed „psychiku”, „pieniaczu” i „człowieku”, chyba że w tym ostatnim przypadku zdanie miało brzmieć „Po prostu jesteś chory człowiek”. Ale, przypomnijmy, pan M. uważa za zbędne, a nawet niewskazane, by po jego poprawkach autor oglądał tekst, bo przecież kiedy pan M. poprawi, to błędów już z pewnością nie będzie.
UsuńPrześlij mi pozew (…). Mam nadzieję, że nie jesteś śmierdzącym tchórzem i to zrobisz.
Panie M., pan się zdecyduje, czy jestem pieniaczem, który pozywa ludzi, czy śmierdzącym tchórzem, który grozi pozwami, ale wcale ich nie składa. Bo nawet przy pańskich kłopotach z logiką powinien pan dostrzec, że obu tych ciastek mieć pan nie może. Aha, pan wskaże, gdzie deklarowałem czy choćby sugerowałem, że pozwę pana o to, że na swoim blogu toleruje pan kłamliwe oskarżanie mnie o defraudację.
Co do identyfikowania mnie z Sową
Pan wskaże, gdzie identyfikowałem pana z Sową. Z czystej ciekawości proszę, bo jak normalnie jestem w stanie ustalić, skąd wtórny analfabeta wziął sobie treści, których nie ma w moim tekście, to tym razem zabił mi pan ćwieka.
Ulala, publikacja moich danych osobowych wbrew mojej woli? Robię screena
Wbrew pana woli? Ktoś pana, panie Miłosz, zmusił do zamieszczenia komentarza? Screena pan robi, żeby mnie pozwać czy żeby grozić mi pozwem? Formułując pytanie inaczej: jest pan pieniaczem czy śmierdzącym tchórzem, który grozi pozwami, choć wcale ich nie składa?
A ja tak nieśmiało zapytam, gdzie te opublikowane wbrew woli dane osobowe. Bo patrzę i patrzę, i dopatrzyć się nie mogę.
UsuńPrzez dane osobowe pan M. rozumie swoje nazwisko, które ujawnił, podając link do profilu na Facebooku. Czy też chodzi Pani o to, że jak jest sam link, to nie ma ujawnienia?
UsuńOwszem, mam wątpliwości co do tego, czy odsyłacz jest daną osobową (ale nie jestem specem od ochrony danych, więc nie będę się upierać). Ale że na Fejsie - do którego dostęp ma absolutnie każdy, kto tego chce - nazwisko podaje się najzupełniej dobrowolnie, to raczej bezdyskusyjne. Dlatego straszenie pozwem w tej kwestii lekko mnie bawi. Zwłaszcza w wykonaniu osobnika, którego argumenty ograniczają się do nazywania rozmówcy pieniaczem.
UsuńAle posiadanie profilu na facebooku nie daje nikomu prawa do jego publikacji gdziekolwiek. Dane osobowe to np. imię, nazwisko, miejsce zamieszkania, miejsce pracy. To wszystko jest w moim profilu, nie dawałem pieniaczowi zgody na publikację w jego kloace.
UsuńDrogi pieniaczu, jak każdy może zobaczyć, to nie ja, lecz ty podałeś tego linka.
Natomiast, fakt, początkowo błędnie odczytałem twojego posta - tak szczerze, to twój styl nie jest porywający, więc przeczytałem po łebkach.
ps.
UsuńNiczym ci nie grożę - znowu te urojenia ksobne... Nie jestem tobą, żeby rzucać słowa na wiatr. Gdybym miał zamiar cię pozwać, to się o tym dowiesz nie z pyskówki w tej kloace.
I fortepian sięgnął bruku. Prawo do wyrażenia swojego zdania ma każdy, ale dobrze jeszcze zadbać o poziom wypowiedzi. Czytam i oczom nie wierzę... wszak dotyczy to osoby "robiącej" w kulturze.
UsuńAle posiadanie profilu na facebooku nie daje nikomu prawa do jego publikacji gdziekolwiek. (…) nie dawałem pieniaczowi zgody na publikację w jego kloace.
