tag:blogger.com,1999:blog-2799834716621754710.post7917070366054584961..comments2024-03-23T11:22:35.753+01:00Comments on Paweł Pollak - o tym i owym: Tłumacz w szwajcarskim burdeluPaweł Pollakhttp://www.blogger.com/profile/08286065079875201435noreply@blogger.comBlogger71125tag:blogger.com,1999:blog-2799834716621754710.post-19948020425523919042016-04-20T21:21:03.144+02:002016-04-20T21:21:03.144+02:00Od lat książki Pratchetta tłumaczy Piotr Cholewa. ...Od lat książki Pratchetta tłumaczy Piotr Cholewa. I te tłumaczenia są naprawdę świetne - mówię to z pełną odpowiedzialnością, po porównaniu wersji polskiej z oryginałem. W związku z czym, panie Pawle, proszę się tak całkiem do polskich przekładów angielskiej literatury nie zniechęcać. :)abohttps://www.blogger.com/profile/02254409019449221565noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-2799834716621754710.post-67714270713488209962016-04-19T20:36:39.039+02:002016-04-19T20:36:39.039+02:00Skoro lubi Pan decyzje pozostające w jego gestii c...Skoro lubi Pan decyzje pozostające w jego gestii cedować na innych i zgadza się, żeby podejmowali oni decyzje inne, niż Pan powinien podjąć, to polecam start w następnych wyborach prezydenckich. Paweł Pollakhttps://www.blogger.com/profile/08286065079875201435noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-2799834716621754710.post-44829741661832057022016-04-18T22:31:11.993+02:002016-04-18T22:31:11.993+02:00Bo są tańsi. Kiedyś - 10 lat temu - średnią rynkow...Bo są tańsi. Kiedyś - 10 lat temu - średnią rynkowa stawką było 30 zł za stronę, dziś nawet i 15 w przypadku j. ang. Oczywiście zależy to od wydawnictwa - ale faktem jest, że warunki się pogarszają. Siłą rzeczy tłumacze tłuką szybciej i więcej, by się utrzymać. Anonymousnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-2799834716621754710.post-1499319284342397722016-04-18T22:28:41.463+02:002016-04-18T22:28:41.463+02:00Przy tłumaczeniach często wyłapywałem błędy faktol...Przy tłumaczeniach często wyłapywałem błędy faktologiczne i zaznaczałem je do decyzji redaktora/wydawcy. Zawsze były poprawiane.Anonymousnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-2799834716621754710.post-63509423515473118212016-04-18T22:01:44.773+02:002016-04-18T22:01:44.773+02:00Wydawnictwa nie zaczynają oszczędzać na tłumaczeni...Wydawnictwa nie zaczynają oszczędzać na tłumaczeniach, bo zawsze płaciły tłumaczom grosze, zaczynają zlecać tłumaczenia kompletnie nieprzygotowanym osobom. Paweł Pollakhttps://www.blogger.com/profile/08286065079875201435noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-2799834716621754710.post-7454389959457298012016-04-18T14:11:55.255+02:002016-04-18T14:11:55.255+02:00po raz drugi trafiam na Pańskiego bloga i chyba za...po raz drugi trafiam na Pańskiego bloga i chyba zacznę zaglądać częściej (i tym razem specjalnie, zamiast przypadkiem), bo nie tylko pisze Pan ciekawie i o rzeczach, które mnie interesują, ale na dodatek toczą się tu naprawdę interesujące rozmowy w komentarzach.<br /><br />Jeśli chodzi o ingerencję tłumacza w treść książki to może i bym była za, bo należę do ludzi zapamiętujących różne ciekawostki z lektury, więc chciałabym, żeby wszystkie fakty w książkach były prawdziwe. Ale dość wcześnie w życiu natknęłam się na "pierwsze polskie tłumaczenie Draculi" wydawnictwa Civil-Press (tak podaje portal lubimyczytac.pl, ale odnoszę wrażenie że na mojej książce napisane było coś innego - prawdzę w domu), gdzie w ogóle nie występuje postać Van Helsinga. Bardzo chciałabym wiedzieć, co stało za taką decyzją tłumacza lub redaktora. A książka wyszła przecież na początku lat 90', nie jakoś ostatnio. Czy była to jakaś forma cenzury, czy arbitralna decyzja kogoś, kto wiedział lepiej niż Stoker, jak powinna wyglądać jego książka? Być może nigdy się tego nie dowiem.