poniedziałek, 5 listopada 2012

Niezbędnik katolika

Przeczytałem zbiór wywiadów przeprowadzonych przez Piotra Szumlewicza z osobami publicznie deklarującymi ateizm, w tym m.in. z Barbarą Stanosz, Romanem Kurkiewiczem (byłym dominikaninem), Agnieszką Graff, nieżyjącym już Krzysztofem Teodorem Toeplitzem, Ludwikiem Stommą i Dorotą Nieznalską. Książkę wydała Czarna Owca w 2010 r. pod tytułem „Niezbędnik ateisty”.

Czytając te wywiady, doszedłem do wniosku, że książka powinna być lekturą obowiązkową dla katolików i stąd tytuł mojego wpisu. Nie chodzi bynajmniej o udowadnianie wierzącym, że Boga nie ma (jak mówi B. Stanosz: „nie można dowieść nieistnienia jakiegokolwiek bytu (…). Nie można więc dowieść, że nie ma i nie było żelaznego wilka ani złotej rybki spełniającej trzy życzenia, (…) Hamleta ani Otella, bogów starożytnych Greków i Rzymian ani Boga chrześcijan”, str. 215-216). Polskim katolikom ateiści nie mogą nic udowadniać, bo – na co skarży się m.in. Agnieszka Graff – w ogóle do rozmowy nie dochodzi. Nie może być wymiany poglądów, bo polski katolik nie wierzy w ateistów. Nie wierzy, że ktoś może nie wierzyć. Jeszcze do niego nie dotarło, że było oświecenie, Woltera nie czytał, słyszał wprawdzie, że Szwedzi i Czesi to nacje ateistyczne, ale uważa, że takie zboczenia zdrowego polskiego narodu nie dotyczą ani dotyczyć nie mogą. A ta książka pokazuje właśnie, że dotyczą. I może gdyby katolicy musieli ją przeczytać, dostrzegliby, że takie osoby żyją obok nich i faktycznie w Boga nie wierzą. I nie jest to dziwactwo, fanaberia, która przejdzie im najpóźniej na łożu śmierci, nie jest to brak zainteresowania tematem ani reakcja na panoszenie się Kościoła, tylko najczęściej konkluzja wynikająca z przemyśleń.

W tym kontekście zadałem sobie pytanie, ilu jest w Polsce ateistów. W książce pojawia się informacja, że z różnych badań wychodzi liczba dwóch milionów, ale nie jest podane, z jakich badań. W Internecie też trudno znaleźć jednoznaczną statystykę, choć zwykle podawane są większe liczby. Dwa miliony w Polsce to procentowo niewiele (choć niejedna partia nie jest w stanie uzyskać takiego poparcia), ale przecież to potężna rzesza ludzi. Wywiad z Kurkiewiczem nasunął mi refleksję, że część ateistów musi znajdować się wśród księży. Że nie każdy, który stracił wiarę, miał siłę i chęci, by rozpocząć nowe życie. Znaleźć pracę, kiedy człowiek nawykł, że inni go utrzymują, nie jest takie proste.

Co bardziej otwartych katolików książka może skłoniłaby też do refleksji przez to, że obecność symboli religijnych w przestrzeni publicznej krytykują nie politycy, tylko np. aktorzy i artyści. U mnie w dzielnicy są dwa kościoły. Niech będzie nawet pięć, jeśli księża postawią je za własne (czytaj: wiernych) pieniądze. Ale po co wtedy krzyż na poczcie i na pływalni? Czy nadając list albo skacząc do wody katolicy przeżywają jakieś uniesienia duchowe? Czy brak krzyża w tych miejscach ograniczałby w jakiś sposób ich prawo do wyznawania własnej religii? Wiadomo, że nie. Powieszono go tam wyłącznie po to, by pokazać, że w tym kraju rządzą Rydzyk z Terlikowskim.

Moje doświadczenia i odczucia jako ateisty w większości pokrywają się z doświadczeniami i odczuciami przepytywanych osób. Jednym z bardziej przykrych jest przekonanie katolików, że ateista to człowiek z definicji pozbawiony zasad etycznych. Że poza dekalogiem nie ma moralności. Co z tego, że ci katolicy sami tego dekalogu nie przestrzegają, nie zauważają, że jest on niewystarczający (mało kto planuje zabić bliźniego, ale z podłożeniem mu świni nie ma większych oporów, bo dekalog nie zakazuje), co z tego, że kapłani gonią za kasą, biorą sobie kochanki, rozbijają się pijani na drzewach, gwałcą dzieci, wszyscy oni stawiają się wyżej od „bezbożników”. Największa menda, jaką w życiu spotkałem, chodziła regularnie co niedzielę do kościoła i dziwiła się mojej niewierze, bo „gdyby nie było Boga, to ludzie nie przestrzegaliby żadnych zasad”. Później przekonałem się, że ci, którzy potrzebują Boga do tego, by być dobrym człowiekiem, bardzo szybko o tym Bogu zapominają, gdy kierowanie się jego przykazaniami stoi w sprzeczności z ich interesami.

