sobota, 13 sierpnia 2011

Breivik a kara śmierci

Zbrodniczy czyn norweskiego terrorysty wywołał na nowo dyskusję o karze śmierci i uaktywnił przeciwników tej kary, którzy uznali za konieczne przeciwstawić się głosom, że więzienie dla kogoś, kto z zimną krwią morduje siedemdziesiąt siedem osób, w tym dzieci albo rodziców na oczach dzieci, jest daleko niewystarczającą sankcją.

Jednym z tych przeciwników jest teolog i filozof Halina Bortnowska, którą przepytała Ewa Siedlecka, wcielając się w zwolenniczkę kary śmierci, choć po pytaniach widać, że tylko na okoliczność tego wywiadu. Rzekomo zwolennicy kary śmierci mają cztery argumenty, Siedlecka po kolei je przedstawia, a Bortnowska obala.

Na zarzut, że więzienie jest w tym przypadku karą niewspółmierną do czynu, Bortnowska odpowiada, że „ogrom zbrodni bywa taki, że żadna kara nie jest odpowiednia”. A ja nie rozumiem, dlaczego z tego ma wypływać wniosek, że nie można zastosować najsurowszej kary, jaką dysponujemy. Skoro nawet kara śmierci jest niewspółmierna do czynu Norwega, to należałoby raczej rozejrzeć się za tym, jak ją zaostrzyć i zastanowić się, czy nie trzeba wrócić do darcia pasów przed egzekucją, a nie stosować karę łagodniejszą. Bo dlaczego w takim razie więzienie, które też jest dość opresyjne, a nie na przykład mandat?

Następnie Bortnowska kwestionuje „ideę sprawiedliwości jako prawa do odwetu czy (...) odpłaty”, bo „jedynym wyjściem jest wyrównywanie zła przez dobro”. Ciekawe, że Bortnowska tę ideę kwestionuje tylko w przypadku kary śmierci. Bo więzienie jest takim samym odwetem czy odpłatą. Gdyby ktoś z rodziny ofiar Breivika, zrozpaczony i zdesperowany, wymierzył teraz samodzielnie sprawiedliwość i pomścił śmierć swego dziecka, zabijając tego degenerata, Bortnowska zapewne nie protestowałaby przeciwko zamknięciu go do więzienia. A w tym przypadku kara więzienia nie spełniałaby nawet jednej ze swych zasadniczych roli, odizolowania niebezpiecznego przestępcy od społeczeństwa, bo byłoby aż nazbyt oczywiste, że ten człowiek nikomu więcej by nie zagrażał. A skoro mamy wyrównywać zło przez dobro, to dlaczego jakieś przesłuchania, trzymanie w zamknięciu, grożenie procesem? Więzienie to przecież też zło, pokaz siły państwa, „miażdżenie człowieka przez tryby sprawiedliwości”, żeby użyć sformułowania samej Bortnowskiej. Z tym że ona odnosi je tylko do kary śmierci. Nie protestuje przeciwko zamykaniu w więzieniu na przykład złodziei, choć tu prędzej za sprawiedliwe można by uznać odstąpienie od karania złodzieja, który zwrócił, co ukradł, i zapłacił poszkodowanemu nawiązkę. Ale jakoś nie widzę, by Bortnowska prowadziła krucjatę przeciwko karze pozbawienia wolności za czyny, w których następstwie pokrzywdzony poniósł tylko stratę materialną, a więc dającą się w pełni zrekompensować bez zamykania winnego w więzieniu.

