wtorek, 2 kwietnia 2013

Habent dei

Katolicy wybrali sobie nowego boga, którego nazywają papieżem albo Ojcem Świętym. Używania tego drugiego określenia zabraniają im, i to wprost, ich święte księgi, ale katolik, który przestrzega norm własnej religii, byłby obecnie takim kuriozum, że nadawałby się do pokazywania w objazdowym cyrku. I proszę nie oponować, że takowym jest Tomasz Terlikowski, skoro właśnie jego żona publicznie ogłosiła, że nie dochowali czystości przedmałżeńskiej (dlaczego o tym czytam? bo głupio założyłem, że „Wyborcza” nawet w „Wysokich Obcasach” trzyma jakiś poziom). Tak na marginesie, żenujące były nie tylko sypialniano-śluzowe wynurzenia pani Terlikowskiej, ale i jej przekonanie, że ani wiara małżonków Terlikowskich, ani przyzwoitość nie gwarantują dochowania wierności i dla bezpieczeństwa lepiej zerwać kontakt z osobą, z którą p o t e n c j a l n i e mogłoby dojść do zdrady.

Wybory nowego papieża wywołały ogromne zainteresowanie, co Szymon Hołownia zinterpretował jako przejaw tęsknoty ludzi za pierwiastkiem duchowym i uznał, że konklawe sprzyja religijności. Ponieważ sam z zaciekawieniem śledziłem przebieg elekcji, a katolickiego pierwiastka duchowego potrzebuję mniej więcej tyle, ile zmarły powietrza, pozwolę sobie uznać interpretację Hołowni za nietrafioną. Konklawe przez swoją wypracowaną przez wieki otoczkę – zamykanie kardynałów w Kaplicy Sykstyńskiej, puszczanie białego dymu, wygłaszanie tego „habemus papam” – jest wydarzeniem frapującym i przyciąga również tych, którzy do religii mają stosunek obojętny. Na tej samej zasadzie niekibice oglądają Super Bowl czy finały mistrzostw świata w piłce nożnej.

A katolicy, moim zdaniem, tak mocno przeżywali to konklawe, bo kwestią było, nie kto zostanie papieżem, tylko czy kardynałom uda się znaleźć godnego następcę Jana Pawła II. Wojtyła skutecznie zdetronizował Pana Boga, który zresztą jako byt nieokreślony, niecielesny średnio nadaje się na przedmiot kultu. Masy do modlitwy potrzebują obrazka albo figurki. Niestety, Jan Paweł II nie dysponował zasadniczą boską cechą, czyli nieśmiertelnością, a Benedykt XVI w roli, do jakiej podniósł papiestwo Wojtyła i od czego odwrotu już nie ma, wypadał blado. Na dodatek abdykował, zrywając z 500-letnią tradycją, że apartamenty papieskie opuszcza się wyłącznie nogami do przodu, i trzeba było to przykre wrażenie, że papież nie jest żadnym alter ego Chrystusa, tylko zwykłym starym człowiekiem, zatrzeć. I muszę przyznać, że Kościołowi się to udało. Bergoglio ma charyzmę i katolicy mogą go ubóstwiać, bez udawania, jak to miało miejsce w przypadku Benedykta XVI, że bez problemu przenoszą ciepłe uczucia z jednego papieża na drugiego.

Franciszek od razu zaskarbił sobie sympatię tym, że w miarę poważnie traktuje ewangelijną krytykę pławienia się w bogactwie, ale przekonanie, że nie ograniczy się to do symbolicznych gestów i przełoży na całą instytucję, jest cokolwiek naiwne. Był już taki papież, który miał się rozprawiać z lewymi interesami Banku Watykańskiego, nazywał się Jan Paweł I i umarł po 33 dniach pontyfikatu. Oczywiście śmiercią naturalną, co wiadomo bez sekcji zwłok, bo po co sekcja, skoro piąte przykazanie zabrania zabijać, a chyba nikt nie ma wątpliwości, że gdzie jak gdzie, ale w centrum katolicyzmu przykazań się przestrzega. Szczytem naiwności był komentarz „Wyborczej”, że polscy biskupi spod znaku księdza Jankowskiego mogą poczuć dyskomfort z powodu skromnego papieża. Biskup, który nie widzi rozdźwięku między głoszonymi przez siebie ideami a obmacywaniem kleryka albo zalewaniem się w trupa, akurat przejmie się tym, że Franciszek nie chce mieszkać w apartamencie papieskim.

