poniedziałek, 15 lutego 2016

Salieri z Psychoskoka

Zackiewicz nie zauważył, że świeci, więc miota się dalej:

Widzę, że polemika nabiera tempa. I bardzo dobrze – niektórzy może się rozwiną intelektualnie.

Masz pan jeszcze nadzieję?

(…) nic nigdy nie płaciłem żadnemu wydawnictwu zarówno w Polsce jak i za granicą (…)

Ani w Polsce, ani za granicą.

Ja się pytam, jaki ma Pan dowód, na to, że wydaję swoje dzieła za pieniądze. Jeśli Pan oskarża kogoś, powinien Pan mieć ku temu podstawy. Jeśli Pan nie ma, to siłą rzeczy nie powinien Pan się nawet odzywać, gdyż się Pan zwyczajnie kompromituje.

Mam podstawy. Wydałeś pan książkę w „wydawnictwie”, które drukuje książki wyłącznie za pieniądze autorów. Nawet jeśli taka firma deklaruje, że może ponieść koszty wydania, w praktyce nigdy tego nie robi (w Novae Res nie płaci jedna autorka, w innych firmach takie nazwiska nie są znane). Wszedłeś pan do burdelu, to nie opowiadaj ludziom bajek, że na romantyczną randkę. A tym bardziej nie oczekuj, że ci uwierzą.

Wyciąg z umowy (…): 3. Całkowity koszt przygotowania książki do dystrybucji elektronicznej, w postaci ebook wynosi 500 zł brutto, przy czym Autor nie ponosi żadnych kosztów, jako że wybrany został wariant pełnego finansowania przez Wydawnictwo.

No i proszę, jak Zackiewicz przestał drzeć japkę, że za wydanie wcale nie płacił, a pokazał fragment umowy, to wynika z niego, że żadnej książki nie wydał, tylko mu e-booka wypuścili. Łaskawie nie biorąc od niego pięciu stów, które rzekomo przygotowanie e-booka kosztuje. Swoją drogą, piękny zapis, tradycyjne wydawnictwa powinny go wykorzystać: „wydawnictwo wykona redakcję wartą sto tysięcy, ale nie weźmie od autora tej kasy, bo pokrywa koszty wydania”.

Mam nadzieję, że to wystarczy i nie muszę cytować dalej. Wszystkie umowy z Wydawnictwem “Psychoskok” zawierają ten tekst i jestem gotów pokazać umowy publicznie z pieczątkami i naszymi podpisami.

Nie wystarczy, pokaż pan te umowy.

(…) wielka literatura powstaje z pijackich fantazji i wychodzi spod delirycznej ręki, tworzona często przez wykolejonych samotników nie potrafiących nawet zawiązać rodziny, a najlepiej jak się jest “tęczowym” i nosi czapkę stylizowaną na wojskową z symbolem SS.

Rodzinę się zakłada, panie Zackiewicz, zawiązać to możesz pan sobie buty. Salieri w „Amadeuszu” (genialny film, kto nie widział, niech pędzi do wypożyczalni) jest rozgoryczony, że taki nędzny chłystek jak Mozart został obdarzony boskim talentem, a on, prawy, zasłużony, bogobojny poddany Jego Cesarskiej Mości, nie. Tutaj mamy identyczne tony: Jerzy Pilch, pijaczyna bez rodziny, Michał Witkowski, ekscentryczny pedał, dlaczego oni są wybitnymi pisarzami, a ja, Tomasz Zackiewicz, mąż żonie, ojciec dzieciom, uczciwy niepijący heteryk muszę się tułać po jakichś Psychoskokach?

(…) “wielki talent” zawsze znajdzie ujście i zostanie doceniony przez “wielkie wydawnictwo”, prowadzone przez kolegę lub koleżankę “wielkiego literata”.

I na powyższe pytanie prosty umysł znalazł prostą odpowiedź.

Ja Panu powiem tak, ta Pańska wielka współczesna polska literatura to rynsztok i żul spod budki ma więcej do powiedzenia niż “literat” taki jak Pan. (…) Problem jest jednak taki, że owy żul nie należy do towarzystwa wzajemnej adoracji i raczej jego historia nie ujrzy światła dziennego.

