poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Dajcie spokój Słowackiemu

Przyłapanie przeze mnie Muzy na wypuszczeniu beznadziejnego przekładu „Marsjanina” posłużyło Krzysztofowi Sokołowskiemu za dowód, że wydawnictwa klasyczne wcale nie prezentują wyższego poziomu niż vanity press. Szkopuł w tym, że w trybie vanity żadnych przekładów się nie wydaje, więc nie ma z czym porównywać. Gdyby było, prawdopodobnie zestawialibyśmy skopane tłumaczenie Marcina Ringa z przekładem wykonanym przez osobę, która dopiero zaczynałaby się uczyć angielskiego albo w ogóle zdobywania tej zbędnej umiejętności nie miałaby w planach.

Gdyby nie to, że lubię czytać wywody ludzi, nieumiejących oceniać faktów ani logicznie myśleć, pewnie do passusu o mojej analizie bym nie dotarł, bo wcześniej Sokołowski udowadnia, że w trybie vanity publikował Juliusz Słowacki. Jest to taka sama prawda, jak twierdzenie, że Sokołowski w księgarni dokonuje zakupu niczym magnat dający wioskę za księgę przepisaną przez benedyktynów, a zatem należy go umieścić na liście Forbesa. Na vanity press składa się cały szereg cech i dopiero kiedy dana publikacja wszystkie je wykazuje, można uznać, że w tej właśnie formule nastąpiła. Wyłożenie przez autora własnych pieniędzy na wydanie książki nie jest rozstrzygające. Nikt rozsądny za vanitowców nie uznaje Stasiuka, Kosika, Tokarczuk, Grocholi czy Łysiaka, a ci wybitni czy popularni pisarze inwestowali własne pieniądze. O, właśnie. To jest słowo klucz. Inwestowali. W dobry produkt, który zamierzali sprzedać, żeby na nim zarobić i mieć na kolejne publikacje. Gdyby nie zarobili, musieliby zwinąć interes. Bo inwestycja w dobry produkt sporo kosztuje. Vanitowiec nie inwestuje, on płaci za wydanie i za nazywanie go pisarzem. Wie albo szybko dowiaduje się, że na swoich książkach zarabiać nie będzie i że pieniądze na ich publikowanie musi zdobywać gdzie indziej. Ale to nie problem, bo vanity jest stosunkowo tanie, wystarczają dwie średnie krajowe. Tu jest pies pogrzebany. Wydanie książki własnym sumptem za czasów Słowackiego było bardzo drogie, mógł sobie na nie pozwolić tylko ktoś bardzo zamożny albo wierzący, że jest tak dobry, że odniesie sukces i inwestycja mu się zwróci. Niepowodzenie zamykało drogę do dalszych publikacji. Vanity jest praktycznie dla wszystkich, a książki można wydawać stale, nie przejmując się, że nikt ich nie kupuje. Vide casus Luizy Dobrzyńskiej, która z przeciętną pensją regularnie uszczęśliwiała świat kolejnymi wytworami swojego głębokiego przekonania, że jest pisarką.

Drugim rozstrzygającym punktem jest, że vanity de facto udaje wydanie książki. To nie jest tak, jak usiłuje przedstawiać sprawę Sokołowski, że dobry pisarz postanowił samodzielnie wydać książkę, ale nie chce bawić się w prowadzenie wydawnictwa, więc kupuje na uczciwych zasadach usługę wydawniczą. W vanity press nie ma nic uczciwego, jak twierdzi (czy, nazywając rzecz po imieniu, bredzi) Sokołowski. Wydawnictwo typu vanity bierze wszystko jak leci, w tym teksty najeżone błędami i pozbawione sensu, wydaje to w formie surowej albo jeszcze gorszej niż surowej, kantuje autora na kosztach wydania (bo na nich zarabia), wciskając mu kit, że bierze ledwie połowę, a potem oszukuje czytelników, że grafomański płód jest normalną książką.

No właśnie, cały tekst Sokołowskiego napisany jest tak, jakby na świecie nie było ludzi, którzy publikować nie powinni – jeszcze albo w ogóle – a którzy publikować bardzo chcą. Jakby wyłącznie utalentowani adepci pisarstwa albo dojrzali pisarze stawali przed wyborem: vanity, self czy tradycyjne wydawnictwo. Tymczasem do pisania garną się nastolatki, które na swój debiut jeszcze co najmniej dziesięć lat powinny zaczekać, i grafomani, których teksty należałoby zamknąć na wieki w szufladzie, a klucz wyrzucić do muszli klozetowej i spuścić wodę. Psychoskok, Poligraf, Białe Pióro, Warszawska Firma (obecnie Grupa) Wydawnicza umożliwiają im jednak publikację. Na te fakty zwolennicy vanity w rodzaju Sokołowskiego całkowicie zamykają oczy i powtarzają nonsensy o Słowackim i wartościowych książkach, które nie miałyby szans na ukazanie się w normalnych wydawnictwach ze względu na swoją niekomercyjność. No to ja bardzo proszę o podanie nazwisk tych współczesnych Słowackich i utworów na miarę „Beniowskiego”, które ukazały się nakładem wymienionych firemek. Nie działają one od wczoraj, więc powinniśmy już mieć cały zastęp nowych Słowackich i kilka półek utworów będących kamieniami milowymi literatury polskiej. A prawda jest taka, jeśli przejrzeć produkcję tych pseudowydawnictw, że w 97 procentach jest to szajs niespełniający wydawniczych standardów, nie zaś wybitne powieści niezrozumianych artystów, dla których trudno znaleźć na rynku miejsce. Poza tym to jest szajs, który imituje właśnie komercyjną papkę, a nie utwory eksperymentalne, nieszablonowe. Dla tych wcale nie jest tak trudno znaleźć wydawcę. Owszem, Rebis czy W.A.B. ich nie weźmie, ale jest od groma małych wydawnictw, fundacji czy stowarzyszeń, które jadą na dotacjach i zajmują się wydawaniem właśnie takich niszowych rzeczy.

