Wreszcie, bo od Niebłahych igraszek minęły już cztery lata. Niestety, tłumaczenie Söderberga jest tak pracochłonne, że muszę traktować je jako hobby, bo poświęcony temu czas nijak ma się do honorariów czy zysków. Nad przekładem Zabłąkań pracowałem tyle samo co nad trzykrotnie obszerniejszym Rewanżem Lizy Marklund. A nie mam niestety mecenasa, dzięki któremu mógłbym w pełni poświęcić się swojemu hobby. Takiego mecenasa w pewnym okresie swego życia miał Söderberg, który poza pisaniem nic innego nie robił, a że pisał niewiele, często brakowało mu pieniędzy. Jego dobroczyńca nazywał się Ernest Thiel i przez swą szczodrość znalazł miejsce w historii literatury szwedzkiej. Tak więc jeśli są chętni do zapisania się w historii literatury polskiej, to zapraszam :-)
Nowa książka Söderberga po polsku to właśnie Zabłąkania, które ukazują się pod egidą wydawnictwa Kojro.
Małe wydawnictwo, ale jestem zadowolony, bo miałem spory wpływ na ostateczny kształt książki, między innymi na wybór okładki (o konkursie na tę okładkę można przeczytać we wpisie Zabłąkani Jezus i Barabasz). Na okładce znalazło się nazwisko tłumacza, a duże wydawnictwo zapewne nie zgodziłoby się na ten pomysł. Chodziło to za mną, odkąd zobaczyłem angielski przekład Młodości Martina Bircka z 2004 r. i nie musiałem otwierać książki, by dowiedzieć się, że dokonał go Tom Ellett.
Nieporęcznie jednak było wprowadzać mi ten zwyczaj we własnym wydawnictwie. Nie mówiąc już o tym, że "życzliwi" by mnie zjedli, udowadniając wszem i wobec, jakich to kompleksów w ten sposób nie leczę. Przy Zabłąkaniach sytuacja wydała mi się jednak optymalna, by taki zwyczaj spróbować zapoczątkować: skoro bywam również autorem, nie ma mowy o niezaspokojonej chęci zobaczenia własnego nazwiska na okładce, a pani Bożena Kojro sama jest tłumaczką (z języka fińskiego) i powinna przyjąć taki pomysł życzliwie, co też się stało. Chciałbym, żeby inni wydawcy poszli w nasze ślady i również docenili w ten sposób wkład tłumacza w powstanie książki. Nie jest to zresztą żadna rewolucja, swego czasu nazwisko tłumacza na okładce zamieszczało Wydawnictwo Literackie.
Zabłąkania to debiutancka powieść Söderberga. Posłał ją najpierw do wydawnictwa Wahlström & Widstrand (obecnie macierzyste wydawnictwo m.in. Johanny Nilsson), ale książka została odrzucona. Drugim wielkim nazwiskiem, na którym w tamtym okresie nie poznali się właściciele W&W, był Gustaf Fröding (po polsku jego wiersze można przeczytać w zbiorku Rytmy i obrazy w tłumaczeniu Anny Fiutak). W&W przyjęło jednak inną pracę Söderberga, którą przesłał im anonimowo i za którą nigdy nie dostał nawet korony, a mianowicie propozycję logo. To znane całej Szwecji jabłuszko jest właśnie autorstwa Söderberga, choć mało kto wiąże je z jego nazwiskiem.
Tłumacz to jeden z najważniejszych elementów sukcesu książki. Jak najbardziej powinien być wyszczególniony. Zawsze przy wyborze literatury obcej, tłumaczonej na język polski, kieruję się tłumaczem. Bo często potrafi on/ona spieprzyć nawet genialną w oryginale powieść. Kiedy następna książka własna? Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPonieważ żaden mecenas na apel się nie zgłosił, więc pewnie jeszcze potrwa
UsuńSzanowny Panie, forma 'wszem i wobec' jest niepoprawna. Powinno się pisać i mówić 'wszem wobec', bo to skrócona wersja dawnego 'wszem wobec i każdemu z osobna'. Samo 'wszem wobec' znaczyło kiedyś 'wszystkim razem'.
OdpowiedzUsuńSłowo daję, nie leczę tu swoich kompleksów ;-)
Pozdrawiam serdeczne
/życzliwy
A tego to nie wiedziałem
Usuń