Ja bym się jednak upierał, że historie żuli spod budki (telefonicznej?) nie ukazują się w formie powieści, gdyż żule nie próbują ich spisywać. Po prostu realistyczniej niż pan oceniają swoje literackie umiejętności.

I tu ma Pan odpowiedź, kto Panu “pozwolił” być literatem. Tajemnica została rozwiązana. Nie kosmici, tylko znajomości jak wszędzie w Polsce.

Ja się pytam, jaki ma Pan dowód, na to, że wydaję swoje dzieła po znajomości. Jeśli Pan oskarża kogoś, powinien Pan mieć ku temu podstawy. Jeśli Pan nie ma, to siłą rzeczy nie powinien Pan się nawet odzywać, gdyż się Pan zwyczajnie kompromituje.

Dawno temu w jakimś telewizyjnym programie Jerzy Pilch powiedział, że żeby nie znajomi z wydawnictwa (…), prawdopodobnie nigdy by nie został pisarzem.

I jak tu nie podziwiać Zackiewicza i jemu podobnych? Z pogardą wypowiadają się o prawdziwych pisarzach, ale jak tylko któryś powie coś, co da się dopasować do spiskowych teorii, dlaczego wydawnictwa nie chcą grafomanów, natychmiast spijają im słowa z ust.

“Grafomani”, jak Pan ich nazywa, przynajmniej są ciekawi, pochodzą z różnych środowisk i mają różne punkty widzenia (…)

Tak, taka fajna menażeria.

Kto to [wielką literaturę] w ogóle czyta? Zakompleksione panny z kilkoma magistrami, przekonane o swojej wyjątkowości, nie mogące sobie znaleźć chłopa?

Pilch bez rodziny, panny bez chłopa. Czyli argument o niewyżyciu albo niedorżnięciu. Ale trudno się dziwić, że autor Psychoskoka dyskutuje na poziomie spod budki (telefonicznej).

Czy też inni pseudointelektualiści chcący się dowartościować przez pochłanianie tej Pana “literatury”? Któż to doznaje owej “ekstazy” przy czytaniu Pana tekstów? Niech Pan mnie oświeci z łaski swojej.

Oświecam pana, panie Zackiewicz, że o ekstazie to pan pisałeś, nie ja. Czy pana teksty po wklepaniu do komputera znikają z pana mózgu, bo, jak u Kelly Bundy, się nie mieszczą i muszą ustąpić miejsca nowym informacjom?

Otóż dla Pana wiadomości powiem, że w Wydawnictwie “Psychoskok” spotkałem się z uprzejmością i zrozumieniem, a także – uwaga! – profesionalizmem.

Ależ ja od dawna utrzymuję, że Psychoskok to pełen profesionalizm. Na przykład korektę mają bardzo profesionalną.

Dodam jeszcze tylko, że zanim trafiłem do “Psychoskoku”, wydałem dwie książki z Wydawnictwem “Nowy Świat”, a więc już coś miałem swojego wydanego.

To też były e-booki?

Pan Prezes Wydawnictwa “Psychoskok” to przede wszystkich dobry biznesmen (…) I jeśli on uznał, że dla dobra Wydawnictwa korzystne jest napisanie czegoś od wydawanych autorów, to widocznie miał rację.

Wreszcie mamy informację z pierwszej ręki, jak te wazeliniarskie laurki powstały. Prezes uznał, że „korzystne jest napisanie czegoś od wydawanych autorów”. Dał wam to potem do przeczytania czy już nie?

Posądza Pan o “wazeliniarstwo”, a sam Pan jest w doskonałych kontaktach ze swoimi wydawcami, z którymi Pan zapewne wiedzie przyjacielskie rozmowy i spotyka się pewnie przy lampce wina. Przecież wszyscy się dobrze znacie, tworzycie zamknięty krąg, do którego nie wskoczy się ot tak z ulicy, choćby nie wiem jaki to byłby talent. Musi być zawsze namaszczenie.