Sokołowski ma rację, że duże wydawnictwa ponad miarę ingerują autorowi w tekst, chcą się rządzić na jego poletku. Z tym że vanity nie jest na to żadnym antidotum. Antidotum jest self-publishing, a self-publishing to zupełnie inna jakość niż vanity. Bardzo trafnie tę różnicę wypunktował Krzysztof Kietzman w dyskusji, czy utwory vanity należałoby wykluczyć z prawa ubiegania się o Nagrodę Zajdla: „Selfowi autentycznie zależy na sprzedaży nakładu i promocji - niezależnie od jakości. (…) Self z założenia nie psuje rynku - co najwyżej poszczególne selfy są kiepskie. (…) [vanity to] bardzo krzywdzący model biznesowy, który utrwala przekonanie, że pieniądze idą od pisarza do wydawcy - a nie odwrotnie”. Czyli self inwestuje, a nie płaci za wydanie. I nawet jeśli na początku wydaje mu się, że można wystartować z byle czym, to później zaczyna dbać o jakość, co widać na przykładzie choćby niemieckiego self-publishingu. W ciągu pięciu lat praktycznie zniknęli ludzie, którzy uważali, że redakcja to zbędna rzecz. Czyli to, co pisze Kietzman, zostało empirycznie zweryfikowane. Na selfach rynek wymusza podnoszenie jakości, na vanity nie, bo źródłem dochodów vanity nie jest sprzedaż książek. Dołóżmy jeszcze jeden aspekt: w self-publishingu czytelnik nie jest oszukiwany. Wie, z kim ma do czynienia, i może podejść do książki z odpowiednią rezerwą. W modelu vanity dostaje książkę „wydaną przez wydawnictwo” i na ogół jest przekonany, że to takie samo wydawnictwo jak Znak, W.A.B. czy Rebis.

Problemem dla polskiego pisarza jest to, że self-publishing, taki prawdziwy, dający szansę na sprzedaż porównywalną ze sprzedażą przez normalne wydawnictwa, w Polsce nie funkcjonuje. Nie ma platformy, która by coś takiego zapewniała.

Co do Nagrody Zajdla to bardzo się cieszę z tego, że Robert Szmidt i inni zdecydowali się zaprotestować przeciwko dopuszczaniu utworów z vanity do konkurowania o nominacje. Trochę miałem wrażenie, że jestem jedyną osobą w Polsce, która stara się walczyć z vanity, a okazuje się, że nie, co więcej Robert Szmidt, Rafał Dębski, Andrzej Pilipiuk, Marcin Mortka i Emil Strzeszewski ponieśli większą ofiarę, bo, wycofując swoje książki, zrezygnowali z potencjalnej nagrody, ja wywnętrzam się jedynie na blogu. Natomiast nie do końca rozumiem techniczne problemy z niedopuszczaniem tych utworów do konkurencji (jeśli ci, którzy są władni, taką decyzję podejmą): zapis w regulaminie, że utwory (współ)finansowane przez autora startować nie mogą. W razie wątpliwości niech pokaże umowę. Jest takie brytyjskie stowarzyszenie autorów powieści kryminalnych, które publikujących za własne pieniądze w swoje szeregi nie przyjmuje i, jak rozumiem, z weryfikacją nie ma żadnego problemu.

50 komentarzy:

  1. A jeśli wydawca nie zapłaci autorowi za ksiązkę, to powinien móc być nominowany do Zajdla taki pisarz czy nie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zapłaci, bo nie wywiąże się z umowy, czy nie zapłaci, bo honorarium autora miało wynieść zero?

      Usuń
    2. Powinien, jeśli tylko wydał w normalnym wydawnictwie.

      Usuń
    3. "Nie zapłaci, bo nie wywiąże się z umowy, czy nie zapłaci, bo honorarium autora miało wynieść zero?"

      W sumie można rozpatrzyć oba przypadki. Bo dlaczego by nie?

      Usuń
    4. W zasadzie co za różnica? Obie praktyki są złe i naganne.

      Usuń
    5. Genius Creations wydało nie tak dawno potężną antologię fantastyki (z takimi nazwiskami jak Majka, Cholewa, Pawlak i Kańtoch). Zła i naganna inicjatywa, bo nie wiązała się z honorariami dla autorów?

      Usuń
    6. Zasadniczo - jeśli autorzy nie dostali wynagrodzenia, bo ktoś ich omamił, że dobry sposób na promocję, to tak, jest to zła i naganna praktyka.

      Usuń
    7. Panowie Skorok i Ostry starają się postawić znak równości między nieuczciwym wydawcą, który nie zapłacił autorowi należnego honorarium, a firmą vanity, dowodząc, że skoro wykluczamy drugich, to pierwszych też, co przecież byłoby absurdalne. W pierwszym przypadku wydawca zawarł umowę z pisarzem, którego tekst uznał za dobry, w chwili zawierania umowy zamierzał mu zapłacić (jeśli nie, byłoby to przestępstwo oszustwa, ale chyba nikt na poważnie nie zamierza oskarżać wydawców, że z góry nastawiają się, że płacić nie będą). Jeśli nie płaci, ten dług nie przepada, pisarz może go sądownie dochodzić, może wierzytelność sprzedać itd. Generalnie, jeśli pisarz nie machnie na to ręką, prędzej czy później pieniądze do niego trafią. Wyjątkiem jest sytuacja, gdy wydawnictwo zbankrutuje, czyli gdy rynek poradzi sobie z nieuczciwą firmą. Nie ma powodu, żeby wykluczać takiego wydawcę czy autora z konkursu, autor nie jest winny tego, że wydawca go kantuje, wydawca kantuje autora, ale nie czytelników, bo wypuścił tekst, co do którego autentycznie był przekonany, że trafi w ich gusta.

      Firemka vanity świadomie wydaje dowolny bełkot, ma gdzieś czytelników, bo zarabia na tym, co płaci jej grafoman, któremu wmawia, że jego wypociny są dobrą literaturą. Pieniądze idą w złym kierunku (i żadnym postępowaniem sądowym nie da się tego wyprostować), oszukiwani są czytelnicy. Autor również jest winny: nie chce albo nie potrafi przyjąć do wiadomości, że skoro odrzuciło go każde normalne wydawnictwo, to jest za słaby, by za swoje teksty brać pieniądze od czytelników. Taki model działania psuje rynek wydawniczy, niszczy literaturę i żądanie wykluczenia vanitowców z prawa ubiegania się o nominacje do Zajdla jest protestem przeciwko całemu modelowi, a nie walką z jedną czy drugą nieprawidłowością we właściwym modelu.

      Usuń
    8. @Piotr Skorok - rozumiem, że autorzy mają przymus brania udziału w takich inicjatywach, a o braku honorarium informuje się ich na koniec, tak? ;)

      (pytam jako pomysłodawca i koordynator całej wspomnianej antologii)

      Usuń
    9. W jaki sposób oszukiwani są czytelnicy w takiej sytuacji? Bo tego szczerze nie rozumiem.

      Protest usunięcia Vanitowców z listy utworów wydanych w poprzednim roku jest protestem osób bez wyobraźni, wiary w czytelnika i pragnących robić szum wokół siebie.

