poniedziałek, 22 czerwca 2015

Potrawka z puszczyka

Lampa i Iskra Boża wydała pod koniec zeszłego roku zbiór tekstów Marty Syrwid, publikowanych wcześniej w „Lampie” w rubryce „Koktajl z maku” (książka nosi ten sam tytuł). Są to analizy grafomańskich utworów, w tym także self-publisherskich.

Bardziej niż treść książki, choć czyta się przyjemnie i można się pośmiać, zainteresowały mnie reakcje na nią. Bo oto kobieta od sześciu lat (czyli zaczęła w czasach, kiedy jeszcze nie było mojego bloga) regularnie co miesiąc rozprawia się z grafomanami. Czyta ambitnie całe dzieła, a nie ogranicza się, jak to najczęściej robię ja, do fragmentów. Cytuje kulawe frazy i drze z nich łacha. Szukam więc komentarzy, że to jest niesmaczne, że pluje jadem, że ma się ograniczyć do skrytykowania jednego utworu i więcej autorem się nie zajmować. Nie znajduję. Nikt nie pochyla się nad nią z troską, że marnuje swój czas, że mogłaby wykorzystać go na czytanie wartościowych powieści albo jako pisarka na napisanie własnej książki. Żadnych oskarżeń, że znalazła sobie sposób, by się wypromować. Nikt nie wypisuje bredni o prowadzeniu krucjaty.

Byłem ciekaw, czy w książce znajdą się omówienia utworów grafomanów, których miałem na tapecie, i na jedno takie nazwisko natrafiłem: Aleksander Sowa. Marta Syrwid poświęciła mu aż dwa rozdziały, jeden omawiający prozę, drugi poezję. Bo może nie każdy z państwa wie, ale Sowa to nie tylko prozaik i wybitny znawca tematyki wydawniczej tudzież motoryzacyjnej, lecz także poeta: „Biała mokra bluzeczka / Sklejona do piersi / Uśmiech radosny jej / Grobowiec nadziei naszej”. Muszę powiedzieć, że jestem pełen podziwu dla Syrwid, bo przeczytała większość tego, co gigant – jak go nazywa – stworzył. Ja wymiękłem po kilku stronach „Ery Wodnika”, którą chciałem zrecenzować po omówieniu jego eseju poradnikowego. Można powiedzieć, że grafomańska powieść jest doskonałym tworem ewolucyjnym: przed krytyką chroni ją to, że nie da się jej przeczytać.

Tak swoją drogą, Sowa żyje w przekonaniu, że tylko ja uważam go za grafomana i że rozpowszechniam tę kalumnię, bo napisał lepszy poradnik od mojego i jakoś muszę zniszczyć konkurencję. Chciałbym usłyszeć, jakie będzie miał wytłumaczenie, dlaczego za arcygrafomana uznała go Marta Syrwid.

Omawiając powieść „Enter” („Cytat reprezentatywny: Orgazmy przeżywać potrafi każda, nawet najbardziej przaśna dziewka bez moralności, ale człowieczeństwo sięga głębiej”), będącą przedrukiem wpisów blogowych, Syrwid przytacza chwalby własne Sowy, że te wpisy miały ponad 135 tysięcy wyświetleń, i komentuje: „Jeżeli to prawda, nie chcę już żyć na tym świecie”. Otóż wydaje mi się, że pani Marta wcale nie musi opuszczać ziemskiego padołu. Gdzieś ostatnio Sowa wychynął mi z odmętów internetu, podając, że sprzedał 50 000 egzemplarzy swoich książek. Wziąwszy pod uwagę, że napisał ich 250, w tym takie niewątpliwe hity, jak „Podróż Mazika maluchem przez Czechy z zaoszczędzeniem dwóch kropel paliwa na 100 km”*, ta liczba nie robi wrażenia nieprawdopodobnej. Będę się jednak upierał, że Sowa konfabuluje, bo autor z taką liczbą sprzedanych książek (już niezależnie, czy wielu tytułów, czy jednego) jest zwyczajnie wśród czytelników postacią rozpoznawalną. Tymczasem Sowę, owszem, znają, ale nie czytelnicy, tylko analizatorzy zjawiska self-publishingu.

