Od ohydnego zabójstwa redaktorów satyrycznego tygodnika „Charlie Hebdo” odcięli się umiarkowani muzułmanie, twierdząc, że prawdziwy islam nie ma nic wspólnego z terroryzmem. Złość świata nie może zatem kierować się przeciwko islamowi, bo jego wyznawcy to w przeważającej większości pokojowo nastawieni ludzie. Pogląd (realizowany w praktyce), że należy mordować niewiernych, jest aberracją, a nie właściwą interpretacją dogmatów islamu.
Jeśli zgodzić się z powyższym twierdzeniem, to pojawia się pytanie, dlaczego podobna aberracja nie pojawiła się w hinduizmie, buddyzmie czy na przykład w religii rzymskiej. Dlaczego wyznawcy Brahmy czy Jowisza nigdy nie wpadli na pomysł, że należy mordować tych, którzy w Brahmę i Jowisza nie wierzą, nie zamierzają wypełniać ich przykazań albo, co gorsza, z Brahmy i Jowisza się śmieją. Dlaczego zabijanie jako sposób nawracania jest typowy właśnie dla islamu? I dla chrześcijaństwa, którego świadomie wcześniej nie wymieniłem. Ktoś się oburzy, że chrześcijanie nie mordują. Teraz nie. Kilkaset lat wcześniej stosowali te same metody, co obecnie islamiści.
Ano dlatego, że to religie monoteistyczne. A religia monoteistyczna, niedopuszczająca innych bogów, jest ze swej natury nietolerancyjna. Skoro tylko jeden bóg jest prawdziwy, inni bogowie muszą być fałszywi. Skoro wiara tylko w danego boga prowadzi do zbawienia, należy innych ludzi na tę wiarę nawrócić. Jeśli nie da się inaczej, również siłą, bo w efekcie to dla ich dobra. Zakres stosowania siły, jej intensywność, liczba wyznawców, gotowych jej użyć, będą oczywiście różne w zależności od warunków w danej epoce i stopnia rozwoju danego wyznania, ale przemoc jest integralną częścią religii monoteistycznych. Jeśli ktoś jako chrześcijanin czy muzułmanin utrzymuje, że on z krucjatami i terroryzmem nie ma nic wspólnego, bo to błędy i wypaczenia, a nie istota jego religii, jest jak ten zwolennik komunizmu, który nadal wierzy, że puste półki były nie rezultatem systemu, tylko efektem nieprawidłowości przy jego wprowadzaniu.
Nie jest więc przypadkiem, że z tego samego numeru „Gazety Wyborczej”, w którym znalazły się relacja z zabicia zamachowców i przedruki karykatur „Charlie Hebdo”, dowiadujemy się, że Polska, wbrew rekomendacji Komisji Europejskiej, nie zniesie recept na pigułkę „dzień po”. „Stosowanie takich pigułek jest sprzeczne z naszym światopoglądem, bo tabletka ta ingeruje w powstające życie. Poza tym to niezgodne z nauką Kościoła katolickiego” – wyjaśnił poseł PiS Andrzej Jaworski. Poseł Jaworski nie rozumie, że skoro pigułka jest niezgodna z jego światopoglądem i nauką Kościoła, to może trzymać się od niej z daleka, natomiast nie ma prawa zabraniać czy utrudniać jej stosowania innym. Tym, którzy mają odmienny od niego światopogląd i nauki Kościoła katolickiego nie uznają. Jest tylko kwestią czasu i miejsca urodzenia, że Jaworski jest szanowanym (powiedzmy) parlamentarzystą, a nie mordercą. Gdyby urodził się tysiąc lat wcześniej, wyrzynałby w pień Saracenów, gdyby urodził się jako muzułmański imigrant we Francji, strzelałby do karykaturzystów. Bo to jest ten typ człowieka, który właśnie chce swoje wyznanie i zasady z niego wynikające narzucać innym. Także siłą, jeśli nie da się inaczej, bo w efekcie to dla ich dobra.
