sobota, 23 lipca 2011

Nie dyskryminować Chińczyków!

Nie chodzi mi bynajmniej o dopuszczenie konsorcjum COVEC do dalszego budowania autostrady. W słynnych zasadach dla autorów powieści kryminalnych, zebranych przez Ronalda Knoksa w przedmowie do antologii Best Detective Stories of 1928-1929, punkt piąty brzmi: „W powieści nie może występować żaden Chińczyk”. I zachodzę w głowę, dlaczego nie może, na żadne wyjaśnienie nie wpadłem, a wujek Google, który niby wszystko wie, tego akurat nie wiedział (ale jeśli ktoś był lepszy w szukaniu, to będę wdzięczny za podanie wytłumaczenia). Niepokoję się tym bardziej, że akurat u mnie Chińczyk występuje, co można zobaczyć w tym fragmencie. (Z opowiadania wyszła w końcu mini powieść pt. „Stan Nowy Jork przeciwko...”, ale decyzja, czy zostanie opublikowana osobno, czy w zbiorze opowiadań, jeszcze nie zapadła).

Pozostałe zasady wskazane przez Knoksa, choć zarzuca się im, że doprowadziły do skostnienia gatunku, nie są wcale głupie i w większości winny nadal być stosowane. Przede wszystkim pierwsza, że przestępca musi być postacią wspomnianą na początku. Wymogu, że morderca jest jedną z osób, które czytelnik poznaje w miarę szybko, ściśle się trzymam w swoich powieściach, bo nie znoszę, jak czytam kryminał i postać mordercy pojawia się na kartach książki tuż przed rozwiązaniem zagadki. Ale właśnie ten punkt jest obecnie chyba najczęściej odrzucany przez autorów kryminałów, jakby wątpili w swoje umiejętności zakamuflowania mordercy przed czytelnikiem i dla pewności woleli w ogóle go nie wymieniać.

Zasady druga, że w powieści kryminalnej nie mogą działać siły nadprzyrodzone, i czwarta, że zabójca nie może posłużyć się nieznaną trucizną, są właściwie wymogiem realizmu i jako takie przestrzegane. Gorzej bywa z zasadą szóstą, że w poszukiwaniu mordercy nie może pomagać Detektyw Przypadek. Choć trudno uznać, by jej lekceważenie wynikało z rozwoju powieści kryminalnej, raczej jest to przejaw nieudolności autorów.

Do zasady siódmej, że detektyw nie mógł sam popełnić morderstwa (w polskim tłumaczeniu sformułowanej bardzo dwuznacznie, że detektyw nie może być przestępcą), dodałbym jeszcze, że detektyw nie powinien być również ofiarą przestępstwa. Widz/czytelnik polubiwszy komisarza, bardziej się emocjonuje, gdy zagraża mu niebezpieczeństwo i stąd autorzy, a zwłaszcza scenarzyści chętnie grają na tej nucie. Tylko ile można? Z tego powodu zniechęciłem się do „Kryminalnych”, bo twórcy serialu w pewnym momencie postanowili udowodnić tezę, że najbardziej zagrożoną przez przestępców grupą społeczną są prokuratorzy i policjanci.

Zgodzić się chyba też można z zasadą ósmą, że detektyw nie powinien kierować się wskazówkami zatajonymi przed czytelnikiem, choć nie oznacza to, że musi mu ujawniać swoje wnioski i przemyślenia.

Zasady trzecia i dziesiąta, wykluczające nadmierną liczbę sekretnych pokojów i przejść oraz bliźniaków i sobowtórów, sprowadzają się do tego, że autorowi nie wolno iść na łatwiznę.

W tym czasie co Knox zasady obowiązujące autorów powieści detektywistycznej ogłosił również S.S. Van Dine (i tu zdziwienie, że tak ważny autor nie ma hasła w polskiej Wikipedii). Było ich dwadzieścia, mocno rozbudowanych, a przez to mało uniwersalnych i w efekcie teraz można je traktować niemal wyłącznie jako ciekawostkę. Van Dine sprzeciwiał się na przykład wprowadzaniu wątku miłosnego czy temu, by śledztwo prowadziło kilku detektywów (w obu punktach z „Kanalią” odpadam).

Poniżej raz jeszcze wszystkie zasady Knoksa. Przytaczam je za poradnikiem „Jak napisać powieść kryminalną” (którego, jeśli ktoś chce napisać powieść kryminalną, nie należy czytać) autorstwa Lesley Grant-Adamson, a zatem w tłumaczeniu Michała Rusinka. Dla tych, którzy znają angielski, również w oryginale.