*Proszę się nie zdziwić, jeśli natkną się państwo na oburzone dementi Sowy, że żadnej ze swoich powieści wcale tak nie zatytułował i że kłamię, zawyżając liczbę napisanych przez niego książek. Odkryłem, że facet jest idealnie ślepy na sarkazm, teksty odczytuje dosłownie, jakiekolwiek odejście od dosłowności powoduje, że nie rozumie on komunikatu piszącego.

35 komentarzy:

  1. A nie mówiłam, że podejrzane to wsparcie padadeszczu? Ktoś zarzucił mi wtedy miłość do spiskowych teorii.

    OdpowiedzUsuń
  2. Muszę wyjaśnić: mój komentarz odnosił się do wypowiedzi padadeszczu, która została usunięta (słusznie).

    OdpowiedzUsuń
  3. No, panie Pawle, kręci Pan na siebie bicz. A Sowa pewnie już tworzy kolejne "ostateczne przedsądowne wezwanie do usunięcia skutków naruszenia jego dóbr osobistych". ;-)

    Jak dla mnie, wytłumaczenie kwestii, dlaczego Syrwid nikt nie poucza, a Pollaka i owszem, jest banalne. Pan istnieje w blogosferze, w dodatku jest Pan postacią dość rozpoznawalną (przynajmniej jako bloger), więc dotarcie na bloga to kwestia paru kliknięć - albo przejrzenia paru postów w mediach społecznościowych. A ponieważ blog, to możliwość bezpośredniej interakcji z autorem - właśnie przez komentarze.

    Syrwid swoje teksty zamieszczała chyba tylko w "Lampie", a za "Lampę" trzeba zapłacić. Więc pierwszy problem - dotarcie do "Koktajlu..." jest znacznie trudniejsze (z punktu widzenia pouczającego komentatora) niż do bloga. Drugi - nawet jeśli komentator jakimś cudem dorwie numer "Lampy", to w jaki sposób ma wyrazić swoje oburzenie? Listem do redakcji? Mailem? Konstruktywnego przecież nie napisze, a niekonstruktywnego nikt na łamach nie zamieści. A na blogu najbardziej bzdurny komentarz ukaże się w chwilę po kliknięciu "Opublikuj".

    Także wszystko sprowadza się do medium - gdyby Pan pisał do "Lampy", a Syrwid na blogu, to u niej byłby wysyp tego typu komentatorów. Tak myślę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pan, ja, baba_potwór za Aspergera, Syrwid też się naśmiewa. Może nam jakąś więźniarkę udostępnią, żebyśmy mogli na rozprawy dojeżdżać.

      Usuń
    2. To będzie wesoły autobus.

      Usuń
  4. Rozumienie wyłącznie warstwy dosłownej komunikatu to jeden z objawów zespołu Aspergera. Nie żebym cokolwiek sugerowała...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. omatko, ale że o co chodzi z aspergerem? że niby Sowa ma? i że czym dokładnie mu się to objawia oraz jak przekłada na twórczość? bo mnie ciekawość zżera oraz czuję się haniebnie niedoinformowana.

      Usuń
    2. Zostawmy tego Aspergera. Nie ma podstaw, by Sowie przypisywać jakiekolwiek choroby, a jeśli jakieś ma, to jego prywatna sprawa.
      Nie sądzę też, by nieumiejętność odczytywania ironii była przyczyną grafomanii. Przecież można napisać dobry tekst, ironii czy sarkazmu pozbawiony.

