Przewodniczący Solidarności Piotr Duda (swoją drogą co za przypadek, że dwa polskie nieszczęścia noszą to samo nazwisko), opowiadając się za zakazem handlu w niedzielę, przedstawił argument, że „niedziela jest dla Boga i rodziny”. Dotąd, jako gospodarczy liberał i konsument przyzwyczajony, że zakupy mogę zrobić w każdym dniu tygodnia, byłem temu zakazowi przeciwny, ale ponieważ ulegam racjonalnym argumentom, po wypowiedzi Dudy zmieniłem zdanie. Bo rzeczywiście nie może być tak, żeby w katolickim kraju niedziela nie była dla Boga. Kto to widział, żeby Polak katolik w niedzielę szedł do galerii handlowej, zamiast do kościoła. A jak niekatolik to też mu się krzywda nie stanie, jeśli na mszę pójdzie, przeciwnie, może się nawróci. A gdyby nie chciał iść, to chłopcy z ONR ręcznie mu wytłumaczą, że aby czuł się prawdziwym Polakiem, musi się pomodlić. Po kościele zaś należy spędzać czas z rodziną, a nie z kochanką na zakupach (jak wiadomo, na zakupy chodzi się z kochanką, żonie nie trzeba nic kupować). Gdyby ktoś nie miał rodziny, z którą mógłby spędzać niedziele, to się go zapisze do rodziny Radia Maryja.
Mam oczywiście nadzieję, że Solidarność nie poprzestanie na handlu, bo nie ma przecież żadnego powodu, by pracownicy z innych branż nie mogli swoich niedziel – zgodnie z niedziel przeznaczeniem – poświęcać Bogu i rodzinie (ewentualnie rodzinie Radia Maryja). Na przykład nie wiadomo dlaczego, w niedzielę zmusza się do pracy lekarzy i pielęgniarki. Bo choremu może się w niedzielę stan zdrowia pogorszyć, czasami nawet tak bardzo, że już w tę niedzielę zejdzie, zamiast zaczekać na lekarza do poniedziałku? Jest to rozumowanie ludzi małej wiary, bo przecież jeśli lekarz pójdzie w niedzielę do kościoła, to chorym Pan Bóg się zaopiekuje. A jeśli nawet postanowi zabrać go do siebie, to z wolą nieba nie ma co dyskutować.
Skoro sprzedawcy w niedzielę nie będą musieli dojechać do sklepów, spokojnie w tym dniu w domu mogą zostać motorniczowie i kierowcy autobusów. Kościoły rozmieszczone są tak gęsto, że każdy wierny dojdzie na mszę na piechotę (a niewiernego się doprowadzi), a jeśli gdzieś jakimś cudem (chociaż to chyba złe słowo) kościoła zabrakło, gmina, za pieniądze zaoszczędzone na niedzielnej komunikacji miejskiej, dobuduje.
Oczywiście istnieje ryzyko, że taki motorniczy, zamiast zajmować się w domu rodziną, będzie gapił się w telewizor. I, niestety (piszę to jako obywatel katolickiego kraju z prawdziwym ubolewaniem), z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością można przyjąć, że jeśli będzie gapił się w telewizor, wybierze inny kanał niż telewizję Trwam. Ale dlaczego technicy i dziennikarze, przygotowujący i prowadzący programy, mieliby pracować w niedzielę? Przecież prawo nakazuje telewizji przestrzegać wartości chrześcijańskich, a co to za przestrzeganie, kiedy zamiast chwalić Pana, chwali się rząd i PiS? To samo dotyczy zresztą dziennikarzy prasowych. To głęboko niechrześcijańskie zmuszać ich do pracy w niedzielę, by w poniedziałek mogła ukazać się gazeta. Czy gazety muszą się ukazywać od poniedziałku? Przecież nie muszą, mogą od wtorku. Zwłaszcza opozycyjne. Premier i ministrowie przychodzą do pracy w poniedziałek jeszcze rozmodleni, jeszcze z Bogiem w sercu i nie są w stanie tak od razu przestawić się na myślenie, że krytycy to nie bliźni, tylko gorszy sort. A taka bezbożna „Wyborcza” czepia się tych bezbronnych chrześcijan już od poniedziałku, naprawdę nic się nie stanie, jak zacznie czepiać się od wtorku.
