poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Czara gorczycy

Jakiś czas po zamieszczeniu recenzji grafomańskiej powieści Jolanty Nasiłowskiej pt. „Ja, oni i Dżej” wszedłem na stronę pseudowydawnictwa Psychoskok, które wzięło kasę za wypuszczenie tych wypocin na rynek. Chciałem zorientować się, czy nie grozi mi pozew, bo taką obecnie broń znaleźli sobie grafomani, żeby zamknąć usta niewygodnym krytykom. O sądach nic nie było, za to natrafiłem na niezwykły wywiad, z nieprzeciętnym autorem Piotrem Wołoszykiem. Sami państwo rozumieją, że niezwykłego wywiadu z nieprzeciętnym autorem nie można nie przeczytać.

Niezwykły wywiad, z nieprzeciętnym autorem Piotrem Wołoszykiem. Czynny zawodowo listonosz odprężający się w trakcie pisania, zdaje się przynosić nam coś więcej niż korespondencje.
Piotr Wołoszyk na pewno należy do grona osób nieprzeciętnych,

No, jak dwa razy napisano, że nieprzeciętny, to już nie miałem żadnych wątpliwości, że nieprzeciętny.

jak bowiem inaczej określić listonosza z pasją pisania, a tak naprawdę człowieka o wrażliwej duszy, który potrafi rozglądać się dookoła, i mądrze słychać głosu Boga?

Ja się tam na teologii średnio znam, ale dotąd mi się wydawało, że o tym, czy ktoś mądrze słuchał głosu Bogu, to będzie decydował sam Bóg, jak zainteresowany zemrze. Nie chciałbym też dezawuować umiejętności pana Piotra, ale rozglądać się dookoła, to nawet krowa potrafi.

P. W.: Praca listonosza jest bardzo ciężka. Chociaż z boku wygląda to zupełnie inaczej. Dlatego pisanie sprawia, że człowiek może w jednej chwili poczuć się jak ktoś zupełnie inny.

A dlaczego fakt, że ciężka praca listonosza pozornie wygląda na lekką, ma powodować, że człowiek przy pisaniu czuje się kimś innym?

Otworzyć swą duszę i przelać swe myśli na papier, tworząc przy tym różne historie, które składają się w rozdziały, a następnie w całość tworząc książkę.

Zdaje się, że właśnie Nasiłowska tą metodą usiłowała napisać powieść i jakby trochę jej nie wyszło.

Mnie osobiście pisanie uspokaja. Chociaż historie, które tworzę są przesycone martyrologią.

Kwestia konstrukcji psychicznej, jednych uspokaja nastrojowa muzyka, innych jęki torturowanych.

A to, dlatego, bo często zapominamy, że są obok nas ludzie, którzy cierpią. Na co dzień uśmiechają się, sprawiają wrażenie ciepłych i radosnych, a gdzieś tam na dnie duszy ogromnie cierpią. Mijamy ich w codziennej drodze do pracy i mamy o nich wyrobione jakieś zdanie.

Po pierwsze to już Bohdan Smoleń zauważył, że ludzie w drodze do roboty wcale się nie uśmiechają (LUDZIE!!! KOCHANI... COŚCIE TACY SMUTNI??? PRZECIE JEDZIECIE DO PRACY!!!), a co za tym idzie, nie sprawiają wrażenia ciepłych i radosnych, a po drugie, jakie zdanie można wyrobić sobie o kimś, kogo zna się tylko z widzenia? Że jest dobrze ubrany?

Dopiero, gdy to przysłowiowe ziarno gorczycy przeleje czarę goryczy

Ziarno gorczycy przeleje czarę goryczy? Niech się schowają wszystkie „karły wtulone w matkę ziemię” i „konające kikuty drzew” Marty Grzebuły. To jest prawdziwie arcygrafomańska fraza. Tak zachwycająca, że aż mowę odbiera. Ziarno gorczycy przeleje czarę goryczy. Umarła królowa, niech żyje król!

i dana osoba przegra zostając sama, ze swym problemem. Odbierze sobie życie, albo osobie, która ją prześladuję. To wtedy na usta ciska się pytanie: dlaczego?

Ciska się pytanie, dlaczego nie ciśnie się.

Przecież to taki fajny chłopak/dziewczyna, co mu/jej odbiło? Dopiero wtedy dochodzi do naszej świadomości, że problem danego człowieka leży zupełnie gdzieś indziej. O tym są właśnie moje książki.

Zrozumiałem. O tym, że problemy leżą zupełnie gdzieś indziej.

A dokładniej o tym, że otwieram duszę człowieka pokazując właściwe problemy bohaterów (...)

To chyba jakiś nobelek będzie, wziąwszy pod uwagę, że większość pisarzy pokazuje niewłaściwe problemy bohaterów. Co zapewne bierze się stąd, że nie potrafią otworzyć duszy człowieka.

A. J.: Przedstawiając się czytelnikom wspomniał Pan również, że jest praktykującym katolikiem, który musiał odnaleźć swe miejsce w kościele. Dziś wiele osób poszukuje swej drogi do wiary, czy zechciałby Pan podzielić się z nami swą receptą na sukces w tym kruchym obszarze?

A. J. to przypuszczalnie Agnieszka Jakimiuk Marzol, bo ona odpowiada za promocję w Psychoskoku, chociaż stuprocentowej pewności nie ma (też dziwna maniera niepodawania, kto przeprowadza wywiad). W każdym razie przedstawicielka wydawnictwa, rzekomo publikującego literaturę, nie potrafi napisać krótkiego pytania bez zrobienia kilku błędów: brakuje przecinka przed „wspomniał”, „kościół” małą literą, „recepta na sukces” to niewłaściwy styl, jeśli mówimy o dochodzeniu do wiary, i co to jest „kruchy obszar”?

Dziś wiem, że jestem szczęśliwy także, dlatego że Jezus mnie kocha.

Weź mnie pan, panie Wołoszyk, wytłumacz, ale tak prosto, jak chłop krowie na miedzy, następującą rzecz: skoro Jezus pana kocha, to dlaczego zrobił panu takie świństwo, że natchnął chęcią pisania, ale umiejętności językowych i intelektu poskąpił?

Zanim jednak poznałem żonę, którą bardzo kocham, odczytywałem zupełnie inną drogę.

A na jakiej mapie pan odczytywał?