<br /><br />Wśród znajomych mam wielu tłumaczy, sama w pracy czasem muszę na potrzeby mojego pracodawcy przełożyć dokumenty, mam więc dla tej pracy ogromny szacunek. Wielu z nich wykonuje naprawdę niesamowicie dobrą robotę i tylko szkoda, że wydawnictwa zaczynają oszczędzać na tłumaczeniach właśnie tam, gdzie powinny, gdzie muszą one być najlepsze (moim zdaniem oczywiście).Anonymoushttps://www.blogger.com/profile/16396738982406429034noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-2799834716621754710.post-15006071830641028462016-04-15T20:00:49.383+02:002016-04-15T20:00:49.383+02:00Wstyd to kraść, a nie uczciwie pracować. Czy mógłb...Wstyd to kraść, a nie uczciwie pracować. Czy mógłby mi Pan wyjaśnić, co mają marsze Love Parade do prostytutek? Ginekolodzy też nie urządzają marszów na wzór Love Parade, czy to ma być dowód, że wstydzą się swojego zawodu? Nikt nie twierdził, że zawód prostytutki nie jest wyczerpujący psychicznie, ale skoro już chce Pan utrzymywać, że przedstawiciele innych psychicznie wyczerpujących zawodów nie korzystają z usług psychologów, niech Panu będzie, że nie korzystają. Stąd jest tylu alkoholików wśród lekarzy i grabarzy. <br /><br />Na cioci u imieninach nie powiedziałbym, że nie mam z zawodem prostytutki problemu, bo ciocia jest wytworem tego zacofanego, nietolerancyjnego społeczeństwa, więc by mnie wydziedziczyła, a potem padła trupem, niestety, w tej właśnie kolejności. <br /><br />Co Pan rozumie przez „problem z zakresu moralności”? O jakiej moralności mowa? Paweł Pollakhttps://www.blogger.com/profile/08286065079875201435noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-2799834716621754710.post-87100285990401855722016-04-15T16:19:51.895+02:002016-04-15T16:19:51.895+02:00Powodem dla którego prostytutki ukrywają swoją toż...Powodem dla którego prostytutki ukrywają swoją tożsamość jest - wstyd, a nie nietolerancja. Nie słyszałem o marszach prostytutek, które odbywają się w miastach Europy na podobieństwo Love Parade. W Holandii i Niemczech prostytucja jest zalegalizowana. Nie jestem znawcą tematu, ale wydaje mi się, że nadal jednak lwia część kurtyzan ukrywa swoją tożsamość - no chyba, że muszą uiścić podatki. A, ciekawa sprawa - czytałem artykuł w "Polityce" wg którego "wesołe dziewczynki" wcale nie są takie wesołe. Często korzystają z porad psychologów i psychoterapeutów. I proszę nie mówić, że w innych zawodach jest podobnie :) Aha, kończąc wątek - naprawdę nie miałby Pan nic przeciwko gdyby członek Pana najbliższej rodziny parał się podobnym zawodem? I tak u cioci na imieninach, otwarcie powiedziałby Pan, że nie ma z tym problemu? <br />Moim zdaniem to problem z zakresu moralności.<br />Pozdrawiam.Stanczykhttps://www.blogger.com/profile/03547826185418256756noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-2799834716621754710.post-13982505206339335422016-04-15T15:59:26.643+02:002016-04-15T15:59:26.643+02:00Pozwolę sobie wtrącić, że czytałam "Żniwa zła...Pozwolę sobie wtrącić, że czytałam "Żniwa zła" w tłumaczeniu pani Gralak i nawet ja odniosłam wrażenie, że tłumaczenie nie jest najlepsze, a mój angielski jest raczej średni.