      Usuń
    3. ujmę to tak: znam kilku aspergeryków, żaden z nich z odbiorem pozadosłownej warstwy komunikatów nie ma żadnego problemu (no, większości pozadosłownych komunikatów, ale ironię z cała pewnością chwytają). równolegle znam mnóstwo ludzi bez zespołu Aspergera, którzy nie rozpoznają ironii albo dlatego, że w ramach pielęgnowania miłości własnej ignorują wszelkie niekorzystne dla siebie interpretacje, albo też są ordynarnie głupi i bezrefleksyjni.
      a czasami po prostu nie łapią, bo nie - taka konstrukcja mentalna.
      natomiast, jak słusznie Pan zauważył, do grafomanii ma się to absolutnie nijak. jest mnóstwo całe książek napisanych śmiertelnie serio, które nie powodują u człowieka torsji i chęci zatłuczenia ałtora jego własnym dziełem.

      Usuń
    4. No i dodajmy jeszcze, że zespół Aspergera to jednak nie choroba.
      Monika

      Usuń
    5. Może pomogę. Piter Murphy to autor książek, a zarazem bloger o nicku pisany inaczej. Jego blog;
      http://pisanyinaczej.blogspot.com/

      Usuń
  5. O, fajnie, że coś takiego wyszło, chętnie bym przeczytała.
    Tu popieram Pana Jacka- na blogu napisać coś łatwiej.
    Nie wiadomo, jakie komentarze usłyszała autorka, może dokładnie takie, jak Pan.Pytanie, czy to bardzo znana książka i ile osób zainteresowanych mogło po nią sięgnąć?

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
  6. Może rzecz w tym, że Marta Syrwid to niezła laska.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nigdy nie ma pan racji ale z uporem godnym lepszej sprawy niszczy pisarzy. Aleksander Sowa jest dobrym pisarzem o czym świadczą liczne piękne recenzje!
    O tu tu prosze zajrzeć
    http://hugekultura.blogspot.com/2014/03/umrzec-w-deszczu-aleksander-sowa.html
    Blogerka bardzo szanowana mająca wielu obserwowanych pisze tak
    W książce oprucz porażających, szokujących wizji wojny bałkańskiej odbiorca odnajdzie także bardzo delikatne,stonowane,fragmenty erotyczne.Nastrój smutku autor podtrzymuje poprzez wykorzystanie bezpretensjonalnego słownictwa, krótkich i niezwykle treściwych fraz. Styl autora sprawia, że ból, udręka głównego bohatera jest klarowny, jednoznaczny, niezmiernie przekonujący.Utwór pobudza do głębszych refleksji. Historia niezwykle absorbująca i rozrzewniająca. Cudowna a zarazem bardzo przygnębiająca. Muszę przyznać, że Aleksander Sowa opanował do perfekcji umiejętność kierowania emocjami czytelnika. Opowieść już od pierwszych stron intryguje. Trzyma w napięciu. Czyta się ją bardzo przyjemnie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odnoszę wrażenie, że to prowokacja.

      Usuń
    2. Nie rozumiem, dlaczego uwagi o niszczeniu i błocie są skierowane pod moim adresem. Przecież nie ja recenzowałem twórczość Sowy, tylko Marta Syrwid.

      Usuń
    3. Te piękne błędy ortograficzne...