UsuńDrogi pieniaczu, jak każdy może zobaczyć, to nie ja, lecz ty podałeś tego linka.
Link do swojego profilu zawarł pan w swoim komentarzu, który podał pan do publicznej wiadomości, a nie przysłał mi na prywatny adres. Jeśli chce pan twierdzić, że wymagana jest pańska zgoda na powielanie pańskiego komentarza, bo go pan skasował, to urwał się pan z choinki, panie Miłosz. Myśleć trzeba przed publikacją, a nie po. Równie dobrze mógłby pan puścić bąka w salonie, a potem krzyczeć na ludzi, żeby się nie krzywili, bo pan wycofuje pierdnięcie.
Niczym ci nie grożę (…)
Aha. Tak z ciekawości, w jakim celu robił pan screena i w jakim celu o tym informował?
Nie jestem tobą, żeby rzucać słowa na wiatr.
Aha. Zechce pan wskazać, kiedy rzucałem słowa na wiatr.
No co, panie Miłosz? Brak odpowiedzi? Kolejne pytania, na które nie potrafi pan odpowiedzieć i dlatego je przemilcza, czy też to, że pan robił screena i oskarżył mnie o rzucanie słów na wiatr, jest moim urojeniem ksobnym?
UsuńPanie Pawle, ile już razy został Pan oskarżony o "mieszanie z błotem", "pajacowanie", "pozywanie wszystkich"? :)
OdpowiedzUsuńJest takie powiedzenie: jak jedna osoba ci powie, że jesteś koniem, możesz to wyśmiać. Gdy druga osoba ci to powie - przemyśl to. Gdy powie ci to trzecia osoba - spróbuj owsa, zapewne to jest to. Teraz pytanie: ile osób wysyłało Pollaka do psychiatry?
UsuńZ tego, co kojarzę, to tylko wy, obywatelu M. Teraz kontrpytanie: kto najchętniej "wysyła do psychiatry"?
UsuńA twoim zdaniem człowiek, który 2,5 miesiąca ciągnie temat, bo ktoś śmiał mieć odmienne zdanie, jest normalny? To nasze pojęcie normy bardzo się różni... Dla mnie to jest po prostu żałosny czubek.
UsuńO tym, że pan Paweł M. uważa pana Pawła P. za wariata już czytaliśmy. Kilka razy nawet. Zapytam tylko - co to wnosi do merytorycznej dyskusji? Co powtarzanie tej opinii wnosi do rozmowy niemerytorycznej?
UsuńZ Pollakiem nie da się dyskutować merytorycznie. Nie można merytorycznie odnosić się do przekłamań i wymysłów mających źródło w problemach psychicznych, np. urojeniach ksobnych. A czemuż to pan panie Pollak przeszedł na anonimowość? Własne anonimy miło widziane? :D
UsuńTani chwyt. W ten sposób uniemożliwia Pan podjęcie dyskusji osobom niezalogowanym. Rozumiem, że o to chodzi? Żeby ograniczyć liczbę oponentów? Czy też wszędzie widzi Pan Pollaka? Jeśli tak... to dla Pana jeszcze gorzej.
UsuńMam nadzieję, że obywatel M. nie prowadzi żadnego pojazdu. W rękach kogoś takiego samochód, motocykl, a nawet rower są równie groźne jak broń palna.
UsuńA czemuż to pan panie Pollak przeszedł na anonimowość?
UsuńPozwoli pan, że odpowiem, cytując klasyka:
Nie można merytorycznie odnosić się do przekłamań i wymysłów mających źródło w problemach psychicznych, np. urojeniach ksobnych.
@K.
Usuń„Mieszanie z błotem” to ulubione określenie krytykowanych, głównie grafomanów, zaraz obok „tryskania jadem”. O ile „tryskanie jadem” jako replika jeszcze ujdzie (choć oczywiście merytorycznej odpowiedzi nie ma w tym żadnej), to „mieszać z błotem” ma konkretne znaczenie, którego grafomani najwyraźniej nie znają.