Chciałem zostać kapłanem, czułem powołanie do życia konsekrowanego. Stąd przygody z różnymi Zakonami. Począwszy od OO. Paulinów, a skończywszy na Misjonarzach Afryki.

Bardzo dobrze. Zanim człowiek się ustatkuje, powinien się wyszumieć i mieć rozliczne przygody.

A. J.: Wydał Pan powieść „ Szukając jutra” oraz „Opuścić wczoraj”,

Wydał? Zapłacił pseudowydawnictwu Psychoskok, żeby wydrukowało.

A. J.: każda podejmuje inną tematykę, i przedstawia nam różnych bohaterów ale zdaje się, że łączy je jedna wspólna cecha- poruszanie skomplikowanego obszaru ludzkiej duszy.

Jak się porusza obszarem? I czym się różni obszar zwykły od skomplikowanego?

A. J.: Czy skłanianie czytelników do myślenia jest celowym zabiegiem czy jedynie dodatkiem do świetnie rozbudowanej akcji?

Pani chodzi o świetnie zbudowaną czy bardzo rozbudowaną akcję? I czy wzięła pani pod uwagę, że to mógł być celowy dodatek?

P. W.: Oczywiście, że jest to działanie zamierzone. Wszyscy jesteśmy ludźmi, mamy podobne pragnienia, podobne marzenia. Chyba każdy chciałby być szczęśliwym; kochać i być kochanym?

No pewnie. Zwłaszcza przez Jezusa.

Tu nasuwa się kolejne pytanie, dlaczego tak mało ludzi osiąga ten cel? A osoby, którzy osiągają ów cel dochodzą do niego poprzez bardzo kręte i wyboiste drogi?

Nie mam pojęcia, niech pan zapyta Jezusa. Przy okazji niech go pan poprosi o korepetycje, że osoby są „które”, a nie „którzy”.

A odpowiedź jest bardzo prosta. Bo jesteśmy niecierpliwi.

Patrzcie, listonosz, a mędrzec.

Szybko rezygnujemy, często nie mamy siły walczyć o to, co najważniejsze. Zaraz po pierwszym upadku, dajemy sobie spokój i podążamy inną drogą. To tak, jakbyśmy chcieli wejść na czterometrową drabinę, żeby popatrzeć na otaczający nas krajobraz z góry. Tylko skoro nie możemy od razu wejść na ostatni stopień drabiny, to dajemy sobie spokój. Jesteśmy leniwi, by iść kolejno stopień, po stopniu.

Ja nie chcę nic mówić, ale ludzie, którzy planują wejść od razu na ostatni stopień drabiny, spodziewają się, że to jest możliwe, i rezygnują w ogóle z wejścia na drabinę, kiedy im się nie udaje, przebywają chyba tylko w jednym miejscu. Zamkniętym. Ale nie w zakonie.

Dlatego obserwujemy otaczający nas świat z innej perspektywy.

Znaczy się z dołu drabiny? A z góry jest lepiej? Dlaczego? Bliżej Jezusa?

To gnuśność sprawia, że wybieramy substytut życia, często pozbawiony szczęścia i miłości. Owszem jedni mają łatwiej, inni trudniej. Nie wybieramy miejsca narodzin, ani rodziców, z którymi przyszło nam żyć. A na domiar złego, dręczą człowieka różnego rodzaju choroby, na które często nie mamy wpływu.

Patrzcie, listonosz, a mędrzec.

Ale czy to znaczy, że mamy się poddać i żyć zastępczo? Dlatego zapraszam czytelnika, by stopniowo poznawał bohaterów moich książek.

Bo jak czytelnik pozna bohaterów pana książek, to przestanie żyć zastępczo?

A. J.: Czytelnicy z pewnością chcieliby wiedzieć czy istnieje już zamysł, kolejnej pozycji?

P. W.: Oczywiście, że tak. Nie chciałbym jednak jeszcze zdradzać szczegółów.

Prosimy, chociaż tytuł. „Czekając na pojutrze”?

Na pewno nie przypadkiem Piotr Wołoszyk zamiast pustelnikiem stał się mężem, ojcem i pisarzem.

Stał się pisarzem? Wolne żarty. „Publikacja” w Psychoskoku z nikogo nie robi pisarza, skoro weźmiecie i wydrukujecie każdy grafomański bełkot.

My również nie przez przypadek sięgajmy po pozycje autora.

Sięgnąłem, i to zdecydowanie nie przez przypadek, ale totalnie zachęcony tym wywiadem (a są tacy, co nie wierzą w promocyjną skuteczność internetowych wywiadów). Sami państwo rozumieją, że książki autora, któremu ziarna gorczycy przelewają czarę goryczy, nie można nie przeczytać. Już nabyłem. I nie zawiodłem się. Urzekająca grafomania.

69 komentarzy:

  1. Pewnie się narażę, ale stwierdzenie, że komuś poskąpiono intelektu, nie jest chyba oceną jego twórczości, a zwyczajnym nazwaniem go głupkiem.
    To że ktoś nie umie pisać, chyba nie musi oznaczać, że jest głupi.
    To, że głupek nic mądrego nie napisze, jest oczywiste. Ale czy słabe pisanie jest domeną jedynie głupców?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlaczego miałby się Pan narażać? Nie mam nic przeciwko krytycznym uargumentowanym komentarzom.
      Owszem, to, że ktoś nie umie pisać, nie musi świadczy o tym, że jest głupi, ale takiej ewentualności przecież nie wyklucza. A poziom mądrości zawartych w tym wywiadzie w pełni uprawnia konstatację o niedostatkach intelektu. I to jest stwierdzenie faktu bez obrażania zainteresowanego (jakim byłoby użycie sformułowania „głupek”). Chyba że sama okoliczność, że ktoś nie jest zbyt mądry, ma być obraźliwa, w związku z czym zakazuje się o tym wspominać.
      Będę się też upierał, że ludzie mądrzy potrafią dostrzec albo przyjąć do wiadomości, że pisać nie potrafią. Jest również różnica między grafomanem, który po prostu nieudolnie opowiada jakąś historię, a więc nie ma podstaw, by wypowiadać się o jego intelekcie, a grafomanem, który ustawia się w roli mędrca i poucza innych, jak mają żyć.

