Za problem uznaje się spam mailowy, tymczasem dla mnie znacznie bardziej uciążliwy jest spam telefoniczny. Ten pierwszy ograniczają filtry i trochę prawo (trochę, bo powtarzany mail z pytaniem, czy mogą mi przysłać ofertę handlową, jest takim samym spamem jak oferta), poza tym spływa do mnie, kiedy ściągam pocztę, a więc w chwili przeze mnie wybranej, ustalenie, co jest spamem i wykasowanie to kwestia sekund. Telefon odrywa mnie od innych zajęć, nie zawsze też od razu wiadomo, że to akwizytor. Owszem, są dość charakterystyczni, ale jednak za wstępem „dzwonię z firmy” może kryć się i chęć sprzedania czegoś, i zlecenia tłumaczenia.
Ponieważ właśnie telefon służy mi do pracy, wyłączyć go nie mogę, sekretarki nie mam, a że numer jest stary i figuruje we wszelkich możliwych spisach, akwizytorzy dzwonią bez przerwy.
Jakoś byłbym tam jeszcze w stanie zrozumieć, że to ich praca i muszą coś sprzedać, gdyby miało to cywilizowaną formę. Ale jeśli odpowiadam grzecznie, że nie jestem zainteresowany usługą, a potem przez następne dziesięć dni odbieram pięć kolejnych telefonów z tej samej firmy, to w końcu rzucam słuchawką. Komunikat jest jednoznaczny, ale na przykład pracownicy firmy Netia (wyjątkowo upierdliwej) dzwonią po raz kolejny, bo „przerwało połączenie”. Wiadomo już, że klient nic nie kupi, ale trzeba go wychować i pokazać, że nikt nie będzie im bezkarnie rzucał słuchawką.
Mam koleżankę Szwedkę, która lubi się z takimi akwizytorami podroczyć. Jak dzwonią do niej, żeby zaproponować jej na przykład tańszy abonament na komórkę, ona oświadcza, że tak jest zadowolona z usługi, że byłoby niemoralne, gdyby przyjęła obniżkę, przeciwnie, gotowa jest płacić więcej. Jak tylko akwizytor orientuje się, że pada ofiarą kpin i nic nie sprzeda, grzecznie dziękuję za rozmowę i rozłącza się. On nie ma czasu na udowadnianie klientowi, że ten nie szanuje jego pracy. I myślę, że ta różnica w podejściu bierze się nie tylko z faktu, że szwedzki akwizytor (najwyraźniej) ma płacone od efektów, a polski ryczałtem, ale też z mentalności. Moja szwedzka koleżanka może sobie też pozwolić na dobry humor, gdyż odbiera takie telefony tylko dlatego, że chce. Bo gdyby zastrzegła sobie, że nie wyraża zgody na taką formę sprzedaży, nikt by do niej nie dzwonił.
U nas problem prawnie też rozwiązano, ale typowo po polsku, to znaczy ustawa niczego nie załatwia, a ci, których dotyczy, kompletnie się nią nie przejmują. Bo natrętne oferowanie usług przez telefon podobnie jak spam jest zakazane, o czym mało kto wie. Mówi o tym ustawa o przeciwdziałaniu nieuczciwym praktykom rynkowym (konkretnie art. 9 ust. 3). I taka organizacja call center, że po jednym telefonie numer klienta nie jest usuwany z listy, tylko dzwoni na niego pięciu kolejnych pracowników, jest naruszeniem tej ustawy. Co z tego, kiedy poszkodowany może się domagać wyłącznie nawiązki na cel społeczny. Nikt nie będzie tracił czasu i nerwów na prawnicze batalie, żeby wygrać parę złotych dla jakiejś fundacji. Gdyby można było żądać odszkodowania dla siebie, kilka osób zrobiłoby sobie z tego źródło dochodu i natrętne firmy przyjęłyby do wiadomości, że nękanie telefonami klientom się nie podoba.
Ponieważ wspomniana ustawa uznaje takie nękanie za wykroczenie zagrożone karą grzywny, czasami natręta informuję, że łamie prawo i proszę o podanie nazwiska w celu zgłoszenia owego wykroczenia. Reakcje są dwie: albo wtedy to dzwoniący rzuca słuchawką, albo unosi się świętym oburzeniem: „proszę pana, ja nie łamię prawa, ja wykonuję swoją pracę!” Aż dziw, że na tak oczywiste usprawiedliwienie nie wpadli dotąd płatni zabójcy. Zabił pan tego gościa? No tak, ale to przecież moja praca.
https://www.truecaller.com/
OdpowiedzUsuń