Nie jest też przypadkiem, że polska gazeta przyłączająca się do akcji „Wszyscy jesteśmy Charlie” (chwała jej za to) i drukująca w ramach solidarności okładki rozstrzelanego tygodnika, łamie polskie prawo. Bo bez dwóch zdań obrażają one uczucia religijne. We Francji można obrażać, bo tam jest wolność słowa i my jesteśmy za wolnością słowa we Francji, w związku z czym, kiedy ta wolność została zdeptana i zagrożona, wszyscy jesteśmy Charlie, ale tylko dlatego, że wydarzyło się coś tragicznego. Na co dzień nie jesteśmy Charlie, bo żyjemy w kraju katolickim i nie ma powodu, żeby katolików obrażać. Jeśli w Polsce jest się Charlie, to można pójść na dwa lata do pierdla, co należy uznać za rozsądny kompromis. Bo dwa lata jak dla brata, lepsza cela niż trumna, a kto wie, czy to, że poseł Jaworski może składać doniesienia do prokuratury, że śmieją się z jego religijnych urojeń, nie działa na niego uspokajająco. Kto wie, czy gdyby nie mógł donieść, nie zechciałby śmiejącemu się wytłumaczyć serią z karabinu, że nie ma się z czego śmiać.
Narzucanie innym swojego światopoglądu religijnego - tylko, że nie przemocą, a ustawami - jest w tym kraju normą, więc, jak Pan pisze różnica między katolikami, a muzułmanami jest tylko taka, "jak", a nie "czy". Problem w tym, że jeśli jakiś poseł stwierdza, że coś jest niezgodne z jego światopoglądem, bo on jest Katolikiem, to można domniemywać, że skoro jest posłem, to reprezentuje sobą X ludzi, którzy go wybrali. Więc można sobie zadać pytanie kto go wybrał (i czy rzeczywiście jego wyborcy mają takie poglądy, jak on), a także na kogo mają głosować ci, którzy nie chcą aby Polska była państwem wyznaniowym. Na razie wynika, że większość wyborców jest jednak za takim układem, a skoro rządzi większość, to ci, którzy się z tym nie zgadzają, nie mają wiele do gadania. Jestem tylko ciekawa, czy tak jest naprawdę: czy gdyby zrobić sondaż w społeczeństwie, też by się okazało, że większość jest rygorystycznymi katolikami...
OdpowiedzUsuńProblemem posła Jaworskiego jest niezrozumienie swojej roli. Jako parlamentarzysta ma on tworzyć przepisy organizujące życie wszystkich obywateli, w tym ateistów i niekatolików. A skoro tak, to motywacje religijne powinien zostawić przed drzwiami sejmu. Jeśli chce zwalczać ateizm czy propagować katolicyzm, to powinien zostać publicystą albo misjonarzem, jeśli robi to jako poseł, łamie konstytucję. Skandalem jest, że przy dyskusji o pigułce, dowiadujemy się, jakiego Jaworski jest wyznania. O przepisach dotyczących wszystkich mogą decydować wyłącznie argumenty merytoryczne, czyli w przypadku pigułki do rozważenia jest wyłącznie kwestia, czy można ją bezpiecznie stosować bez lekarskiej kontroli. I jeśli można, to poseł Jaworski ma, za przeproszeniem, zasrany obowiązek zagłosować za dopuszczeniem jej do sprzedaży bez recepty. Bo czyjeś wierzenia nie mogą stanowić podstawy do odbierania czy utrudniania obywatelom dostępu do zdobyczy medycyny (ciekawe, czy Jaworski zgodziłby się z poglądem, że jeśli w sejmie i społeczeństwie większość zdobędą Świadkowie Jehowy, to będą mogli zakazać mu przetaczania krwi). Natomiast ksiądz czy publicysta Jaworski ma pełne prawo pigułkę zwalczać, wypisywać brednie, że jej stosowanie to morderstwo, i grozić za nie ekskomuniką.