      Usuń
    2. Panie Pawle, może i ja nie potrafię pisać? Skoro pan przeczytał moje książki i jako czytelnik ma takie zdanie. To całkiem możliwe, że tak jest. Powiem więcej, całkiem możliwe, że niczego więcej nie napisze. Co do inteligencji drugiej osoby, to moja prośba niech i pan także ruszy trochę szare komórki. Jeżeli chce pan tak dosłownie analizować mój wywiad, to zapewniam, można wejść od razu na każdy stopień drabiny. Wystarczy ją położyć poziomo. W żaden sposób nie pouczam nikogo jak ma żyć. Mówiłem o swoim życiu. A to, że pan odbiera tę wypowiedź jako drogowskaz dla siebie czy innych, to już nie mój problem. Pozdrawiam inteligentnego Pawła Pollaka. Piotr Wołoszyk. A jeszcze odpowiedź na pana pytanie, tak Jezus mnie kocha. Czy natknął mnie do pisania? Tego nie wiem, to pan tak twierdzi nie ja.

      Usuń
    3. O, to z Pana nietypowy grafoman, skoro zamierza Pan przyjąć krytykę i porzucić pisanie. Ale z wyrażeniem szacunku się wstrzymam, bo grafomani mają to do siebie, że w pierwszej reakcji przyjmują krytykę, a potem szlag ich trafia i dochodzą do wniosku, że padli ofiarą czyjejś frustracji, zazdrości czy czego tam jeszcze. A to, że nie nadaje się Pan na pisarza, chyba jednoznacznie wykazałem na frazach z tego wywiadu. Ale jeśli Panu tego mało i chce Pan zostawiać furtkę na jakieś „może”, to mogę zrecenzować Pańską książkę.
      Naprawdę zamierza Pan bronić przykładu z drabiną? Przecież Pan mówi o drabinie, po której się wchodzi _do góry_, a więc zdecydowanie ona nie leży.
      Owszem, mówi Pan w wywiadzie o swoim życiu, ale uogólnia Pan swoje doświadczenie na innych. Powiedzmy, że w takim uogólnieniu nie byłoby nic złego, gdyby nie to, że poziom Pańskich przemyśleń to refleksje godne gimnazjalisty, a własną drogę życiową uznaje Pan za jedynie słuszną, ci, którzy nią nie idą, „żyją zastępczo”.
      Jeśli chce się Pan odgryźć, to niestety, ale trzeba to zrobić, nomen omen, inteligentniej, niż pisząc „pozdrawiam inteligentnego Pawła Pollaka”.
      Nie pytałem, czy Jezus Pana kocha, przyjąłem to za prawdę objawioną, pytałem o paradoksy z tej prawdy wynikłe.

      Usuń
    4. Piotr Wołoszyk.

      "Jeżeli chce pan tak dosłownie analizować mój wywiad, to zapewniam, można wejść od razu na każdy stopień drabiny. Wystarczy ją położyć poziomo."

      Gdy przeczytałem Pana słowa miałem w głowie obraz najprostszej drewnianej drabiny. W takim przypadku, zależnie z której strony się zacznie, ostatni szczebel staje się pierwszym (gdy się od niego zaczyna) i nadal nie można przejść od razu na drugi koniec drabiny. Ale pomijając to, w wywiadzie twierdzi Pan, że problemem jest to, że ludzie chcą wejść na ostatni stopień drabiny zamiast cierpliwie iść stopień po stopniu. Teraz zaś wychodzi na to, że wystarczy drabinę położyć i można od razu wejść gdzie się tylko chce. Czyli to jednak nie cierpliwość, a sposób jest najważniejszy.

      Paweł Pollak

      "A to, że nie nadaje się Pan na pisarza, chyba jednoznacznie wykazałem na frazach z tego wywiadu. Ale jeśli Panu tego mało i chce Pan zostawiać furtkę na jakieś „może”, to mogę zrecenzować Pańską książkę. "

      Stąpa tu Pan po kruchym lodzie. Najpierw analiza wywiadu, potem analiza książki. Toż to będzie klasyczny przykład na pastwienie się nad autorem. Potwierdzi Pan tym wszystkie wcześniejsze zarzuty. Co więcej w przypadku pani Grzebuły zrecenzował Pan jakieś 20% twórczości, a tu będzie 50%. To już będzie, co najmniej, sadystyczne znęcanie się...

      "O, to z Pana nietypowy grafoman, skoro zamierza Pan przyjąć krytykę i porzucić pisanie."

      Obawiam się, że Pan Piotr nie porzuci pisania pod wpływem Pańskiej analizy. Sądzę, że jest to raczej spowodowane, aktualnym, brakiem pomysłu/ weny a jak już pomysł będzie to Pan Piotr do pisania powróci.

      "Chciałem zorientować się, czy nie grozi mi pozew, bo taką obecnie broń znaleźli sobie grafomani, żeby zamknąć usta niewygodnym krytykom."

      Prawdę powiedziawszy to po przeczytaniu tej analizy wywiadu zastanawiałem się czy ktoś nie uderzy w Pana paragrafem o obrazie uczuć religijnych.

      Usuń
    5. Wziąwszy pod uwagę, że ostatnio ciągle mam na tapecie twórców i pracowników Psychoskoka, to pewnie jeszcze wchodzi w grę mobbowanie tego biednego wydawnictwa. Ale czemu stosować półśrodki? Jak się grafomani i ich promotorzy skrzykną, to bez trudu zbiorą podpisy pod wnioskiem o specustawę, żeby Pawła Pollaka rozstrzelać albo przynajmniej zabrać mu komputer i zakazać czytania tych wiekopomnych publikacji.

      Taka sytuacja, że grafoman nie ma weny, nie występuje. Grafoman zawsze ma wenę. Ciągła wena jest jednym z objawów grafomanii.

      Co do drabiny, to chciałbym zwrócić uwagę, że kiedy ona leży, to te cztery metry co sprawniejszy człowiek przeskoczy. W sumie, kiedy stoi, też dałoby się na nią wskoczyć, tyle że wtedy jeszcze tyczka byłaby potrzebna.

      Usuń
    6. Najwyraźniej wszystko w normie, jeśli chodzi o reakcję grafomana na krytykę, nie wstydliwe schowanie gniota, tylko dalsze promowanie: https://www.facebook.com/events/1384993461827730/
      No to wracam do przerwanej lektury.

