Opowiadanie tłumaczone

HJALMAR SÖDERBERG

POCAŁUNEK

Kyssen

ze zbioru „Mrok zapada na drodze” (1907)

przekład ze szwedzkiego Paweł Pollak

Pewnego razu młoda dziewczyna i młodziutki chłopiec siedzieli na kamieniu na przylądku wybiegającym w jezioro. Fale docierały aż do ich stóp. Siedzieli w milczeniu, zatopieni w swoich myślach, obserwując zachodzące słońce.
On myślał o tym, że chętnie by ją pocałował. Kiedy patrzył na jej usta, wydawały mu się do tego stworzone. Widział już chyba ładniejsze dziewczyny i właściwie był zakochany w innej, ale tamtej nie mógłby nigdy pocałować, ponieważ była ideałem, gwiazdą, a „die Sterne, die begehrt man nicht”.
Ona myślała o tym, że chętnie dałaby mu się pocałować. Miałaby powód, żeby się na niego obrazić i pokazać, jak głęboko nim pogardza. Podniosłaby się, ujęła spódnice, obrzuciła go spojrzeniem zaprawionym zimnym szyderstwem i odeszła bez zbytniego pośpiechu, wyprostowana, spokojna. Nie chcąc jednak, by odgadł jej myśli, powiedziała wolno i cicho:
– Czy sądzi pan, że po tym życiu będzie jakieś następne?
Pomyślał, że łatwiej byłoby ją pocałować, gdyby przytaknął. Ale nie pamiętał dokładnie, co mówił na ten temat przy innych okazjach, a bał się, że samemu sobie zaprzeczy. Dlatego popatrzył jej głęboko w oczy i odrzekł:
– Są chwile, gdy w to wierzę.
Ta odpowiedź ją oczarowała, pomyślała: „W każdym razie lubię jego włosy, także jego czoło. Szkoda tylko, że ma bardzo brzydki nos, a ponadto nie doszedł do żadnej pozycji – jest zaledwie świeżo upieczonym studentem”. Nie takim narzeczonym miała rozzłościć swoje przyjaciółki.
On pomyślał: „Teraz na pewno mogę ją pocałować”. Ale i tak strasznie się bał. Nigdy wcześniej nie całował żadnej dziewczyny z dobrego domu i zastanawiał się, czy to może być niebezpieczne. Jej ojciec, burmistrz tego miasta, spał w pobliżu w hamaku.
Ona pomyślała: „A może będzie lepiej, jeśli wymierzę mu policzek, kiedy mnie pocałuje”.
A zaraz potem: „Dlaczego on mnie nie całuje, czy jestem tak brzydka i nieprzyjemna?”.
I pochyliła się nad wodą, żeby zobaczyć swoje odbicie, ale rozmyły je fale.
„Ciekawe, jakie by to było uczucie, gdyby mnie pocałował?”. W rzeczywistości całowała się tylko raz, z jednym lejtnantem po balu w hotelu. Ale pachniał on tak nieprzyjemnie arakiem i cygarami, że chociaż trochę jej schlebił – zawsze to lejtnant – nie uznawała tego za prawdziwy pocałunek. Zresztą nienawidziła go za to, że się jej potem nie oświadczył ani w ogóle się nią nie interesował.
Podczas gdy tak siedzieli zatopieni w swoich myślach, zaszło słońce i zapadł zmrok.
On pomyślał: „Siedzi wciąż przy mnie, mimo że słońce już zaszło, może więc nie ma nic przeciwko temu, żebym ją pocałował”.
I objął ją ostrożnie ramieniem.
Tego w ogóle nie przewidziała. Spodziewała się, że ją pocałuje bez niczego, a ona wymierzy mu policzek i odejdzie jak księżniczka. Teraz nie wiedziała, jak postąpić; chciała się na niego obrazić, ale jednocześnie nie chciała przegapić pocałunku. Dlatego się nie poruszyła.
Wtedy ją pocałował.
To było znacznie przyjemniejsze, niż się spodziewała. Czuła, że robi się blada, że omdlewa. Zupełnie zapomniała, że miała go spoliczkować, że on jest zaledwie świeżo upieczonym studentem.
Za to on przypomniał sobie fragment książki pewnego religijnego lekarza „Życie rodzinne kobiety”: „I przystoi uważać, coby do objęć małżeńskich za panowania pożądania nie dopuścić”. I uznał, że to uważanie musi być bardzo trudne, skoro już jeden pocałunek mógł sprawić tak wiele.
*
Kiedy wzeszedł księżyc, siedzieli wciąż jeszcze i całowali się.
Szepnęła mu do ucha:
– Kochałam cię od pierwszej chwili, gdy cię zobaczyłam.
Odpowiedział:
– Nikt nigdy nie istniał dla mnie na świecie poza tobą.

1 komentarz:

  1. UROCZE OPOWIADANIE – TA DELIKATNOŚĆ, NIEPEWNOŚĆ. A POTEM TA PEWNOŚĆ.
    PIĘKNIE PRZEŁOŻONE.

    OdpowiedzUsuń

Komentarze anonimowe są niemile widziane i zastrzegam sobie prawo do ich kasowania bez dalszych wyjaśnień.