Nigdy nie słyszałem o takiej miejscowości (piękna nazwa!), a o jej istnieniu dowiedziałem się w bardzo miły sposób. Otóż w najbliższy piątek 17 września w tamtejszej bibliotece na spotkaniu Dyskusyjnego Klubu Książki będą omawiani „Niepełni”. Jeśli więc ktoś ma ochotę i mieszka niedaleko, może się wybrać (na godz. 18.00). Czasu na przeczytanie książki trochę mało, bo to ponad czterysta stron i to takich uczciwych, a nie napompowanych przerośniętą czcionką i szerokimi marginesami, co ostatnio modne, ale podobno niektórzy czytają jednym tchem.
Powoli się przyzwyczajam, ale wciąż jeszcze, kiedy odkrywam, że jacyś obcy mi ludzie czytają moje książki, ogarnia mnie lekkie zdumienie. Rozumiem motywację rodziny i przyjaciół, znają mnie, mają na co dzień, są ciekawi, co wypichciłem, ale to, że jakiś obcy człowiek bierze do ręki moją powieść, choć nazwisko autora nic mu nie mówi, czyta z własnej i nieprzymuszonej woli i chce o tym, co przeczytał, podyskutować, stanowi dla mnie swoiste misterium.
Zdumienie zapewne spowodowane jest tym, że choć cieszy mnie każdy czytelnik, a podwójnie ten, który zechciał się podzielić refleksją, czy to zamieszczając jakiś tekst w Internecie, czy przysyłając mi maila (przepraszam, jeśli nie zawsze odpowiem, czasami zwyczajnie nie wiem co), to w chwili pisania o potencjalnych czytelnikach nie myślę, piszę wyłącznie dla siebie. Pracując nad „Kanalią” nie liczyłem nie tylko na czytelników, ale nawet na wydawców. Wcale nie byłem przekonany, że ktoś zechce „Kanalię” wydać i brałem pod rozwagę, że będę musiał ją opublikować własnym sumptem. Ale wydawca się znalazł, zresztą bardzo szybko, bo szef Santorskiego (obecnie Czarnej Owcy), z którym współpracowałem jako tłumacz, tak się zaciekawił, co ów tłumacz spłodził, że mój tekst ominął kolejkę propozycji do przeczytania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze anonimowe są niemile widziane i zastrzegam sobie prawo do ich kasowania bez dalszych wyjaśnień.