      Usuń
  2. A ja powiem, że równie ciekawy jest wywiad z Tomaszem Kowalczykiem i spotkanie z jego wątpliwym dziełem....
    http://www.subiektywnieoksiazkach.pl/2015/04/gdybysmy-wzieli-100-wspoczesnych.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, zdecydowanie, też pomyślałam o tym samym i miałam polecać... Środki stylistyczne dużo lepsze niż u Piotra Wołoszyka...
      Tak czy tak, Panie Pawle, kolejna świetna analiza, ubawiłam się.

      Usuń
    2. Dziękuję. Fragmenty twórczości Kowalczyka widziałem, walka o palmę pierwszeństwa wśród grafomanów zażarta.

      Usuń
  3. Zastanawiam się, dlaczego tak wielu ludzi ma tak wielkie parcie na pisanie. To zaczyna mieć rozmiar infekcji, przenoszonej przez pasożytnicze psychoskoki.
    Idąc tropem Jezusa - jeśli Bóg chce człowieka ukarać, odbiera mu najpierw rozum. Amen.

    ad. tekstu: Się pan, panie Pollak, niesłusznie czepił -"musiał odnaleźć swe miejsce w kościele". A może miejsce w sensie ławkę? Bo jak się chce być KIMŚ, to wypada mnie kościelną vipowską ławeczkę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co racja, to racja, może miejsca pod kropielnicą szukał, żeby się przed jakimś paulinem schować, który po tych przygodach nie do końca był szczęśliwy :-)

      Usuń
  4. Internet, technologia POD czy szerzej - rozwój mass mediów pokazują, że masa ludzi chce coś wyrażać, tworzyć, pokazywać światu. I dobrze, że mają do tego narzędzia żeby pokazać, że sztuka nie jest zarezerwowana dla znanych i bogatych - może się wybić i prosty pan listonosz i pani pielęgniarka. Tylko pan listonosz i pani pielęgniarka muszą zrozumieć, że zanim to nastąpi, muszą włożyć w to co robią wiele pracy i być bardzo samokrytyczni. W przeciwnym razie zderzenie z rzeczywistością będzie bardzo bolesne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Listonoszem to lepiej zostawać po zakończeniu kariery artystycznej, jak pokazuje przykład Zenona Laskowika, autora słów piosenki śpiewanej przez Smolenia.

      Usuń
    2. Bukowski tez był listonoszem, może czuje jego alter ego ^^ choć temu autorowi było daleko do jakiejkolwiek wiary.

      Usuń
    3. Bo Bergman, wybitny szwedzki poeta, przyjaciel Hjalmara Söderberga, przepracował całe życie na poczcie. Tak więc to nie „prosty” zawód przeszkadza w tworzeniu literatury.

      Usuń
  5. I jeszcze jedna refleksja - wywiad ukazał się na stronie wydawnictwa (sic), więc jakość i treści, i języka to rodzaj wizytówki firmy. To przeraża - bohater wywiadu może sobie pleść androny, ale redaktorka (sic), która się z nim ściga, kto durniej umie pleść, jest żałosnym obrazem poziomu wydawnictwa. Wstyd? Znak czasu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raczej niezamierzone ujawnienie, czym tak naprawdę są wydawnictwa ze współfinansowaniem. Zgoda, że rozmówcy wyjątkowo dopasowali się poziomem, ale skąd założenie, że bohater wywiadu może pleść androny? Przecież to nie sportowiec, od którego wymaga się sprawności innych części ciała, a nie mózgu, tylko gość pozujący na pisarza. A pisarz powinien mieć coś mądrego do powiedzenia i mówić z sensem.

      Usuń
    2. Założenie wynika z prostego faktu - oto zapraszam gościa honorowego (sama go na salony wprowadzam) i mu wolno, za przeproszeniem, nawet szczać do umywalki. Ale jako gospodarzowi mi nie wypada namawiać innych gości, by wielbili takie zachowanie i na potwierdzenie wielkości tegoż, samemu tę umywalkę zanieczyszczać.
      I powraca motyw mizerii wydawnictwa ze współfinansowaniem - jaki salon, taka drabina perspektywy sikania. Albo jakoś podobnie :)

      Usuń
    3. Wszystkie te informacje na temat Psychoskoka wywołują u mnie ogólne wrażenie niechlujności zarówno pod kątem wydawania książek (literówki, redakcja), oprawy graficznej (to akurat kwestia gustu) jak i dość "topornego" IMO marketingu.

      Usuń
    4. Wywiady dla Psychoskoka (*u?) przygotowuje owa Agata Jankowiak, to ona prezentuje autorów w sumie wedle schematu i bardzo tandetnie. Ba!, w pełnej żenadzie chucpy, jaką reprezentuje wydawnictwo.

      Usuń
  6. "Ziarno gorczycy przeleje czarę goryczy" brzmi złowieszczo. Muszę przemyśleć sens tej przepowiedni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na mój gust chodzi o to, żeby przy produkcji musztardy pilnować proporcji składników, bo inaczej cała partia towaru będzie się nadawać do śmieci.

      Usuń
  7. Witam ale wywiady do Autorzy365.pl pisze Agata Jankowiak, tym razem niestety Pan nie trafił. Życzę miłego dnia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja wcale nie muszę trafiać, niech te panie podpisują się nazwiskiem, a nie inicjałami, nie będzie problemu.

      Usuń
  8. Zabawa w bogów na blogu Pana Pollaka - ale się ubawiłem. Kim Pan jest by oceniać innych. Krytyk literacki się znalazł. Analizował Pan swoją twórczość. Dziwny jest ten świat, jak śpiewał Niemen. Ale jego pewnie też poddałby Pan krytyce. Żenujące, że też nie ma Pan poważniejszych zajęć,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Celna diagnoza. Mała grupka wyznawców utwierdza niestety autora bloga w jego racjach. Cóż, kiedyś papier wiele znosił, teraz Internet znosi lokalnego, samozwańczego krytyka.

      Usuń
    2. Co to jest „samozwańczy krytyk”? Żeby komentować wywiady, jakąś licencję trzeba mieć? Kto ją wystawia? Wydawnictwo Psychoskok? Po sprawdzeniu, że kandydat jest analfabetą i nie będzie widział byków?
      Skoro „niestety” mała grupka wyznawców mnie utwierdza, to co stanęło tobie, szanowny anonimie, na przeszkodzie, by reprezentując ten tłum zachwyconych wywiadem Wołoszyka, udowodnić mnie i tej skąpej garstce, że ziarna gorczycy mają postać płynną i spokojnie mogą przelewać czarę goryczy? Sorry, gorczycy.