Jakiej lampce wina, panie Zackiewicz? Wódę razem chlejemy. Toż znamy się od dzieciństwa, ze wszystkimi razem do szkoły chodziłem, dzieci im do chrztu trzymałem, do mnie jak w dym walą, kiedy problemy mają. A mnie przykro, że pomóc im nie umiem, kiedy żalą się, że świetny tekst dostali, poprawną polszczyzną napisany, ciekawy, ze zwrotami akcji i pomysłowym zakończeniem, dużą sprzedaż rokuje, ale nijak wydać nie mogą, bo człowieka nie znają, z ulicy przyszedł, do kręgu nie należy, nienamaszczony jest, wódki z nami nie pije.

(…) Roy C. Booth, dla którego miałem przyjemność tłumaczyć teksty, to znana osobistość w USA z ogromnym dorobkiem, którego utwory tłumaczone są na wiele języków. Dokonałem przekładu na język polski nie dla “Psychoskoku”, ale dla Pana Bootha i z jego polecenia.

W tym przekładzie też pan stosowałeś takie gramatyczne konstrukcje jak „osobistość, którego”?

Powoływanie się na moją frustrację świadczy o braku konkretnych argumentów w sprawie.

Twierdzisz pan, że zarzucanie oponentowi frustracji (nie powołujemy się na morderstwo, jeśli kogoś o nie oskarżamy, panie wybitny pisarzu z Psychoskoka) świadczy o braku argumentów? No to pytanie do pana, panie Zackiewicz: kto napisał „A że błądzić jest rzeczą ludzką, potraktowałem z początku pisaninę Pana Pollaka jako żart, ot taki tekścik sfrustrowanego pisarza, któremu zwyczajnie nie idzie w swoim rzemiośle” i „ambitni ludzie wyjeżdżają z tego kraju i odnoszą sukcesy, o jakich literacki mainstream może sobie pomarzyć. I to jest źródło frustracji takich jak Pan, Panie Pawle”?
Aha, i nie ja zarzucałem panu frustrację, tylko jedna z komentujących, więc bądź pan łaskaw zwracać się do niej, a nie do mnie. Ja rozumiem, że pojęcie pewnych rzeczy zdecydowanie przekracza możliwości pańskich szarych komórek, ale komentarze ludzie zamieszczają na swój własny rachunek, a nie na mój.

Poza tym, różnica między kimś, co wygrał kiedyś konkurs literacki a kimś, co też wygrał jest taka, że ten pierwszy został z niczym, a ten drugi całkiem nieźle sobie radzi i z tego żyje.

Kimś, kto wygrał. Poza tym piękna sentencja. Zdradzę panu, panie Zackiewicz, pewną tajemnicę: wydawcy biorą ludzi z ulicy, ale nigdy autorów takich baboli.

Bo wie Pan, Panie Pollak, książki to trzeba umieć pisać i trzeba je też umieć sprzedać. I to się liczy.

Naprawdę trzeba umieć pisać książki? A ja myślałem, że trzeba być namaszczonym i należeć do zamkniętego kręgu.

Aha, dziękuję za wytłumaczenie mi jak działają firmy w dobie kapitalizmu, gdyż nie miałem o tym bladego pojęcia. Jestem Panu dozgonnie wdzięczny. To dzięki Panu stałem się współwłaścicielem firmy informatycznej.

I tyle potrafi Zackiewicz odpowiedzieć na argumenty, że model działania Psychoskoka nie jest wcale właściwym dla kapitalizmu, lecz patologią w branży wydawniczej. Chociaż bardziej by dziwiło, gdyby zdołał przedstawić jakąkolwiek sensowną kontrargumentację.

18 komentarzy:

  1. Mnie jedno zastanawia - że Panu, Panie Pawle, pisak zdołał pocisnąć, to zrozumiałe. Ale za co przy okazji się oberwało gejom, magistrantkom-singielkom i połowie świata, to już nie wiem, po co i dlaczego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie tam bardziej dziwi, że zostawił w spokoju Żydów, cyklistów i wegetarian.