„Wyborcza” ma zresztą do papiestwa stosunek wyraźnie ambiwalentny, przed konklawe pokpiwała sobie z pedofilii w Kościele, dając pod zdjęciem obradujących kardynałów napis „Z miłości do dzieci” (pod spodem dla niepoznaki był artykuł o parze, która usiłowała kupić od Rumunów dziecko), a po konklawe ubrała się w papieskie barwy i tym wazeliniarstwem przeszła nawet samą siebie z czasów po śmierci Jana Pawła II, kiedy przez tydzień nie pisała o niczym innym (dosłownie, a nie w tym sensie, że inne tematy znalazły się na marginesie), ignorując fakt, że niczyja śmierć, nawet Wielkiego Papieża, nie zatrzymuje świata w miejscu.

W Polsce wybór papieża zakończył się dyskusją w okolicach narządów wydalniczych, czyli generalnie na poziomie, na jakim dyskusje zwykle się toczą. Ewa Wójciak nazwała papieża ch…, po czym tłumaczyła się, że tylko prywatnie, a intelektualiści napisali w jej obronie list, że Wójciak korzystała z wolności słowa. Jakby nie zauważyli, że wolność słowa nie wyklucza korzystania z kultury, a człowiek kulturalny nie nazywa swojego oponenta ch… nawet w prywatnej rozmowie. Z kolei jakiś kabareciarz zrobił sobie obiektem żartów papieskie pryknięcia. Dowcipy o prykaniu to najniższy poziom humoru, ale jednak humor, czego nie zrozumiał poseł Andrzej Jaworski, przewodniczący Parlamentarnego Zespołu ds. Przeciwdziałania Ateizacji Polski. Poseł Jaworski w ogóle ma kłopot z rozumieniem elementarnych rzeczy, bo wtedy zdawałby sobie sprawę, że przeciwdziałać ateizacji może jako publicysta, hobbysta czy misjonarz, ale akurat w roli posła tego mu robić nie wolno, bo jako poseł ma – jeżeli już jesteśmy przy pryknięciach – zasrany obowiązek wszystkie światopoglądy obywateli uznawać za równouprawnione.

Honorowym członkiem Zespołu Jaworskiego powinien zostać Donald Tusk, który przestraszył się, że papież mógłby poważnie potraktować jego deklaracje, że przed księdzem klękał nie będzie, i nie dostrzec, że projekty finansowania in vitro i zalegalizowania związków partnerskich składane są wyłącznie po to, by mydlić oczy naiwnym wyborcom. Tusk pośpieszył więc z depeszą gratulacyjną, zapewniając papieża, że nadal będzie pilnował, by Polska nie wyszła z mentalnego średniowiecza. Szkoda, że Franciszek jest taki skromny i nie potrzebuje podnóżkowego, bo Tusk po (oby rychłym) zakończeniu premierowania miałby widoki na międzynarodową karierę.

1 komentarz:

  1. bo głupio założyłem, że „Wyborcza” nawet w „Wysokich Obcasach” trzyma jakiś poziom)

    rozbawiło mnie to zdanie do łez, tam bym się tego najmniej spodziewała :))) poza tym... nawet w WO trzyma poziom? To ona gdziekolwiek trzyma poziom?

    OdpowiedzUsuń

Komentarze anonimowe są niemile widziane i zastrzegam sobie prawo do ich kasowania bez dalszych wyjaśnień.