<br />Najbardziej dał mi o tym do zrozumienia ten fragment: "Petite Coco już wyraziła pragnienie, żeby ktoś ją podniósł, aby mogła lepiej widzieć...", gdzie z fragmentu wcześniej wynika raczej, że imię postaci to właśnie Coco ("(...)April dzieliła się z nim informacją, że jej przyjaciółka Coco – dziewczyna z włosami koloru pomidora, która uśmiechnęła się do niego i figlarnie pomachała palcami – też tańczy burleskę.") i w żaden sposób nie jest zaznaczone, że jest niska czy drobna, żeby musiała potrzebować podniesienia. Stąd moje przypuszczenie, że "Petite" miało raczej oznaczać, że Coco jest drobna, a nie, że tak ma na imię...Alicja Kaczmarekhttps://www.blogger.com/profile/06354207864255891065noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-2799834716621754710.post-53294146975512711872016-04-12T20:53:08.730+02:002016-04-12T20:53:08.730+02:00@Wiesław Marchliński
Ze słabego poziomu redakcyjne...@Wiesław Marchliński<br />Ze słabego poziomu redakcyjnego dla tłumacza dokładnie nic nie wynika. Tłumacz ma być tłumaczem, a nie redaktorem. Jeśli boli go słaby poziom redakcyjny, to niech się zgłosi do zachodnich wydawców i zaproponuje im swoje usługi redaktorskie. W Polsce jest tłumaczem i książkę ma tłumaczyć, a nie ją redagować. I po raz kolejny przypomnę, że taka samowolna redakcja nieuzgodniona z autorem jest łamaniem prawa/umowy. Paweł Pollakhttps://www.blogger.com/profile/08286065079875201435noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-2799834716621754710.post-2648593302903482672016-04-12T20:50:46.512+02:002016-04-12T20:50:46.512+02:00Każdy się zgodzi, że „obietnic” nie rymuje się z „...Każdy się zgodzi, że „obietnic” nie rymuje się z „kniei”. Czego Pan oczekuje, przekładu filologicznego z zachowaniem rymów i rytmu? To oczywiście się nie da. Ale też nie na tym polega przekład (zwłaszcza poezji), że ma być dosłowny, a panowie najwyraźniej to rozumiecie przez „przetłumaczalne”, „nieprzetłumaczalne”. Tłumacz poezji musi wiersz po części interpretować, żeby zachować formę. Ale właśnie interpretować i oddawać treść, a nie wsadzić dowolne zdanie, byleby się rymowało. Barańczak swoje interpretacje przedstawia (nie pamiętam, czy akurat w przypadku inkryminowanego wersu, nie posiadam, niestety, egzemplarza na własność) i mnie jego wyjaśnienia całkowicie przekonywały. <br /><br />Podobnie z grą słów. Przecież nie chodzi o to, żeby była taka sama, tylko ekwiwalentna. I na to „rus” z pewnością da się coś wymyślić, tylko trzeba znać całą książkę. Pan Marchliński mówi o arbitralnym doklejeniu naklejki. Ale może ona już tam jest (wspomniana w innym miejscu) i może da się ją wykorzystać. Paweł Pollakhttps://www.blogger.com/profile/08286065079875201435noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-2799834716621754710.post-42091556652442958722016-04-11T17:44:01.495+02:002016-04-11T17:44:01.495+02:00Co do piątego akapitu, to przypomniała mi się afer...Co do piątego akapitu, to przypomniała mi się afera z tłumaczem języka migowego na pogrzebie Nelsona Mandeli. Koleś wykonywał przedziwne, nic nie znaczące ruchy rąk, nikt go nie zrozumiał, a on na koniec stwierdził, że uważa, ze wykonał świetną robotę, bo był w szoku po ujrzeniu zastępu aniołów. Ciekawe, czy pan Ring wymyśliłby podobną wymówkę...