Drodzy państwo, w piątek 15 listopada dokładnie o godzinie 14.37 wysłałem do Oficynki maila z załączoną nową powieścią o komisarzu Przygodnym. Mały krok pisarza, całkowicie pozbawiony znaczenia dla ludzkości.
Książka jest gotowa, ale nie ma jeszcze ostatecznego tytułu, co zdarza mi się po raz pierwszy. Ponieważ jednak nie muszę rozsyłać propozycji wydawniczych (też po raz pierwszy), tylko składam książkę w wydawnictwie, które na nią czeka, mogę sobie dać dodatkowy czas na wymyślenie tytułu.
Będę się teraz niepokoił, jak powieść zostanie przyjęta (i w wydawnictwie, i przez czytelników), bo „Gdzie mól i rdza” wzbudziło taki entuzjazm, że poprzeczka została ustawiona bardzo wysoko. A dotąd nie pisałem jeszcze kontynuacji, za każdym razem beztrosko brałem się za zupełnie inny temat lub gatunek.
O zagadce, jaką będzie miał do rozwiązania Przygodny, wspominałem już wielokrotnie, w wywiadach i na blogu: komisarz będzie musiał znaleźć sprawcę zabójstwa dwojga licealistów. Dowiemy się również, co dalej z jego życiem prywatnym. Poza tym zastosowałem receptę inżyniera Mamonia i w powieści występuje ta sama galeria postaci: seksistowski dziennikarz Kuriata, patolog Małecki ze swoimi sarkazmami, aspirant Gajda mający predylekcję do zbyt długich wstępów, nierozgarnięci posterunkowi Wójcik i Wojtkiewicz. Wojtkiewicz przekona kolegę do nowej teorii spiskowej, ale w pracy schowany za jego plecami będzie przypominał rodakom, że mówimy „właśnie”, a nie „dokładnie”. Pojawi się ponownie krewki profesor Sobieski, a wraz z nim kwestia, jak wygląda czy powinien wyglądać pisarz. To reperkusja spotkania autorskiego w sopockiej bibliotece, podczas którego jedna z czytelniczek ze zdziwieniem skonstatowała, że wcale nie wyglądam na autora kryminałów :-)
„Gdzie mól i rdza” było krytykowane za to, że nie ma w nim znaczących postaci kobiecych, a autor wziął sobie tę krytykę do serca i do zespołu „Kuriera” dokooptował zagorzałą feministkę. O tym, jak dogaduje się ona z Kuriatą, to już w książce :-)
A kiedy będzie można przeczytać? Zakładając, że napisałem rzecz przyzwoitą, to w przyszłym roku, ale kiedy dokładnie, będzie zależało od wydawnictwa. Teraz wszystko w rękach konia, jak mawiał niezapomniany Jan Ciszewski.
Gratulacje!
OdpowiedzUsuńdorzucilbym jeszcze wegetarianke. taka co rozsyla wszystkim swoim znajomym na fejsbuku zdjecia z rzezni.
OdpowiedzUsuńone sa bardziej waleczne niz lwice i feministki razem wziete.
no i klasyczny moherowy beret ze znaczkiem leszka w klapie.
tego leszka z wawelu.
a tak poza tym to gratuluje kontynuacji!
Leszka pod żadnym pozorem, uznałem, że wypranie z polityki będzie z korzyścią dla tej serii.
Usuńale takie moherowy komandos (z wieloletnim stazem) kontra Tuskowy wielbiciel (rowniez z wieloletnim stazem) byliby ciekawym tlem, niekoniecznie do tej powiesci :)
Usuńponabijanie sie z obydwoch stron byloby balansem politycznym.
polityczni/religijni/etc ekstremisci zawsze sa dobrym materialem aby rozbawic Czytelnikow :)
Za gratulacje powinienem zbiorowo podziękować, ale może zaczekajmy na ocenę wydawnictwa. Bo a nuż się okaże, że z państwem samopublikującym się będę musiał się przeprosić. O, już _się_ mi tak pisze.
OdpowiedzUsuńJako przedstawiciel samopublikującym swoje książki zapewniam, że to wcale nie jest głupi pomysł i jak ktoś nie boi się dodatkowej pracy, to można na tym wyjść lepiej niż autorzy publikujący w normalnych wydawnictwach, O wydawnictwach współfinansujących (które tak naprawdę nic nie finansują, bo za wszystko płaci autor) nawet nie napiszę jednego słowa, bo szkoda czasu, tam zarabiają wyłącznie oni sami.
OdpowiedzUsuńz poważaniem
Władysław Zdanowicz
ps. zazwyczaj tutaj wpisuję adres swojej strony autorskiej, ale tym razem nie wypada bo mógłbym być posądzony o autoreklamę =D
Nie wprowadzaj mi zamieszania w terminologii, pisząc „samopublikujący się”, mam na myśli selfpublishing i wydawnictwa ze współfinansowaniem. Masz rację, że pisarz wydający własnym sumptem więcej zarobi, ale musi umieć sprzedawać. Ty umiesz, ja nie. Może dlatego (byt kształtuje świadomość?) jestem za podziałem ról.
UsuńChyba masz rację, okazało się, że ja na pewno nie jestem wzorem selfa, ale okazuje się, że bardziej jestem "editor himself" lub "Publisher of one author"
Usuńz poważaniem
Władysław Zdanowicz