      Usuń
    3. I oczywiście odpowiedzi nie ma. Przyłazi taki jeden z drugim (albo jeden i ten sam) obrońca vanity press, najpewniej z samego „wydawnictwa”, polemiki z tekstem podjąć nie umie, bo jest na to albo za głupi, albo ma pełną świadomość, że bzdur, które wytknąłem, obronić się nie da, ale że z nich żyje, próbuje stworzyć wrażenie, że to nie bzdury, a ten, co tak twierdzi, to bawi się w bogów, Niemena też by skrytykował, bezprawnie krytykiem się obwołał i w ogóle nienormalny facet, że się takimi duperelami zajmuje, jakby był poważny, to by pozytywną recenzję książki Wołoszyka albo innej Psychoskoku napisał. Dlaczego czytanie wywiadów, które Psychoskok zamieszcza po to, by inni je czytali, jest żenujące, nie wiadomo, dlaczego krytykowanie wypowiedzi „pisarza” ma być bawieniem się w bogów i co ma z tym wspólnego Niemen, nie wiadomo, ale przecież nie chodzi o to, by komentować z sensem, bo przekaz jest skierowany do idiotów, którzy mają uznać, że z gościem coś jest nie tak, a co za tym idzie, nie może mieć racji. Może Pollak nie odpowie, bo uzna, że czarno na białym widać, że komentarz jest idiotyczny, nie doceni tego, ilu wtórnych analfabetów chodzi po świecie, my coś o tym wiemy, skoro dzięki tym wtórnym analfabetom żyjemy, a nasza firma prężnie się rozwija. Może skasuje komentarz jako idiotyczny, wtedy zrobi się raban, że na dyskusje nie pozwala, żadnej dyskusji wprawdzie podjąć nie próbowaliśmy i takiego zamiaru nie mamy, bo w dyskusji leżymy i kwiczymy, ale w świat pójdzie komunikat, że nie umie swoich racji bronić, więc kasuje. A jak nie skasuje i odpowie, wykazując, że komentarz jest debilny, to się zostawi bez odpowiedzi, bo co tu odpowiadać, a jak po raz kolejny ośmieli się wykazać, że publikujemy grafomańskie gnioty, to się po prostu zastosuje tę samą taktykę, wrzuci się, że gość sfrustrowany, niedoceniony, że zazdrości, że ego rozdęte, bo jak będziemy dużo i często rzucać gównem, to na sto procent coś się przylepi.

      PS. Specjalnie używam słów idioci, debilny itd., bo co z tego, że od epitetów się powstrzymuję, kiedy taki jeden z drugim (albo ten sam) i tak napisze, że ich używam.

      Usuń
    4. Tą sążnistą, nerwową odpowiedzią (i to samemu sobie) wystawił Pan diagnozę stanu swego umysłu. Proszę wziąć do serca komentarz Pana Glegoły. Może piwko lub spacer na rowerze zamiast wytrząsania się w sieci.

      Usuń
    5. Podziwiać. Zamiast polemiki z komentarzem, jakby nigdy nic dezawuowanie komentarza w sposób dokładnie w nim opisany. Zarzuty pozbawione sensu, ale anonimowy manipulant, który je zgłasza, albo jest tak głupi, że w nie wierzy, albo wie, że tak głupi, że w nie uwierzą, są ci, do których je kieruje. Odpowiedź nerwowa? Jak na razie o nerwowości to świadczą ten desant z pseudowydawnictwa czy zwolenników pseudowydawnictwa i rozpaczliwe próby zdyskredytowania wpisu (także wprost obraźliwymi komentarzami, które kasuję) psującego szemrany interes. Odpowiedź sążnista? O czym świadczy długość danego tekstu? Wyłącznie o stopniu wyczerpania tematu. Ale jak się na temat nie potrafi odpowiedzieć, to wtedy długość tekstu świadczy o stanie umysłu piszącego. Co jeszcze świadczy o stanie mojego umysłu, anonimowy manipulancie? Częstotliwość spadania meteorów? Odpowiedź samemu sobie? No tak, wiadomo, że dany tekst zawsze odnosi się do tego, co bezpośrednio nad nim. Zawsze i bezwzględnie. Komentarz Glegoły wziąć sobie do serca? A czemu nie moją odpowiedź, z którą ani Glegoła, ani towarzystwo z Psychoskoka nie jest w stanie podjąć polemiki? Rower albo piwo zamiast wytrząsania się w sieci? A czym się różni moje „wytrząsanie się” od „wytrząsania się” anonimów? Ciekawe, że roweru albo piwa zamiast „wytrząsania się” w sieci anonimy nie proponują tym blogerom, których poziom analfabetyzmu jest taki, że piszą pozytywne recenzje grafomańskim gniotom z Psychoskoka.
      I oczywiście, podobnie jak w przypadku „samozwańczego krytyka” czy twierdzenia, że Niemena bym też krytykował (rozumiem, że Wołoszyk to ten sam poziom co Niemen, tylko nie został przeze mnie zrozumiany?), anonimowy manipulant bez żalu porzuci wygłaszane przez siebie brednie i odpowie albo nową ich porcją, albo milczeniem.

      Usuń
    6. Ależ dobrym krytykiem może być każdy, kto jest inteligentny. Natomiast jak to powiedział kiedyś Krzysztof Zanussi - osoba, która talentem jeszcze tę inteligencję potrafi w jakiś sposób przewyższyć zwie się artystą, czyli tutaj pisarzem ;) Pan Pollak jest krytykiem, nie pisarzem. A że komentuje twory napisane ani przez krytyków, ani przez pisarzy, to chyba dobrze, prawda?

      Usuń
    7. Powiedziałabym jednak, że w polskiej literaturze bardzo brakuje konstruktywnej, merytorycznej krytyki - zwłaszcza negatywnej, laurek jest sporo. Ciężko zwłaszcza o taką krytykę, która miałaby większy zasięg "oddziaływania" i jakoś wychodziła poza wąskie nisze.
      Jeśli chodzi o pana Pollaka, to myli się Pani - jest on również pisarzem - wydał kilka książek, sama Pani może ocenić, czy dobrych.