      Usuń
    10. Albo takich, które uważają, że vanity to nie wydawnictwo, tylko firma druku na życzenie. A czytelnicy są oszukiwani, kiedy nie mają jasnej informacji: ta książka została wydana za pieniądze autora. Wielu ludzi korzysta z Internetu okazyjnie, nie wie, co to są firmy vanity, nie ma pojęcia, że 90% tego, co wydają, to chłam. Spodoba się im opis, okładka i kupią, wierząc, że to normalna książka normalnego wydawnictwa.
      I ja wprawdzie tak nigdy nie kupiłam, ale zostałam obdarowana, bo ciocia sądziła, że po okładce to coś idealnego dla mnie. Tak, normalne wydawnictwa ten czasem wydają marne książki, ale to jest 1 na 10 wydanych przez nich pozycji. W vanity góra 1 na 10 do czegoś się nadaje.

      Usuń
    11. @Piotr Skorok
      W taki, że coś, co w żaden sposób nie spełnia wydawniczych standardów, zarówno jeśli chodzi o poziom tekstu, jak i sposób przygotowania go do druku, jest wciskane czytelnikom jako pełnowartościowa literatura.

      A jaki jest inny dobry moment na taki protest, nawet jeśli teraz, ze względów formalnych, nie może być skuteczny? Między edycjami? Wtedy nikt nie zwróci na niego uwagi. I to nie jest kwestia wiary w czytelnika. Bo nie chodzi o to, że czytelnik może taką książkę nominować, sami wskazujecie, że to mało prawdopodobne, chodzi o oszustów, którzy taką listę wykorzystują do uwiarygodniania się w oczach kolejnych grafomanów żądnych publikacji.

      Usuń
    12. Czyli mówimy np o tworach Katarzyny Michalak jako rzeczach, które są nam wciskane jako pełnowartościowa literatura? Czy może innym chłamie, które oferują tradycyjne wydawnictwa? Obudź się, rynek dawno został zalany gównem. Nic dziwnego, że każdy uważa, że mógłby coś takiego napisać.

      Po pierwsze - protest można złożyć z głową. W ramach obecnego regulaminu, w ramach tego co nas obecnie obowiązuje. Wiesz co spowodował prostet tego typu? Że na liście dyskusyjnej fandomu co chwilę ktoś deklaruje, że zagłosuje przeciwko zmianom w regulaminie. Bo to nie jest kwestia dyskusji, tylko próba wymuszenia siłą zmian. Tego nikt nie lubi.

      Druga sprawa, uczepiłeś się tej listy, a chyba serio nie rozumiesz. Nie istnieje coś takiego jak kapituła nagrody, nikt na niczyje zlecenie nie tworzy takiej listy. Została ona stworzona przez fanów, nie związanych z komisją nominacyjną. Co więcej, nie odbiega ona od list pomocniczych do Żuławskiego (tam też znajdują się VP). O tego Żuławskiego nikt się nie rzuca. Dlaczego? Bo "nagroda mało znana".

      Jeśli uważasz, że gównoburzy zmienisz w jakikolwiek sposób nagrodę, to mam dla ciebie małą informację. Nie zmienisz. Ani Przewodas tego nie zrobił, ani nie zrobił tego Oramus, nie zrobi też tego Rafał Dębski. Jeśli ktoś chce walczyć z VP i wycierać sobie mordę tym, nad czym masa ludzi pracowała, to niech przestanie. Nikomu chwały nie przyniesie. Bo ani VP nie zlikwiduje, ani sobie popularności nie przyniesie.

      Usuń
    13. Grafomanów nic nie powstrzyma przed wydaniem w ten czy inny sposób. Widział Pan co Poligraf wypisuje w swoim newsletterze? Jakieś przypowiastki o dwóch kolegach, z których jeden został prezesem, a drugi nie, bo ten pierwszy wydał własną książkę. Zresztą, czego tam nie ma. Rozmawiamy o takim "poziomie" akwizycji :)

      Usuń
    14. Nie, nie mówimy o tworach Katarzyny Michalak. Mówimy o tworach Adama Sobieskiego i „Pszygodach komisaża Maciejewskiego”, mówimy o tworach Marty Grzebuły, Piotra Wołoszyka, Jolanty Nasiłowskiej, Adriana Saddlera i innych, na tle których Michalak jest wybitną pisarką. Pan, zdaje się, nie masz bladego pojęcia, co te vanitowe firemki publikują.

      Protest można złożyć z głową? To niech Pan sprecyzuje swoje stanowisko, bo w sumie nie jest ono jasne: ma Pan pretensje, że pisarze źle zaprotestowali i pogrzebali szansę na wywalenie vanity, czy vanity Panu nie przeszkadza?

      Usuń
    15. Może nie wiem, ma Pan problem z czytaniem ze zrozumieniem, ale trochę niżej wyraźnie napisałem, do czego doprowadziła taka forma protestu.

      Jasne, że ze złymi praktykami trzeba walczyć. Tylko powtórzę się. Nagroda Zajdla nie jest takim poletkiem. Jeśli składasz protest nie znając w ogóle regulaminu, to wystawiasz się na śmieszność. Nie ma możliwości wykreślenia swoich utworów z "listy utworów fantastycznych wydanych w zeszłym roku". Raz, że nie jest to żadna oficjalna lista, dwa, że to po prostu jest spis książek wydanych w poprzednim roku. Chcesz tego czy nie, VP wydaje książki.

      Usuń
    16. No i najważniejsze - Katarzyna Michalak i tym podobni autorzy osiągnęli dla mnie poziom nieczytelnego gówna. Jasne, da się gorzej. Ale nieczytelne gówno to ten etap skali, że nie ważne czy coś jest gorsze. Dalej pozostaje nieczytelne.

      Usuń
    17. "Może nie wiem, ma Pan problem z czytaniem ze zrozumieniem, ale trochę niżej wyraźnie napisałem, do czego doprowadziła taka forma protestu."

      To ja mam takie pytanie: Jak miałby wyglądać protest wykonany z głową? Tzn. taki aby wykluczyć utwory wydrukowane (wszakże to są firmy druku na żądanie, a nie wydawnictwa) przez vanity press.

      Usuń
    18. Na przykład - zdobyć nagrodę, w trakcie gali wyjść na środek, odmówić przyjęcia z takich względów, poprosić fanów o rozważenie zmian w regulaminie? ;>

      Usuń
    19. To by było trochę nieładne zagranie wobec fanów.Niezależnie od celu.

      Chomik

      Usuń
    20. Jest zasadnicza różnica między grafomanem „nie trafiam w wysublimowany gust literacki Piotra Skoroka” a grafomanem „nie umiem składnie napisać trzech zdań”. Jest zasadnicza różnica między wydawcą „wydaję opracowane badziewie, za które zapłaciłem, bo czytelnicy je kupią” a wydawcą „drukuję surowy szajs, którego nikt nigdy by nie kupił, bo skroiłem autora”.