<br />Anna GrønvoldAnonymousnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-2799834716621754710.post-52523016630846693242016-04-11T11:53:59.287+02:002016-04-11T11:53:59.287+02:00Moje narzekania proszę potraktować jako przypadłoś...Moje narzekania proszę potraktować jako przypadłość byłego belfra. Nauczyciel zawsze będzie narzekał, że student się nie uczy. To taka choroba zawodowa nauczycieli (coś jak pylica u górników). :)Agnieszkahttps://www.blogger.com/profile/05849182721146502799noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-2799834716621754710.post-79419716795042344762016-04-11T06:11:31.794+02:002016-04-11T06:11:31.794+02:00Z tą "kongenialnością" również bym nie p...Z tą "kongenialnością" również bym nie przesadzał. Proszę choćby spojrzeć na przekład wiersza Roberta Frosta z tej książki. Ostatnia strofa:<br /><br />The woods are lovely, dark and deep, <br />But I have promises to keep, <br />And miles to go before I sleep, <br />And miles to go before I sleep.<br /><br />i w wersji Barańczaka:<br /><br />Ciągnie mnie w mroczną głąb tej kniei,<br />Lecz woła trzeźwy świat nadziei<br />I wiele mil od snu mnie dzieli,<br />I wiele mil od snu mnie dzieli.<br /><br />Ten "trzeźwy świat nadziei" to dopisek wynikający z osobistej interpretacji Barańczaka, która jest naprawdę dyskusyjna, próżno czegoś takiego szukać w oryginale i chyba każdy się zgodzi, że "muszę dotrzymać obietnic" to jednak zupełnie, ale to zupełnie co innego niż "woła mnie trzeźwy świat nadziei". Takich przykładów w przywołanej przez Pana książce jest więcej.Kuba Maciejewskihttps://www.blogger.com/profile/14991556688484751463noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-2799834716621754710.post-59731861619224262232016-04-11T06:00:39.895+02:002016-04-11T06:00:39.895+02:00Nie wiem, jak dawno temu czytał Pan "Ocalone ...Nie wiem, jak dawno temu czytał Pan "Ocalone w tłumaczeniu", ale niejednokrotnie Barańczak zastępuje tam gry słów z oryginału własnymi, innymi. Myślę więc, że można powiedzieć, że tekst okazał się przetłumaczalny, ale niektóre gry słów już nie :)Kuba Maciejewskihttps://www.blogger.com/profile/14991556688484751463noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-2799834716621754710.post-81951377097823867722016-04-10T21:51:24.780+02:002016-04-10T21:51:24.780+02:00Hi hi hi, doskonałe przykłady, panie Kubo! To wiad...Hi hi hi, doskonałe przykłady, panie Kubo! To wiadome, że języki obfitują w nieprzekładalności - pan Paweł przetłumaczył wiele książek, więc na pewno o tym wie. Zresztą przywołany Barańczak daje na to dowody: pokazuje po wielokroć, że często, aby zachować ducha oryginału, trzeba napisać tekst (to fakt, że głównie wiersz) od nowa!<br /><br />Pana szwedzki przykład alkoholowy jest doskonały. W praktyce tłumacz musiałby arbitralnie zdecydować, czy "dolepić" na tym samochodzie jeszcze jedną naklejkę, dopisać do niej własny żart i włożyć go w usta bohatera, czy spłaszczyć komentarz, sprowadzając go do stereotypu nt. pijących Rosjan, czy może - gdyby uznał, że gra niewarta świeczki - całkowicie pominąć fragment. Cóż to wszystko, jeśli nie zmiana oryginału?<br /><br />A historia pana Pawła o krawatach - wyborna. Znać literata! I to takiego, który spodziewa się od innych staranności równej swojej własnej. Niestety, rozmowa z wydawcami i tłumaczami zachodniej literatury, zwłaszcza popularnej, pokaże, że tamtejsze publikacje często stoją na niskim poziomie redakcyjnym. W książkach często roi się od pomylonych przedmiotów czy imion. Czy na sto takich błędów może się zdarzyć jeden zakochany pisarz, który krawatem wysyła sygnał ukochanej? Nie można tego wykluczyć! Ale to nie norma.