Sejm RP nie przyjął uchwały potępiającej zabójstwo Grzegorza Przemyka i tuszowanie tej zbrodni przez władze PRL. Treść uchwały zakwestionował poseł SLD Tadeusz Iwiński, stwierdzając, że „skoro sąd nie wskazał winnych śmierci Przemyka, nie może tego też robić Sejm”.
W 2010 r. Sejm przez aklamację przyjął uchwałę w sprawie zbrodni katyńskiej: „W 70. rocznicę (…) Sejm składa hołd pamięci polskich jeńców wojennych, ofiar ludobójczego reżimu sowieckiego. Podejmując decyzję o zamordowaniu ponad 21 tys. bezbronnych oficerów Wojska Polskiego, funkcjonariuszy policji państwowej, administracji i sądownictwa, najwyższe władze ZSRR pogwałciły najbardziej elementarne zasady prawa i moralności”.
Ani Beria, ani Stalin przed sądem nie stanęli, żaden wyrok sądowy nie mówi, że za zbrodnię katyńską odpowiadają władze ZSRR, ale posłowi Iwińskiemu jakoś to nie przeszkadzało i przeciwko tej uchwale nie protestował.
Widać więc wyraźnie, że z Iwińskiego żaden legalista, po prostu szukał pretekstu, by nie dopuścić, by głośno został powiedziane, że to jego koledzy z PZPR są winni tej zbrodni i matactw po jej dokonaniu. Kolegą Stalina i Berii Iwiński się nie czuje, więc nie miał problemów z powiedzeniem, że to zbrodniarze, kolegą, czy raczej towarzyszem Jaruzelskiego i Kiszczaka czuje się i owszem, więc pokrętnymi argumentami stara się zatuszować ich odpowiedzialność. I swoją też, moralną, bo przyzwoici ludzie rzucali PZPR-owskie legitymacje, kiedy generałowie wytoczyli wojnę własnemu narodowi, kiedy ZOMO strzelało do górników w Wujku, kiedy SB mordowała księdza Popiełuszkę czy właśnie Przemyka. Towarzysz Iwiński trwał wiernie i komunistyczną ideologię porzucił dopiero wtedy, kiedy PZPR straciła władzę i trzeba się było załapać na nowe polityczne rozdanie. Komunista Iwiński ze stażem w Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej od 1967 roku stał się nagle demokratą.
Problem polega na tym, że jemu i jemu podobnym na taki kunktatorski manewr pozwolono. Nie przeprowadzono dekomunizacji, nie osądzono zbrodniarzy. Członkowie PZPR mogli normalnie startować w wyborach, jakby wcześniej należeli do demokratycznej, a nie reżimowej partii, choć powinni dostać co najmniej dziesięcioletni zakaz. Zamiast powołać coś na kształt Trybunału Norymberskiego, pozwolono na jakąś szopkę przed niewydolnymi sądami, które przez dwadzieścia parę lat nie potrafią ukarać winnych (proces w Norymberdze trwał niewiele ponad 10 miesięcy!). W efekcie towarzysze dalej mogą mataczyć, tuszując tym razem nie zbrodnie swoich kolegów, ale ich odpowiedzialność. I w sumie na Iwińskiego nie ma się co oburzać. Kreatury moralne pozostają kreaturami moralnymi i nic się na to nie poradzi. Problem w tym, że pozwoliliśmy, by takie kreatury miały prawo głosu i mogły pomniejszać, relatywizować czy zakłamywać nawet morderstwa.
A czego Pan oczekuje? Jakie społeczeństwo, taki Sejm. Są w społeczeństwie ludzie, którzy uważają, że we władzach PRLu byli patrioci, którzy dbali o Polskę w takim kształcie i w takich realiach, w jakich Polska ówcześnie była. Ofiary, owszem, były, ale jak się robi rewolucję, to tak to właśnie wygląda. A teraz mamy inną Polskę, to teraz powinniśmy wszyscy razem ramię w ramię pracować dla jej dobra, a nie brać się za łby i rozliczać, co było wcześniej. Ludzie, którzy tak uważają, głosują na SLD i Iwińskiego. A skoro takich ludzi jest w Polsce tyle, że Iwiński dostał mandat, to tak to wygląda. Tak niestety działa demokracja - czyżby Pan chciał, żeby znowu narzucono jedyny słuszny pogląd - tym razem pogląd, który Pan reprezentuje?
OdpowiedzUsuńNawet przy różnorodności poglądów nie może być akceptacji dla morderstwa, jeśli ktoś uważa, że rewolucja usprawiedliwia mordy, to musiałby również np. działania terrorystów muzułmańskich uznać za uprawnione. Poza tym nie mam nic przeciwko temu, by Iwiński bronił swoich towarzyszy przestępców, ale na łamach „Nie” czy na swoim blogu, w Sejmie nie powinien zasiadać. W demokracji jest coś takiego jak bierne prawo wyborcze, które nie jest przyrodzone, może zostać na jakiś czas odebrane, i tak powinno było się stać w przypadku komunistów.
Usuń