Polskie społeczeństwo zostało po upadku komuny profesjonalnie wydymane. Najpierw wycięto w pień polski przemysł, żeby zachodnie koncerny mogły wejść i nie obawiać się konkurencji, równocześnie wycięto polski handel, żeby otwierzyć drogę dla zachodnich sieci. Dzięki tym działaniom Polak czy to w kraju, czy za granicą pracuje na rzecz gospodarek Niemców, Anglików czy Francuzów. Dzięki temu również Polak kupując czy to w kraju, czy za granicą kupuje i zasila kasę Niemców, Anglików czy Francuzów. Nikt nie miałby nic przeciwko temu (ja również nie), gdyby np. kasjerka w polskim Lidlu nie zarabiała 4,5 razy mniej od swojej odpowiedniczki w Niemczech. Zarówno PO jak i PiS nie zamierzały i nie zamierzają zmieniać takiego stanu rzeczy. Zarówno SLD, PO, jak i PiS nie podjęły żadnych działań (a raczej wręcz przeciwne), żeby uratować polski przemysł i polski handel. Wrzucam ich wszystkich do jednego worka. Jest jeszcze Kościół, który, jak dla mnie jest zwykłą, za przeproszeniem, kurwą, żądną kasy i wpływów. Tylko dlatego w kościołach mamy tyle wycierania sobie tłustych, biskupich ryjków słowami "Polska" i "polskość". Może mój wpis wydaje się nieco nie na temat, jednak sądzę, że piszę o rzeczach bezpośrednio z tematem związanych. Bliżej tematu zaś dodam, że od 2011 roku spędziłem łącznie w Niemczech 2,5 roku i NIE MA tam handlu w niedziele. Podczas pięciu pobytów jeden jedyny raz udało nam się znaleźć niewielki market w centrum Monachium, który był otwarty w niedzielę. Oni zwyczajnie w niedziele nie handlują, tylko siedzą w gasthausach i piją piwo. Dlaczegóż to? Przecież kościoły u nich puste? Dlatego, że nie muszą, stać ich na to, ponieważ my, czy tu, czy tam, zapieprzamy m.inn. na to, żeby w niedzielę mogli odpoczywać. Dziękujmy za to zarówno PO jak i PiS, jak również SLD. Dziękujmy naszym nieudolnym, głupim, skorumpowanym, w dupie mającym społeczeństwo politykom. Bez rozróżniania ich przynależności partyjnej.
OdpowiedzUsuńPolskie społeczeństwo zostało po upadku komuny profesjonalnie wydymane. Najpierw wycięto w pień polski przemysł, żeby zachodnie koncerny mogły wejść i nie obawiać się konkurencji, równocześnie wycięto polski handel, żeby otwierzyć drogę dla zachodnich sieci.
UsuńPomylił Pan blogi, z takimi rewelacjami to proszę na http://spiskoweteoriedziejow.blogspot.com. Chociaż obecnie fachowcy od ekonomii nie zajmują się tam udowadnianiem, że Balcerowicz rozwalił dziesiątą potęgę gospodarczą świata, tylko spece od fizyki liczeniem wybuchów w Smoleńsku.
Panie Pawle kiedy wyjeżdżam na zachód pracuję w niemieckiej lub ostatnio holenderskiej firmie, kupuję w Lidlu, Realu, Netto itd. Kiedy wracam do Polski pracuję w firmie angielskiej, niemieckiej, francuskiej, kupuję w Lidlu, Tesco, Realu, Auchan itp. Dodam, że ceny artykułów spożywczych, ubrań, elektroniki są niemal identyczne tam i tutaj. W niejednym przypadku nawet tam jest taniej, niż tu, przy czterokrotnie mniejszych zarobkach. Mam w nosie teorie spiskowe, rzekome wybuchy w Smoleńsku i cały medialny bełkot czy to w lewo czy w prawo. Piszę o tym, co znam z autopsji. Piszę o tym, co przeżyłem, widziałem i widzę nadal. Pan nie? Jeśli chodzi o imigrantów z Afryki przyjeżdżających do Europy po zasiłki, których to mylnie nazywa Pan uchodźcami również mógłbym Panu powiedzieć co nieco opierając się wyłącznie na tym, co widziałem, a miałem ich dosłownie za płotem, kiedy to wykwaterowano Polaków na rzecz afrykańskich imigrantów i pobudowano dla polskich pracowników plastikowe domki tuż obok. Proszę nie sugerować mi propagowania bzdur. A może chce Pan na własne oczy zobaczyć ruiny albo puste place po trzech dużych zakładach przemysłowych w miasteczku, w którym chodziłem do szkoły podstawowej? Albo pusty hangar po chłodni spożywczej, w której moja matka przepracowała 27 lat? A może chciałby Pan zobaczyć listę firm, w których pracowałem (również w Polsce) w ciągu ostatnich piętnastu lat i sam się przekonać ile z nich to polskie firmy? Czy tu, czy tam pracujemy nie dla nich, czy tu, czy tam kupujemy od nich i jedyna różnica jest taka, że tu zarabiamy 4 razy mniej, a wydajemy tyle samo. Pan uważa, że nie zostaliśmy wydymani? Byłem dzisiaj w Deichmannie. Pracownicy tejże firmy zarabiają w Polsce 1200 złotych miesięcznie. Wie Pan ile zarabiają pracownicy Deichmanna w Niemczech?
