poniedziałek, 5 grudnia 2016

Nie zapłacimy, bo parasole chronią przed deszczem

Poseł Tomasz Jaskóła z Kukiz 15 wystąpił z interpelacją w sprawie nierewaloryzowanych stawek tłumaczy przysięgłych. Ucieszyło mnie to i poczułem do niego ogromną wdzięczność. Radości i wdzięczności nie osłabiło nawet to, że poseł nie bardzo wie, o czym pisze: „stawki wynagrodzeń za czynności translatorskie nie były rewaloryzowane od 7 lat”. Nie od siedmiu, tylko od ponad jedenastu. „Czy planowana jest rewaloryzacja stawek wynagrodzeń zawartych w ustawie z dnia 25 listopada 2004 r. o zawodzie tłumacza przysięgłego?”. Stawki wynagrodzeń zawarte są nie w ustawie, tylko w rozporządzeniu Ministra Sprawiedliwości ze stycznia 2005 r. Nie osłabiło również to, że posługuje się dość dziwną argumentacją: „Osoba nosząca tytuł tłumacza przysięgłego otrzymuje mniejsze wynagrodzenie, pracując na rzecz podmiotów wymienionych w art. 15 ustawy z dnia 25 listopada 2004 r. o zawodzie tłumacza przysięgłego, niżeli przez godzinę zegarową udzielając indywidualnych korepetycji”. Z tłumaczeń nie udziela się korepetycji, więc równie dobrze można by argumentować, że tłumacz, który dorabia sobie kładzeniem kafelków, ma z tego więcej. Poza tym to, że sądy, prokuratura i policja (to są z grubsza te podmioty wymienione w art. 15) płacą mniej niż klienci rynkowi, jest akurat uzasadnione: na ogół wydają pieniądze podatników, którymi należy gospodarować oszczędnie. Kwestia, ile mniej, więc poseł zasadnie wskazuje, że „tłumacz przez godzinę tłumaczenia ustnego może zarobić do 150 złotych”, podczas gdy w sądzie jest to 46 zł. To stawka za szwedzki, angliści i germaniści dostają jeszcze mniej. Nie wiadomo jednak, dlaczego poseł w swojej interpelacji niemal całkowicie skupia się na tłumaczeniach ustnych, jakby tylko te były nędznie płatnie. Owszem, rozziew kwotowy między urzędowymi a rynkowymi stawkami tłumaczenia ustnego jest większy niż przy stawkach tłumaczenia pisemnego, ale te ostatnie przecież też wymagają rewaloryzacji.

Ale skoro ministerstwo sprawiedliwości nie uznaje samo z siebie za stosowne zrewaloryzować stawek, niepodniesionych od ponad jedenastu lat, to nawet argumenty od czapy są dobre, żeby przymusić je do jakiejś reakcji. I reakcja nastąpiła, bo musiała, ministerstwo ma obowiązek odpowiadać na interpelacje posłów, ale, niestety, nie ma obowiązku odpowiadać z sensem i na temat:

Zgodnie z art. 16 ust. 1 powołanej ustawy, wynagrodzenie za czynności tłumacza przysięgłego ustala umowa ze zleceniodawcą lub zamawiającym wykonanie tłumaczenia. Oznacza to, że co do zasady ustawodawca nie ingeruje w wysokość wynagrodzenia tłumaczy przysięgłych, pozostawiając jej kształtowanie wolnemu rynkowi.

Ponieważ poseł Jaskóła nie zgłaszał problemu, że biednych osób nie stać na opłacenie tłumaczeń, które muszą wykonać na wolnym rynku, a potrzebnych im do załatwienia spraw urzędowych, powyższa informacja nie ma żadnego związku z kwestią poruszoną w interpelacji. Służy jedynie zapełnianiu kartki, żeby stworzyć wrażenie, że padła treściwa i wyczerpująca odpowiedź. I równie dobrze urzędnik mógłby zapełniać kartkę baśniami Szeherezady.

Należy zauważyć, że tłumaczenia tego rodzaju stanowią ok 90% wszystkich zleceń realizowanych przez tłumaczy przysięgłych[1].

