sobota, 19 czerwca 2010

Rzetelność

Jestem osobą rzetelną. Dotrzymuję terminów wykonania prac, kiedy deklaruję, że odpowiem w danym czasie, to odpowiadam, kiedy mówię, że oddzwonię, to oddzwaniam. I niestety stwierdzam, że w Polsce osoba rzetelna ma przerąbane podwójnie. Po pierwsze, bo oczekuje takiej samej postawy od innych, zakłada ją, tymczasem Polacy większość swoich zobowiązań mają w nosie. Redaktorka miała wykonać dla mnie redakcję tekstu w terminie do końca kwietnia. Informuje, że się spóźni, że wyśle „zaraz po długim weekendzie”. To jeszcze jestem w stanie zrozumieć i zaakceptować. Nie dotrzymasz terminu, zawczasu o tym poinformuj, przeproś i ustal nowy. Tymczasem redaktorka wysyła mi tekst jedenastego maja, nie uznając już za stosowne powiadomić o kolejnym spóźnieniu.

Po drugie, wskutek ogólnego lekceważenia zobowiązań, człowiek rzetelny posądzany jest o nierzetelność. Sytuacja: klientka zamówiła ode mnie poradnik „Jak wydać książkę”. Zwykle o wysyłce informuję po jej dokonaniu, ponieważ jednak ta pani dopytywała się, kiedy wysyłka nastąpi, podałem jej datę. Kiedy mówię, że coś zrobię, to to robię, nie widziałem więc potrzeby, żeby wysyłać maila z informacją, iż rzeczywiście przesyłkę nadałem. I mentalność człowiek rzetelnego się na mnie zemściła. Bo po dwóch tygodniach dostałem maila, w którym klientka wściekała się na mnie, kiedy w końcu łaskawie raczę wysłać jej książkę. Zapewniłem, że książka poszła, że przecież po drodze jest tak niesolidny pośrednik jak Poczta Polska, ale ponieważ nie miałem dowodu nadania, bo nie wysłałem poleconym, pani mi oczywiście nie uwierzyła. Zadeklarowałem zwrot pieniędzy lub wysłanie jeszcze tego samego dnia drugiego egzemplarza. Klientka zażyczyła sobie drugi egzemplarz, okraszając to sarkastycznymi uwagami, że ma nadzieję, że tym razem rzeczywiście książkę wyślę.

Jak się to skończyło? Następnego dnia ten pierwszy egzemplarz dotarł. Pani jednak nie uznała za stosowne przeprosić mnie za swoje posądzenia czy niemiły ton listów. Napisała mi, że jeśli jeszcze nie wysłałem tego drugiego egzemplarza, to mam nie wysyłać. Nadal zakładała moją nierzetelność, że nie zrobiłem tego, co obiecałem.

À propos Poczty Polskiej, to okazuje się, że na własnej nierzetelności można zarobić. Ludzie mają o Poczcie taką opinię, że gubi listy, więc dla pewności wysyłają polecone, które więcej kosztują.

1 komentarz:

  1. Bezwzględnie życiowe ma Pan wpisy blogowe. 100 procent goryczy w goryczy ;-)

    OdpowiedzUsuń

Komentarze anonimowe są niemile widziane i zastrzegam sobie prawo do ich kasowania bez dalszych wyjaśnień.