"..dokładałem z własnych pieniędzy(..) opłaciłem więc wydanie ze swoich środków" -za takie zasługi dla kultury powinni dawać medale.
OdpowiedzUsuńChomik
Czuję się odznaczony :-)
UsuńAle,proszę zauważyć -skutecznie.
OdpowiedzUsuń"Co jakiś czas dopada jakąś osobę i potrafi ja skutecznie zmieszać z błotem".
Skuteczność to już coś.
Chomik
@Paweł M. Skoro nie chcesz się, człowieku, wdawać w dyskusje z P, to po co ciągle tę pyskówkę podsycasz? P sam sobie jest winien. Sieje wiatr, więc zbiera burze. Mieć rację to jedno, a pod jej sztandarem poniżać i wyśmiewać - co innego. Jaki komunikat, taka później reakcja zwrotna.
OdpowiedzUsuńPo 1. Dawno temu zakończyłem dyskusję, a nie pyskusję - pyskusję sobie toczę. Dyskusję nie, bo nie mam do tego partnera - cechy psychiczne Pollaka go dyskwalifikują.
UsuńPo 2. Poniżać... A czy ja mu każę dyskutować w ten sposób? Czy ja go wychowywałem, że moją winą są jego problemy osobowościowe? Może mam go za rączkę do psychologa zaprowadzić?
@Paweł M. Drobna korekta. W kontekście racji nie pisałem o Tobie, lecz o Pollaku. Nie mówię o tej konkretnej sprawie, w której drzecie koty, bo się na tym nie znam. Pollak bardzo słusznie i celnie piętnuje wiele zjawisk na rynku wydawniczym, tylko szkoda, że przy okazji robi to z taką domieszką błota. To osłabia jego autorytet. Domaga się merytorycznych odpowiedzi, ale wyzywając ludzi od moralnych zer i grafomanów, raczej trudno oczekiwać, że będzie się przyciągać adwersarzy o innym poziomie argumentacji niż piaskownica. Jaka akcja, taka reakcja. Proste.
UsuńNo nie, pan Królik przylazł na pyskówkę i zgrywa arbitra elegancji. Wiesz pan, kogo mi pan przypominasz, panie Królik? Gościa, który nie może się powstrzymać przed regularnym odwiedzaniem kina porno, onanizuje się na widowni i krzyczy na pozostałych, że wstydziliby się oglądać takie rzeczy i że to ohyda, co wyprawiają.
UsuńDo kogo ta mowa, Panie Pawle? Właśnie taką postawą zraża Pan do siebie ludzi. W efekcie ma Pan tylko albo klakierów albo zadymiarzy. Chowa Pan do mnie żal o to, że nazwałem Pana chorym człowiekiem? Może nawet słusznie. Możliwe, że wtedy przegiąłem. Tylko co to tak naprawdę by zmieniło, gdybym napisał, że chore jest to, co Pan robi, a nie Pan jako taki? Chyba niewiele. Nie wnikam w Pana motywacje, ale trudno mi uwierzyć, że ten syf, który robi tu Paweł M i wielu innych po tym, jak się Pan na nich wyrzyga, to jest to, o co Panu chodziło, kiedy zaczynał Pan prowadzić blog. A przylazłem tu, bo bez względu na to, co Pan o mnie myśli, uważam, że wykonuje Pan dobrą robotę, obnażając nieuczciwe praktyki wydawnicze, i naprawdę dziwię się, czemu Pan sam siebie przy tym tak strasznie dezawuuje. Kiedyś się Pan tu zasłaniał Barańczakiem. Tylko że u niego demaskowanie grafomanów było tylko częścią działalności, wykonywanej zresztą o wiele finezyjniej i z większą empatią, a u Pana stało się znakiem firmowym.
UsuńA tak w ogóle to mi się nudzi i szukam rozrywek. A onanizm przy pornolu już mnie nie bawi ;-)
Ach, dowiedzieć się, żem piętnastoletni klakier i zadymiarz! Czuję, że czeka mnie wspaniała przyszłość, mogę iść na posła.