<br /><br />Pozdrawiam serdecznie!Wiesław Marchlińskinoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-2799834716621754710.post-8626291830321002762016-04-10T19:14:27.463+02:002016-04-10T19:14:27.463+02:00To nie są dowody na nieprzetłumaczalność gry słów,...To nie są dowody na nieprzetłumaczalność gry słów, tylko dowody na to, że odpowiednio Pan i Beksiński nie macie pomysłu na przekład. Przy czym ze sformułowania Beksińskiego „do dziś” można wnioskować, że dla niego kwestią nie jest, czy da się przełożyć, tylko kiedy (choć z oczywistych względów już tłumaczenia nie znajdzie). Najdobitniej pokazał to Barańczak w książce „Ocalone w tłumaczeniu”, gdzie wiersze zakwalifikowane przez innych tłumaczy jako nieprzetłumaczalne przekłada tak kongenialnie, że człowiek ma wrażenie, że robi to lekko i od niechcenia. Nie ma rzeczy nieprzetłumaczalnych, tyle że do niektórych trzeba takiego geniusza jak Stanisław Barańczak. Jeśli tłumacz mówi, że czegoś nie da się przełożyć, znaczy to wyłącznie tyle, że on nie potrafi tego przełożyć. Paweł Pollakhttps://www.blogger.com/profile/08286065079875201435noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-2799834716621754710.post-82191698149491339052016-04-10T19:08:35.115+02:002016-04-10T19:08:35.115+02:00Znajomość języka jest zazwyczaj wynikiem potrzeby,...Znajomość języka jest zazwyczaj wynikiem potrzeby, nie chęci, a skoro tłumacz literacki czynnej znajomości nie potrzebuje, to – jeśli nie wykorzystuje języka poza tłumaczeniami literackimi – siłą rzeczy albo jej nie nabywa, albo ją traci. Kontakt z autorem jest pomocny, ale nie jest niezbędny (inaczej nie można by tłumaczyć nieżyjących). Paweł Pollakhttps://www.blogger.com/profile/08286065079875201435noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-2799834716621754710.post-65297597950548340982016-04-10T13:22:15.662+02:002016-04-10T13:22:15.662+02:00Nie można edytować, więc jeszcze jeden przykład - ...Nie można edytować, więc jeszcze jeden przykład - filmowy, podany kiedyś w felietonie przez Tomasza Beksińskiego: "Jest jedna rzecz w Moonraker, której nie wymyśliłem do dziś. Bond bawi się długopisem agentki CIA, którą właśnie rozszyfrował. Ona pyta: "Zostawisz mi swój numer telefonu?" "I don't see the point", odpowiada Bond, czyli "Nie widzę powodu". Naciska długopis, z którego wylatuje igła. "Now I do", mówi - "Teraz widzę".Kuba Maciejewskihttps://www.blogger.com/profile/14991556688484751463noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-2799834716621754710.post-27733168091194248982016-04-10T13:14:57.517+02:002016-04-10T13:14:57.517+02:00Ja się będę upierał, że nieprzetłumaczalne gry słó...Ja się będę upierał, że nieprzetłumaczalne gry słów istnieją. Przykład z wczoraj - czytam po szwedzku książkę, w której pojawia się taki żart słowny: Kupili tyle alkoholu, że nic dziwnego, że na samochodzie mieli napisane "rus" (dla nieznających szwedzkiego: upojenie alkoholowe). Potem bohater idzie do swojego kolegi i mówi o tym napisie, a ten mu tłumaczy, że to nie było rus - upojenie, tylko RUS, bo samochód był z Rosji. A bohater łapie się za głowę i nie może pojąć, dlaczego wcześniej tego nie skojarzył No i teraz, jeśli wziąć pod uwagę, że samochód musi być rosyjski, bo to ważne dla fabuły i że nie istnieje żaden inny napis, który mógłby zdradzać kraj pochodzenia samochodu, można by było kombinować tylko z tym szwedzkim 'rus', ale w polszczyźnie nie ma nic takiego, co brzmiałoby podobnie i kojarzyło się z alkoholem.Kuba