UsuńProblem w tym, że jeżeli Jaworski chce być katolikiem-autentykiem, to religijnej motywacji nie może zostawić za drzwiami, bo narzucanie ludzkości tego zabobonu jest jego istotą i fundamentem. To samo dotyczy islamu. Ortodoksyjny judaizm jest tak samo zacofany, ale Żydzi przynajmniej nikomu z zewnątrz swoich guseł nie wpierają (a nawet nie uznają konwersji na swoją religię). Skutki widać w tym kraju na każdym kroku. Na tak zwanym zachodzie też zaczynają być widoczne, o czym przekonaliśmy się dobitnie w zeszłym tygodniu. Dlatego uważam, że dewocja powinna być wskazaniem do odebrania (a przynajmniej poważnego ograniczenia) praw obywatelskich, tak samo jak choroba psychiczna, której ma wszelkie cechy. Inna kwestia to dość dyskusyjny monoteizm katolików, którzy wierzą w trzech bogów oficjalnych (uparcie twierdząc, że to jeden i ten sam) plus Maria i bataliony świętych. Ale to temat na zupełnie inną rozmowę.
UsuńChrześcijaństwo to rzeczywiście uwsteczniony monoteizm, powrót do politeizmu, ale z doktryną, że tych trzech bogów to jeden (niezły wygibas). Z postulatem odebrania czy ograniczenia praw obywatelskich osobom religijnym się nie zgadzam, taka wada demokracji, że prawo głosu musi mieć każdy, nawet jeśli nie myśli racjonalnie i nie ma wiedzy pozwalającej dokonać racjonalnego wyboru. Co więcej, wierzę, że do takich Jaworskich w końcu dotrze, że prawo muszą kształtować dokładnie tak samo jak przepisy ruchu drogowego. Że prawo ma służyć wyłącznie sprawnej organizacji społeczeństwa i bezpieczeństwu obywateli, a nie realizacji tej czy innej ideologii.
UsuńPozytywnym przykładem tolerancyjnego monoteizmu był zoroastrianizm - religia starożytnych Persów. Cyrus II Wielki (Kurusz Kabir) wydał słynny edykt dotyczący swobody praktyk religijnych różnych ludów jego imperium. W konsekwencji Persowie, jako chyba jedyny lud starożytny, zostali potraktowani przez autorów biblijnych ze szczerą sympatią. Warto jednak zrobić jednak dwa zastrzeżenia. Jest dyskusyjne, czy starożytny zoroastrianizm był monoteistyczny. Wiele antycznych tekstów wskazuje na jego dualizm lub politeizm, prawdopodobnie nie można tego definitywnie rozstrzygnąć, gdyż terminy teologiczne dopiero wówczas powstawały. Bywały także okresy, gdy zoroastrianie stawali się stosunkowo mało tolerancyjni, np. za panowania Sasanidów. Nieliczni współcześni wyznawcy tej religii (głównie w Indiach oraz Iranie), są wątpienia monoteistami i prawdopodobnie należą do najbardziej tolerancyjnych ludzi na naszej planecie.
OdpowiedzUsuńMarcin Dolecki
A sam Cyrus był wyznawcą tej religii czy dla niego była jedną z wielu?
UsuńCyrus był zoroastrianinem, zatem wierzył w Ahura Mazdę jako najwyższego Boga; trudno byłoby rozstrzygnąć, czy wierzył również w innych bogów, zresztą dla antycznych Persów kwestia ich istnienia była raczej mało istotna, dlatego badacze dziejów tej religii mają kłopot z określeniem, czy inne wieczne byty wymieniane przez wyznawców nauki Zaratustry należy uważać za bogów, aniołów czy atrybuty Ahura Mazdy. Nie jest też jasne, czy spersonifikowane zło: Ahriman, miałby być dziełem A.M. Persowie, w przeciwieństwie do Izraelitów czy chrześcijan, nie skupiali się na walce z konkurencyjnymi kultami, lecz na własnym kulcie. Stanowili jednak sympatyczny wyjątek w ogólnie niezbyt chlubnych dziejach wierzeń i praktyk religijnych.
OdpowiedzUsuńObecnie żyje ponad 100 000 zoroastrian. Nie mają oni wątpliwości, że są wyznawcami monoteizmu.
Freddie Mercury był wychowany w zoroastriańskiej rodzinie :)
Zastanawiam się, czy nazwisko jednego z krytyków Mistrza było wybrane przypadkowo przez Bułhakowa :)
http://www.bbc.co.uk/religion/religions/zoroastrian/history/persia_1.shtml
Marcin Dolecki
A paragraf za kłamstwo oświęcimskie jest ok? Bo skoro mamy usuwać knebel, to zróbmy to solidnie.