      Nagroda Zajdla jest właściwym poletkiem, żeby walczyć z VP, skoro VP próbuje się na prestiżu tej nagrody pożywić. A skoro, jak rozumiem, czytelnicy fantastyki bardzo chcą, żeby do nagrody startowały książki, które ukazały się wyłącznie dzięki temu, że autor był w stanie wyłożyć kasę, to proponuję, by Zajdla przyznawać po prostu temu pisarzowi, który najwięcej zapłaci. Będzie w duchu VP.

      Rzeczona lista nie jest listą utworów fantastycznych wydanych w ubiegłym roku, jest to lista utworów, które można nominować (i w niczym nie zmienia tego fakt, że nie jest listą zamkniętą). Z takiej listy autor ma prawo się wypisać. Regulamin mówi: „Nagroda Fandomu Polskiego im. Janusza A. Zajdla jest coroczną nagrodą w dziedzinie fantastyki, przyznawaną – w formie statuetki i dyplomu – autorom polskich utworów literackich”. Autorom. Nie książkom. Autorom za książki. A autor nie jest ubezwłasnowolniony i nie można wbrew jego woli przymuszać go do udziału w czymś, w czym udziału brać nie chce. I ma prawo zrezygnować już na samym początku, a nie dopiero odmawiając przyjęcia ewentualnej nagrody.

      VP nie wydaje książek. Wraz z rozwijającą się techniką i zmieniającymi się warunkami społecznymi pewne pojęcia muszą być redefiniowane. W starszych słownikach jest napisane, że książka to „pewna liczba złożonych, zbroszurowanych i oprawionych arkuszy papieru, zadrukowanych tekstem literackim”, mimo to nikt nie ma wątpliwości, że e-book jest książką. „Pewną liczbę złożonych, zbroszurowanych i oprawionych arkuszy papieru, zadrukowanych tekstem literackim” i oznaczonych ISBN-em można było uznawać za dzieło literackie, dopóki technika druku cyfrowego nie umożliwiła działalności oszustom, którzy gotowi są wydrukować każdy bezsensowny tekst i rozprowadzać go jako powieść. I tak jak autor takiej publikacji nie zasługuje na miano pisarza, tak jego dzieło nie jest książką. Co najwyżej produktem książkopodobnym.

      Usuń
    21. VP wydaje książki. Jeśli ci się to nie podoba, proponuję, byś napisał do prezesa Kaczyńskiego z prośbą o zmianę prawa i zdefiniowanie na nowo książki i tego, co może ISBN i ISSN otrzymać.

      Powtórzę się, ale Nagroda Zajdla, plebiscyt w którym od ZAWSZE można było wybierać z wszystkich utworów, nie jest poletkiem do walki z VP. Nie będę dyskutował już tutaj, zapraszam na forum fandomu na Polconie, tam będziesz mógł się popastwić nad VP.

      Usuń
    22. Argument z prezesem Kaczyńskim mnie powalił i przyznaję Panu rację. Tylko mam prośbę o poradę, napisałem właśnie książkę o inwazji kosmitów na ziemię. Ale że fantastyka to nie moja działka i ciężko było mi coś wymyślić, przepisałem doniesienia prasowe o UFO, a żeby pokazać zwycięstwo kosmitów, wykorzystałem opis zwycięstwa Armii Czerwonej w bitwie pod Lenino (na szczęście dziadek interesował się historią i dużo książek historycznych mam w domu). Całość dla odpowiedniej objętości uzupełniłem przepisami kucharskim (głodny byłem, jak pisałem, a i bohaterowie, nawet kosmici, muszą coś jeść). Mam już potwierdzenie od pięciu firm VP, że mi to wydadzą i będę miał ISBN. Tylko teraz rozchodzi się o te przepisy, bo nie wiem, czy to dalej jest fantastyka i mogę startować do Zajdla, czy już nie?

      Od powtarzania Pańskie argumenty nie nabiorą sensu, nawet jeśli napisze Pan za drugim razem wersalikami. To nie Zajdel wybrał się na wojnę z VP, to VP obesrało Zajdla i trzeba go bronić i protestujący pisarze właśnie bronią. Pan przypominasz gościa, któremu wywaliło szambo, ale on nie przyjmuje tego do wiadomości, bo przecież u niego zawsze było czysto.

      Usuń
  2. O przyznaniu nagrody Zajdla decydują fani fantastyki obecni na Polconie.Jeśli będą chcieli zagłosować na utwór wydany w ten sposób,zrobią to i żadne szumy i protesty Roberta Szmidta czy Rafała Dębskiego niewiele dadzą.Zmiany regulaminu chyba powinny być przegłosowane na forum fandomu.
    Co roku czytam wszystkie utwory nominowane do nagrody Zajdla o i co roku głosuję,jeśli wydany w taki czy inny sposób,uznam za dobry,zagłosuję na niego.
    Odnoszę wrażenie,że ci panowie w ogóle lubią szumieć i robić zadymy, na spotkaniach też różnie się wypowiadają.
    Argument ze Słowackim jest śmieszny, Słowacki żył w zupełnie innych czasach.


    Chomik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli kilku bardzo znaczących pisarzy protestuje i wycofuje swoje książki, to ciężko nazywać to szumieniem. Zwłaszcza że wtedy możliwość wyboru zostaje znacząco ograniczona.

      Usuń
    2. Nie sądzę,aby brak Pilipiuka/Dębskiego jakoś drastycznie mój wybór ograniczał,pewnie zagłosuję na Wegnera.
      Wokół nagrody Zajdla już było sporo afer,spory się toczą co roku.
      Zawsze ktoś będzie protestował albo marudził po fakcie.

      Chomik

      Usuń
    3. Nagroda Zajdla ma to do siebie, że jest nagrodą fanów, którzy demokratycznie ustalają Regulamin. Tu nie ma żadnej możliwości wykluczenia, o ile danych utwór spełnia warunki regulaminowe. "Wycofanie" utworu z Nagrody przez autora jest tak samo niemożliwe, jak arbitralne usunięcie z listy pozycji wydanych w trybie VP, wyłączenie pozycji wydanych przez wydawców zalegających z płatnością czy kradnących okładki, albo niemożliwość głosowania na rudych autorów.

      Usuń
  3. Nie jestem przekonana co do argumentu z inwestycją jako rozróżnieniem między vanity a selfem. Bo pisarz publikujący w vanity zwłaszcza ci, którzy robią to pierwszy raz, też myślą, że to tylko inwestycja (a niektórzy pewnie tak sobie racjonalizują decyzję za każdym razem). I właściwie dopóki nie okaże się, że żadnej kasy z tego nie będzie (czyli często kilkanaście miesięcy później), nie ma dowodu, że się mylą.