UsuńOczywiście "czy tu, czy tam pracujemy dla nich", bo z pewnością nie dla siebie w rozumieniu polskich interesów gospodarczych.
UsuńPan chyba nie załapał, co Panu napisałem: z bredniami poniżej pewnego poziomu nie dyskutuję, z ludźmi, którzy wierzą w płaską ziemię, UFO, zamach w Smoleńsku, sfałszowane wybory samorządowe i kwitnącą polską gospodarkę za realnego socjalizmu, debat prowadzić nie zamierzam.
UsuńPiszę o tym, co przeżyłem, widziałem i widzę nadal.
Ja widzę, że słońce zachodzi u mnie za wzgórzem, ale nie kompromituję się ogłaszaniem, że spada ludziom mieszkającym za tym wzgórzem na głowę. Niech Pan sobie kupi podręcznik ekonomii.
Skoro dla Pana różnice w zarobkach przy takich samych cenach, jak również masowe wyjeżdżanie Polaków za granicę to nie fakty, ale brednie to rzeczywiście nie ma powodu zawracać sobie głowy dyskusją. Nie wspomniałem wyżej o płaskiej ziemi, UFO, kwitnącej gospodarce za socjalizmu i co mi tam Pan jeszcze sugeruje. Ignorancja polega na tym, że się komuś w ogóle nie odpisuje, Pan natomiast, a jakże odpisał, tylko po to żeby mi zasugerować, że bredzę i się kompromituję. Trochę trąci to brakiem szacunku, nieprawdaż? Polska weszła do UE jako dostarczyciel tanich rąk do pracy i rynek zbytu dla zachodnich sieci. Widać to na rynku pracy i w handlu. Jeśli uważa Pan inaczej to sam się Pan kompromituje. Rozumiem, że kupił Pan ów podręcznik ekonomii już dawno temu, czy tak? W ekonomii warunki dyktuje silniejszy, lecz ten słabszy ma obowiązek zabezpieczyć swoje interesy. Nie zadbaliśmy i nadal nie dbamy o to, jako Państwo. O tym właśnie piszę. Ma Pan prawo do ignorancji, tak samo jak inni mają prawo do ignorowania Pana.
UsuńSwoją drogą to smutne, że wystarczy wspomnieć o oczywistych rzeczach, które można zauważyć już po pierwszej wizycie w markecie w Niemczech, żeby być wrzuconym do kotła czarownic. Bredzicie zarówno wy - sympatyzujący z lewicą, jak oni tam po drugiej stronie barykady. Tymczasem kolejne tysiące młodych ludzi wyjeżdżają z kraju lub planują wyjazd zaraz po skończeniu szkoły. Pytanie: dla kogo będziecie bredzić za 20 lat Pan, Panie Pawle i Pana oponenci z prawej strony? Kto będzie widownią i słuchaczem Waszych utarczek i wzajemnego obrzucania się błotem? Skoro zarzuca mi Pan brednie to ja też pozwolę sobie zasugerować Panu bardziej przytomne podejście do rzeczywistości i skupienie się na tym, co potrafi Pan najlepiej, czyli na literaturze, poradom na temat rynku wydawniczego i pisaniu. Z podszczypywania polityków niech Pan zrezygnuje. Po co to Panu? Łatwo się przy tym skompromitować i wypisywać brednie. I to tyle, jeśli chodzi o moje zainteresowanie Pana blogiem. Mam nadzieję, że Pana kolejna książka będzie równie dobra jak "Kanalia" Pozdrawiam.
