sobota, 30 lipca 2011

Kościół a entomologia

Niejaki Paweł Hajncel pojawił się na łódzkiej procesji Bożego Ciała w przebraniu motyla. „Pofruwał” sobie trochę, czym rozbawił dzieci i wkurzył przepełnionych miłością bliźniego kapłanów. O zdarzeniu doniosła „Gazeta Wyborcza”, rozpoczynając od informacji, że happener ma 44 lata. To, że dziennikarz jak zwykle uznał za istotny i najważniejszy wiek bohatera, a nie jego wagę, iloraz inteligencji, zawód, numer buta czy kolor włosów, wynika zapewne z założenia, że kiedy człowiek przeczyta, jakie bzdety o nim dziennikarska brać wypisuje, może dostać zawału, a dla lekarza wiek pacjenta to jedna z kluczowych informacji.

Hajncla spisała policja pod zarzutem, że motyl nie miał spodni (widział ktoś motyla w spodniach?), ale ograniczyła się do pouczenia, żeby nie ganiał ze skrzydłami na plecach. Zapewne stróże prawa wyszli z założenia, skądinąd słusznego, że złodzieje, mordercy i gwałciciele stanowią jakby większy problem. I sprawa rozeszłaby się po kościach, gdyby nie to, że mamy przepis o obrazie uczuć religijnych, z którego nielubiący motylków księża postanowili skorzystać.

Hajncel wyjaśnił, że jako owad chciał zaprotestować przeciwko mieszaniu się Kościoła do polityki. Źle się w takim razie wybrał, bo procesja jak raz nie została podczepiona pod żadną państwową uroczystość, księża i wierni oddawali się wyłącznie swoim religijnym praktykom, nie narzucając się z nimi postronnym (to, że odbywali te praktyki w miejscu publicznym, nie jest takim narzucaniem się, przestrzeń publiczna jest dla wszystkich), więc przeszkadzanie w tej sytuacji było co najmniej niestosowne. Co innego, gdyby Hajncel chciał polemizować z treścią tych religijnych praktyk, na przykład z przekonaniem, że kawałek pieczywa jest Bogiem.

Ksiądz proboszcz Ireneusz Kulesza, który złożył doniesienie do prokuratury, wyjaśnił „Gazecie” swoje motywacje: „Chrześcijaństwo nie polega na tym, żeby pluć komuś w nos, a ten ktoś przepraszał, że dostał w nos. Chrześcijaństwo ma swoją godność”. Otóż to. Jan Hus, Girolamo Savonarola, Giordano Bruno mogliby potwierdzić, że chrześcijaństwo nie daje sobie pluć w nos. W sumie Paweł Hajncel ma szczęście, że możliwości księdza Kuleszy ograniczają się obecnie do wysyłania pism do prokuratury i drewienek do stosu mu nie dołoży. W niejakiej sprzeczności z postrzeganiem chrześcijaństwa przez proboszcza łódzkiej parafii archikatedralnej stoi następujący passus z Ewangelii: „Słyszeliście, że powiedziano: Oko za oko i ząb za ząb. A Ja wam powiadam: Nie stawiajcie oporu złemu. Lecz jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi” (Mateusz, 5,38-39). Przekaz jest jasny, ale że kapłani i wyznawcy (wszelkich religii) mają wysoce rozwiniętą umiejętność takiego interpretowania swoich świętych pism, żeby wyczytać z nich, co im w danym momencie dziejowym pasuje, poszukałem na katolickich stronach, czy przypadkiem „nadstaw drugi policzek” nie jest obecnie uzupełniane o: „a kiedy uwierzy, że nie będziesz się bronił, przywal mu tak, żeby się nogami nakrył”. Znaleziona interpretacja pokrywała się jednak z tym, co powiedział Jezus: „To znaczy, jeśli ktoś depcze największe i najświętsze twoje dobro, twój h o n o r [podkreślenie moje] osobisty, nie reaguj tak, jak reagują wszyscy — rozlewem krwi, kalumnią, w y to c z e n i e m p r o c e s u [podkreślenie moje] itd. — ale odpowiedz miłością, która pozwoli twemu przeciwnikowi zrozumieć, iż tak pragniesz jego dobra, że gotów jesteś poświęcić dla niego drugi twój policzek, to znaczy narazić na szwank dalszą twoją reputację”. Czyli najwyraźniej księża katoliccy mają do Ewangelii takie podejście jak radzieccy towarzysze do swojej konstytucji. Owszem, zapisano w niej szczytne ideały, ale chyba nikt na poważnie nie oczekuje, że będziemy ich przestrzegać?

2 komentarze:

  1. Czytałam o Gazecie o "Motylku". Uśmiałam się przednio. No cóż, z jaki kościół mamy w Polsce, każdy widzi. Można jedynie z politowaniem spojrzeć na tych, którzy poczuli rzekomo, że ktoś obraża ich uczucia. Hipokryzja w tym kraju, szczególnie kościoła katolickiego, jest wielka. A ludzie ślepo idący za swoimi proboszczami są niereformowalni. Jak dla mnie, to takich happeningów mogłoby być zdecydowanie więcej!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie zgodzę się z tym. Wygłupy w trakcie poważnej i ważnej dla kogoś ceremonii, jeśli nie są polemiką z tą ceremonią, są nie na miejscu. Tylko że jest to zachowanie, za które karą powinno być postawienie do kąta, a nie prokuratorskie zarzuty.

    OdpowiedzUsuń

Komentarze anonimowe są niemile widziane i zastrzegam sobie prawo do ich kasowania bez dalszych wyjaśnień.