sobota, 23 października 2010

The true literature

Dostałem maila od Stowarzyszenia Tłumaczy Polskich z reklamą odpłatnych szkoleń. Może nie byłoby w tym nic dziwnego, skoro jestem tłumaczem, tyle że do STP nie należałem, nie należę, należeć nie zamierzam ani nigdy nie miałem do nich żadnej sprawy. Czyli STP spamuje, żeby zarobić, jestem dla nich potencjalnym klientem, od którego można wyciągnąć kasę. Jako członek grupy zawodowej, której interesy STP rzekomo reprezentuje, przez cały okres swojej działalności zawodowej (a to już sporo latek) nie odnotowałem ani jednej inicjatywy STP, która nie byłaby biciem piany, tylko realnie poprawiała sytuację tłumaczy. A do zrobienia jest sporo. Na przykład analogiczna szwedzka organizacja wynegocjowała z wydawcami układ, który określa stawkę minimalną dla tłumaczy literatury i ustala, że do tej stawki tłumaczowi będzie się doliczać 12% dodatku urlopowego. W Polsce stawki za tłumaczenia literackie nie drgnęły od dziesięciu lat (dostaję propozycje tłumaczeń za te same, a nawet niższe kwoty, co wtedy, gdy zaczynałem), a gdybym powiedział, że chcę 12 procent dodatku urlopowego, to w wydawnictwie pewnie pokładliby się ze śmiechu i opowiadali to jako dowcip przez następną dekadę.

Chociaż spam, mail mnie jednak zainteresował, bo na samej górze widniało: Warsztaty przekładu literackiego. A nauki nigdy za dużo. Kliknąłem i dowiedziałem się:

Krótki opis szkolenia/celu szkolenia: budowanie warsztatu tłumacza literackiego ze szczególnym naciskiem na wnikliwą analizę tekstu oryginału, a także wierność stylistyczną i formalną oraz poprawność językową przekładu. Zajęcia typu seminaryjnego obejmują również kształcenie umiejętności rozpoznawania własnych błędów i sposobów ich unikania.

„Kształcenie umiejętności rozpoznawania”. Hm. Ale może warsztaty prowadzi inna osoba niż ta, która tym ciężkim stylem zredagowała ogłoszenie.

Warsztaty odbywają się od października do czerwca, raz w tygodniu po dwie godziny zegarowe. Konkretny dzień ustalany jest z uczestnikami na pierwszych zajęciach.

No i bardzo ładnie, że demokratycznie, a nie odgórnie.

Grupa docelowa: kandydaci na przyszłych tłumaczy literackich, studenci wydziałów filologicznych oraz osoby zainteresowane przekładem literackim.

Hm. A czym różni się kandydat na tłumacza literackiego od kandydata na przyszłego tłumacza literackiego?

Wymagana jest znajomość języka angielskiego w stopniu umożliwiającym rozumienie tekstów.

Zdurniałem. Na co mi znajomość angielskiego do tłumaczenia literatury szwedzkiej? Przejrzałem jeszcze raz ogłoszenie, wcześniej nie było słowa o tym, że są to warsztaty przekładu literackiego z j. angielskiego. Co więcej np. sformułowanie „studenci wydziałów filologicznych” wyraźnie sugerowało, że będą to warsztaty w różnych grupach językowych. A może w STP uważają, że jedyną wykładaną i studiowaną filologią w Polsce jest anglistyka? Albo że w Polsce nie tłumaczy się innej literatury poza anglojęzyczną?

Spojrzałem na inne oferty szkoleń:

Tłumaczenie konsekutywne z notacją - język angielski

Egzamin państwowy dla kandydatów na tłumaczy przysięgłych w praktyce - język angielski

Egzamin państwowy dla kandydatów na tłumaczy przysięgłych w praktyce - język niemiecki

Jak widać, przy innych szkoleniach wymieniono język, którego szkolenie dotyczy. Czyli w STP rzeczywiście uważają, że przekład literacki jest równoznaczny z przekładem literackim z j. angielskiego. Bo, jak wiadomo, inne nacje książek nie piszą, a nawet jeśli piszą, to niewarte tłumaczenia.


PS. Zdumiewające jest, że ci wszyscy, którzy nie uznają innej literatury poza anglosaską, nie dostrzegają, że podcinają gałąź, na której siedzą. Przecież my też jesteśmy małą literaturą, a chcemy być tłumaczeni i czytani w świecie. Ale jak możemy przekonywać, że polskie utwory są warte czytania i to nie tylko przez tych, których interesuje specyficzny polski klimat, ale zwyczajnie dlatego, że są ciekawe, mądre, uniwersalne, skoro per definitionem zakładamy, że ciekawe, mądre i uniwersalne książki pisane są tylko po angielsku?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze anonimowe są niemile widziane i zastrzegam sobie prawo do ich kasowania bez dalszych wyjaśnień.