      Usuń
  8. czemu pan usunął mój wpis? czy nie wolno lubić Aleksandra Sowę? Tylko błotkiem możemy rzucać?
    Jak pan usunie ten wpis to znaczy ze zazdrosci Sowie
    Aleksander Sowa jest dobrym pisarzem o czym świadczą liczne piękne recenzje!
    O tu tu prosze zajrzeć
    http://hugekultura.blogspot.com/2014/03/umrzec-w-deszczu-aleksander-sowa.html
    Blogerka bardzo szanowana mająca wielu obserwowanych pisze tak
    W książce oprucz porażających, szokujących wizji wojny bałkańskiej odbiorca odnajdzie także bardzo delikatne,stonowane,fragmenty erotyczne.Nastrój smutku autor podtrzymuje poprzez wykorzystanie bezpretensjonalnego słownictwa, krótkich i niezwykle treściwych fraz. Styl autora sprawia, że ból, udręka głównego bohatera jest klarowny, jednoznaczny, niezmiernie przekonujący.Utwór pobudza do głębszych refleksji. Historia niezwykle absorbująca i rozrzewniająca. Cudowna a zarazem bardzo przygnębiająca. Muszę przyznać, że Aleksander Sowa opanował do perfekcji umiejętność kierowania emocjami czytelnika. Opowieść już od pierwszych stron intryguje. Trzyma w napięciu. Czyta się ją bardzo przyjemnie"
    Taka recenzja zacheca mnie do siegniecia po książke a Aga jest wartościową blogerką godną zaufania i ja jej ufam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ta blogerka potrafi rozpoznać dobrą literaturę, o czym najlepiej świadczy jej zachwyt nad „Obsesją” Marty Grzebuły.

      Tłumaczenie sarkazmu specjalnie dla Aleksandra Sowy: Ta blogerka nie ma pojęcia o literaturze, o czym świadczą jej zachwyty nad takim grafomańskim gniotem, jak „Obsesja” Marty Grzebuły.
      http://pawelpollak.blogspot.com/2014/11/jak-kobra-w-najczulszy-punkt-czyli.html

      Usuń
  9. Tak dziekuje za polecenie bloga Agi ona zawsze dobre rzeczy poleca
    ale chyba nie poleca książek naszego gospodarza i temu ta zazdrość

    OdpowiedzUsuń
  10. Zaczynamy układać wierszyki "Paweł i Marta, zakochana para"?
    Bo ten argument o zazdrości ciut jakby gimnazjalny...

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
  11. Niestety, trollowi o pseudonimie padadeszcz, który atakuje mój blog, udało się przemycić komentarze. Kiedy zorientowałem się, że pochodzą od niego, zostały usunięte. W związku z tym atakiem po raz kolejny proszę o niekomentowanie anonimowo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Usunięty komentarz, którego autor (autorka?) wykazywał wyższość płci pięknej, argumentując, że panowie nie podejmują polemiki, natomiast panie owszem, teoretycznie mogła napisać padadeszcz. Wątpię w to - wypowiedź była dość spójna, co raczej padadeszcza wyklucza (oczywiście mogę się mylić), poza tym nie pojawiło się w niej "panie Pawełku". Natomiast moja uwaga, że autor bloga Galeria Kongo polemikę z panem podjął, a pan dyskusji nie kontynuuje, z całą pewnością od padadeszcza nie pochodziła. Nie jestem padadeszczem i potrafię to bezspornie udowodnić: komentarz składał się z dwóch zdań, w żadnym nie było błędu językowego. Ani nawet językowej niezręczności.

      Usuń
    2. Nie pojmuję tego. Pod komentarzem z prośbą, żeby nie zamieszczać anonimowych komentarzy, anonimowy komentarz. Przecież to jest skrajny brak kultury. Jesteś tu gościem i bądź łaskaw przestrzegać zasad ustalonych przez gospodarza: ja się przedstawiam, przedstaw się i ty, jeśli nie chcesz, nie ma sprawy, tyle że ja wtedy na rozmowę z tobą nie mam ochoty i bądź łaskaw powstrzymać się od komentarzy.
      Co do pana K., to nie podjął ze mną żadnej polemiki, nie wyjaśnił, dlaczego manipulował, zatajając, że dziennikarz bierze aktywny udział w śledztwie, nie wytłumaczył, skąd wziął taką literacką normę, że każdy członek rodziny bohatera w powieści musi się odezwać, nie zdradził, dlaczego w przeciwieństwie do mnie ma uprawnienia, żeby wyśmiewać grafomanów. Odniósł się jedynie do zarzutu, że nieprawdą jest, jakoby policjanci pomylili strzałę z bełtem. Zrobił to w chamski sposób, ujawniając całą akcję, chociaż można rzecz omówić tak, by ci, co czytali, wiedzieli, o co chodzi, a ci, co nie czytali, nie mieli zepsutej lektury. A spojler uniemożliwia mi polemikę i wykazanie, że ten pan nie ma bladego pojęcia, jak oceniać utwór literacki, bo przecież nie dam na swoim blogu tekstu zdradzającego rozwiązanie zagadki ani odnośnika do takiego tekstu.
      Pan K. napisał najpierw recenzję pod tezę „ten gość śmieje się z grafomanów, a przecież sam nie umie pisać”, a kiedy to wykazałem, postanowił w odwecie zniszczyć książkę. Ujawnianie rozwiązania zagadki z powieści kryminalnej jest naruszeniem wszelkich obowiązujących recenzenckich norm.
      I przykro mi, ale żeby nie generować zainteresowania spojlerem, dalsze wzmianki o tym panu i jego pseudorecenzenckiej działalności będę kasował, proszę więc o niekontynuowanie dyskusji na ten temat.