      Usuń
  2. Nie ma co taplać się w błocie ze świnią, jej to sprawi przyjemność a fetorek zostanie.
    Rozumiem frustrację, ale jeżeli ktoś (już nie po cichu) stawia się wyżej od Witkowskiego czy Pilcha a tworzy tak jak pisze na blogu... to naprawdę nie warto poświęcać mu dalszych notek. Po prostu nie zrozumie. Tysiąc razy bardziej wolę żula spod budki (u mnie też się tak mówi) od grzebulatury, i chyba o żulu wolę czytać na tym blogu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem w tekście pisanym powinien być „żul spod budki z piwem”, pominąć ostatni człon można w mowie.

      Usuń
  3. Jeśli ktoś z nowych czytelników kliknie w podany link, natrafi już na częściowo inny tekst Zackiewicza. Facet dostał czegoś w rodzaju blogowej delirki i od rana cały czas coś dopisuje, znacznie zwiększając ilość bredni na centymetr kwadratowy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stosuje przy tym jeden z ulubionych chwytów osobników tego gatunku, mianowicie "ja to robię z nudów, dla zabicia czasu, bo właściwie to mi się nie chce, ale gdyby mi się chciało, to hooohohoho, kim ja bym nie był, a może i lepiej". Co ciekawe, pod koniec pisze, że gdyby mu się chciało to "śmiem twierdzić, że nie byłbym gorszy od Pana". Czyli przyznaje, że jest gorszy, zapewne nie zdając sobie sprawy ze znaczenia własnej wypowiedzi. Warto też zwrócić uwagę na obowiązkowy zestaw argumentów "kapitalizm, wolny rynek". Do kompletu brakuje tylko "demokracji" i "wolności słowa". Co do żulów, to czytuję blog prowadzony przez żula właśnie (sam się określa w ten sposób). I intelektualnie, i lingwistycznie o kilka pięter wyżej niż pan Z.

      Usuń
    2. Edytuje swój wpis, czyli zachowuje się tak jak pan Sowa. I przedtem ta polemika była bardzo długa, a teraz?

      Usuń
    3. A teraz jest jeszcze dłuższa i coraz bardziej od czapy.

      Usuń
    4. @koczowniczka
      Jednak trochę inaczej niż Sowa. Nie poprawia, nie zmienia ani nie kasuje dotychczasowego tekstu, tylko dopisuje nowe fragmenty. Prowadzi w ten sposób z nami dyskusję. Kompletnie bez sensu, bo trzeba szukać, gdzie napisał coś nowego. Panie Zackiewicz, zlituj się pan nad nami. Zapraszam tutaj, nie pogryziemy pana, albo weź pan przynajmniej zamieszczaj polemikę u siebie w formie komentarzy pod wpisem.

      @baba_potwór
      Pewnie, że nie dostrzegł, że (niechcący) ujawnił, jakie ma naprawdę zdanie o poziomie własnej twórczości. Podobnie, jak nie dostrzegł, że kiedy z oburzeniem odrzuca „oskarżenie” o płacenie za wydanie własnych książek, przyznaje, że autor nie powinien płacić albo że zasadnie takiemu autorowi przykleja się łatkę grafomana. No bo jeśli płacenie to coś normalnego i wskazanego, jak Zackiewicz pisze, zachwycając się Psychoskokiem, to czemu tak mu zależy, by do grona autorów płacących nie być zaliczanym?

      Usuń
  4. Podtrzymuję wyrażoną wcześniej opinię o stanie emocjonalnym pana Z. Człowiek zadowolony z własnego życia nie musi się dowartościowywać taplaniem się w życiu cudzym, wyliczaniem czyichś magisterek i analizami cudzej (nie)aktywności łóżkowej. Co do tego jakiegoś przekładu, którym pan Z. wykłuwa oczy, to ciekawa jestem, czy ktoś go kiedykolwiek widział. Został opublikowany albo chociaż złożony w jakimś wydawnictwie? Wydawnictwie, podkreślam, nie Psychoskoku. Bo jakoś trudno mi uwierzyć, że szanujący się wydawca wypuści na rynek płody intelektu osobnika, któremu nie udało się opanować zasad stosowania wielkich liter w języku polskim.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba przyznać,że fajnie się rzuca.Gdyby tyle pasji wkładał w pisanie...Ale skoro nienamaszczony...Przypomniał mi się skecz Monty Pythona o masonach...