    Poza tym fascynuje mnie w kontekście czysto akademickich rozważań, czy Kosik jest selfpublisherem, czy też nie. Bo w końcu wydaje go niszowe, choć wysoko cenione w pewnych kręgach wydawnictwo. Ale z drugiej, jako właściciel tegoż, wydaje się sam.

    Afera z nagrodą Zajdla pozostawiła mnie w pewnym zdziwieniu, bo szczerze mówiąc, nie widzę powodu do afery. Zmiana regulaminu w sugerowany przez Pana sposób raczej nie rozwiąże problemu (bo np. wykluczy Kosika, który, było nie było, wykłada kasę na własne książki). Osobiście uważam, że nie jest też potrzebna. Jak wspomniał wyżej Chomik, nagradzanych wybierają fani, a oni głosują według trojakiej strategii. Albo czytają jak najwięcej (przy czym już tego, co wychodzi w tradycyjnych wydawnictwach jest więcej niż dość) i wtedy rzetelnie głosują na to, co im się najbardziej spodobało. Albo przeczytali 1-2 tytuły i właśnie dlatego akurat na nie głosują. Albo nie przeczytali nic (lub coś tam przeczytali, ale i tak...), a głosują na swojego ulubieńca podług wcześniejszego dorobku (względnie tego autora, który w danym roku narobił w fandomie najwięcej szumu). Żadna z tych strategii nie daje większych szans na zabłyśnięcie vanity.

    A wyciąganie Słowackiego w kontekście vanity zawsze mnie śmieszy. nieprzystawalność realiów ówczesnych to współczesnych tak jakby umyka argumentującym w ten sposów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do przekonania, że vanity może być inwestycją, powiedzmy, że dla oceny danych zjawisk istotne są fakty, a nie czyjekolwiek na ich temat błędne wyobrażenia.

      Określenie self-publisher wobec pisarzy prowadzących własne tradycyjne wydawnictwo raczej nie jest stosowane (może poza Zdanowiczem).

      Skoro moja propozycja Kosika miałaby wykluczyć, to może zasada, że nie są brani pod uwagę autorzy, którzy nie mają za sobą publikacji w normalnym wydawnictwie. Ale moim zdaniem powód do afery jest: utwory, które w świecie literatury nie mają czego szukać, które ukazały się dlatego, że autora stać na wyłożenie dwóch średnich krajowych, a nie dlatego, że umie pisać, są przez dopuszczenie do udziału w takim konkursie nobilitowane.

      Usuń
    2. No to ludzie z fandomu,tak się składa czytający i myślący,na coś takiego nie zagłosują.Proste.
      Bardzo inteligentnie wypowiedział się Michał Cholewa na facebooku:Osobiście odmawiam przyjęcia do wiadomości, że mam fandom - który, w ogólności lubię nawet jak sie nie zgadzam - z ludzi, którzy złośliwie chcą nominować tekst, który sami uważają za słaby. Bo jeżeli tylko ja go uważam za słaby (albo Rafał. Albo Andrzej Pilipiuk. Albo Jacek Dukaj, albo Ania Kańtoch) to jest nasz problem a nie ich.
      Prostą metodą na to, żeby teksty VP nie dostały nominacji jest, oczywiście, głosować na inne teksty. A podejście "może i ja głosuję (albo jeszcze lepiej, nie głosuję, ale wyrażam troskę) ale przeważają idioci którzy zagłosują na Zenka który pisze same szmiry" jest nieco uwłaczające dla innych fanów, poprzez uznanie ich gustu za coś na tyle nie ok, że powinno być nielegalne.


      Chomik

      Usuń
    3. Regulamin "nobilituje"? Regulamin dopuszcza utwory, nie wydawców, kierując się rokiem wydania i numerem ISBN/ISSN. Proponuję kierować pretensje do Biblioteki Narodowej.
      Odnośnie natomiast wydawców... lista takich, którzy zalegali z zapłatą wynagrodzenia, nie wywiązywali się ze zobowiązań promocyjnych, kradli okładki itd. jest dłuuuga. Jeżeli mamy się ograniczać do "normalnych" wydawnictw, dlaczego uwiarygadniać dopuszczeniem do Nagrody tych, którzy łamią prawo bądź zasady cywilizowanego zachowania, hm?

      Usuń
    4. Akurat Kosika nikt za vanitowca nie weźmie: "Wyłożenie przez autora własnych pieniędzy na wydanie książki nie jest rozstrzygające. Nikt rozsądny za vanitowców nie uznaje Stasiuka, Kosika, Tokarczuk, Grocholi czy Łysiaka, a ci wybitni czy popularni pisarze inwestowali własne pieniądze.", a chodzi przecież o wykluczenie wydawców typu vanity press.

      "Osobiście uważam, że nie jest też potrzebna. Jak wspomniał wyżej Chomik, nagradzanych wybierają fani, a oni głosują według trojakiej strategii. Albo czytają jak najwięcej (przy czym już tego, co wychodzi w tradycyjnych wydawnictwach jest więcej niż dość) i wtedy rzetelnie głosują na to, co im się najbardziej spodobało. Albo przeczytali 1-2 tytuły i właśnie dlatego akurat na nie głosują. Albo nie przeczytali nic (lub coś tam przeczytali, ale i tak...), a głosują na swojego ulubieńca podług wcześniejszego dorobku (względnie tego autora, który w danym roku narobił w fandomie najwięcej szumu). Żadna z tych strategii nie daje większych szans na zabłyśnięcie vanity."

      Na weryfikatorium (http://weryfikatorium.pl/forum/viewtopic.php?f=150&t=18162) toczyła się dyskusja na ten temat. Pozwolę sobie zacytować fragmenty:

      Jacek Łukawski

      "Teoretycznie Twój argument jest poprawny, że treść powinna być przedmiotem oceny w oderwaniu od pozostałych czynników. Jednakże w tym wypadku dopuszczenie VP do prestiżowej (ponoć?) nagrody jest wodą na młyn procederu oszustwa, a tym samym może budzić wątpliwości natury etycznej."

      Andrzej Pilipiuk

      "nie chodzi o konkurowanie tylko o zalegitymizowanie firm od selfu w naszym środowisku.
      wałkowaliśmy temat na tym forum - zdajecie sobie przecież sprawę jak wygląda poziom ich redakcji, przygotowania książki do druku, dystrybucja i jakie wałki robią wykorzystując niewiedzę i naiwność młodych marzycieli...

      zwłaszcza warto odciąć się od takich praktyk w sytuacji gdy zdobycie nominacji do tej nagrody naprawdę nie jest trudne i wymaga
      skrzyknięcia kilkudziesięciu znajomych."