OdpowiedzUsuńNie jest ok, o czym pisałem w artykule "Doda, Kościół i wolność słowa".
Usuńhttp://pawelpollak.blogspot.com/2011/07/doda-koscio-i-wolnosc-sowa.html
Nie wiem czy warto to czytać, ale wygląda na to, że Marta Grzebuła opisała Pana jako "Pylona" w swojej najnowszej "powieści", fragment można przeczytać tutaj:
OdpowiedzUsuńhttp://jarzebina22.blogspot.com/2015/01/samotnosc-tworcy-autorstwa-marta-grzebua.html
A, zapoznałem się :-)
UsuńNiestety czyni Pan uogólnienia wynikające z braku wiedzy historycznej. Ale to nie grzech. Na tej szerokości geograficznej 99,9% ludności jest nastawiona na tyle europocentrycznie, że nie ma bladego pojęcia o zawiłościach historii w innych częściach świata. Nie trzeba nawet szukać w zamierzchłych czasach, również dziś przedstawicielom innych religii - poza tymi dwoma, za którymi Pan wyraźnie nie przepada - zdarzają się zachowania agresywne. Np. w Birmie i na Sri Lance od lat istnieje problem agresywnych grup buddystów, które podpalają meczety i kościoły. Świat naprawdę nie jest taki prosty.
OdpowiedzUsuńA co do reszty, chamstwo i wolność słowa to naprawdę nie jest to samo, choć dziś coraz częściej granice między tymi pojęciami się ludziom zacierają.
Zapomniałam jeszcze wspomnieć, że ateizm też nie jest zbyt pokojowym rozwiązaniem, jeśli się wspomni ofiary rewolucji październikowej czy trwające do dziś prześladowania w Chińskiej Republice Ludowej (choć już oczywiście nie tak straszne jak za czasów Mao) czy Korei Północnej (gdzie za wyznawanie religii grozi po prostu kara śmierci). A wszystko to dlatego, że religia czy jej brak nie są zwykle przyczyną, a jedynie narzędziem. Nie ma religii po prostu dobrych i po prostu złych, choć wielu chciałoby tak myśleć, bo tak jest prościej. Jeśli się spojrzy głębiej, przestudiuje temat, bardzo często okazuje się, że to, co masom przedstawiane było jako wojny religijne, miało najzwyklejsze, przyziemne, ekonomiczne przyczyny. Organizacje terrorystyczne też ktoś finansuje i też ktoś sprzedaje im broń, i zaręczam, że nieźle na tym zarabia.
UsuńOd podpalenia budynku (nawet sakralnego) do mordowania ludzi to jeszcze kawałek.
UsuńPrawo do chamskich wypowiedzi też musi być chronione, inaczej każdy sobie uzna, że wypowiedź, która mu nie pasuje, jest chamska.
Ateizm z reżimem w Chinach i Korei Północnej nie ma nic wspólnego. Ateizm opiera się na rozumie, a co za tym idzie, zakłada, że do racji ateistycznych można przekonywać jedynie argumentami, a nie siłą. To, że różne reżimy uznają, że łatwiej będzie trzymać im za twarz ludzi, którzy nie wierzą w żadnego Boga, nie jest winą ateizmu. Jeśli łączyć fakty tak jak Pani, to należałoby uznać, że ustrój totalitarny jest charakterystyczny dla krajów azjatyckich (bo Chiny i Korea). Tymczasem są demokratyczne kraje azjatyckie i są kraje ateistyczne, w których nikt nikogo nie morduje (Szwecja, Czechy).
Twierdzenie, że religia była jedynie przykrywką dla ekonomicznych interesów też nie znajduje pokrycia w faktach historycznych. Katolicy wyrzynali hugenotów nie dlatego, że chcieli na tym zarobić, tylko dlatego, że byli to heretycy. Również krzyżowcy mogli łupić gdzieś bliżej, gdyby chodziło wyłącznie o zdobycze wojenne, jakaś ideologia to tłumacząca by się znalazła. Pewnie, że nie brakło takich, dla których religia była jedynie narzędziem, ale wielu zabijało czy wszczynało wojny w jej imieniu, kierując się właśnie motywacjami religijnymi, a nie innymi.