      Usuń
  12. Pisania recenzji Marlow niech się uczy od o tu przykład ciekawej głębokiej analizy
    http://pasje-fascynacje-mola-ksiazkowego.blogspot.com/2012/02/gdzie-mol-i-rdza-pawe-pollak.html
    Pawełek pochwala tą recenzję i jest nią aż tak zachwycony że autorka recenzji zasiadła w jury jego ostatniego konkursu! Bo jakby nie był zachwycony toby nie poprosił tej recenzentki do jury.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się. Poprosiłem tę blogerkę do jury po tym, jak autorka tej negatywnej recenzji
      http://janedoe.blox.pl/2014/07/Zbyt-krotkie-szczescie.html odrzuciła propozycję wzięcia udziału w pracach jury (odpłatnego, żeby nie było wątpliwości, a nie w ramach przysługi).

      Usuń
  13. Uwaza pan anetepz za osobe tak inteligentną że nadającą sie do jury??Nie odpowiedzial pan na moje pytanie czy podoba sie panu recenzja anetypz. Podoba sie tak? Nie uważa pan tego ze ta blogerka co dzien wstawia nową recenzję od prousta po kazdego pisarzynę, zachwyca się kazdym, transponuje note wydawcy i nawet nie da sie okreslic czy przeczytala ksiażke czy nie? Z nią pan nie pogada bo nie dopuszcza krytycznych komentarzy.
    Trzy lata. Tyle czytam pana bloga i pana ksiażki.Nawet te opowiadania po niemiecku. Szczerze pana lubilam, ale to co pan ostatnio zrobil to mnie po prostu boli. Zaatakowal pan blogerow, których bardzo szanowałam.Którzy nie współpracowali z wydawcami a oceniali szczerze swoje wlasne książki.U których dało sie znaleźć jakąś zapomnianę ksiażkę a nie tylko nowości nowości nowości.Nawet jak raz wstawili spojlery to i tak nie daje panu prawa by ich wyganiac z blogosfery.Albo niech bedzie tak jak pan chce. Wygońmy z blogosfery koczowniczke i Marlowa, niech nam zostaną cyrysie, agi z hugelkultury, anetypz, piter murphy. To będzie idealna blogosfera, nowy wspanialy swiat dla wydawcow i pisarzy z przerosnietym ego.