      Romek Pawlak

      "Pozostałym powiem tak: ponieważ proceder tych firm jest często obrzydliwym wyłudzeniem pieniędzy od naiwniaków, nie chcę brać w tym udziału. I guzik mnie obchodzi, kto co mi przypisze, jakie intencje - ja przede wszystkim każdego dnia stoję przed własnym lustrem i nie chcę, żeby pękło.
      Mówimy o firmach, które - że przypomnę Evivie i reszcie - potrafią skorzystać z szablonu listu i przekonać szesnastoletniego człowieka, który napisał bardzo słaby tekst, że to nieomal arcydzieło, zakończyć stwierdzeniem "ale rynek jest ciężki, więc prosimy o współfinansowanie", zedrzeć za 300 egz. 7-8 tysięcy złotych, a potem puścić książkę z milionem błędów ortograficznych oraz każdego innego typu. A wreszcie, kiedy jakaś blogerka napisze z takiej książki (tej czy innej) recenzję, w której wytknie i pokaże błędy, straszyć ją sądem, bo w tej recenzji psuje dobre imię wydawcy. A dokładnie, odstrasza kolejnych naiwnych.
      O tym mówimy. O takich praktykach."

      Maciej Ślużyński

      "I tak naprawdę to o to w tym wszystkim chodzi.

      Zrozumcie = vanity press to oszukiwanie ludzi i jakikolwiek sposób promowania firm tak działających jest braniem udziału w tym oszukiwaniu."

      Romek Pawlak

      "I nie chodzi w tym wszystkim o autorów, a w każdym razie nie w najważniejszym sensie. Chodzi o to, że te firmy wykorzystują fakt umieszczania swoich książek na liście pomocniczej do naganiania sobie jeleni, naiwnych, niedoświadczonych...
      Co, nie widziałaś reklamy NR w ostatnich dniach? Jeśli nie, polecam poszukanie. Tam nie ma słów "lista pomocnicza". Tam jest słowo "nominacje". Będziemy udawać, że nie rozumiesz znaczenia pojęcia "nominacja do nagrody" właśnie w odczuciu osoby postronnej? :)"

      I mnie to przekonuje. Nie powinno się legitymizować działalności tego typu firm. Sam fakt dopuszczenia ich do nagrody spowoduje, że będą się zaraz chwaliły, że są poważnymi wydawnictwami z prawdziwego zdarzenia ponieważ w ogóle bierze się je pod uwagę.

      Usuń
    5. @Grzegorz Kudybiński
      Ale ja wspominając o Kosiku nie odnoszę się do definicji vanity, tylko do prób przekształcenia regulaminu nagrody. Proponowane tutaj mogłyby go z niej wykluczyć, bo nie tak łatwo jest zdefiniować nowy regulamin tak, żeby nikogo nie krzywdził i to chciałam przekazać.

      I bardzo fajnie panowie sobie dyskutują, ale te dyskusje powinny zaowocować próbą przekształcenia regulaminu na przyszłość (bo teraz już nikt nic mądrego nie zdąży wymyślić), a nie litylko aferą. Zresztą podobne dyskusje toczą się od lat (popraw mnie, jeśli się mylę, ale pozycje vanity chyba były i na zeszłorocznej liście) i jakoś nic z nich nie wynika oprócz bicia piany.

      Usuń
    6. Nie chciałbym nic mówić, ale VP zawsze było dopuszczone do nominowania. To czego nie rozumieją ludzie, to fakt, że:
      a) Obecnego regulaminu nagrody nie da się zmienić przed Polconem. Ciałem decydującym o Zajdlach jest Forum Fandomu. Najbliższe będzie właśnie we Wrocławiu na Polconie.
      b) Książki wydane w Vanity Press zawsze były dopuszczone do nominacji. Z tego co rozmawiałem z osobami, które zasiadały w komisji, co roku od pojawienia się tego procederu pojawiają się tego typu nominacje. Żadna książka tego typu jednak nie zdobyła odpowiedniej ilości głosów, żeby taką nominację zdobyć.
      c) Zajdel to plebiscyt na najlepszy utwór literacki danego roku. Nie najlepsze wydawnictwo, ani na najzdrowsze praktyki na rynku. Ograniczanie głosowania na tytuły, bo "to wydawnictwo jest złe" jest kompletnie idiotyczne.
      Zresztą, umówmy się, że protest pisarzy wcale nie jest przeciwko złym praktykom, tylko zwyczajnie by bronić swojego ego. Bo nikt nie protestował, gdy parę lat temu jeden z większych wydawców na rynku polskiej fantastyki nie płacił swoim autorom. Protest nie jest też o poziomie, bo przecież biorą w nim udział ci, którzy skutecznie go zaniżają.

      Generalnie, zgadzam się, że ze złymi praktykami VP trzeba walczyć. Ale Nagroda Zajdla nie jest poletkiem do takiej walki. Bo średnio widzę, że po takim wstępie na FF będzie dużo zwolenników, aby regulamin zmienić.

      Usuń
    7. Święte słowa pana dobrodzieja! Metaforycznie polewam panu!

      Chomik

      Usuń
    8. „Zawsze było” jest iście powalającym argumentem. Mieszko: „U nas zawsze było pogaństwo, więc ten chrzest to nam na ch…”.

      Ograniczanie głosowania na tytuły, bo "to wydawnictwo jest złe" jest kompletnie idiotyczne.
      Tu nie chodzi o to, że wydawnictwo vanity jest złe, tylko o to, że to w ogóle nie jest wydawnictwo, a oszukańcza firemka, która wypuści dowolnie bełkotliwy i bezsensowny tekst każdego domorosłego „pisaża”, mającego na zbyciu dwie średnie krajowe.

      umówmy się, że protest pisarzy wcale nie jest przeciwko złym praktykom, tylko zwyczajnie by bronić swojego ego
      Umówmy się, że jest to z Pańskiej strony obrzydliwa insynuacja, której przeczą nawet podane przez Pana fakty, że żadna pozycja z VP nie zdołała uzyskać nominacji, więc w żaden sposób ego wspomnianych pisarzy nie jest przez VP zagrożone.

      Co do punktu „a”, zgoda, można mówić tylko o rozwiązaniu na przyszłość.

      Usuń
    9. Pawle, teraz ten komentarz przeczytałem...

      Nie rozumiesz. W proteście stoi, że w tym roku dopuszczono vanity. A prawda jest taka, że zawsze były dopuszczone. To nie jest kwestia czy to dobrze czy źle. Tylko po prostu autorzy pisząc takie rzeczy wprowadzają celowo w błąd.