UsuńK.
>>Tylko co to tak naprawdę by zmieniło, gdybym napisał, że chore jest to, co Pan robi, a nie Pan jako taki?<<
UsuńPytanie: czy zdrowy człowiek notorycznie zachowuje się jak chory? Moim zdaniem, właśnie to jest objaw choroby.
@ Paweł P. Najważniejsza zasada blogera brzmi następująco: nie pozwalaj, by ktoś znieważał Twoich gości. A Pan na to pozwolił. Albo będzie Pan kasował wpisy pana Królika, albo przestanę tutaj zaglądać, bo nie mam chęci być obrażana.
UsuńW efekcie ma Pan tylko albo klakierów albo zadymiarzy. Taaa, albo zadymiarze, albo klakierzy. Według pana Królika nie ma takiej możliwości, że ktoś czyta wpisy i najzwyczajniej w świecie się z nimi zgadza. Panie Królik, wypowiedzi, w których wyrażam przeciwne zdanie niż autor tego bloga, można znaleźć dużo (chociażby w dyskusji pod wpisem „Za krawędzią literatury”). W „Trochę o redagowaniu”, kiedy Grzegorz Kudybiński nazwał redaktora grafomanem, broniłam właśnie redaktora. Nie zauważył Pan tego? To po co się Pan wypowiada? Tylko po to, by zniechęcić ludzi do komentowania na tym blogu? Jakim trzeba być wrednym, by wchodzić na czyjś blog i obrażać czytelników.
Chowa Pan do mnie żal o to, że nazwałem Pana... Kiedyś przecież pisał, co ma Panu do zarzucenia. Skoro do tej pory Pan tego nie zrozumiał, to proszę sobie poszukać w archiwum i poczytać. I przy okazji wspomnę, że mam wrażenie, że autor bloga nie ceni Pańskiego zdania. Może więc niepotrzebnie prawi Pan mu morały?
Może nawet słusznie. Możliwe, że wtedy przegiąłem.O matko, takie niezdecydowanie pasuje do pięcioletniej panienki, u dorosłego człowieka wygląda nieco dziwnie.
A co do Barańczaka, to największa różnica pomiędzy nim a Pollakiem jest taka, że Barańczak cenił swój czas i nie wdawał się w jałowe dyskusje z grafomanami :D
Ja i klakierzy, panie Królik, nie uważamy, że pan M. robi tu syf, uważamy, że dostarcza nam cennej wiedzy o zachowaniach jednostek niezrównoważonych emocjonalnie i ograniczonych intelektualnie i erudycyjnie. Ale znamienne jest, że przypałęta się pan tu zawsze, kiedy pana zdaniem jest syf. Tydzień temu, kiedy była rzeczowa dyskusja o prawie autorskim, nie miał pan nic do powiedzenia. Najwyraźniej lubi się pan babrać w syfie. Ale ma pretensje, że syf. Pozwoli więc pan sobie powiedzieć, że jedyna sytuacja, kiedy się wyrzyguję, to wtedy, gdy mam do czynienia z takimi hipokrytami jak pan. Obraża pan mnie i moich czytelników, bo wymyślił sobie jakiś debilny system etyczny, według którego wyśmiewanie pseudotwórczości grafomanów jest niemoralne, nie potrafi pan tego w żaden sposób uzasadnić, ale z jakiegoś powodu uważa, że inni mają się do tego stosować (pan przypomni, kiedy pan został wybrany na papieża, panie Królik, bo nie kojarzę), a jeśli się nie stosują, to należy uznać, że są chorzy, ewentualnie ich krytyka jest chora, ale to już bez znaczenia, bo na jedno wychodzi. Co do mojego znaku firmowego, to nie przypominam sobie, żebym angażował pana na swojego doradcę PR, a pańska opinia, jak wskazała panu Koczowniczka, jest dla mnie pozbawiona wartości. Liczę się z opinią ludzi, których cenię, a odkąd wziął pan udział w linczu, jaki urządziła na mnie Grzebuła i s-ka, mam pana za takie samo moralne zero jak tych, którzy na krytykę ich utworów reagują rozpowiadaniem kłamstw na mój temat. A nawet gorsze, bo oni starają się bronić, pan się dołączył do linczu czysto bezinteresownie.