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    8. Witam, chodziło mi raczej o to, że na tym blogu jest krytykiem, nie pisze tu książek, ale je ocenia i w tym kontekście proszę odczytać to, co było skierowane jako obrona Pana Pollaka względem niesprawiedliwego anonimu :) Powinnam była napisać "Pan Pollak jest tutaj krytykiem", albo nawet "skoro jest pisarzem, to...". Mój błąd!

      Usuń
  9. Meczy pana nuda, a może od środka trawi robak niezadowolenia z siebie?
    Kto wie w psychoanalizę się nie bawmy ale czepiać się wszystkiego tylko po to żeby zrobić szum, fe nieładnie…

    Jezusa i ludzi wierzących niech pan zostawi w spokoju bo tolerancja każe uszanować ludzi nawet o innych przekonaniach, i warto nie wycinać słów z kontekstu jedynie na własne potrzeby. W sumie panie Polak niech pan nie marnuje cennego czasu aby oceniać innych tylko zacznie pisać. Pan z pewnością potrafi, a inni nie bo przy panu sami grafomani.

    Jaki ten świat niesprawiedliwy, że jeszcze pana nie doceniono.

    Zrobię błąd: ktury i literówkę: lubi ecie, i jeszcze napisze bo tak czuje, że jeden, bardzo niewielki obszar mej duszy znacznie pan poruszył albo, że go pan uraził.

    Proszę niech pan nakarmi swe ego i pojedzie po mnie analizując każdy błąd używając słowa grafoman, debil, idiota itp…

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że klasyka internetu, jeśli chodzi o polemikę z tekstem, który drażni: anonimowo, ustalanie motywacji krytyka (też klasycznej, czyli chęć rozgłosu i kłopoty psychiczne), zalecenie, by zajął się czymś poważniejszym, unikanie jak ognia merytorycznej polemiki, więc pisze się, że wyrwane z kontekstu, ale co wyrwane, to już nie, bo jeszcze można by się na odpowiedź narazić.
      Ale podziwiam niezachwianą wiarę, że taka żałosna „argumentacja” obala tezy przedstawione w tekście.
      A co do Jezusa, to tolerancja dla odmiennych poglądów wcale nie oznacza, że o tych poglądach nie można dyskutować.

      Usuń
    2. Sza… posłużmy się cytatem: „wiesz dlaczego dzwon głośny? Bo w środku jest pusty”
      Także sza, wiem, że zabolało ale proszę się nie bronić, pan jest zbyt głośny, za dużo o innych. Zasłania pan siebie? Proszę odpowiedzieć przed lustrem nikt się nie dowie.

      Sza…

      Usuń
    3. Muszę, bo się uduszę - intuicja stylistyczna mi podpowiada, że to jednak autor Wołoszyk się znów wypowiada. Bo i ten Jezus, i drabiny perspektywy psychologii...
      W sumie nic takiego - każdemu wolno być Anonimem, ale to nieładne jest pod tak wysoką (sic) licencją na moralność imputować tyle pierdół.

      Usuń
    4. No to intuicja szwankuje :)

      Usuń
    5. Stawiam raczej na pracowników Psychoskoka, którzy uznali, że Jezus ładnie się tutaj nada, by wykazać moją wredność. Autor wypowiedział się pod nazwiskiem i, jak na razie, przyjął krytykę, więc chyba jednak nie on.

      Usuń
    6. iiitam - proszę się podpisać, co się popatrzy

      Usuń
    7. i kolejny zonk :) liczyłem na większą inteligencję :)

      Usuń
    8. Sza...

      Za dużo słów, a podobno tylko winni się tłumaczą.

      Wiem, ze zabolało, ale sza...

      Usuń
  10. Codziennie jesteśmy sprzedawani za miskę soczewicy. Codziennie jesteśmy zdradzani za 30 srebrników. Codziennie napotykamy mnóstwo nietaktów, niedelikatności, interesowności, manipulowania swoją osobą, nie mówiąc już o atakach brutalności, chamstwa, nieuczciwości.
    Nauczmy się mówić: nieważne. Bo inaczej zaleje nas fala błota. Jak tutaj! Również miałem przyjemność z tym "panem" i odpuściłem bo nie warto zniżać się do tego gatunku ludzi. Mogę im tylko współczuć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. popieram

      Usuń
    2. Piękne, jak chrześcijanie potrafią miotać obelgami, dezawuować innych, a jednocześnie żalić się, jacy to są pokrzywdzeni, wykazując się przy tym nieznajomością własnej mitologii (proszę sobie sprawdzić, co kto komu sprzedał za miskę soczewicy). Znamienne też, że na nieuczciwość skarży się człowiek, który sam siebie wspiera anonimowym komentarzem.

      Usuń
    3. hi hi - ten tekst jest zerżnięty! Żywcem! :)

      Usuń
    4. dalej jest tak: "Tym bar­dziej, że i ty nie jes­teś bez wi­ny i ty sprze­dajesz swoich bra­ci za miskę socze­wicy, zdradzasz ich za 30 sreb­rników. I ty po­pełniasz wo­bec nich ty­siące niede­likat­ności, jes­teś in­te­resow­ny, przew­rotny, nie mówiąc o wszys­tkich nietak­tach, z których so­bie nie zda­jesz spra­wy, które weszły w styl two­jego życia.

      Sple­ceni w uścis­ku wza­jem­nej wi­ny umiej­my so­bie nawza­jem prze­baczyć"

      Usuń
    5. Okej, czyli moja niewiedza. Pozostaje pytanie, co ta zdrada ma wspólnego z krytyką wywiadu, ale tego to się na sto procent nie dowiemy, bo anonimy, które potrafią jedynie wyrażać święte oburzenie, dyskusją się nie splamią.

      Usuń
    6. Nic nie ma.
      To jest wyraz bezsilności werbalnej tego anonimowego adwersarza - pozowanie na intelekt (choćby małpowany).

      Usuń
  11. W przedwojennej chyba anegdocie malarz, Jan Styka mówił podobno, że miał wizję Jezusa, który powiedział .."Wiem,co powiedział -przerwał mu Kossak- "ty mnie nie maluj na kolanach, ty mnie maluj dobrze".
    Zastanawiam się, dlaczego tak wielu ludzi ma tak wielkie parcie na pisanie - chyba zawsze mieli, tylko szczęśliwie pisali do szuflady.
    Bardzo lubię czytać Pana logiczne wywody.