    I nie. Nie podpisze sie nikiem bo się boję że pan mnie wyszydzi i dołączy do galerii wyśmianych blogerów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, uważam, że recenzja anetapzn jest sensownie napisana. Podobnie jak recenzja Jane Doe. Z tego względu propozycję udziału w pracach jury dostała Jane Doe, a nie autorka jakiejś nieudolnej, a pełnej zachwytów recenzji. I tak, uważam, że anetapzn jest osobą inteligentną. Na to, że pani nie mieści się w głowie, że pisarz nie jest prymitywnym stworzeniem, które na recenzje reaguje według schematu „chwali – dobry bloger, krytykuje – zły bloger”, nic nie jestem w stanie poradzić.
      To, że pani kogoś szanuje i że w pani ocenie robi dobrą robotę, nie daje mu immunitetu przed krytyką i tyle. Moja ocena może być inna. Poza tym nie zaatakowałem blogerów, tylko odpowiedziałem na atak. Moje prawo, żeby się bronić. Blogerzy nie są świętymi krowami, jaki to status chcieliby mieć. To, co piszą, podlega takiej samej krytyce, jak utwory pisarzy. Skończyły się czasy, że działało to tylko w jedną stronę, tzn. pisarz pisał, krytyk krytykował, a pisarz bez względu na to, jakie brednie krytyk powypisywał, miał siedzieć cicho.
      I nie wyganiałem ani nie wyganiam nikogo z blogosfery, postawiłem konkretne zarzuty. Zarzuty, które jedna z „zaatakowanych”, Koczowniczka, w całej rozciągłości uznała, i przeprosiła, co pani jakoś dziwnie umknęło.
      A pani zachowanie jest zwyczajnie skandaliczne. Zamiast podjąć cywilizowaną dyskusję, urządziła pani nieprzytomny atak na mnie prywatnie, na moją twórczość, na mojego bloga. Dolewała pani oliwy do ognia tam, gdzie strony próbowały merytorycznie ze sobą dyskutować. Może pani się jednak zastanowi nad sobą, bo to nie jest normalne, żeby reagować takim odwetem na niepodobającą się pani krytykę, na dodatek skierowaną pod adresem osób trzecich.

      Usuń
    2. Nie będę milczeć bo mi się serce kraje na widok tego co pan zrobił tej biednej dziewczynie która dziwnym trafem po ataku szanownego pisarza zniknęła z blogosfery i przestała zaglądać na nasze blogi i pisac recenzje, choć pisała je regularnie, od trzech lat nigdy nie robiąc przerw. Marlow też nie ma już czytelników. Blogerzy boją się u niego komentować, żeby się nie narazić panu pisarzowi którym przyznam nie rozumiem co kieruje. Do piekła pan pójdzie bo zniszczył pan dwa moje ulubione blogi!
      I wie pan co panu życzę - żeby pan przeczytal 20 recenzji Anety. Potrafi pan to spełnić, chociaż tylko tyle?
      A potem 20 recenzji Agi i Pitera Murphy pisarza takiego jak pan. A reagować będę a to dlatego że M.i K. nie umieją się sami bronić.