Jeśli to ma być argument za niepodwyższaniem stawek za tłumaczenia dla organów wymiaru sprawiedliwości, to jest to sankcjonowanie pańszczyzny, o czym już pisałem. Ale przynajmniej dzięki odnośnikowi dowiedziałem się, skąd ministerstwo ma tę statystykę, bo wcześniej twierdziłem, że taka statystyka nie istnieje. Otóż z uzasadnienia do nowej ustawy o zawodzie tłumacza przysięgłego z 2004 r. W uzasadnieniu wprawdzie też nie jest podane, skąd ją wzięto, ale wcześniej sądy przy corocznej kontroli repertoriów rzeczywiście spisywały sobie, ile tłumaczeń dany tłumacz zrobił dla organów wymiaru sprawiedliwości, a ile dla prywatnych klientów i firm, więc faktycznie dało się to policzyć. Od 2005 r. jednak się nie da, bo kontrole repertoriów są już tylko wyrywkowe. Czyli ministerstwo posługuje się w swojej argumentacji statystyką sprzed dekady. No i ze statystyką jest tak, że według niej każdy Polak ma jedno jądro i jedną pierś, więc chciałbym się dowiedzieć, co w takim przypadku jak moim, że tłumaczenia dla organów stanowią gdzieś z połowę wszystkich tłumaczeń. Czy na te 40%, które nie mieści się w ministerialnej starożytnej statystyce, ministerstwo podniesie mi stawki?

Ta okoliczność była jedną z przyczyn podjęcia przez ustawodawcę decyzji o odejściu od wcześniejszego modelu tłumacza przysięgłego jako pomocnika procesowego sądu na rzecz stworzenia nowego wolnego zawodu, którego przedstawiciele świadczyliby usługi „także poza sądem: przy tłumaczeniu dokumentów dla obywateli, w obrocie gospodarczym oraz w kontaktach z administracją państwową. Wszystko to sprawiło, że konieczna stała się zmiana statusu tłumacza przysięgłego. Należało na nowo określić jego pozycję w systemie prawnym, czyli uwolnić go od sądu i przekształcić w instytucję świadczącą usługi na rzecz wszystkich obywateli i organów państwa”.

Poseł, reprezentujący wyborców, pyta, dlaczego tłumacze nie mają waloryzowanych stawek, a urzędnik Marcin Warchoł raczy go opowiastkami, z jakich motywów 12 lat wcześniej uchwalono ustawę. Czyli uważa, że poseł, wyborcy i tłumacze to durnie, którym na pytanie, dlaczego nie ma parasoli, można odpisywać, że parasol wynaleziono w starożytności i służy do ochrony przed deszczem, tudzież przed słońcem.

Natomiast wysokość wynagrodzenia za tłumaczenie wykonywane na żądanie takich podmiotów jak sąd, prokurator, Policja oraz organy administracji publicznej jest regulowana prawnie. Rozporządzenie w sprawie wynagrodzenia za czynności tłumacza przysięgłego określa stawki wynagrodzenia za przetłumaczoną stronę – w przypadku tłumaczeń pisemnych oraz godzinę pracy – w przypadku tłumaczeń ustnych. Wspomniane stawki są sztywne i nie mogą być modyfikowane w drodze negocjacji między zlecającym organem a tłumaczem przysięgłym.

Parasol składa się z rączki i czaszy ochronnej wykonanej z materiału.

Jak słusznie zauważył Pan Poseł w swojej interpelacji, stawki wynagrodzenia tłumaczy przysięgłych określone w powołanym rozporządzeniu, pozostają na niezmienionym poziomie od dłuższego czasu, co spowodowało realne obniżenie ich wartości. Niestety – jak do tej pory – sytuacja budżetu państwa, a także wcześniejsze czasowe objęcie Polski przez Komisję Europejską procedurą nadmiernego deficytu, uniemożliwiały wyodrębnienie środków na podwyższenie wynagrodzenia tłumaczy przysięgłych.

Cud, urzędas zdołał przejść do meritum. Pytanie, dlaczego posługuje się kłamstwem lansowanym przez poprzednią ekipę. Przecież prezydent Duda powiedział wyraźnie, żeby nie wierzyć, że nie ma pieniędzy. Dlaczego ministerialny urzędnik podważa autorytet prezydenta RP? Panie Prezesie, pan na to pozwala? Co? Aha, prezydent nie ma mieć autorytetu, by wiedział, kto naprawdę rządzi.

Biorąc jednak pod uwagę, że ustawa o zawodzie tłumacza przysięgłego obowiązuje już od dziesięciu lat, Minister Sprawiedliwości podjął działania zmierzające do całościowej oceny funkcjonowania jej przepisów oraz regulacji zawartych w aktach wykonawczych do niej. Dlatego zarządzeniem z dnia 21 lipca 2015 r. powołał Zespół do przeglądu i oceny funkcjonowania ustawy o zawodzie tłumacza przysięgłego .

Żeby zrewaloryzować stawki nie trzeba żadnego zespołu, wystarczy, że minister wyda odpowiednie rozporządzenie.

