Wrocławski Teatr Polski wystawił w sobotę spektakl pt. „Śmierć i dziewczyna” oparty na tekstach Elfriede Jelinek. Reżyserka Ewelina Marciniak wymyśliła sobie, że w jednej ze scen para będzie uprawiać seks na żywo. Artysta ma prawo do takiej ekspresji, jaką sam uznaje za stosowną, więc chociaż można wskazywać, że teatr jest sztuką w znacznym stopniu umowną, i pytać, czy w ramach tejże ekspresji Marciniak następnym razem nie pokaże na scenie prawdziwego samobójstwa (gdy wystarczy je zamarkować), to trudno jej takich pomysłów zakazywać. Jeśli ktoś uważa, że Marciniak teatr pomylił się z klubem porno (ja tak uważam), to może spektaklu nie oglądać.
Te proste prawdy od jakichś dwustu lat z okładem nie są w stanie dotrzeć do polityków i fundamentalistów religijnych, więc za każdym takim „wybrykiem” artysty mamy Dzień Świstaka. Wrocławscy radni zaprotestowali i zagrozili dyrektorowi teatru obcięciem dotacji. Uczciwie dodajmy, że nie wszyscy radni, tylko z partii obskuranckiej, nierozumiejącej zasady wolności słowa i chcącej narzucać innym własne probierze moralności. Mowa o Platformie Obywatelskiej.
Sprzeciw wyraziła też Krucjata Różańcowa za Ojczyznę (nie żartuję, naprawdę jest coś takiego):
21.XI we Wrocławiu w TEATRZE POLSKIM za publiczne pieniądze i Banku Polskiego ma się odbyć premiera pornograficznego widowiska –
Argument o publicznych pieniądzach trudno tak do końca odrzucić. Z jednej strony państwo dofinansowuje działalność kulturalną, z drugiej nie ma prawa pełnić roli cenzora, ale już podatnicy mogą przecież powiedzieć, że nie chcą, by ich pieniądze były na „bezeceństwa” przeznaczane. Kto płaci, ten wymaga. Argument za tym, żeby kultura nie była jednak domeną państwa.
– to nie tylko łamanie prawa, konstytucji
W swoim zacietrzewieniu krucjatorka (?) Jadwiga Lepieszo zapomina podać, jaka ustawa i jakie artykuły konstytucji zostały złamane. Pornografia nie jest zakazana (tylko pewne jej formy, które tu z pewnością nie będą prezentowane). Uprawianie seksu publicznie chyba rzeczywiście jest wykroczeniem, ale nie da się pod to podciągnąć aktu kopulacji w ramach przedstawienia, za które trzeba zapłacić i na które wchodzą tylko osoby ostrzeżone, czego mogą się spodziewać. Zresztą analogicznie nie da się ukarać aktora oddającego zgodnie z tekstem dramatu mocz na scenie, podczas gdy mandat za obsikiwanie sąsiadowi murku z pewnością by mu się należał.
ale świadome profanowanie święta Królowej Polski w tym dniu jest bowiem święto Ofiarowania Najświętszej Maryi Panny!
Będę się upierał, że Marciniak profanuje nieświadomie i że do chwili złożenia oświadczenia przez Krucjatę Różańcową za Ojczyznę nie miała bladego pojęcia, że w dniu spektaklu wypada święto Ofiarowania Najświętszej Maryi Panny. Ciekaw jestem, w jakim dniu należałoby spektakl wystawić, żeby nie sprofanować żadnego święta ani świętego.
Nie pozwolimy na tę profanację i bolszewicką hucpę w Teatrze Polskim!
Bolszewicką? Przecież kobieta radziecka mówiła: „U nas seksa niet!”.
Autorką owego pornograficznego widowiska jest austriacka komunistka i feministka – Elfriede Jelinek, która w latach 1974 – 1991 należała do Komunistycznej Partii Austrii, a więc w tych latach gdy pod bolszewicką przemocą cierpieliśmy gehennę my, czy inne kraje Europy Środkowo-Wschodniej oraz ludy Rosji Sowieckiej.
Uciskała nas i ludy Rosji Sowieckiej oczywiście Austria. A Jelinek była gensekiem. Pomijając kwestię odmawiania autorowi, który ma poglądy niepodobające się Krucjacie, prawa do prezentowania swojej twórczości, zastanawiające jest, dlaczego Krucjata nie słała listów protestacyjnych np. do Akademii Szwedzkiej, kiedy ta przyznała „komunistce i feministce” Nobla (Knut Ahnlund, który zrezygnował z prac w Akademii właśnie w proteście przeciwko temu werdyktowi, o ile mi wiadomo, członkiem Krucjaty nie był).