Maciejewskihttps://www.blogger.com/profile/14991556688484751463noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-2799834716621754710.post-43460600895679457192016-04-09T22:46:52.993+02:002016-04-09T22:46:52.993+02:00PS. "Dezaprobata" to za dużo powiedziane...PS. "Dezaprobata" to za dużo powiedziane. Raczej zdziwienie, że się komuś nie chce opanować języka w stopniu pozwalającym na podstawową komunikację.Agnieszkahttps://www.blogger.com/profile/05849182721146502799noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-2799834716621754710.post-64173817880696112302016-04-09T22:42:23.145+02:002016-04-09T22:42:23.145+02:00Technicznie ma Pan niewątpliwie rację. Jednak &quo...Technicznie ma Pan niewątpliwie rację. Jednak "organizacyjnie" możliwość wymiany informacji z autorem czasem może pomóc. Tak mi się wydaje.Agnieszkahttps://www.blogger.com/profile/05849182721146502799noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-2799834716621754710.post-57845252439660556652016-04-09T10:50:57.963+02:002016-04-09T10:50:57.963+02:00„No cóż” wskazuje na Pani dezaprobatę, tymczasem t...„No cóż” wskazuje na Pani dezaprobatę, tymczasem tłumaczowi literackiemu czynna znajomość języka obcego nie jest wcale potrzebna. On musi doskonale znać ten język, ale bierna znajomość jest wystarczająca. Paweł Pollakhttps://www.blogger.com/profile/08286065079875201435noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-2799834716621754710.post-71364880658359364712016-04-09T10:46:13.023+02:002016-04-09T10:46:13.023+02:00Dowiedzieć się, że jest się ignorantem czy lizusem...<i>Dowiedzieć się, że jest się ignorantem czy lizusem od kogoś z kim nigdy nie zamieniłem słowa: bezcenne. </i><br />Skoro Pan uważa, że dla dokonania oceny czyjejś pisemnej wypowiedzi trzeba z nim porozmawiać, to dołóżmy do tego mierny poziom intelektualny. <br /><br /><i>biorąc pod uwagę tempo pracy </i><br />Czekamy na odpowiedź na pytanie zadane przez Kubę Maciejewskiego. Mimowolnie przyznał Pan, że to tłumaczenie jest szajs, więc zabiera sobie dupę w troki i nie zamierza więcej o tym rozmawiać? <br /><br /><i>A co do zmiany idiolektu - czasami wystarczy miesiąc siedzenia w książkach, by zaobserwować u siebie pewne zmiany. Nowe słownictwo, nowe zwroty, lekko zmieniony styl. </i><br />Aha. I z tego względu należy ograniczyć czas tłumaczenia książek z pół roku do trzech tygodni. Tak z ciekawości, gość siedzący nad przekładem dwa lata kończy go w innym języku, niż zaczął?Paweł Pollakhttps://www.blogger.com/profile/08286065079875201435noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-2799834716621754710.post-59225404125843054042016-04-09T10:39:11.621+02:002016-04-09T10:39:11.621+02:00Dziękuję, ale przyjąłem już pomoc pana Jacka.
Mo...Dziękuję, ale przyjąłem już pomoc pana Jacka.<br /> <br />Moim zdaniem Wróbel wcale nie tłumaczy (czytaj: nie przerabia na własną modłę) strasznej grafomanii, tylko to jest taki snob, dla którego straszną grafomanią jest wszystko, co nie może potencjalnie dostać Nobla. Ale kompromitacja pozostaje, bo skoro on tak te książki postrzega, to pytanie, dlaczego w ogóle się tym para, jest zasadne. Kompromituje się też przyznawaniem, że dopuszcza możliwość cenzurowania oryginału, bo polski czytelnik coś tam. Gość urwał się z jakiejś dziewiętnastowiecznej choinki, bo wtedy było to na porządku dziennym, że tłumacz wycinał np. ostrzejsze sceny, żeby nie urazić moralności polskiego czytelnika. Paweł Pollakhttps://www.blogger.com/profile/08286065079875201435noreply@blogger.com