Pewnym odkryciem było dla mnie wskazanie, jak bardzo terminologia religijna zdominowała nasz język. Nawet o swoim ateizmie mówimy w ten sposób, bo stwierdzenie „nie wierzę w Boga” jest deklaracją o religijnej proweniencji. Tymczasem ateizm to nie jest niewiara w Boga. To jest wiedza, że brak naukowych dowodów na istnienie Boga, a wszystkie okoliczności wskazują na to, że jest on ludzkim konstruktem myślowym.

Nie ze wszystkimi opiniami w książce się zgadzam. Na przykład pada stwierdzenie, że ateizm wymaga otwartego umysłu, zadawania sobie pytań, refleksji. Owszem, ale tylko tu i teraz. Większość w Polsce wychowywana jest w wierze katolickiej, w tej chwili, co skandaliczne, także przez państwo, a więc zerwanie z nią rzeczywiście wymaga intelektualnego wysiłku. Sytuacja wyglądałaby inaczej, gdyby większość była wychowywana bezreligijnie, wtedy refleksji wymagałoby nawrócenie się na jakieś wyznanie. Jak słusznie zauważa Ludwik Stomma (str. 315), najpowszechniejszą postawą nie jest teizm ani ateizm, tylko indyferentyzm.

Zachęcam katolików do sięgnięcia po tę książkę. Dla zdobycia wiedzy, że światopogląd ateistyczny istnieje, ma prawo bytu i nie da się z nim polemizować stwierdzeniem „w coś trzeba wierzyć”.

16 komentarzy:

  1. Równie dobrze można zapytać ateistów, czy znak krzyża symbolizujący Boga, którego przecież nie ma, naprawdę im przeszkadza. Czy może ma go tam nie być tylko i wyłącznie dlatego, że ateiści, którzy nie wierzą w ten symbol nieistniejącego Boga mają po prostu taką swoją fanaberię...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krzyż nie symbolizuje Boga, tylko wszechwładzę osobników twierdzących, że są jego pełnomocnikami. W tym kraju nie służy on do informacji o wyznawanej religii, tylko do znaczenia zawłaszczonego terenu. I to właśnie przeszkadza ateistom, a nie czyjeś zabawy z wymyślonym przyjacielem.

      Usuń
    2. Krzyż obraża moje uczucia estety, etyka, ateisty i antyklerykała.
      To widok okrutnie umeczonego czlowieka przybitego do krzyza..."symbolu wiary i religii", który jest eksponowany dosłownie wszędzie, od prezydenckiego pałacu do kanciap klozetowych "pisuardess"...
      Krzyż to narzędzie zbrodni, narzędzie służące do karania ludzi śmiercią.
      Dla katolickich guślarzy krzyż jest symbolem „piękna i miłości”...
      Cóż za zwyrodnienie uczuć, fałszerstwo prostej symboliki dobra i zła, potwierdzenie barbarzyństwa i szkodliwości religii, która w swoich dogmatach i głównych kanonach sprzyja każdemu złu, usprawiedliwia to zło i go „rozgrzesza” nazywając to zło „pięknem i najwyższą wartością”.
      Ludzie w strasznych cierpieniach umierali z rąk szerzących (w imię swojego boga) religijne bajki i gusła.
      Krzyż jest symbolem śmierci i okrucieństwa i dla ludzi wrażliwych i sprawiedliwych jest obrazą ich uczuć estetycznych.
      Niech sobie jego wyznawcy czczą go w swoich miejscach kultu lub prywatnie,
      ale nie w miejscach publicznych, bo to obraza racjonalnego myślenia i hamulec cywilizacyjnego postępu.
      - WOJTEK -

      Usuń
    3. Etyk twierdzi, że krzyż hamuje cywilizacyjny postęp?