Z informacji umieszczonej na stronie Teatru “Polskiego” wynika wyraźnie, iż dyrekcja tej publicznej placówki wie doskonale o tym, że spektakl zawiera treści pornograficzne!
Z informacji nie wynika, tylko jest podana wprost. I chwała dyrekcji za to, że nie bawi się w eufemizmy, pisząc o treściach erotycznych (a tak najczęściej nazywa się w Polsce to, co jest normalną pornografią), tylko uczciwie ostrzega tych, którzy pornografii oglądać nie chcą (albo nie razem z innymi).
Wzywamy mężczyzn z Krucjaty Różańcowej za Ojczyznę oraz tych wszystkich innych, którzy w Boga wierzą!
Tym razem mi się upiekło :-)
Nie pozwolimy by premiera tego sado-masochistycznego paskudztwa zaśmieciła ziemię polską i skalała królestwo Najświętszej Maryi Panny.
Dlaczego sado-maso, przecież seks ma być ten właściwy, misjonarski? I co jest królestwem Najświętszej Maryi Panny, bo nie wiem? Ziemia polska czy wrocławski teatr?
Mamy nowy rząd, nowego Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego nie po to by z naszych pieniędzy były propagowane treści wrogie naszej kulturze i dziedzictwu narodowemu.
Tak jest! Trzeba to sobie powiedzieć jasno: w naszej kulturze i w naszym dziedzictwie narodowym seksa niet!
Wystąpienie Krucjaty Różańcowej zostanie pewnie zakwalifikowane jako głos w debacie publicznej, ale należy w końcu jasno i wyraźnie powiedzieć, że tego rodzaju wystąpienia katolickich fundamentalistów żadną debatą nie są. Żeby debatować, trzeba przedstawiać argumenty, co najwyraźniej przekracza intelektualne możliwości ludzi nawykłych do ślepego wierzenia w dogmaty. Jeśli ktoś wygłasza tezy (że spektakl łamie prawo, że jest wrogi naszej kulturze czy nawet tak absurdalne, że pokazanie seksu jest przejawem bolszewizmu), w żaden sposób ich nie uzasadniając (brak wyjaśnienia, jakie prawo jest łamane, brak dowodu, że w polskich książkach i filmach nie pokazywano scen seksu), to albo dyskutować nie potrafi, albo wcale nie chce. Jest nastawiony wyłącznie na to, by drugą stronę zmusić do zachowań uchodzących za właściwe według jego religijnych poglądów.
PS. Tytuł wpisu jest trochę do kitu, bo pewnie czytelny tylko dla mieszkańców Wrocławia i teatromanów, ale tak mi się spodobał, że żal mi go było zmieniać na inny. Klub 1212 to towarzystwo miłośników teatru z tradycją sięgającą lat 60. ubiegłego wieku, a nazwa wzięła się od liczby miejsc w Teatrze Polskim przed pożarem w latach 90.
Komentarze pod wpisem były zamieszczone w systemie Disqus, z którego zrezygnowałem. Poniżej je przytaczam.
OdpowiedzUsuńAutor komentarza: Kamila Perczak
OdpowiedzUsuńKrucjatom i innym bojówkom nie wystarcza, że nie muszą oglądać przedstawienia, filmu czy wystawy kaleczącej ich delikatne uczucia. Ich racją bytu i sensem istnienia jest uniemożliwienie tego wszystkim. Bo obrazą jest dla nich nie samo porno na scenie czy penis namalowany na krzyżu, tylko to, że ktoś żyje jak sam chce, a nie jak mu każe ksiądz dobrodziej. Nie mogą znieść, że ktoś ma łatwiej, fajniej, przyjemniej. Nie przyjdzie im przy tym do głowy, że też by mogli mieć łatwiej, fajniej i przyjemniej, gdyby chcieli, bo w tym celu wystarczy olać dobrodzieja. Uzależnienia psychiczne są strasznie niszczące. Również dla otoczenia.