      I tak, po rozmowie z paroma osobami jestem przekonany, że protest to tylko kwestia obrony ego autorów. Nie chodzi tu o zmianę regulaminu, tylko wytarcie sobie mordy nagrodą Zajdla w celu poniżenia VP. Przykro mi, ja protestuję przeciwko takim protestom.

      Usuń
    10. Ja to widzę tak, że Panu ten protest się nie podoba, więc czepiasz się Pan, gdzie możesz, a to, że protest nieskuteczny, a to motywacje nie takie (jeśli ktoś nie potrafi merytorycznie zakwestionować protestu, to zawsze podaje w wątpliwość motywacje protestujących), a teraz bzdurne oskarżenie o celowe wprowadzanie w błąd. I co mieliby ci niecni pisarze uzyskać, celowo zatajając (bo to tacy debile, że nie wpadnie im do głowy, jak łatwo ustalić, że było inaczej), że VP w poprzednich latach było dopuszczone? Bo ja bym raczej typował, że wcześniej przeoczyli, nie dojrzeli do protestu, mieli złudzenia, że VP pójdzie w stronę uczciwego modelu, albo po prostu teraz użyli niezręcznego sformułowania.
      A „wytarcie sobie mordy nagrodą Zajdla w celu poniżenia VP” to już jest czysty pisizm.

      Usuń
    11. Ja to widzę tak, że ciebie sprawy polskiego fandomu fantastycznego kompletnie nie obchodzą, a wtrącasz się w nie z swoim objawionym stanowiskiem, które nie przystaje do rzeczywistości.

      Usuń
    12. Zastanawia mnie jedno, skoro protest autorów to jest wytarcie sobie mordy nagrodą Zajdla w celu poniżenia VP, to jak nazwać używanie nagrody Zajdla przez VP w celach reklamowych i PR aby się uwiarygodnić w oczach klientów?

      Czy to też będzie wytarcie sobie mordy nagrodą Zajdla? I które wytarcie gorsze to autorów czy VP?

      Usuń
    13. Tak, ten post z Novae Res, w którym pisali, że ich autorzy byli nominowani był karygodny. Różnica jest taka, że gdy zwrócono im uwagę, treść została zmieniona. I teraz już serio, jak chcesz o tym dyskutować, przyjedź na Polcon na Forum Fandomu.

      Usuń
    14. Ten post został poprawiony od razu po uwadze Macieja Pitali, podziękowali mu pod postem za zwrócenie uwagi i tyle. Prawidłowa reakcja i cześć pieśni. Gorzej, jak ktoś nie reaguje prawidłowo, ale używanie tego akurat przykładu Grzegorz jest o kant wiadomo czego. Prestiżowi nagrody Zajdla sam fandom potrafi niestety zaszkodzić najlepiej, przy okazji uderzając w pracę tych, którzy zajmują się jej organizacją.

      Usuń
    15. wtrącasz się w nie z swoim objawionym stanowiskiem, które nie przystaje do rzeczywistości.
      Mimo szczerych chęci nie mogę w powyższym stwierdzeniu dopatrzyć się wyjaśnienia, co Pańskim zdaniem chcieli osiągnąć pisarze, podstępnie i perfidnie zatajając, że VP było w poprzednich latach dopuszczone do nagrody. Sprawy polskiego fandomu fantastycznego rzeczywiście kompletnie mnie nie obchodzą, obchodzi mnie VP i o tym był mój tekst, i o Zajdlu napisałem w kontekście VP, więc nigdzie się nie wtrącam, to Pan przyszedłeś na mój blog i na nim komentujesz. Uznanie odpowiedzi blogera na komentarze zamieszczane na jego blogu za wtrącanie się jest jednym z bardziej humorystycznych argumentów, jakich Pan użyłeś w tej dyskusji.

      Usuń
  4. @Paweł Pollak
    Ale te fakty tez nie są jednoznaczne - nie brakuje autorów, którzy utrzymują, że na vanity zarobili (było nawet kilku takich, co się sądzili z "wydawnictwami" unikającymi wypłaty należności, a przynajmniej tak utrzymywali). Trudno od nich wymagać, żeby się legitymowali wyciągami z konta.
    A gdzie zaczyna się "tradycyjne wydawnictwo"? Bo jeśli chodzi tylko o założenie firmy w celu wydania własnych płodów, to polska fantastyka zna takie przypadki (dość głośno obśmiewane swego czasu. Zalinkowałabym, ale nie mogę sobie przypomnieć tytułu).
    "Skoro moja propozycja Kosika miałaby wykluczyć, to może zasada, że nie są brani pod uwagę autorzy, którzy nie mają za sobą publikacji w normalnym wydawnictwie."
    To też się na nic nie zda, bo wykluczy autorów opowiadań publikowanych w internetowych zinach (mających spore znaczenie, odkąd jedynym czasopismem "branżowym" została "Nowa Fantastyka", a i wcześniej znanych. Poza tym mających też sprawną redakcję). W ogóle czy publikacja w czasopiśmie spełnia kryterium "normalnego wydawnictwa"?
    Konkurs dopuszcza wszystkie utwory, pozwalając wybrać fanom. Listy pomocnicze to li tylko spis tego, co w danym roku się ukazało i dostało numer ISBN (czy tez odpowiadający mu numer nadawany czasopismom) - mają za zadanie ułatwić zainteresowanym ogarnięcie tematu i ewentualnie uzupełnienie braków. Nie ma tu żadnej nobilitacji, jej mogą dokonać wyłącznie czytelniczy, wybierając pozycje z podanego im neutralnego wykazu.

    @Chomik
    O, stanowisko Cholewy w tej sprawie jest mi bardzo bliskie.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nikt na vanity jeszcze nie zarobił, bo, żeby mówić o zarobku, wpływy z książki musiałyby być wyższe od tego, co vanitowiec zapłacił firemce za wydanie, a z liczb podawanych przez samych vanitowców wynika, że nie są.

      Tradycyjne wydawnictwo zaczyna się tam, gdzie selekcjonuje się teksty i płaci się autorowi. Autor grafoman zakładający własne wydawnictwo zwykle szybko bankrutuje, bo to są spore koszty i jeśli nie jest dobry i nie sprzedaje książek, musi zwinąć interes.

      Co do zinów, zgoda, przyznaję, że się myliłem, twierdząc, że jednym sformułowaniem da się wykluczyć vanitowców. Ale też nie ma takiej konieczności, regulamin może być bardziej rozbudowany.