1. Przestępca musi być postacią wspomnianą na początku, nie może być jednak kimś, kogo myśli czytelnik mógłby śledzić.
2. Wszelkie działania sił nadprzyrodzonych muszą zostać automatycznie wykluczone.
3. Dopuszczalny jest najwyżej jeden sekretny pokój lub sekretne przejście.
4. Nie wolno używać nieznanych do tej pory trucizn ani żadnych urządzeń, które wymagałyby długiego opisu i wyjaśnień na końcu opowieści.
5. W powieści nie może występować żaden Chińczyk.
6. Detektywowi nie może pomagać przypadek. Nie wolno mu też posługiwać się szczególnie przenikliwą, wszystkowiedzącą intuicją, która na końcu okazuje się słuszna.
7. Detektyw nie może być przestępcą.
8. Detektyw nie może posługiwać się jakimikolwiek wskazówkami, które w tym samym momencie nie są przekazywane czytelnikowi.
9. Głupi Przyjaciel detektywa, rodzaj doktora Watsona, nie może ukrywać niczego, co przychodzi mu do głowy; jego inteligencja musi być nieznacznie, bardzo nieznacznie, poniżej inteligencji przeciętnego czytelnika.
10. Bliźniacy i sobowtóry nie powinni się pojawiać, chyba że jesteśmy na to należycie przygotowani.

Father Knox's Decalogue:
The Ten Rules of (Golden Age) Detective Fiction
1. The criminal must be someone mentioned in the early part of the story, but must not be anyone whose thoughts the reader has been allowed to follow.
2. All supernaural or preternatural agencies are ruled out as a matter of course.
3. Not more than one secret room or passage is allowable.
4. No hitherto undiscovered poisons may be used, nor any appliance which will need a long scientific explanation at the end.
5. No Chinaman must figure in the story.
6. No accident must ever help the detective, nor must he ever have an unaccountable intuition which proves to be right.
7. The detective must not himself commit the crime.
8. The detective must not light on any clues which are not instantly produced for the inspection of the reader.
9. The stupid friend of the detective, the Watson, must not conceal any thoughts which pass through his mind; his intelligence must be slightly, but very slightly, below that of the average reader.
10. Twin brothers, and doubles generally, must not appear unless we have been duly prepared for them.

4 komentarze:

  1. Ha, z tymi Chińczykami to naprawdę dobre:) Też jestem ciekawa, czy ktoś to rozszyfruje?
    A same zasady bardzo ciekawe, ale tak patrząc na nie trzeźwo, to kryminały które mi się podobały były zgodne z tymi zasadami prawie w 100%. Ale w sumie aż tylu ich nie czytałam w życiu, więc może te najnowsze są pisane już inaczej, ale też dobrze. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Też nie mam pojęcia o co chodzi z tymi Chińczykami... ;P
    No i zgadzam się- te nowe kryminały łamią te zasady, przez co wiele tracą. Np. Camila Lackberg w "Kaznodzieji" nie zastosowała się do punktu 8 co doprowadzało mnie do szewskiej pasji.

    OdpowiedzUsuń
  3. u Siewierskie jest napisane, że ........ po "KAMIENIU KSIĘŻYCOWYM" W. Collinsa Hindusi tak się spodobali twórcom kryminałów że zaroiło się od nich w powieściach. Stali się oni tak popularni że w latach 20. XX wieku związek autorów powieści kryminalnej uznał ten wątek za zdewaluowany i autorzy musieli podpisać pismo zobowiązujące że nigdy więcej nie wprowadzą tych bohaterów do swoich powieści

    OdpowiedzUsuń
  4. Cytuję komentarz Turning Torso, zamieszczony pod innym wpisem:

    Rozwiązanie zagadki z Chińczykiem znalazłem na kilku anglojęzycznych forach poświęconych literaturze popularnej.

    Zasady Knoksa pochodzą z 1929 roku - w tamtych czasach w kryminałach i powieściach sensacyjnych, zwłaszcza tych niskich lotów, adresowanych do niezbyt wymagających czytelników, niezwykle często pojawiała się postać Chińczyka, można nawet powiedzieć o pewnej "nadobecności" Chińczyków w tego typu brukowej literaturze.

    I zazwyczaj było tak, że jeżeli w takim czytadle pojawiał się Chińczyk, to wraz z nim pojawiał się na stronicach książki cały arsenał chwytów, które Knox stanowczo odradzał, np. nadprzyrodzone siły, tajemnicze trucizny, sekretne pokoje i przejścia, bliźniaki, sobowtóry, słowem - cuda na kiju. Ten Chińczyk to był często taki deus ex machina, w powieści z Chińczykiem realizm często bywał zaburzony...

    Najznamienitszym przykładem takiego bohatera jest Fu Manchu, zwłaszcza w latach trzydziestych ten "geniusz zła" z powieści Saksa Rohmera cieszył się dużą popularnością - posługiwał się na przykład eliksirem nieśmiertelności, do zadawania śmierci służyły mu węże, pająki...

    Taki Chińczyk musiał się więc spotkać z potępieniem ze strony Knoksa, jego zasady przecież dotyczyć miały kryminału "szlachetnego"... Ten piąty punkt wydaje się więc bez sensu (wręcz rasistowski) bez tego kontekstu popularnej produkcji literackiej z lat dwudziestych i trzydziestych ubiegłego wieku...

    OdpowiedzUsuń

Komentarze anonimowe są niemile widziane i zastrzegam sobie prawo do ich kasowania bez dalszych wyjaśnień.