Niestety, moje prognozy, jak będą wyglądały rządu PiS-u, okazały się funta kłaków warte, rację w stu procentach miała „Wyborcza”, choć jej teksty sprzed wyborów sprawiały wrażenie histerycznych. I trudno mi się nawet pocieszać, że niektórzy byli jeszcze bardziej naiwni i uwierzyli, że PiS rzeczywiście będzie rządził w sposób umiarkowany. Że byli tacy, co za dobrą monetę wzięli zapewnienia, że Macierewicz wcale nie będzie ministrem obrony. W Gowina na tym stanowisku nie wierzyłem ani przez sekundę, choć oczywiście nie przypuszczałem, że nasz narodowy świr wypowie wojnę NATO, a nie Rosji.
Trudno się też pocieszać tym, że nawet w samym PiS-ie uwierzyli, że Kaczyński da im więcej swobody. Duda i Szydło nie mieli wprawdzie wątpliwości, że będą zależni od prezesa, ale byli jednak przekonani, że pewną autonomię z racji zajmowanych stanowisk dostaną. Szybko im Kaczyński pokazał, że są jedynie pacynkami. Przy czym w sytuacji pacynek występuje zasadnicza różnica: Szydło nie ma narzędzi, by się prezesowi przeciwstawić, może jedynie zrezygnować ze stanowiska na znak protestu, że premier w Polsce nie może być całkowicie ubezwłasnowolniony (oczywiście nie zrezygnuje, za stołek jest gotowa na każde upokorzenie, skoro dała się posłać na urlop, by nie przeszkadzała Naczelnikowi w tworzeniu jej rządu), Duda takie narzędzia ma. Ale za grosz charakteru. Człowiek niezłomny nie opowiada, że jest niezłomny, tylko pokazuje to w działaniu. Obserwując uległość Dudy, można się pytać, jak ktoś tak pozbawiony woli walki mógł trafić do polityki. Polityka jest zajęciem dla bokserów, a tymczasem tu na ring wszedł gość uprawiający gimnastykę artystyczną, przypadkiem znokautował swoją wstążką rywala i przerażony pomaga mu wstać, żeby ten mógł go walnąć kolejnym prawym sierpowym.
Byłem przekonany, że Kaczyński będzie działał tak jak poprzednio. Że będzie się rozpychał, naruszał demokratyczne procedury, ale nie, że wprost będzie je łamał. Że łatwość, z jaką ignoruje swoje obietnice wyborcze (co zresztą typowe dla wszystkich polskich polityków), pozwoli mu wycofać się z kosztownych prezentów dla wyborców. Na to zresztą wskazywały nominacje do resortów gospodarczych. Jeszcze wprawdzie te kosztowne prezenty nie zostały rozdane, ale raczej wygląda na to, że PiS nie zamierza się z nich wycofać.
Nawet jeśli się wycofa, to likwidacja państwa prawa jest już faktem. Kaczyński zaczyna przywracać stan sprzed roku 1989. Retoryka jest już w pełni komunistyczna (tylko określenia są inne, nie „zaplute karły reakcji”, lecz „Polacy najgorszego sortu”, nie „socjalistyczny”, lecz „narodowy”), wróciła nowomowa, mająca zatuszować, że działania rządzących stoją w całkowitej sprzeczności z głoszonymi ideami. Komuniści starali się udawać, że PRL jest krajem demokratycznym, PiS robiąc z Trybunału Konstytucyjnego instytucję pozbawioną realnej możliwości uznawania ustaw za niekonstytucyjne, nie likwiduje go, żeby móc twierdzić, że Polska pod rządami PiS-u jest demokratycznym państwem prawnym.
Co będzie dalej? Odpowiednio zmieniona ordynacja wyborcza, żeby PiS wygrywał wszystkie następne wybory? W obliczu zerowych szans Dudy na kolejną kadencję wybór prezydenta nie przez naród, a przez parlament (co z tego, że niekonstytucyjny, skoro nie ma kto tego stwierdzić, a PiS nie cofa się przed jawnym łamaniem konstytucji)? Wybór oczywiście nie Dudy, tylko Kaczyńskiego. Wystąpienie z Unii Europejskiej, bo wtrąca się w nasze wewnętrzne sprawy? Tak swoją drogą, czy ktoś kiedyś słyszał, żeby Francja, Wielka Brytania, Szwecja albo Kanada oskarżały inne państwa o wtrącanie się w ich wewnętrzne sprawy. To jest domeną krajów, w których rządzący łamią prawa człowieka lub rujnują gospodarkę, i Polska ustami ministra Waszczykowskiego właśnie dołączyła do chóru oburzonych, że ktoś im śmie wskazywać, jak mają postępować, który to chór tworzą m.in. Chiny, Białoruś i Grecja.