Usuń@ Koczowniczka.
Pan Królik miał bana, kiedy był Disqus, ale jak Pani widzi, to człowiek pozbawiony honoru, który się pcha tam, gdzie go nie chcą, i nie przyjmuje do wiadomości, że jest tutaj persona non grata.
@Koczowniczka
UsuńNie wiedziałem, że Pani taka uraźliwa. Nie wiem, czy była Pani kiedyś ofiarą hejtu i czy potrafi sobie Pani wyobrazić uczucie bezsilności, gdy ktoś po Pani jedzie jak po burej suce, a im usilniej się Pani broni, tym głębiej Pani w tę spiralę wpada. Tak to właśnie działa. Czasem w takiej sytuacji ludziom puszczają nerwy. Czasem zaczynają zachowywać się irracjonalnie. Zwłaszcza gdy pod ręką mają podłączony do sieci komputer. Przeżyłem to kilka lat temu. Grożono mi. Publikowano mój wizerunek z opaską na oczach. Nazywano publicznie wrednym kaleką. Dlatego właśnie stanąłem po stronie Grzebuły i dlatego teraz tu wracam. Pani mówi o zasadach blogera, tak? O tym, że coś wolno, a czegoś nie wolno? To jak do tych zasad ma się na przykład roast, jaki urządziliście tu Zackiewiczowi? Przyjemnie było? Fajnie się komentowało, jak głupi grafoman się na swoim blogasku miota? To nie narusza blogerskiego kodeksu? No ja wiem, że Internet obniża próg empatii - są potwierdzające to badania - i że przed ekranem często robi się rzeczy, nad którymi w realu człowiek by się dwa razy zastanowił. Wiem też, że trzeba mieć grubą skórę - zwłaszcza jak się robi coś, co wystawia nas na publiczną ocenę. Ale co, jeśli ktoś tej skóry nie ma? Co, jeśli widzimy, że temu komuś puszczają bezpieczniki? Dla hejtera to woda na młyn. Paweł Pollak to zwykły troll, pasożytujący na innych - często słabszych - żeby samemu poczuć się lepiej. I nie usprawiedliwia go to, że obiektywnie może mieć rację. Ani że w przeciwieństwie do większości trolli wie, jak poprawnie stosować interpunkcję. A jeśli wy, komentujący tu, się na to zgadzacie - jeśli w tym uczestniczycie - to owszem jesteście klakierami. I niech się Pani obraża, ile Pani chce. Wisi mi to.
@Paweł Pollak
Kiedy nauczy się Pan reagować na swoich oponentów inaczej, niż ma Pan w zwyczaju, będzie to mikroskopijny krok dla ludzkości, ale wielki krok dla Pawła Pollaka. Szczerze tego Panu życzę. Sam nad tym pracuję. I spokojnie, nie będę u Pana więcej komentował. Obiecuję, że to mój ostatni wpis. Powiedziałem, co miałem do powiedzenia.
Pani mówi o zasadach blogera, tak?
UsuńNie, ja mówiłam o jednej tylko zasadzie. JEDNEJ. O tej, by dbać o swoich czytelników. Blog to jakby dom. Jeżeli odwiedzam kogoś, oczekuję, że dopilnuje on, by przez okno nie wlatywało jakieś ptaszysko i nie brudziło mi na głowę. Jeśli wleci, powinien wziąć kija i przegnać paskudę. Pan się zachował jak to ptaszysko. Wleciał Pan, obrzucił wyzwiskami gospodarza, jego gości i nawet nie raczył wyjaśnić, dlaczego.
Fajnie się komentowało, jak głupi grafoman się na swoim blogasku miota?