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
  12. Co do wydawania różnych rzeczy przez Psychoskok to dla mnie jest kumulacja jak w lotto, w ostatni weekend:
    http://wydawnictwopsychoskok.pl/ksiazka/290/lisek-pilot-i-maly-ksiaze-kolejnych-10-lat

    Jakiż trzeba mieć tupet, by:
    - podszyć się pod cudowną książkę (autor);
    - wydać takiego potworka (wydawnictwo).

    Wiele widziałem, ale po tym długo jeszcze dochodzę do siebie... I dojść nie mogę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tupet? W książce zawarłam historię, którą napisało samo życie. Wolno mi to było zrobić. Miałam coś do przekazania. Czy ktoś z tego skorzysta? Nie wiem. Pod nic się nie podszywałam. Wybrałam Psychoskok zupełnie przypadkiem, bo nie chciałam pozbywać się praw autorskich i nie tylko. Tekstem były zainteresowane również poważne wydawnictwa, w których nie musiałabym płacić.
      Na jakiej podstawie z góry ocenił Pan książkę jako potworka? Czytając głupie recenzje osób, które nie znały treści? To teksty marketingowe. Sama jestem nimi zaskoczona. W sieci napisałam samodzielnie kilka zdań o powstawaniu książki w moim blogu. Nie jestem pisarką i nie będę takowej udawała. Ale czasem Pan Bóg posługiwał się osłem, gdy potrzebne Mu było jakieś narzędzie. Być może moja opowieść też będzie komuś pomocna w jego wyborach życiowych. Pozdrawiam również tych, którzy myślą, że zjedli wszystkie rozumy. Falbanka

      Usuń
  13. Panie Pawle, skąd tyle zjadliwości? Mieć rację to jedno, ale wyrażać tę rację z klasą to drugie. Rozumiem, że chce Pan piętnować słabą jakość i brak wiedzy (językowej, co najmniej) i talentu, ale czemu wyśmiewać i atakować człowieka? Nie rozumiem Pańskiego podejścia. W psychoanalizę bawić się nie chcę, ale będąc zdrowym i zadowolonym z życia człowiekiem (i też zawodowym tłumaczem, ale niekoniecznie sfrustrowanym, jak wielu moich kolegów po fachu), osobiście nie widzę żadnej przyjemności w atakowaniu i wyśmiewaniu innych. /Ryszard Glegoła/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czego tu, panie Ryszardzie, nie rozumieć? Mówienia prawdy człowiekowi, że został przez Psychoskok zrobiony w bambuko? Że to pseudo-wydawnictwo (sic) żeruje na marzeniach o pisaniu? Że ośmiesza w partacko stworzonym przez panią Jankowską materiale promocyjnym (sic)?
      Panie Ryszardzie, powie pan parę słów o wywiadzie Jankowskiej - o jego poziomie i treści? Słusznie Paweł Pollak to piętnuje? Już samo ujawnienie nazwiska pani, tworzącej te potworki językowe to wartość dodana.

      Usuń
    2. A dla mnie to zwykła zazdrość Pana Pawła -

      "Zazdrość to uczucie, odczuwane w sytuacji frustracji, gdy znany jest obiekt zaspokajający potrzebę i osoba posiadająca ten obiekt. Uważana zazwyczaj za uczucie negatywne, choć w łagodnej formie może być np. bodźcem do pozytywnej konkurencji i realizacji własnych aspiracji.

      Chorobliwa zazdrość wiąże się z brakiem zaufania, chęcią kontroli i nadzorowania drugiej osoby oraz agresją."

      dla mnie pasuje ;-)

      i nikt chyba nie odbierze mi prawa do własnego zdania odnośnie frustracji Pana Pawła do innych autorów i wydawców ich publikujących

      Usuń
    3. a czego niby można zazdrościć Wołoszykowi?
      I czy zazdrość i frustracja Pollaka jest powodem, że ten wywiad jest niegramotny i lichy? Gdyby Pollak nie był sfrustrowany to Wołoszyk i Jankowiak byliby mistrzami pióra?

      i jeszcze jedno - proszę opowiedzieć - to jest dobry czy zły wywiad? słusznie czy nie wskazane są durnoty logiczne w nim?

      Usuń
    4. No, ba, jak można nie zazdrościć komuś, kto musi płacić czterocyfrowe kwoty za wydrukowanie płodów swojego umysłu? Zwłaszcza człowiek, którego wydają bez "współfinansowania", ma powody do zawiści wobec Wołoszyków tego świata. I nie, nie obawiaj się, Anonimowy, nikt ci prawa do własnego zdania nie odbierze - konstytucja zezwala nawet na najgłupsze poglądy.