W tym, że człowiek działający w komunistycznej opozycji chce zaprowadzać dokładnie ten sam ustrój (zresztą przy pomocy jego funkcjonariuszy), generalnie nie ma nic zaskakującego. Niejeden rewolucjonista po obaleniu dyktatora sam się nim stawał. Pytanie, jak do tego doszło, że Polacy dali władzę człowiekowi, który politycznie i ekonomicznie chce im zafundować powtórkę z PRL-u. Bo Jarosław Kaczyński nie jest problemem. Problemem jest, że ma kilka milionów wyborców (tę kwestię poruszałem już we wpisie Tupolew a powstanie warszawskie).
Większość Polaków nie wie lub nie rozumie, jak działa demokracja. Świadczy o tym fakt, że połowa nie bierze udziału w wyborach, a część z biorących udział w wyborach nie respektuje demokratycznego werdyktu (vide: kwestionowanie wyboru Komorowskiego na prezydenta). Co za tym idzie, nie odwraca się od polityka, który zasady demokracji werbalnie odrzuca (bo dotąd Kaczyński tak robił, odrzucał je werbalnie, de facto szanował, odmawiał Komorowskiemu miana prezydenta, ale go nie obalał). Nawiasem mówiąc, doliczanie niegłosujących do przeciwników PiS-u i utrzymywanie, że na tę partię zagłosowało jedynie 18,5 % społeczeństwa, jest nieuprawnione. Po pierwsze najbardziej prawdopodobne jest założenie, że wśród niegłosujących sympatie rozkładają się podobnie jak wśród głosujących, a po drugie, jeśli ktoś nie poszedł na wybory, to sam zadecydował, że jego głos nie ma być liczony. PiS poparło 37,5%. Nie więcej i nie jest to żadna miażdżąca większość, ale też nie mniej.
Polscy politycy (wszystkich opcji), zamiast zadbać o stosowną edukację społeczeństwa, sami zasad demokracji nie rozumieją, a jeśli rozumieją, to nie mają specjalnej ochoty się ich trzymać. PiS chce zlikwidować służbę cywilną, będącą jednym z filarów demokratycznego współczesnego społeczeństwa? Jakoś trudno się dopatrzyć, by ta służba była oczkiem w głowie rządów SLD czy PO. Oczywiście wniosek/argument PiS-u, że skoro konkursy na stanowiska były obchodzone, to najlepiej je zlikwidować, przypomina rozumowanie, że jeśli pali nam się chałupa, najlepiej będzie dolać benzyny. Tyle że dyskusja nie toczy się już wokół tego, czy można kraść, czy nie, tylko wokół tego, ile można ukraść. „Pan ukradł telewizor”. „No, dobrze, ale to nie usprawiedliwia, żeby pan kradł samochód”. „Pan sam kradnie, więc proszę nie uczyć mnie moralności”, itd.
Duda łamie konstytucję, bo nie zaprzysięga sędziów wybranych przez Platformę? Ale to politycy PO dali mu pretekst, wybierając niekonstytucyjnie dwóch sędziów (i proszę mi nie mówić, że dowiedzieli się tego z orzeczenia Trybunału). PiS zlikwidował rotację na stanowisku przewodniczącego komisji ds. służb specjalnych, tak by nie zajmował go przedstawiciel opozycji? Ale tę rotację wprowadziła PO, wcześniej to stanowisko było zarezerwowane dla opozycji. PO konsekwentnie kruszyła fundamenty polskiego domu, więc średnio nadaje się na zgłaszającego pretensje, że ktoś inny rozwala te fundamenty z kopa. Oczywiście to rozwalania nie usprawiedliwia, bo nie będzie gdzie mieszkać. I wiadomo, że PiS rozwalałby tak czy tak, ale trudniej byłoby mu znaleźć wytłumaczenie albo mniej osób by je akceptowało.
Spora część Polaków (tych najgorszego sortu) nie ma ochoty żyć w kraju, w którym musi powstawać Komitet Obrony Demokracji, jakby były lata 70. ubiegłego wieku. Spora część Polaków (tych najgorszego sortu) uznaje demokratyczne standardy i prawa jednostki obowiązujące w Niemczech, Szwecji i Wielkiej Brytanii. Gdzie żadnemu politykowi nie mieści się w głowie, że można nie akceptować demokratycznego werdyktu, nie szanować praw mniejszości, nie uznawać ustanowionego prawa za nadrzędne. Gdzie człowiekowi nie odmawia się jego praw, dlatego że należy do mniejszości seksualnej czy religijnej. Spora część Polaków (tych najgorszego sortu) chce żyć w kraju podobnym do tych wymienionych, a nie w drugich Chinach (politycznie) i drugiej Grecji (ekonomicznie) pod rządami drugiego Łukaszenki. W związku z tym ponawiam swój wniosek, żeby się podzielić. Oddać Jarosławowi Kaczyńskiemu i jego zwolennikom 37,5% terytorium, gdzie będzie rządził do śmierci i gdzie nikt mu nie będzie wmawiał, że białe jest białe, a czarne czarne, bo wszyscy będą akceptować, że o tym, jaki widzą kolor, decyduje prezes.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze anonimowe są niemile widziane i zastrzegam sobie prawo do ich kasowania bez dalszych wyjaśnień.