Nie tylko seks się sprzedaje, humor też. Wiedzą o tym redaktorzy polskich wydawnictw, więc kiedy dostaną do ręki poważną albo, co gorsza, smutną książkę, starają się jakoś uchronić czytelnika przed depresją. „Samotność liczb pierwszych” Paola Giordana dołuje jak cholera, ale o to, by czytelnik co jakiś czas się zaśmiał i porzucił myśl o podcięciu sobie żył, zadbały tłumaczka Alina Pawłowska-Zampino, redaktorka Ewa Holewińska oraz korektorki Anna Adamiak i Jadwiga Piller.
• Str. 41: „Brzydki wazon z białej ceramiki, ozdobiony skomplikowanym, złoconym kwietnym motywem, który od zawsze stał w kącie łazienki, był własnością rodziny Della Rocca od pięciu pokoleń”. – Najwyraźniej między dzbanem a jego kwietnym motywem doszło do scysji, motyw się obraził i przeniósł z dzbana do kąta łazienki.
• Str. 42: „(…) doznała przyjemnego rozczarowania”. – Czytając o przyjemnym rozczarowaniu, wpadamy w spokojny szał.
• Str. 42: „Alice (…) zbliżyła twarz na odległość kilku centymetrów od lustra (…) – Potem oddaliła się do lustra, bo to była Alice w Krainie Czarów.
• Str. 43: „Alice ucałowała swoje odbicie w lustrze wydętymi ustami. Językiem dotknęła jego zimnego odbicia”. – Poza Alice nikogo w łazience nie ma, więc zachodzimy w głowę, czy „jego” odnosi się do odbicia, lustra czy języka.
• Str. 59: „[Viola] Przykucnęła, trzymając cukierek w palcach, przeciągnęła nim po brudnej podłodze szatni. Posuwała się w kucki i przesuwała nim wolno wzdłuż ściany na lewo od Alice, tam gdzie łączyła się z podłogą i cały brud zbierał się w kłaki kurzu i kłęby włosów”. – Wcale się nie dziwimy, Alice musi ten cukierek zjeść, gdyby nas poczęstowano czymś takim, to też połączylibyśmy się z podłogą.
• Str. 66: „W czwartek Viola czekała na nią za bramą. Alice mijała ją już, z opuszczoną głową, kiedy Viola zatrzymała ją, łapiąc za rękaw. Zawołała ją po imieniu, na co Alice aż się wzdrygnęła. Natychmiast przypomniał jej się cukierek i uczucie mdłości przyprawiło ją o zawrót głowy”. – Ją już nią ją…jej!
• Str. 69: „(…) przyglądały się chłopcom grającym na podwórku w piłkę nożną”. – No, bo gdyby poprzestać na informacji, że w piłkę, to czytelnik mógłby pomyśleć, że w ręczną albo wodną.
• Str. 71: „W ogóle mało rozmawiali, ale spędzali czas razem, każdy nad własną otchłanią, chroniąc się wzajemnie i ratując, i nie potrzebując do tego słów”. – Bo jak się mało rozmawia, nie potrzeba do tego słów, można na migi.
• Str. 87: „(…) była pewna, że jest to [pewna cecha charakteru] jeszcze jeden kłopotliwy prezent otrzymany od ojca, który z biegiem lat wrósł w jej mózg”. – Taki ojciec wrośnięty w mózg to rzeczywiście kłopotliwa sprawa.
• Str. 105: „Siłą wcisnęła język między jego zaciśnięte wargi. / Denis poczuł w ustach smak nieswojej śliny i zrobiło mu się niedobrze”. – Czyli można powiedzieć, że Denis podobnie jak ślina poczuł się nieswojo. Problem przestaje być akademicki na stronie 195, bo przy zdaniu „wyartykułowała te słowa nieswoim głosem” nie wiemy, jaki sens tłumaczka chciała wyartykułować. Zaskakująco na str. 148 jest poprawnie: „Matka spała nie swoim snem, urządzenia, do których była podłączona, nie czyniły żadnego hałasu (…)”.
• Str. 131: „Do ściany przylegało łóżko, o wiele wyższe niż łóżko rodziców Mattii, oraz dwa identyczne stoliki nocne”. – Stoliki przylegały tak mocno, że zlały się w jeden, a cech płciowych tego jednego nie dało się rozpoznać.
• Str. 141: „2760889966649. (…) Postanowił, że to będzie jego liczba. (…) Po chwili wahania dwie linijki niżej napisał: 2760889966651. To jest jej, pomyślał”. – Rozumiemy, że po włosku liczba jest rodzaju nijakiego.
• Str. 295: „Następnie wyjęła paczkę herbatników, która leżała w szafce otwarta od dnia, w którym odszedł Fabio”. – „Samotność liczb pierwszych” to książka, którą redagowały redaktorki, które nie zajrzały do słownika, w którym wyjaśnia się, jak nie stosować zaimka względnego „który”, który jest trudny w użyciu.
Polski gramatyka, trudny gramatyka, a powyższa książka na tle ogólnej redaktorskiej i tłumaczeniowej indolencji wcale nie wypada najgorzej, ale do krytyki skłonił mnie wpis Pszetfurni o „Drodze 66” Doroty Warakomskiej, również wydanej przez W.A.B. Kiedyś książki tego wydawnictwa były językowo starannie opracowane, teraz mimo aż trzyosobowej ekipy redakcyjno-korektorskiej przepuszczane są rozmaite kwiatki. Trudno oprzeć się podejrzeniu, że zapis na stronie redakcyjnej informuje jedynie o tym, kto w wydawnictwie bierze pieniądze za etat redaktora i korektora, a nie, że tekst został przez te osoby rzeczywiście sprawdzony.
A tak w ogóle to „Samotność liczb pierwszych” bardzo polecam. I refleksje wywołane tą lekturą autorstwa Matyldy.
:) boskie:0 i smutne jednocześnie.
OdpowiedzUsuń„(...) kłopotliwy prezent otrzymany od ojca, który z biegiem lat wrósł w jej mózg”.
OdpowiedzUsuń„(...) wpis Pszetfurni o „Drodze 66” Doroty Warakomskiej, również wydanej przez W.A.B.”.
Ojciec wrośnięty, Warakomska wydana.
Zamiast zaimka względnego jest fraza imiesłowowa, więc nie da się tak przeczytać. A nawet gdyby się dało, to akurat Warakomską można wydać, bo nazwisko autora może być synonimem jego dzieła: przeczytał Pilcha, nabył na aukcji Kossaka itd.
Usuń