Usuń@ Undertheskin. Napisał Pan: Ignorancja polega na tym, że się komuś w ogóle nie odpisuje (...). Ignorancja to przecież synonim głupoty, braku wiedzy. Co to ma wspólnego z nieodpisywaniem na komentarze? Nieodpisywanie można uznać co najwyżej za niegrzeczność.
Usuń@koczowniczka: bo niektórym ignorancja nadal myli się z ignorowaniem.
UsuńTak, to prawda. Ignorowanie jest przejawem ignorancji, ignorowanie rzeczowych argumentów jest rzeczywiście przejawem głupoty. Tu się z koczowniczką zgadzam.
UsuńSwoją drogą to smutne, że wystarczy wspomnieć o oczywistych rzeczach, które można zauważyć już po pierwszej wizycie w markecie w Niemczech, żeby być wrzuconym do kotła czarownic.
UsuńNo, biedny Pan jest. Podnosi Pan larum, że słońce spadnie sąsiadom za wzgórzem na głowy i trzeba coś z tym zrobić, a tymczasem ludzie zamiast rzucać się na ratunek, pukają się w czoło.
I pozwoli Pan, że na swoim blogu będę podszczypywał, kogo zechcę.
Swoją drogą to tylko Polak potrafi brać pieniądze od Niemca i twierdzić, że tego Niemca utrzymuje. Mnie już kompletnie nie dziwi, że Kaczyński w tym kraju wygrywa wybory, mnie dziwi, że ten kraj jeszcze istnieje.
Drobna errata: oczywiście "otworzyć", nie "otwierzyć". Chciałem uniknąć imiesłowu "otwierając" i zrobił się błąd ;)
OdpowiedzUsuńP.S. W Holandii, gdzie spędziłem od zeszłego roku, z przerwą, 6 miesięcy w niedziele handlują, chociaż jest to handel ograniczony czasowo. Pewnie dlatego, że nie mają tyle pieniędzy, co w Niemczech, bo przecież katolicyzm jest tam równie popularny, co u nas pakistański heavy metal. Moja konkluzja jest taka, że w całym tym pieprzeniu o handlu w niedziele w Polsce chodzi o napędzanie trzody wełnistej do kościołów, żeby tam owa trzoda została poddana praniu mózgów i potem głosowała na partię z kościołem trzymającą, czyli wiadomo którą.
OdpowiedzUsuńW Argentynie i Chile supermarkety otwarte sa w niedziele. I chwala im za to!
OdpowiedzUsuńZa to cholery zamykaja swoje sklepiki w godzinach 13 - 16 z uwagi na sieste.
Taka refleksja: rzeczowa i kulturalna dyskusja o polityce w Polsce nie istnieje. Na żadnym poziomie społeczeństwa. Jedni są twardogłowi i zamurowani w swoich konserwatywnych poglądach, inni - "tolerancyjni" i w imię obrony swoich liberalnych wartości skaczą do gardła każdemu, kto ma inne zdanie.
OdpowiedzUsuńTo zawsze ciekawie wygląda, jak człowiek pozbawiony kultury upomina się o kulturę. Jest prośba, żeby nie komentować anonimowo? Jest. Ale co mi tam, ja, burak, tę prośbę zignoruję. Żeby jeszcze zignorował, wypowiadając się w jakiejś ściśle merytorycznej kwestii, ale nie, anonim występuje w roli arbitra elegancji.
UsuńŻeby przystąpić do rzeczowej dyskusji, dyskutant musi spełniać cztery warunki:
a) broni tezy, której nieprawdziwość dopuszcza, a nie dogmatu, w który wierzy;
b) ma wiedzę w omawianej kwestii;
c) umie argumentować inaczej niż przez egzemplifikację;
d) umie myśleć logicznie i rozpoznawać ciągi przyczynowo-skutkowe.
Pan Undertheskin, przynajmniej jeśli chodzi o ekonomię, nie spełnia żadnego z tych warunków, ergo: dyskusja z nim na ten temat jest pozbawiona sensu.