poniedziałek, 15 lipca 2013

Cywilizacja życia (wiecznego)

Jestem zdecydowanym zwolennikiem cywilizacji śmierci. I wcale nie chodzi o to, że w swoich książkach zabiłem ponad dwadzieścia osób. Nawiasem mówiąc, usiłowałem policzyć dokładnie, ale natrafiłem na spore trudności: czasami są kłopoty z definicją (czy jak bohater opowiada o zabitych w przeszłości, to też ich liczyć?) albo w ogóle brak konkretnych danych. W „Złodzieju trumien” ze zbioru „Między prawem a sprawiedliwością” występuje seryjny morderca, ale autor nie uznał za stosowne podzielić się z czytelnikiem informacją, ile tenże ma ofiar na sumieniu (że wygłoszę tę samokrytykę).

W realnym życiu stanięcie po stronie cywilizacji śmierci oznacza opowiadanie się za tym, by kobieta mogła usunąć niechcianą ciążę, a nie topiła niechcianego noworodka w beczce, by zgwałcona przez ojczyma jedenastolatka nie musiała donaszać ciąży, by młoda kobieta nie umierała, bo musi urodzić bezmózgi płód, by ciężko chorzy i kalecy mogli korzystać z terapii opartych na komórkach macierzystych, by bezpłodne pary mogły zaznać radości rodzicielstwa. Gdzie tu śmierć, zapyta ktoś z innej planety. Spokojnie, nie uciekła. Przy takim zestawie jest duże prawdopodobieństwo, że będę zwolennikiem eutanazji, a to śmierć w czystej postaci. Czyli, jak widać, etycznie całkowita degrengolada, dosłownie tanatofilia w przeciwieństwie do wysokiego morale przedstawicieli cywilizacji życia, sprzeciwiających się temu, by człowiek spokojnie umarł, skoro może jeszcze pocierpieć. Przecież wiadomo, że przez cierpienie dotyka się istoty życia. Poza tym każde życie ma wartość bez względu na jego jakość, więc jest sens, by taki bezmózgi płód pożył pół godziny. Dodatkowo zyska dzięki temu prawo do pochówku w poświęconej ziemi zaraz obok grobu matki. Tego prawa nie mają embriony, ale przecież też żyją, a nawet – zamrożone – krzyczą i chyba oczywiste jest, że krzycząca forma życia nie może być poświęcana, by ktokolwiek wstał z wózka inwalidzkiego. Od uzdrawiania jest ojciec Bashobora, a nie medycyna. A gdyby Pan Bóg nie chciał, żeby jedenastolatki rodziły dzieci, to nie byłyby do tego fizycznie zdolne.

Przedstawiciele cywilizacji życia nie tylko głoszą wysoce etyczne poglądy, oni je też realizują w codziennym życiu. Weźmy katechetkę Ewę T., która wpaja dzieciom, że nie można grzeszyć, popierając cywilizację śmierci, gdyż za grzechy spotyka człowieka kara. Ewa T. wie, o czym mówi, jej sześcioletni pasierb zgubił sznurówki i zakatowała go za to na śmierć. Niech teraz dzieci sobie wyobrażą, co je spotka za poważniejsze przewinienia.

Albo taki ksiądz Wiesław Madziąg. Poświęcił się i poszedł na czołówkę z samochodem 22-letniego chłopaka. Sam się przy tym zabił, ale czyż ofiara z własnego życia nie jest tą najbardziej wartościową? I o co te pretensje, że miał dwa promile alkoholu w krwi? Nie każdy jest zdolny do takich bohaterskich czynów na trzeźwo. A przecież, jak wyjaśnił biskup w liście do rodziców chłopaka, ten ma teraz lepiej, bo jest u Jezusa. W niebie przecież ludzie są szczęśliwsi niż na tym padole łez. Doceńmy też skromność przedstawicieli cywilizacji życia, w liście ani słowa przechwałki, czyja to zasługa, że młodzieniec już cieszy się życiem wiecznym.

2 komentarze:

  1. Panie Pawle, czym więcej czytam Pana wpisy tym bardziej jestem na siebie zły. Pański blog odciąga mnie od powieści Olgi Tokarczuk „ Księgi Jakubowe”, książki dobrej i wartościowej.
    Próbowałem znaleźć temat gdzie miałbym inne zdanie, niż Pan, ale jak na razie płonne nadzieje. Dobrze się bawię czytając dział „Grafomania”, utwierdzający mnie w postanowieniu by pisać do szuflady „ ku pokrzepieniu własnego serca” • a wpis, pod którym umieszczam komentarz jest odzwierciedleniem moich rozważań.
    Życzę w nowym roku trafnych i barwnych wpisów, takich jak dotychczas. Koniecznie muszę zapoznać się z Pana twórczością. :)Pozdrawiam
    Arek

    OdpowiedzUsuń

Komentarze anonimowe są niemile widziane i zastrzegam sobie prawo do ich kasowania bez dalszych wyjaśnień.