Zakończone w zeszłym tygodniu Targi Książki w Krakowie odwiedziłem po raz pierwszy, poprzednie moje wydawnictwa nie widziały potrzeby zapraszania mnie gdziekolwiek, tym większe podziękowania dla Branty.
Miło zaskoczyły mnie tłumy ludzi, zadające kłam malkontentom, że czytelnictwo w Polsce spada i z roku na rok jest coraz gorzej, a co za tym idzie padają księgarnie i wydawnictwa. Malkontenci głoszą te tezy od lat dwudziestu i jakoś nie chcą dostrzec, że gdyby były prawdziwe, to właśnie powinna bankrutować ostatnia księgarnia.
Spotkania z czytelnikami są zawsze przyjemne, a szczególnie ucieszyła mnie na moim stoisku wizyta przemiłych blogerek piszących o książkach, Kaś i Skarletki.
Podobały mi się też dzieciaki kolekcjonujące autografy jak leci, w czym widać było przekonanie, że nawet najbardziej anonimowy pisarz ma noblowskie zadatki i warto w porę się załapać, bo potem taki autograf może być wiele wart. Akurat mnie o autograf nie prosiły, tylko zwykle osobę siedzącą razem ze mną, czy to przedstawiciela wydawnictwa, czy czytelnika, co wskazuje, że fizjonomię mam mało pisarską :-)
Dwie rzeczy mi się nie podobały, a porównuję je z Targami w Göteborgu, na których bywam jako tłumacz. W Göteborgu wydawnictwa oferują tak duże zniżki, że wyjeżdżam stamtąd z naręczem książek. Przy czym wcale ich kupować nie muszę, bo jeśli napiszę do wydawnictwa, dostanę je za darmo, ale to tak, jakby starać się przekonać narkomana, że nie musi płacić dzisiaj za działkę, bo jutro dostanie ją gratis. W Krakowie książki wydawnictwa sprzedają generalnie po cenach okładkowych, a przecież, wziąwszy pod uwagę, że normalnie hurtownik z księgarzem zabierają im połowę tej ceny, mają z czego opuszczać, gdy sprzedają książki bezpośrednio.
W Göteborgu lepiej rozwiązane są też spotkania z pisarzami na stoiskach. U nas sadza się autora i oczekuje, że czytelnik podejdzie i nawiąże rozmowę, a jak nie zna autora ani książki, to specjalnie nie ma powodu, żeby podchodził. No i może być to dla niektórych krępujące, bo nie każdego stać (mnie na przykład nie), żeby podejść i zapytać: niech mi pan/pani powie, o czym to jest. W Göteborgu są to takie mini spotkania autorskie, prowadzący rozmawia z pisarzem, czytelnik może przystanąć, posłuchać o książce bez wykazywania własnej inicjatywy. Podpisywanie książki odbywa się po takim spotkaniu.
pozdrawiam serdecznie:) miło mi, że Pan o mnie wspomniał- a proszę mi wierzyć dla mnie to też było miłe spotkanie:) a co refleksji potargowych- to rzeczywiście mamy podobne;)
OdpowiedzUsuńNiestety mnie na Targach nie było z przyczyn wyższych ale w przyszłym roku już sobie nie odpuszczę. O nie! Zgadzam się z faktem, iż na tego typu imprezach powinno organizować się spotkania z autorami opartych na rozmowie prowadzącego z pisarzem. Może przyjdzie czas gdy tak będzie i u nas.
OdpowiedzUsuń