Oczywiście, że totalitaryzmy nie występowały tylko w Azji, podałam dwa przykłady, bo to tylko krótki komentarz, a nie stu stronicowa książka (a i taka pewnie nie wyczerpałaby tematu). Oczywiście, że bzdurą jest obwiniać ateistów jako ogół za zbrodnie dokonane pod hasłem ateizmu przez totalitaryzmy, ale taką samą bzdurą jest wypominanie współczesnemu katolikowi inkwizycji albo pierwszemu z brzegu muzułmaninowi terroryzmu i wojen religijnych. A Pan to właśnie robi. Czyli tym dwu religiom można wypominać historię, a ateizmowi nie? To zwykła dyskryminacja, nie przemawia przez Pana logika, a jedynie uprzedzenia. Ale jeśli chce Pan wierzyć w taki czarno-biały obraz świata, w którym jedni są zawsze dobrzy, a inni zawsze źli, to przecież Panu nie zabronię. Tak pewnie nawet przyjemniej się żyje. Ja widzę świat nieco inaczej i im więcej się o nim dowiaduję tym bardziej dostrzegam, jak mało uniwersalne są ideologie, które przecież właśnie takie powinny być. Jesteśmy tak bardzo zdeterminowani przez czas i miejsce, w jakim przyszło nam żyć, oraz przez dominujące w tym czasie i miejscu idee, że więcej ma wspólnego współczesny ateista ze współczesnym katolikiem, niż współczesny katolik z inkwizytorem czy współczesny ateista z bolszewikiem. Chociaż jedna rzecz w zasadzie ich łączy, wszyscy czterej są (czy też byli) równie mocno przekonani o uniwersalności swoich interpretacji co Pan.
UsuńNie zgłaszałem pretensji, że podała Pani za mało przykładów, tylko że Pani przykłady nie dowodzą tezy, którą Pani stawia. Całkowicie zignorowała Pani moje argumenty i pisze Pani o „zbrodniach dokonanych pod hasłem ateizmu”, choć pod hasłem ateizmu nie były dokonywane żadne zbrodnie. Zbrodni dokonywano pod hasłem zaprowadzenia równości społecznej, wynagrodzenia krzyw dziejowych, zaprowadzenia nowego porządku (a przedtem konieczności zniszczenia starego) itd. Wszędzie tam ateizm był (jeśli w ogóle był) tylko mało znaczącym dodatkiem, a nie główną ideologią i motorem działań. Nie znajdzie Pani w historii ani współcześnie ani jednego państwa, w którym reżim wprowadzałby urzędowy ateizm dla samego ateizmu. I z tego względu nie można obciążać ateistów za zbrodnie tych reżimów, tak samo jak nie można obciążać katolików za zbrodnie Pinocheta, chociaż ten był katolikiem, bo dokonując ich, kierował się inną motywacją niż religijna. Za to wojny krzyżowe i obecne akty terrorystyczne islamistów wynikają z samej istoty religii, są wpisane w jej naturę, bo religia zakłada nawracanie niewiernych – jeśli trzeba, nawet siłą, bo to w ostatecznym rozrachunku dla ich dobra. Jeśli się ich nie nawróci, nie zostaną zbawieni, a zatem stanie się im krzywda. W myśli ateistycznej nie ma takiego mechanizmu. Ateista uważa, że człowiek religijny wierzy w nieistniejące byty, ale nie uważa, by ta wiara szkodziła mu w taki sposób, by wymagało to siłowych interwencji.
UsuńOwszem, współcześni katolicy wojen krzyżowych nie są winni, część muzułmanów sprzeciwia się przemocy, ale cały czas wyznają ideologię, która z samej swej istoty rodzi przemoc. I zgoda, świat nie jest czarno biały, ale też nie jest tak szary, że nie da się powiedzieć, co jest dobre lub złe. Á propos, bardzo ładnie stosuje Pani argumenty ad personam, tylko konieczność sięgania po takowe świadczy raczy o słabości pozostałych.