      Chomik

      Usuń
    2. Ależ opanował, stosując pisownię „Wydawca”, „Wydawnictwo”, „Prezes”, jest po prostu konsekwentny w swoim wazeliniarstwie. Tylko mu się cudzysłowy pomerdały, bo zamiast Wydawnictwo „Psychoskok” powinno być „wydawnictwo” Psychoskok.

      Natomiast podobnie jak Zackiewiczowi nie podoba mi się analizowanie poziomu zadowolenia z życia oponenta (to znaczy Zackiewiczowi nie podoba się, gdy pada tego ofiarą, a nie gdy sam to robi). Jakie to ma przełożenie na wartość zgłaszanych argumentów? Argument jest trafny albo nietrafny. Argumenty podniesione przez Zackiewicza są rynsztokowe i takimi pozostaną, nawet jeśli wykaże, że jest bardzo szczęśliwym człowiekiem.

      Usuń
    3. No cóż, to sam pan Z. zaczął, wylewając gorzkie żale na "zakompleksione panny z kilkoma magistrami nie mogące sobie znaleźć chłopa". Nie żebym się poczuła dotknięta - magisterkę mam tylko jedną, kompleksów zero - ale jak się włazi w kałużę, to nie należy mieć pretensji, że w butach mokro. Ale kontynuacja tego wątku rzeczywiście jest bezcelowa.

      Usuń
  5. Atmosfera się zagęszcza, akcja nabiera tempa. Oto najnowsza porcja przemyśleń mistrza Zackiewicza.

    "Większość początkujących pisarzy popełnia ogromny błąd licząc, że takie osoby jak Pan Pollak dadzą in namaszczenie dla zaistnienia w oficjalnym świecie literackim. To zamknięte grono z gęstym sitem, gdzie talent to stanowczo za mało. Początkujący literaci żebrzą o recenzje i pieją z zachwytu, kiedy taki recenzent jak Pan Pollak ich zbluzga jak burą sukę".

    To ciekawe, bo mam wręcz przeciwne doświadczenia. Mimo że z panem Pawłem nie wypiłam nawet jednej sety.

    "A tymczasem tacy ludzie charakteryzują się narcystyczną osobowością i silną skłonnością do zawiści. I jak taki recenzent, przekonany o swojej wielkości, zobaczy całkiem dobry utwór u młodego człowieka, rozpala się w nim nienawiść. Zrobi wszystko, aby zamienić życie początkującego pisarza w piekło".

    Teraz wszystko jasne: nękające mnie zapalenie zatok, utrudniający życie klienci i wnerwiający zarząd wspólnoty mieszkaniowej to robota pana Pawła, który zapewne z sadystycznym uśmiechem wbija szpilki w uosabiającą mnie laleczkę wudu. Po tym jak zamieścił na swoim blogu i pochwalił moje opowiadanko. Jeżeli pan Zackiewicz w pracy inżynierskiej kieruje się tą samą logiką co we wpisach na blogu, to wszystkie zaprojektowane przez niego urządzenia należy omijać szerokim łukiem. Dla własnego bezpieczeństwa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie bardzo rozumiem, dlaczego „zbluzgany” autor miałby piać z zachwytu.