      Nie zgadzam się, że nie ma nobilitacji. Samo stworzenie tej neutralnej listy dało tym firemkom asumpt do chwalenia się, że ich publikacje brane są pod uwagę przy prestiżowej Nagrodzie Zajdla. Że czytelnicy muszą je wskazać? No to prowadzimy taką dyskusję, w której ja mówię, że rasistów nie można wpuszczać na olimpiadę, a panie (mam tu na myśli również Chomika) odpowiadacie mi, że nie ma problemu, bo nie mają szans na medale.

      Usuń
    2. Przytaczam tylko to, co czytałam na forum gazety. Sporo tam było wątków ludzi, którzy sądzili się z Radwanem. Tam "wydawca" w umowie zobowiązywał się do zwrotu kosztów wydania po sprzedaniu określonej liczby egzemplarzy, plus oczywiście procent o zysku z tych egzemplarzy. Czyli jakiś zysk był, oczywiście o tyle, o ile można wierzyć internetowym relacjom.

      I ja się zgadzam, że regulamin można zmienić, ale biorąc pod uwagę specyfikę wprowadzania zmian akurat w tym regulaminie, nie da się tego zrobić przez rozpętywanie afery na krótko przed konkursem. Bo to jest li tylko rozpętywanie afery przez autorów. I będę tak uważać do momentu, aż któryś z awanturników złoży własną sensowną propozycję zmian w regulaminie i zaproponuje jej przyjęcie na forum konwentu - wtedy zwrócę honor. Awantury wokół nagrody wybuchają co roku (najczęściej wtedy, kiedy konkurs jest tuż tuż i na zrobienie czegoś sensownego jest zbyt późno), ale konstruktywnych działań jak dotąd nie odnotowano.

      Analogia nietrafiona. Przecież większość zarzutów nie dotyczy zawodników-"pisarzy", tylko instytucji, która im umożliwiła wydanie książki, czyli startowanie w konkursie. Więc należałoby analogię przeprowadzić pomiędzy vanity a państwem (w końcu to państwowe instytucje delegują zawodników na igrzyska) łamiącym prawa człowieka. A z tego co wiem, każde państwo ma prawo wystawić reprezentację olimpijską, choćby symboliczną, niezależnie od ilości złamanych konwencji międzynarodowych, raportów o tym, jak źle traktuje swoich obywateli i stopnia odklejenia od rzeczywistości swojej propagandy.

      Usuń
    3. Analogia jest trafiona, bo RPA w czasach apartheidu nie była dopuszczana na igrzyska, a poza tym to jest kwestia udziału/szans na zwycięstwo. Panie nie dostrzegacie, że protest nie dotyczy tego, że zły utwór może wygrać, tylko że samo dopuszczanie tych utworów jest sankcjonowaniem oszukańczych praktyk.
      Radwan niby zwraca, kiedy sprzeda się 300 egz. Powiedzmy, że książka kosztuje 30 zł. Z tego hurtownia bierze połowę. Czyli przychód jest 4500 zł. Jak to ma być zyskowne, jeśli autor płaci za wydanie co najmniej siedem tysięcy?

      Usuń
  5. Nagroda Zajdla to plebiscyt czytelników i sztuczne ograniczenia tylko jej zaszkodzą. Głosujemy na książki, które nam się spodobały i tyle - proste. Pomysł, że ktoś, a zwłaszcza czynni na rynku pisarze, będzie próbował mi ten wybór ograniczyć odgórnie segregując książki na lepsze i gorsze jako głosującego czytelnika po prostu mnie obraża.
    Rozumiem, ze protest pisarzy jest w dobrej intencji, że vanity nie postępuje wobec swoich autorów fair itp i że protestujący nie chcieli wyjść na nadętych arogantów, ale niestety tak się to skończyło.
    Walczyć trzeba, moim zdaniem, nie z vanity jako zjawiskiem, ale o to by takie wydawnictwa dotrzymywały własnych obietnic składanych korzystających z ich usług klientom - wtedy będą obok klasycznego selfa kolejną akceptowalną ścieżką dla potencjalnego pisarza...
    A czytelnik naprawdę posiada mózg i zagłosuje na dobrą książkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Walczyć trzeba, moim zdaniem, nie z vanity jako zjawiskiem, ale o to by takie wydawnictwa dotrzymywały własnych obietnic składanych korzystających z ich usług klientom
      Tak. A pana od Amber Gold nie należy wsadzać do więzienia, tylko grzecznie poprosić, żeby oddał kasę. Do jakiego stopnia trzeba być naiwnym, żeby nie widzieć, że te obietnice są po to, by złapać grafomanów i wydoić ich z kasy? I tu nie chodzi o ograniczanie wyboru, bo pański wybór nie zostanie w żaden sposób ograniczony, jeśli nie będzie pan mógł nominować książki gościa, który nie potrafi z sensem sklecić trzech zdań, tylko o postawienie tamy oszukańczemu procederowi.

      Usuń
  6. Witam
    Nie wezmę udziału w Państwa dyskusji, ponieważ właściwie wszystko to, co ja mógłbym tu napisać zostało powiedziane wyżej. Chciałbym jedynie podziękować Panu Pollakowi za jego "krucjatę" przeciw VP. Rozważałem przez długi czas wydanie książki w jednym "wydawnictw" tego typu, uważając je za wydawnictwa takie same jak inne. Brało się to stąd, że nie miałem większej wiedzy na temat procederu zwanego Vanity Press. Sądziłem, że rzeczywiście jest to alternatywa dla tradycyjnych wydawnictw, które niechętnie dają szansę debiutantom, skupiając się na tzw. "pewniakach". Skutkiem tekstów, jakie Pan, Panie Pawle, zamieszcza na swoim blogu zrezygnowałem zupełnie z pomysłu płacenia poligrafom, czy psychoskokom za własną pracę. Jestem zażenowany poziomem drukowanych przez VP tworów literaturopodobnych i nie chcę być w żaden sposób z czymś takim kojarzony. Efektem Pańskiej inicjatywy jest również to, że podniosłem wymagania także wobec twórczości własnej. Uważam, że autor powinien być najsurowszym krytykiem swojego dzieła, ponieważ firmuje je własnym nazwiskiem, świadczy ono o nim, tak jak dziecko świadczy o rodzicach i winien jest szacunek jego odbiorcom. Paniom Nasiłowskiej, Grzebule i im podobnym zrobiono krzywdę za ich własne pieniądze. Okłamując je co do ich "talentu" robi się im krzywdę nadal. Krzywdę wyrządza się również czytelnikom ich wypocin. Należy z tym walczyć.

    OdpowiedzUsuń

Komentarze anonimowe są niemile widziane i zastrzegam sobie prawo do ich kasowania bez dalszych wyjaśnień.