Zbzikował Pan czy co? Nigdy nie nazwałam Zackiewicza głupim grafomanem, nawet tak o nim nie pomyślałam, i nie nazwałam jego bloga „blogaskiem”. Jeśli zauważył Pan, że inni obrazili Zackiewicza, proszę zgłaszać pretensje do nich, a nie do mnie. I proszę może przeczytać, co napisał Zackiewicz, bo Pan swoim zwyczajem broni oponentów pana Pawła, nie sprawdziwszy, co napisali. Z góry Pan zakłada, że winny jest człowiek, którego Pan nie lubi. Moim zdaniem zachowuje się Pan jak ptaszysko, które uparło się, by go dziobać.
Chciał Pan pomóc Grzebule. Bardzo to szlachetne. Tylko że pomagać trzeba umiejętnie. Trzeba było napisać do niej maila z uspokajającymi słowami, podpowiedzieć, gdzie w jej książkach są błędy, nauczyć ją stawiania przecinków. Ale Pan tego nie zrobił, wolał Pan wypisywać bzdury w necie i kreować się na szlachetnego rycerza.
UsuńJedno z dwojga: albo ma Pan straszliwy mętlik w głowie, albo jest nieszczery. Oczernia Pan Pawła Pollaka, twierdząc, że to troll, i zapewnia Pan, że się o niego szczerze troszczy. Kto uwierzy w tę troskę? Obawiam się, że nikt.
Co do tej sprawy z przemocą, bardzo współczuję. Tak, byłam ofiarą plotek. Umiem sobie wyobrazić i wiem wiele rzeczy. Na przykład to, że nie zawsze niewinny jest ten, kto najgłośniej wrzeszczy.
Nie wiem, czy była Pani kiedyś ofiarą hejtu (…) Przeżyłem to kilka lat temu. Grożono mi. Publikowano mój wizerunek z opaską na oczach. Nazywano publicznie wrednym kaleką. Dlatego właśnie stanąłem po stronie Grzebuły i dlatego teraz tu wracam.
UsuńO czym ty, człowieku, piszesz? Grzebuła nie padła ofiarą hejtu. Nikt jej nie groził, nie publikował jej wizerunku z opaską na oczach, nie nazywał publicznie wredną kaleką (jedyne epitety, jakie padły pod jej adresem, to „głupia, stara baba”, a sformułował je niejaki… Marcin Królik).
Skrytykowałem _utwory_ Grzebuły. W sposób prześmiewczy. O Grzebule jako osobie nie napisałem ani słowa. A przecież mogłem, bo jak nam wyjaśnił pewien etyk, niejaki Marcin Królik, jest absolutnie obojętne, czy napiszemy, że głupi jest utwór, czy że głupi jest autor, bo na jedno wychodzi. A nie, przepraszam, nie mogłem. Bo pan Królik by mnie wtedy zjadł, że śmiem lżyć biedną Grzebułę. Pan Królik, co typowe dla większości moralistów, dla siebie ma inną miarkę niż dla pozostałych.
Prześmiewcza krytyka literacka nie jest hejtem, nie jest niemoralna, nie jest zabroniona. Jest uznaną formą rozprawiania się z grafomanią, była i jest uprawiana w poważnych periodykach literackich („Wiadomości Literackie”, „Lampa”). Pan mocą swojego moralnego autorytetu uznałeś ją za nieetyczną. Nie wiadomo na jakiej podstawie, bo na argumenty nie odpowiadasz, tylko powtarzasz swoje tezy i jak pan Miłosz uważasz, że przez powtarzanie nabiorą one sensu (a sprawiałeś pan wrażenie dużo inteligentniejszego od tego gościa, ale najwyraźniej tak nie jest). I zabroniłeś pan tej krytyki. Dosyć wybiórczo zabroniłeś, bo nie zauważyłem, żebyś czepiał się pan Niezatapialnej Armady Kolonasa Waazona czy Marty Syrwid. Pan wybaczy, panie Królik, ale pańskie kodeksy etyczne pisane specjalnie dla mnie mam szczerze gdzieś.