Na jednym z najbliższych posiedzeń Zespołu rozpatrzona zostanie kwestia zmiany przepisów dotyczących wynagrodzenia tłumaczy przysięgłych. Należy tu zastrzec, że ewentualne podjęcie działań legislacyjnych mających na celu podniesienie wynagrodzenia tłumaczy przysięgłych będzie zależeć nie tylko od rekomendacji Zespołu, ale także od możliwości budżetowych państwa.

Innymi słowy, figę dostaniecie. Żeby było śmieszniej, argumentem o możliwościach budżetowych państwa posługuje się urzędnik rządu, któremu pieniądze rosną na drzewach, który lekką ręką przeznacza po kilkadziesiąt miliardów na płacenie zamożnym ludziom po 500 zł na dzieci czy na emerytury dla ludzi doskonale mogących jeszcze przez długie lata pracować. A żeby już tłumacze naprawdę mogli pękać ze śmiechu, nie ma w budżecie państwa takiej pozycji jak „wynagrodzenia tłumaczy przysięgłych”. Ta pozycja mieści się w budżetach sądów, prokuratur i policji, które to budżety są przecież waloryzowane, więc bez żadnego uszczerbku dla budżetu państwa wynagrodzenia tłumaczy mogłyby rosnąć o taki sam procent, o jaki waloryzowane są budżety tych instytucji. Co więcej, w przypadku sądów nie płacą one za wszystkie tłumaczenia, całkiem sporą część tych kosztów każą zwracać procesującym się stronom.

11 komentarzy:

  1. "który dorabia sobie kładzeniem kafelek" - kafelków
    Proszę poprawić, bo razi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Panie Pollak, statystyka to nie to samo co średnia arytmetyczna. Każdy Polak ma ŚREDNIO jedno jądro, ale nie statystycznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rusycyści też dostają mniej. Nie tylko angliści i germaniści :)
    Wiem, że to nic nie zmienia w Pana sytuacji, ale czasem wizja gorszego nieszczęścia pomaga ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, podałem przykładowo. Dla pełnego obrazu dodajmy jeszcze francuski. Nieszczęściem niskich stawek bym nie nazywał, za mocne słowo.

      Usuń
  4. "Poza tym to, że sądy, prokuratura i policja (...) płacą mniej niż klienci rynkowi, jest akurat uzasadnione: na ogół wydają pieniądze podatników, którymi należy gospodarować oszczędnie". Znaczy: podatnikami należy gospodarować oszczędnie?

    OdpowiedzUsuń
  5. Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy; tłumacze przysięgli to znane w całym kraju olewusy, wykonujący "pracę" którą na dobrą sprawę mógłby wykonać Google Translate, i to być może nawet lepiej. Chcielibyście dostawać kasę za nic! Niedoczekanie. Panowie Posłowie i Panie Posłanki są w Polsce jedynymi osobami, które naprawdę ciężko pracują. I dlatego są należycie wynagradzani.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To może po prostu niech tłumaczenia dla sądu robi Google Translate?

      Usuń
  6. Chętnie się zamienię z jakimś posłem na zajęcia :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Skoro zwykłym robolom płaca spada, a nie rośnie, dlaczego tłumacze przysięgli mają mieć lepiej, tylko dlatego że to budżetówka? Wszędzie jest gorzej, a nie lepiej. Tylko posłowie mają jak te przysłowiowe paczki w maśle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to może niech robole przerzucą się na tłumaczenia przysięgłe - przecież bycie tłumaczem przysięgłym nie wymaga żadnych kwalifikacji, można się w tydzień przyuczyć całkiem tak jak do kładzenia kafli czy tynkowania.

      Usuń
  8. Temat jest bardzo ciekawy, gdyż sędziowie mają co roku rewaloryzowaną pensję, pensję maja płaconą na czas, my jak dostaniemy zlecenie, czasem w setkach masakrycznych stron, nie możemy odmówić, a na koniec miesiącami czeka się na łaskawą wypłatę. Poza tym fakt jest tez taki, że stawki dla klientów indywidualnych są odnoszone do stawek ustawowych i jak stawki ustawowe będą dalej zamrożone to ja tej branży nie widzę, co roku podnoszony jest zus. Są dokumenty tzw. szymele, ale są też dokumenty zabierające ciężkie godziny dłubania. Do tego np. może być tłumacz, nieszczęśnik vatowiec - taki o klientach indywidualnych może zapomnieć, bo jego stawka dla nich za wysoka, a jak trzeba wystawić większa fakturę dla sądu i czekać pół roku na łaskawą zapłatę, US przecież na vat nie będzie tyle czekał. Ja jako wieloletni tłumacz jestem na granicy rezygnacji z zawodu.

    OdpowiedzUsuń

Komentarze anonimowe są niemile widziane i zastrzegam sobie prawo do ich kasowania bez dalszych wyjaśnień.