      Panie Zackiewicz, w jakim sensie normalne wydawnictwa są „oficjalne”, a Psychoskok jest „niezależny”? Skoro, jak pan twierdzisz, Psychoskok publikuje przyzwoitą literaturę, a nie grafomańskie gnioty, dlaczego nie utrzymuje się ze sprzedaży tej literatury i nie płaci autorom stosownych honorariów? Skoro pisarze „namaszczeni” mają nagrody, dlaczego Psychoskok z tych biednych nienamaszczonych, którzy żadnych nagród nie dostają, bo ich zamknięty krąg nie dopuszcza, jeszcze zdziera kasę? Dlaczego Psychoskok nie sięga po twórczość tych utalentowanych autorów, którzy zostali odrzuceni przez te podłe oficjalne wydawnictwa z braku znajomości, i nie płaci im odpowiednio do rangi ich talentu? Przecież jeśli Psychoskok publikowałby wybitne książki utalentowanych autorów to w pół roku wykosiłby z rynku takie Literackie, mające do zaoferowania tylko mierne teksty znajomków szefowej wydawnictwa.

      Usuń
    2. Deliryczna aktywność na blogu Zackiewicza całkowicie ustała. Ponieważ jednak tylko skończona menda rzuciłaby oskarżeniem (że wydałem swoje książki dzięki znajomościom), którego nie miałaby wcale zamiaru udowadniać ani za które nie miałaby zamiaru przeprosić, tylko skrajny hipokryta nie przejąłby się, że przyłapano go, jak wytyka innym jako niewłaściwy własny sposób argumentacji, tylko ktoś wyjątkowo tępy po zachwyceniu się działalnością Psychoskoka nie umiałby wyjaśnić, dlaczego producent towaru ma do niego dopłacać, zamiast dostawać wynagrodzenie, ani odpowiedzieć na powyższe pytania, tylko ktoś robiący z gęby cholewę nie pokazałby umowy, którą pokazać obiecał, i ponieważ żadne z powyższych określeń do tego zacnego człowieka nie pasuje, musiałem zastanowić się nad inną przyczyną zadziwiającego milczenia pana Zackiewicza. Ale nie zastanawiałem się długo, passusy zacytowane przez babę_potwór jednoznacznie wskazują, że Zackiewicz w trakcie ich pisania zgubił mózg i teraz zajęty jest jego szukaniem. Ponieważ żywotnie jestem zainteresowany, żeby na poruszone kwestie mi odpowiedział, zwracam się z apelem do uczciwego znalazcy: jeśli ktoś znalazł mało używany mózg pozbawiony właściciela, uprzejmie proszony jest o dostarczenie go do siedziby Psychoskoka.

      Usuń
    3. Obawiam się, że łatwiej będzie znaleźć yeti z kwiatem paproci w jednej ręce i bursztynową komnatą w drugiej.

      Usuń
  6. Proszę Państwa, Poligraf spamuje moje konto :) Tym razem dostałem opowieść o dwóch braciach (czy tam przyjaciołach), którzy ukończyli te same szkoły. Byli równie zdolni. Jednakowo inteligentni itd. Ale jeden wydał książkę a drugi nie! No i teraz ten, co wydał, jest prezesem firmy a drugi tylko kierownikiem.

    „Książka sprawia, że inni ludzie inaczej Cię postrzegają. W przypadku poradnika, stajesz się automatycznie ekspertem w danej dziedzinie. W przypadku beletrystyki twoje notowania również rosną"

    Teraz już wszyscy znamy sekret sukcesu życiowego. Nie ma się już nad czym zastanawiać, wszyscy do Poligrafu, książki wydawać MARSZ! Trochę szkoda, że poskąpili statusu osobom wydającym literaturę piękną. Że nasze notowania od tego wzrosną, to bardzo miłe, ale jednak odrobinę niejednoznaczne. Ciekawe, nawiasem mówiąc, kim stanie się osoba która wyda w Poligrafie swoją Księgę Objawioną? Tylko mesjaszem, czy może od razu Bogiem???

    Michał Szymański

    P.S. Kto jeszcze nie podpisał petycji, ten ma jeszcze szansę przejść do historii jako jeden z sygnatariuszy: https://www.change.org/p/power-to-the-witcher-support-polish-ebooks-on-amazon

    OdpowiedzUsuń

Komentarze anonimowe są niemile widziane i zastrzegam sobie prawo do ich kasowania bez dalszych wyjaśnień.