I nie, nie stanąłeś pan po stronie Grzebuły, po jej stronie to stanęła np. Paulina Stoparek. Pan wziąłeś udział w linczu, ordynarnym hejcie, zohydzaniu krytyka przez wyzywanie go i oczernianie. A rzekomo zwalczasz pan hejt. Jesteś pan, panie Królik, czystej wody hipokrytą.
Pani mówi o zasadach blogera, tak? O tym, że coś wolno, a czegoś nie wolno? To jak do tych zasad ma się na przykład roast, jaki urządziliście tu Zackiewiczowi? Przyjemnie było? Fajnie się komentowało, jak głupi grafoman się na swoim blogasku miota? To nie narusza blogerskiego kodeksu?
Nie, nie narusza, panie Królik. Zackiewicz przypuścił na mnie hejterski, personalny atak na swoim blogu (nie blogasku, panie Królik, znowu nikt, poza panem, takiego deprecjonującego określenia wobec bloga Zackiewicza nie użył). A pan masz pretensje, że spotkał się z kontrą. Pan, panie Królik, najwyraźniej domagasz się jakiegoś placetu dla inteligentnych inaczej na atakowanie Pawła Pollaka. Jak ktoś nie umie odnieść się do krytyki, nie umie formułować argumentów, nie potrafi się odciąć, to może oskarżać mnie o niestworzone rzeczy i obrażać do woli, a ja mam milczeć, bo wiadomo, że jak odpowiem, to atakującemu w pięty pójdzie? Niedoczekanie, panie Królik.
Paweł Pollak to zwykły troll, pasożytujący na innych - często słabszych - żeby samemu poczuć się lepiej.
I to jest właśnie coś, co nazywamy potwarzą. Pan Królik, który zgrywa się na moralistę, nie ma żadnego problemu, żeby przypisywać mi podłe intencje, bez cienia uzasadnienia czy uprawdopodobnienia. Pasożytowanie na słabszych. Dobre. Słabi nie urządzają świetnie zorganizowanej kampanii nienawiści w internecie (do której się pan tak ochoczo dołączyłeś) ani nie spotykają się z adwokatami w celu wniesienia sprawy do sądu. To po pierwsze, a po drugie, od kiedy to krytykowanie utworu jest pasożytowaniem, a autor kimś słabszym? Jest tekst i jest analiza tego tekstu.
I nie usprawiedliwia go to, że obiektywnie może mieć rację.
To jeszcze raz, panie Królik, może w końcu do pana dotrze: usprawiedliwienie trzeba mieć, kiedy się robi coś niewłaściwego, a prześmiewcza krytyka literacka według żadnych standardów (poza pańskimi) rzeczą niewłaściwą nie jest.
Wiem też, że trzeba mieć grubą skórę - zwłaszcza jak się robi coś, co wystawia nas na publiczną ocenę. Ale co, jeśli ktoś tej skóry nie ma?
UsuńTo ją musi sobie zahartować. Albo przestać się udzielać publicznie. Trzeciej drogi nie ma. O, przepraszam, jest! Najprostsza z możliwych. Nie czytać krytyki. I tylko takie możliwości wchodzą w grę. Pan się de facto domagasz rezerwatu dla grafomanów, w którym byliby chronieni przed krytyką.
Co, jeśli widzimy, że temu komuś puszczają bezpieczniki?
Piszemy na przykład, panie Królik, do niego prywatnie z przyjacielskim wskazaniem, że puszczają mu bezpieczniki i że się swoimi wypowiedziami kompromituje. A nie atakujemy krytyka, utwierdzając tego kogoś w przekonaniu, że ma rację.
Kiedy nauczy się Pan reagować na swoich oponentów inaczej, niż ma Pan w zwyczaju, będzie to mikroskopijny krok dla ludzkości, ale wielki krok dla Pawła Pollaka.