Autor komentarza: Marcin Królik
OdpowiedzUsuńTak się zastanawiam, ilu z oburzonych protestami krucjaty różańcowej podnosiłoby równie głośne larum, gdyby tej sztuce sprzeciwili się muzułmanie. Coś tak mi się widzi, że z połowę mniej. Kiedy we wrześniu uchodźcy w Niemczech zaczęli szumieć przeciwko October Fest, jakoś nie było słychać fali zmasowanego sprzeciwu, że fundamentaliści religijni zamachują się na europejski styl życia. Podobnie gdy w pewnym duńskim mieście (przepraszam, ale nie pamiętam nazwy) złożona w większości z wyznawców Allaha rada miejska usiłowała zakazać postawienia bożonarodzeniowej choinki. Jedna pani pastor ze Szwecji w ogóle wyszła przed szereg i sama kazała w kościele pozdejmować krzyże, by szacownych gości w oczy nie kuły. Zresztą nie tak dawno Jerzy Urban chyba wyraził tę asymetrię wprost, stwierdzając, że wali w Kościół, bo może, bo katolicy nie rozkroją mu brzucha. Ba, nawet za biskupa się w telewizji przebrał. To raz. A dwa: no cóż, jeśli faktycznie jest prawdą, że tam doszło do stosunku seksualnego "live", któremu akompaniowało na pianinie dziewięcioletnie dziecko (może ktoś, kto był, uchyli rąbka tajemnicy i rozwieje niezdrowe spekulacje), to wszyscy tropiciele pedofilów w sutannach już powinni pisać pozwy i domagać się ustąpienia dyrektora. Już nie wspominając, że to jednak jest teatr publiczny, czyli spektakle w nim odbywają się tak jakby między innymi za moje. A może ja na przykład wolałbym nie sponsorować robienia z ludzi szmat do podłogi. I proszę mi tu zaraz nie wyjeżdżać z wielką sztuką, wyzwoleniem od konwenansów, fałszywą mieszczańską moralnością, dulszczyzną itp. Jak to mówią: ideologię można dorobić do wszystkiego. Taki, dajmy na to, Rousseau: płodził dzieci na potęgę, po czym porzucał je pod przytułkami, aż w końcu upichcił - pewnie w ramach specyficznie pojętego samousprawiedliwienia - teorię o dobrym dzikusie, śpiącym, gdzie chce, i spółkującym, z kim popadnie, i normach cywilizacyjnych, które go degenerują. A poza wszystkim innym... przecież jesteśmy nowoczesnymi ludźmi, prawda? Nowoczesnymi i otwartymi na różne formy ekspresji artystycznej. Potraktujmy więc odmawianie różańca przed teatrem jak kolejny happening. Taki swoisty komentarz, specyficzną odmianę sztuki krytycznej, do której przecież chyba lewica nie zastrzegła sobie prawa na wyłączność, więc mogą ją uprawiać także inni. W końcu przecież jesteśmy ... pluralistyczni.
Autor komentarza: Agnieszka G. (Koczowniczka)
UsuńNiech się pan Marcin Królik, absolwent polonistyki i kandydat na pisarza, zastanowi nad tym, co podkreślone: "Jedna pani pastor ze Szwecji w ogóle wyszła przed szereg i sama kazała w kościele pozdejmować krzyże, by szacownych gości w oczy nie _kuły_" :D
Trzeba panu Królikowi przyznać, że ma tupet. Ordynarnie mnie na profilu Grzebuły znieważył, żadnymi przeprosinami się nie splamił, ale pojawia się na moim blogu i włącza się do dyskusji, jakby nigdy nic. Pan tak często, panie Królik, wdaje się w pogawędki z osobami, które pan właśnie opluł?
OdpowiedzUsuńAutor komentarza: Marcin Królik
UsuńChodzi Panu o to, że nazwałem Pana chorym człowiekiem? Tak, napisałem to i podtrzymuję każde słowo. To, w jaki sposób zachował się Pan wobec Marty Grzebuły, jest - czysto po ludzku - wstrętne, niegodziwe i chore. Niezależnie od stojących po Pana stronie racji, które - jak być może Pan pamięta - Panu przyznałem. I to nie raz, nie dwa. Wie Pan, na czym polega Pana główny problem, pana "choroba"? Jako wyznawca religii ufundowanej na "objawieniach" Kartezjusza i Rousseau przecenia Pan moc argumentu, a kompletnie ignoruje sferę wartości. Nie jest Pan w stanie zrozumieć, że mając rację, jednocześnie może jej Pan nie mieć, bo dezawuuje ją Pan moralnie. Wie Pan, co w tak znienawidzonym przez Pana Kościele katolickim mówią o miłosierdziu? Że pozbawione rozumu jest głupotą. Ale Rozum (pisze go tu wielką literą, tak jak patronujący Panu rewolucjoniści francuscy) bez miłosierdzia jest czystym okrucieństwem. A w pogawędkę wdaję się, bo mi wolno, bo podobnie jak Pan korzystam ze swobody wypowiedzi. A też bo naprawdę już mnie do szewskiej pasji doprowadzają głosy ludzi takich jak Pan - napuszonych swoją rzekomą wolnością, swoją jakoby tolerancją, z ustami pełnymi czczych frazesów o postępie i demokracji. Będzie więc Pan łaskaw jakoś odnieść się do mojego pierwszego wpisu, czy poprzestanie na robieniu mi wykładów z etyki?