„Wyrównywanie zła przez dobro” brzmi szlachetnie i podnosi człowieka we własnych oczach, odróżnia go od tych krwiożerczych barbarzyńców dyszących zemstą. Tylko co to ma znaczyć w tym konkretnym przypadku? Przecież zamknięcie na dwadzieścia lat z możliwością przedłużania wyroku w nieskończoność, gdyby okazało się, że zagrożenie nie minęło, nie jest żadnym dobrem. Nawiasem mówiąc Bortnowska takie rozwiązanie pochwala, tymczasem taka konstrukcja prawa, w której skazany nie wie, ile będzie siedział, jest sprzeczna z zasadą, że pozbawionym wolności można być tylko na podstawie wyroku sądowego za konkretne przestępstwo. Nie wolno trzymać człowieka w zamknięciu dlatego, że może coś zrobić. Skoro za swoje winy odpokutował, trzeba go wypuścić. Jeśli uznaje się, że wystarczającą pokutą za zabicie 77 osób jest dwadzieścia lat więzienia, to po tych dwudziestu latach sprawcę należy bezwzględnie zwolnić. To jest czysta hipokryzja, jeśli się oświadcza „my jesteśmy tak humanitarnym i dobrotliwym społeczeństwem, że u nas morderca siedzi ledwie dwadzieścia lat, a mimo to mamy najniższą liczbę zabójstw na świecie”, gdy tymczasem w razie czego morderca może odsiedzieć dożywocie bez wyroku. Wracając jednak do tego odpłacania dobrem, to jeśli traktować te słowa poważnie, należałoby Breivika puścić wolno ze słowami „zastanów się, co zrobiłeś, idź i nie czyń tego więcej”. Taką filozofię, odpłacania dobrem za zło, można sobie stosować w życiu prywatnym, co więcej, nie jest to głupia filozofia, do zmniejszenia ogólnego poziomu agresji się przyczynia, ale to musi być wybór indywidualnego człowieka. Rodziny ofiar Breivika, jeśli chcą, mogą mu wybaczyć. Ale nie można od nich tego wymagać, nie można uważać, że ci, którzy nie wybaczą, są gorsi, mniej szlachetni, mnie ludzcy, takiego czynu człowiek ma prawo nie wybaczyć, nie tracąc przy tym nic ze swojego człowieczeństwa. A tym bardziej nie można oczekiwać, żeby wybaczało państwo. Państwo nie może kierować się zasadą, że za zło odpłacamy dobrem, bo to oznaczałoby konieczność zlikwidowania kodeksu karnego, więzień i policji.

Siedlecka przedstawia argument, że „przykładne ukaranie ma działać odstraszająco”. Po tym właśnie stwierdzeniu widać, że wcale nie jest zwolenniczką kary śmierci. Bo to jest argument, który przeciwnicy kary śmierci uporczywie wkładają w usta swoich adwersarzy, by potem z lubością go obalać, pokazując statystyki dowodzące, że kara śmierci wcale nie odstrasza. W każdym razie nie bardziej niż więzienie. Można się domyślić, że statystyki zabójstw nie zmieniłyby się również, gdyby karą za zabójstwo była konfiskata mieszkania, bo 99% ludności od zabójstwa powstrzymuje nie kodeks karny czy religia, tylko wewnętrzne przekonanie, że bliźnich się po prostu nie morduje. Ale jakoś przeciwnicy kary śmierci takiego dużo bardziej humanitarnego karania nie postulują. Nie postulują również zniesienia więzień i mandatów, chociaż ich działanie odstraszające także jest żadne. Bortnowska mówi, że w przypadku zwykłych zabójców, tj. niekierujących się jak Breivik jakąś ideologią, „każdy (...) uważa, że go nie złapią lub od tej kary się wykręci”. Ale dokładnie tak samo rozumują złodzieje i piraci drogowi, co jednak przeciwników kary śmierci nie skłania do żądań, by zlikwidować więzienia czy przestać wymierzać mandaty.

Sprawa Breivika dobitnie pokazuje, jak „humanitarne” ideały przeciwników kary śmierci nie przystają do współczesnego świata. Ich poglądy abstrahują całkowicie od ludzkiej natury podobnie jak chrześcijańskie „nadstaw drugi policzek”. Dopóki na świecie będą ludzie pokroju Breivika czy ben Ladena, z kary śmierci nie można zrezygnować. Bo zwyczajnie mamy prawo przed zwyrodnialcami się bronić, mamy prawo odpłacić im tą samą monetą, mamy prawo ich zlikwidować. Wystarczy, że będziemy wobec nich fair i uprzedzimy: „nie szanujesz cudzego życia, nie licz na to, że będziemy szanować twoje”.

2 komentarze:

  1. torturować człowieka? Lecz się.

    OdpowiedzUsuń
  2. torturować człowieka? lecz się.
    oko za oko, ząb za ząb? toje poglądy są lekko niewspółczesne ale spokojnie to tylko kilka tysięcy lat za resztą normalnego świata.

    OdpowiedzUsuń

Komentarze anonimowe są niemile widziane i zastrzegam sobie prawo do ich kasowania bez dalszych wyjaśnień.