      Usuń
    5. „Parodia, szyderstwo, reductio ad absurdum – to dozwolone chwyty polemiczne” (prof. Wojciech Sadurski, konstytucjonalista, ekspert od wolności słowa w wypowiedzi dla „Gazety Wyborczej” z dnia 26.05.2011 r.) To po pierwsze i naprawdę nie rozumiem, dlaczego trzeba tłumaczyć to z osobna każdemu, kto z troską pochyla się nad „sponiewieranym” grafomanem.
      Po drugie jest pewien poziom, przy którym inny rodzaj krytyki niż wyśmianie byłby nieadekwatny, bo niejako sankcjonowałby tekst jako dający się poprawić. Klasyczni grafomani taki właśnie poziom reprezentują. Autor, który pisze, że ziarno gorczycy przelewa czarę goryczy, sam się doprasza o to, żeby go wyśmiać.
      Atak na człowieka to przypuszcza Pan, a nie ja. Schował się Pan za figurą retoryczną, więc pewnie uważa Pan, że wyraża się „z klasą”, ale de facto po chamsku ocenia Pan moje życie prywatne i wysnuwa sobie wnioski, że moja krytyka jest podyktowana tym, że z życia nie jestem zadowolony. Wnioski oparte zresztą na rozumowaniu, które – najłagodniej mówiąc – świadczy o niedostatkach Pańskiego intelektu. Pan jest zdrowy i zadowolony z życia i nie wyśmiewa innych, więc ci, co wyśmiewają, są chorzy i niezadowoleni? Czyli jeśli Pan lubi piłkę nożną, to ci, co nie lubią, są chorzy i niezadowoleni z życia?
      Ale dobrze, przyznam się. Wyżywam się na grafomanach, bo mi hemoroidy dokuczają. A kiedy sobie takiego grafomana wezmę na warsztat, to mnie od śmiechu dupa mniej boli, lepsze niż maść. I co z tego dla mojego tekstu wynika? Dokładnie nic. Może Pan oczywiście zakwestionować formę krytyki, ale doszukiwanie się w moim życiu prywatnym motywacji, dlaczego takiej a nie innej formy użyłem, jest chamską ingerencją w moje prywatne sprawy. Do której to ingerencji ani Panu, ani innym chamom komentującym w ten sposób mój wpis, swoim tekstem takiego prawa nie dałem. Jak będę pisał o swoim życiu prywatnym, to wtedy będzie mógł je Pan analizować. Wołoszyk ze swojej wiary zrobił sprawę publiczną, więc mogę ją komentować. Chce czy chciał być pisarzem, a to, co pisarz pisze czy mówi w wywiadach, podlega krytyce. Każdego rodzaju. Jeśli ktoś prowadzi czy chce prowadzić działalność publiczną, a pisarstwo taką działalnością jest, to musi liczyć się z tym, że będzie ofiarą tego, co Pan nazywa „atakiem na człowieka”. Oczywiście, dopóki ten atak będzie dotyczył jego działalności publicznej. A Pan i inni nie tylko wydają się tego nie pojmować, ale jeszcze w reakcji na uprawnioną krytykę osoby publicznej reagują napaścią na krytyka. Nie na krytykę, co byłoby w pełni uprawnione, nie na krytyka jako osobę publiczną (np. wykazując jego brak kwalifikacji), co też byłoby w pełni uprawnione, tylko biorąc sobie na tapet prywatne życie krytyka, co jest chamstwem.

      Usuń
    6. Wiele osób ma problem z akceptowaniem krytyki, nie odmawiam autorom prawa do dyskusji z taką opinią, ale czasem jest to po prostu zbędne i przeważnie sprowadza się do wycieczek osobistych. Jak np. tu:
      http://moznaprzeczytac.pl/zgwalcona-stefania-jagielnicka-kamieniecka


      Usuń
    7. Żenujące są te wypowiedzi Jagielnickiej-Kamienieckiej, że krytyka jest podyktowana motywami politycznymi i że portal się na nią uwziął. Ciekawie brzmi argument, że książka jest dobra, bo się świetnie sprzedała. Świetnie, czyli w nakładzie… 400 egzemplarzy. Self-publisherzy regularnie się chełpią, że ich książki schodzą jak ciepłe bułeczki, ale unikają podawania konkretów. Tu widzimy, że za świetną uznają sprzedaż 400 egz., choć przy normalnym wydaniu taki wynik to zwyczajna klapa. Nawiasem mówiąc, nie wierzę, że zeszło nawet te 400, prędzej 40, a self-publisherka podaje liczbę, która w jej mniemaniu świadczy o popularności książki.

      Usuń
    8. To jest i tak nic, proponuję porównać komentarze "Poli Soleckiej" i SJK pod tymi wpisami:

      http://vegaczyta.blogspot.com/2015/03/namietnosc-niejedno-ma-imie-stefania.html

      http://artemis-shelf.blogspot.com/2015/04/stefania-jagielnicka-kamieniecka.html#more

      Usuń
    9. To wymaga odrębnego wpisu.

      Usuń
    10. Powiedziane, zrobione:
      http://pawelpollak.blogspot.com/2015/04/political-fiction.html

      Usuń
  14. Obejrzyj film „Całujcie mnie wszyscy w dupę” w YouTube
    https://youtu.be/EdmZYu9Lths

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetne - bez zbędnych konwenansów

      Usuń
  15. Przepraszam p. Jankowiak z błąd w nazwisku popełniony w poście powyżej
    _____________

    tak na marginesie:
    to jest nota książki autorstwa właściciela R. Krupińskiego i szefowej promocji. Pociesza fakt, że sobie nie piszą lepiej. :)
    "Książka autorstwa A. Jankowiak i R. Krupińskiego „Słownik psychologiczny. Leksykon ludzkich zachowań” to zbiór ważnych psychologicznych pojęć opatrzonych w odpowiednie przykłady – został on opracowany jako interpretacja opisowa oraz przedstawiona w formie pojęć, forma słownikowa. Książka podzielona na dwa rozdziały, w których w jasny sposób opisane zostało prezentowane zachowanie ludzkie

    [...] Zawiera ona wiele potrzebnych i przydatnych haseł, które pomogą zrozumieć badane zjawisko lub najczęstsze ludzie zachowania i postawy. Jest dostępna w wielu

    OdpowiedzUsuń
  16. No to faktycznie się nie popisali. Moje pierwsze skojarzenia: niezgrabnie, bez rytmu, szyk zdania szwankuje, nieadekwatny dobór słów, część słów zbędna, w przypadku innych aż się prosi o zamienniki (np. w jasny sposób -> w przystępny sposób).

    OdpowiedzUsuń
  17. Ludzie szceże bo ja się przestraszyłem to opis z ksiazki tego pana listonosza "Autor pisząc książkę pt. „Szukając Jutra” jako, że jest praktykującym katolikiem chciał ukazać zagrożenie, jakie płynie z nieprzestrzegania choćby jednego Przykazania Bożego. Wiele osób twierdzi, iż przestrzega te najważniejsze. „Nie zabijaj”, „nie cudzołóż”, „nie kradnij”. Ale czy można powiedzieć, że jedne przykazania są ważniejsze, a inne mniej ważne? Czy takie rozumowanie jest mądre? "

    W wywidzie tez dużo o religi, tu padają nazwiska: Jakimiuk -Marzol, Jankowiak powyżej Krupiński - to jakaś sekta?

    ej ten pan ma pseudonim artystyczny Adolf- Chrystus czyli znowu o Jezusie, a te panie nie wiem ale trochę strach. Pan sie nie boi? ja sie bym obawiał

    OdpowiedzUsuń

Komentarze anonimowe są niemile widziane i zastrzegam sobie prawo do ich kasowania bez dalszych wyjaśnień.