Swoboda wypowiedzi, panie Królik, polega na tym, że może pan sobie do woli bredzić, że recenzowanie czyjejkolwiek twórczości jest wstrętne, a nie na tym, że ktokolwiek musi pańskiego bredzenia wysłuchiwać czy z nim polemizować. A skoro mamusia szanownego pana nie nauczyła, że na ludzi się nie pluje, i skoro nie zrozumiał pan jasnego komunikatu, że jest tutaj persona non grata, to zaradzę tym brakom wychowawczym i pańskiej niedomyślności, umieszczając pana na czarnej liście. Chwała Disqusowi, że taką opcje oferuje.
UsuńAutor komentarza: Chomik
OdpowiedzUsuńLudzie, nie dajmy się zwariować! Widziałam kiedyś film pod takim tytułem i to była ciężka, ponura historia o kobiecie, która po latach spotyka swojego oprawcę.Ale fanatykom byle co wystarczy do robienia jazgotu.Obrońcy wartości, psia ich mać.
Co do Pana Królika, nie rozumiem ludzi, którzy wchodzą na blog kogoś, z kim się nie zgadzają i wygłaszają kazania.Co ma miłosierdzie i kościół do obrony grafomanki? Każdy,kto publikuje naraża się na krytykę (słuszną lub nie) i niech się z tym pogodzi.Przed tym żaden kościółek nie obroni i nawet nie powinien.
Bardzo dobrze, że ludzie komentują na blogach, kiedy nie zgadzają się z poglądami blogera, bo wtedy jest wymiana poglądów. Problem pana Królika polega na tym, że uznaje, iż może na człowieka na ulicy napluć, a potem zapukać do niego do domu i wyrazić chęć podyskutowania o, dajmy na to, polityce Rosji wobec Ukrainy.
UsuńAutor komentarza: Natasza Hebart
OdpowiedzUsuńA ja się stawiam taką hipotezę: Gdyby artyście dla potrzeb ekspresji przyszło na myśl na deskach teatru przepiłować na pół psa (żywcem) i to przed premierą głosił tu i tam, to czy mógłby mieć pretensją, że towarzystwa obrony zwierząt miałby rację protestując ZANIM tego psa naprawdę przetną?
Autor komentarza: Kamila Perczak
UsuńChciałam odpowiedzieć, ale wątpię, czy ktoś, kto nie odróżnia hipotezy od pytania, a bestialskiego mordu od dobrowolnego współżycia seksualnego, zrozumie.
Autor komentarza: Natasza Hebart
UsuńNie. Nie zrozumiem. Więc zajmijmy się moim nierozumieniem. I chwatit.
Zestawia Pani sytuację, w której żywemu stworzeniu będą zadawane cierpienie i śmierć, z zachowaniem, które nikogo nie krzywdzi. Jest jedynie sprzeczne z wyobrażeniem moralności pewnej grupy ludzi. A to za mało, by takich zachowań zakazywać (przynajmniej jeśli mówimy o nowoczesnym państwie). Jeśli ktoś założy sobie religię, w której grzechem będzie oglądanie telewizji (zresztą jest, Amiszom nie wolno), nie uprawnia go to do zabierania innym telewizorów. Do tego katolicy są w swoich protestach niewiarygodni, bo stosują w nich metody (obrzucanie jajami, groźby), których ich własna religia zakazuje.
UsuńPoza tym akurat ja nie miałem pretensji, że protest jest przed przedstawieniem. Reżyserka ogłosiła publicznie, co zamierza zrobić, więc rzeczywiście każdy mógł się do tej deklaracji odnieść (z recenzji wynika, że seks, jeśli w ogóle był, to bardzo dyskretny, ale jakoś Marciniak
przed spektaklem nie podała, że tak to będzie wyglądało). I nie mam nic
przeciwko samemu protestowi: wskazywałem na brak argumentów, a teraz wskazuję na jego agresywność. Jeżeli pod moim blokiem stanie Amisz z plakatem i będzie protestował, że oglądam telewizję, to dopóki nie będzie mi blokował wejścia, nie będzie obrzucał mnie jajami i nie będzie mi groził podpaleniem mieszkania,
jeśli nie wyrzucę telewizora, ma pełne prawo tam stać. Co więcej, jeśli będzie potrafił uzasadnić, dlaczego oglądanie telewizji jest szkodliwe, inaczej niż twierdząc, że to obraza Matki Boskiej i przejaw bolszewizmu, chętnie z nim w tej kwestii podyskutuję.