Dostałem pismo z urzędu skarbowego. Jako praworządny i sumiennie płacący podatki obywatel dostałem na widok tego pisma nerwowych drgawek. Bo urząd skarbowy nie pisuje do praworządnych i uczciwych obywateli, żeby im podziękować za to, że sumiennie płacą podatki, że w ogóle płacą, dzięki czemu urząd ma na pensje dla urzędników. Urząd skarbowy pisuje do uczciwych obywateli, kiedy może się o coś przychrzanić, na przykład, że spóźnili się jeden dzień ze złożeniem jakiejś deklaracji. I wlepia im karę w wysokości jednej dziesiątej przeciętnej pensji. Kiedyś taką karę dostałem, to wiem. Komuś może wydawać się to dużo i nieproporcjonalnie do przewinienia, ale bez przesady. Przecież nie rozstrzeliwują. A mogliby. Kiedy wojsko przysłało mi wezwanie do WKU po studiach, to jak byk stało w pouczeniu, że za niestawiennictwo grozi kara śmierci. Chyba że nie ma wojny. A z tym to nigdy nie wiadomo. Ostatnio też byłem przekonany, że z nikim się nie bijemy, ale poseł Macierewicz wyprowadził mnie z błędu i poinformował, że Rosja wypowiedziała nam wojnę.
Przeczytałem rzeczone pismo, znowu nie wysłałem jakiejś deklaracji, ale tym razem nie było kary, tylko wezwanie do dosłania. Przekazałem pismo mojej księgowej, żeby dosłała co trzeba. Księgowa odpisała mi, że chodzi o deklarację VAT, której składać nie muszę, bo już ponad dwa lata podatnikiem VAT nie jestem, o czym urząd został w swoim czasie przepisowo poinformowany. I że w tym duchu mam urzędowi odpowiedzieć. Wydając trzy siedemdziesiąt pięć na list polecony. Ale nie należy się oburzać, bo wydatki obywateli stanowią część PKB i dzięki temu, że wydam na znaczek, przyczynię się do wzrostu gospodarczego. A wyższy wzrost gospodarczy to wyższe wpływy z podatków i urzędnicy skarbowi będą mieli na znaczki, żeby pisać do obywateli, że nie złożyli deklaracji, których składać nie musieli. Urzędnicy zwalczają w ten sposób bezrobocie, bo listonosz ma pracę, księgowa ma pracę, a i sami wykażą, że są potrzebni. Jakiś malkontent mógłby wprawdzie twierdzić, że urzędnicy skarbowi są potrzebni do ścigania tych, którzy działają nielegalnie, ale to naprawdę trzeba być skrajnym malkontentem, żeby nie rozumieć, że urząd „nie ma narzędzi”, by gnębić tych, którzy się do niego nie zgłosili. A jak ktoś jest tak naiwny, że chce działać zgodnie z prawem, to niech ma pretensje do siebie: za głupotę się płaci. Przecież niemowlaki wiedzą, że w Polsce przestrzegając przepisów jednej ustawy, łamie się drugą. Malkontenctwem byłoby też twierdzenie, że urzędnik powinien zrozumieć informację widniejącą na monitorze komputera, że dany podatnik przestał być VAT-owcem dwa lata wcześniej. Urząd skarbowy to nie wyższa uczelnia czy instytut badawczy, by zatrudniać w nim ludzi potrafiących czytać.
Ponieważ nieszczęścia chodzą parami, dostałem też pismo z ZUS-u. Było to ponaglenie, że mam zrobić coś, czego ZUS domagał się w poprzednim piśmie, a czego nie zrobiłem. Nie zrobiłem, bo poprzednie pismo było wysłane listem zwykłym, a te od ZUS-u wyrzucam bez czytania. Zawsze jest to informacja o stanie mojego konta emerytalnego, a ja już nie chcę się denerwować, dowiadując się, ile emerytury nie dostanę, mimo że co miesiąc płacę na nią horrendalną składkę. ZUS domagał się, żebym się stawił w ZUS-ie i wyjaśnił zaistniałe nieprawidłowości w płatności składki zdrowotnej w… 2003 roku. Dziewięć lat temu. I też się nie ma co oburzać. Przecież mogli mnie wezwać, żebym wyjaśnił, dlaczego nie zapłacił składki mój dziadek w czterdziestym trzecim. A wyjaśnienia, że był na froncie, nie uznać. Powiedzieć, że sprawdzą. Tak, jak powiedzieli, że sprawdzą, kiedy odmówiłem stawienia się, bo w związku z nieprawidłowościami w 2003 byłem wzywany w 2004 i z wszystkiego się wytłumaczyłem. Że nieprawidłowości polegały na tym, że Kasa Chorych nie przesłała moich dokumentów do ZUS-u, że ZUS brał moją kasę, nie mając na to podkładki, i że zorientował się po paru latach, że bierze kasę, której nie ma prawa brać. Czyli że wezwali niewinnego, bo nie ja zawaliłem, tylko urzędnicy Kasy Chorych i ZUS-u. Urzędnicy jednak nie przyjęli tego do wiadomości, sami siebie nie wezwali, żeby wyjaśnić nieprawidłowości, tylko ponownie obywatela po dziewięciu latach. Bo obywatel się nudzi, składka na ZUS jest tak śmiesznie niska, że obywatel zarabia na nią w trzy godziny, więc niech sobie pochodzi po urzędach. Niech zobaczy, jak urzędnicy za jego pieniądze ciężko pracują, żeby nie miał poczucia, że płaci na bandę nierobów.
Urząd Skarbowy to nie wyższa uczelnia, ale mógłby nią być, gdyby kryterium rozróżnienia był sens podejmowania pewnych działań. Moją koleżankę skreślono ostatnio z listy studentów, gdyż w marcu nie dołączyła deklaracji do swojej teczki, którą to deklarację dołączyła, udowadniając to pani w dziekanacie w kwietniu.
OdpowiedzUsuńWidać wszystko, co działa na podstawie i w granicach prawa musi ale to musi zawierać w sobie nutkę absurdu. By żyło się lepiej :D