Krok w stronę czego? Kładzenia uszu po sobie i słuchania moralisty hipokryty, kiedy ten ubzdura sobie, że może mi zakazywać prześmiewczej krytyki literackiej? Pan sobie sprawdzi w słowniku, co znaczy „oponent”. Oponentów to miałem pod zeszłotygodniowym wpisem (tym, który pana kompletnie nie zainteresował, bo nie było gównoburzy, tylko merytoryczna dyskusja), oponenci przedstawiają argumenty. Na argumenty odpowiadam argumentami. Na ataki takie jak pański, Zackiewicza czy Miłosza odpowiadam tak, jak na to zasługują.
No cóż, dotąd mi się wydawało, że nazywanie krytyki pomyjami jest przejawem emocji wynikłych z braku argumentów, ale skoro Pan twierdzi, że w Pańskim przypadku to przejaw obojętności, to oczywiście nie ma powodu, żeby Panu nie wierzyć. Dla każdego rozsądnie myślącego człowieka jest zresztą oczywiste, że nie napisał Pan słowa w obronie swojego tekstu nie dlatego, że Pan nie potrafił, tylko dlatego, że Pan nie chciał, a komentarze zamieszczał, by dać wyraz swej obojętności.
OdpowiedzUsuńPS. Dla tych, którzy nie wiedzą, nie pamiętają lub nie kojarzą: mowa o wpisie pt. „Guru”
(http://pawelpollak.blogspot.com/2015/05/guru.html), w którym omówiłem dyletanckie porady Migury, jak pisać opowiadanie, a Migurze krytyka była tak obojętna, że miotał się po niej jeszcze pod tekstem „Wpis konstruktywny, czyli jak napisać opowiadanie kryminalne” (http://pawelpollak.blogspot.com/2015/05/wpis-konstruktywny-czyli-jak-napisac.html)
Dziękuję za zwrócenie uwagi p. Królikowi. Tak, pamiętam, że był zablokowany. Myślałam, że skoro znowu się tutaj pojawił, napisał do Pana maila z przeprosinami. Ale nie, nie napisał. Wyrzucony drzwiami, wraca oknem i obraża wszystkich, bo chce znaleźć się w centrum zainteresowania. Mam nadzieję, że Pan nie przejmuje się napaściami takich osób.
OdpowiedzUsuńA dlaczego nie chcieli dofinansować „Jezusa Barabasza”? Ze względu na tematykę?
Instytut Szwedzki nie uzasadniał odmów, więc nie wiem, ale z pewnością nie cenzurowali tematyki. Może uznali, że to mało ważna książka, może zwyczajnie zabrakło środków. W pierwszej kolejności Instytut dofinansowywał twórczość autorów współczesnych, jeszcze na dany język nietłumaczonych, tak że przy „Jezusie Barabaszu” Söderberg był na końcu kolejki. Inna sprawa, że przez długi czas tłumaczyło się na świecie tak mało szwedzkich tytułów, że dotacje dostawały praktycznie wszystkie, nawet kryminały. Na przykład W.A.B. dostało dotację na tłumaczenie „Fałszywego tropu” Mankella.
UsuńPrześmiewcza krytyka literacka nie jest hejtem (...) jest uprawiana w poważnych periodykach literackich
OdpowiedzUsuńGrafomania jest też często wyśmiewana przez użytkowników Biblionetki. Podrzucam dwa linki z cytatami z „Drogi ślepców” Marka Dryjera. Proszę tylko przy czytaniu nic nie pić, bo można się oblać :-) Jak widać, czytelnicy bezlitośnie drwią z tej twórczości. Nikt nie mówi, że to nieetyczne.
http://www.biblionetka.pl/art.aspx?id=529025
http://www.biblionetka.pl/art.aspx?id=544879
Opowiadanie kryminalne Marka Dryjera znalazło się wśród nagrodzonych w konkursie organizowanym podczas pierwszego festiwalu kryminału w Pile. Z tego by wynikało, że po krytyce nie dostał histerii jak Grzebuła, tylko potraktował ją jako asumpt do pracy nad swoim warsztatem.
UsuńBardzo lubię takie pozytywne wiadomości. Aż sobie poszukam tego opowiadania :-)
Usuń