      Usuń
    3. Pisarza takiego jak ja? Nie wiem, kim jest Piter Murphy, ale rozumiem, że porównanie ma być dla mnie obraźliwe. Nie potrafi pani rozmawiać bez prób obrażenia rozmówcy, który ma inne zdanie niż pani? Nie chodzi o to, że pani występuje w czyimś imieniu, tylko o formę, w jakiej pani to zrobiła. Na te zarzuty nie raczy pani odpowiedzieć. Tymczasem wściekłe trollowanie, rzucanie inwektywami, ujawnianie zakończeń książek i zwrotów akcji, to jest odwet, którego powinien wstydzić się każdy odrobinę cywilizowany człowiek. Do tego wykazuje się pani skrajnym brakiem obiektywizmu: moja krytyka w niczym nie różniła się od wcześniejszej krytyki innych blogerów. Tyle że kiedy po głowie dostawały hugekultura czy Cyrysia, to wtedy pani to nie przeszkadzało, bo tych blogów pani nie ceni. A ta „biedna dziewczyna” przyznała, że racja była po mojej stronie, co pani ignoruje. Do tego z mojego tekstu jasno wynika, że gdyby w reakcji na oględne zwrócenie jej uwagi, wzięła i zrobiła to, co zrobiła dopiero po ostrej krytyce, czyli sprawdziła w książce, co rzeczywiście napisałem, do tej ostrej krytyki by nie doszło. Nie jestem też odpowiedzialny za czyjeś przesadzone reakcje. Celem mojej krytyki nie było oczywiście to, żeby Koczowniczka przestała prowadzić bloga, i jeśli rzeczywiście zaprzestała, to gorąco namawiam do powrotu.
      Cała sytuacja pokazuje, że wy – blogerzy – jesteście kompletnie nieprzygotowani do publicznych wystąpień. Bo pisząc publicznie, trzeba liczyć się z tym, że spotka się to z krytyką i być na nią przygotowanym. Nie prowadzicie blogów w próżni. Nie piszecie dla swoich znajomych. Ogłaszacie publiczną ocenę czyjejś pracy. Najczęściej nie mając do tego kwalifikacji. To mi akurat nie przeszkadza, nie utożsamiam blogowania z krytyką literacką. Jest to nowa forma pisania o książkach, nieraz ciekawsza od fachowej krytyki. Ale dlatego też pisarz uprawniony jest, by reagować, kiedy bloger robi rzeczy niedopuszczalne, których krytyk nigdy by nie zrobił. Zwłaszcza że sami się nie kontrolujecie. Dominuje postawa, kochajmy się i słodźmy sobie nawzajem, a kto nie chce słodzić, nie musi, ale krytykować nie wypada, bo każdy może pisać, jak chce. Zero zrozumienia, że każdy może pisać, jak chce, ale krytyce to podlega. A kiedy pisarz zgłasza jakieś uwagi, to zamiast refleksji, analizy, rozpatrzenia argumentów, jest tylko jedna reakcja: on na pewno czuje się urażony moimi zarzutami, więc z definicji nie może mieć racji, krytykując moją recenzję.

      Usuń
    4. Napisałem do Koczowniczki i dostałem odpowiedź, że wcale nie rezygnuje z bloga, po prostu inne obowiązki wymusiły na niej przerwę.

      Usuń
    5. Po komentarzu, który usunąłem, widzę, że dałem się wpuścić w maliny, podejmując dyskusję. Wydawało mi się, że ta osoba zdecydowała się na uczciwą dyskusję, tymczasem to po prostu inna odsłona trolla.

      Usuń
    6. A nie przyszło Panu do głowy, że nie miałam "Niepełnych" w domu i dlatego nie mogłam sprawdzić? Trochę szkoda, że w tej sytuacji nie zaproponował mi Pan pożyczenia książki - wtedy sprawa wyjaśniłaby się szybciej. Pan jednak wyszedł z założenia: po co proponować pożyczkę, skoro można przygotować ostrą krytykę i pokazać się jako Wielce Poszkodowany Pisarz.
      Z bloga nie rezygnuję, nie wiem, dlaczego ktoś wymyśla takie bzdury. Paweł Pollak nie wyganiał mnie z blogosfery i nie prosiłam nikogo o bronienie mnie, bo nie mam się przed kim ani przed czym bronić. Anonim udaje troskliwego, a odgrzebał nieprzyjemną sprawę, która już dawno temu została wyjaśniona.
      Aleksander Sowa pewnie się cieszy, że w temacie o jego twórczości krytykuje się kogoś innego :)

      Usuń
    7. No właśnie. 50 000 sprzedanych egzemplarzy, a – z jednym wyjątkiem – nie ma chętnych do rozmowy o tak poczytnym pisarzu?

      Usuń
  14. "Są trzy rzeczy, które powodują degenerację mózgu: choroba Creutzfeldta-Jakoba, katolicyzm à la Tomasz Terlikowski i feminizm à la Magdalena Środa." Obawiam się, że należy powyższą listę uzupełnić o czynnik czwarty, a mianowicie o przewlekłą analizę tekstów grafomańskich jak również zbyt częste dyskusje z ich autorami i zwolennikami.

    OdpowiedzUsuń

Komentarze anonimowe są niemile widziane i zastrzegam sobie prawo do ich kasowania bez dalszych wyjaśnień.