      Usuń
  2. Gdyby to było takie proste, że wystarczy napisać coś mądrego i głupi natychmiast zmądrzeją to świat wyglądałby jak raj. Od tysięcy lat mądrzy ludzie piszą i piszą, i nic - jest tylko gorzej. Mądrości nie docierają, bez względu na formę: literatura, publicystyka, muzyka, film. Mądrości docierają jedynie do mądrych. Do ateizmu można przekonać jedynie ateistę. Z religijności nie da się wyleczyć, tak jak z wielu innych cech wrodzonych lub zaprogramowanych we wczesnym okresie życia.
    Po drugie, tzw. wolność religijna głoszona przez współczesne demokracje jest na rękę władzy. Wpojenie przez religie respektu dla autorytetu wyższego ułatwia rządzenie świeckie, pozbawia zdolności samodzielnego myślenia i kwestionowania legalności systemu. Ludzie wierzący w faceta chodzącego po wodzie uwierzą też w to, że dwa samoloty mogą doszczętnie zburzyć trzy ogromne budynki. Szczególnie jeśli ich obraz świata pochodzi z gier komputerowych i filmów z efektami.
    Większość dzisiejszej publicystyki to zwykłe bicie piany. Zastanawia mnie tylko to, kto za to płaci.
    HK

    OdpowiedzUsuń
  3. Polecam: Stanisław Obirek, „Umysł wyzwolony. W poszukiwaniu dojrzałego katolicyzmu”, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2011

    OdpowiedzUsuń
  4. Spotkałam się już z definicją ateizmu, a podała je katechetka na lekcji religii, że moje dzieci nie chodzą na religię, bo wyznają inną wiarę - ateizm. Tak tłumaczyła dzieciom. Cycki opadają.

    OdpowiedzUsuń
  5. "Wpojenie przez religie respektu dla autorytetu wyższego ułatwia rządzenie świeckie, pozbawia zdolności samodzielnego myślenia i kwestionowania legalności systemu. Ludzie wierzący w faceta chodzącego po wodzie uwierzą też w to, że dwa samoloty mogą doszczętnie zburzyć trzy ogromne budynki. Szczególnie jeśli ich obraz świata pochodzi z gier komputerowych i filmów z efektami".

    Mam wrażenie, że to co od dwóch lat obserwujemy w Polsce, przeczy takiemu wnioskowi. To właśnie z ust ludzi deklarujących się jako gorliwie wierzący najczęściej słychać ataki na system i brak wiary w "wersje oficjalne".

    OdpowiedzUsuń
  6. Katolicy w Polsce nie czytają NIC. Poniżej podaję na to dowód.
    Jest takie pismo Opoka, ma ono swoją stronę:
    http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/jan_pawel_ii/przemowienia/dkrzyzowa_04041980.html
    podaje ona tekst wyprodukowany w 1980 roku przez JPII. Proponuję, nie czytając całego tego bełkotu, znaleźć od razu: Punkt 2., drugi akapit, pierwsze zdanie. Jest tam bardzo śmieszna literówka, z której można dowiedzieć się czegoś ciekawego o krzyżu. I mimo że "obraża ona uczucia" nikt tej literówki nie skorygował. Odkąd ta strona istnieje nikt jej po prostu nie zauważył, ergo nikt tych bzdur nie czytał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy wyobraża sobie Pan/Pani, że ktoś wycofuje nakład pisma, bo wyskoczyła w nim literówka? Na podstawie jednej literówki wnioskować, że katolicy NIC nie czytają? Litości.

      Usuń
    2. A przeczytał Pan? Ja nie piszę o nakładzie pisma, tylko o stronie INTERNETOWEJ, która obraża symbol religijny, czego nikt nie zauważył i nie powiadomił o tym administratora, który powinien parę razy kliknąć i błąd usunąć. Jednak miałem rację. Nie czytają, a jeśli nawet trochę, to nic nie rozumieją.

      Usuń
  7. Srał zamiast stał. I to Pana tak podnieciło?

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie zrozumiał Pan znowu. Od 1980 roku nikt tych mądrości nie przeczytał, bo nikt z was nie czyta nic, nawet tego waszego JPII. O to mi chodziło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem o co Panu chodziło. Nie rozumiem jednak wywodu i wniosków. Równie dobrze mógłby Pan napisać, że wszyscy katolicy to analfabeci, bo im księża muszą czytać listy episkopatu z ambon.

      Usuń
  9. Jasne, bo każdy katolik ma obowiązek czytać stronę internetową jakiejś niszowej "Opoki" i właśnie w jej archiwach zapoznawać się z przemówieniami papieży. Ponieważ nie ma dziesiątek innych pism oraz witryn katolickich.

    OdpowiedzUsuń
  10. NAJWYŻSZA RZECZYWISTOŚĆ

    Najwyższa rzeczywistość, jaśniejsza od słońca,
    gdzie wszystko tylko doskonałe być może,
    gdzie nie ma czasu, początku ani końca,
    gdzie powstają niezliczone przestworza…

    Spoczywa w ludzkim sercu,
    wtopiona w rytm jego łagodnego bicia.
    Tu nie istnieje nic poza pięknem,
    zachwytem i pełnią życia.

    Mona

    OdpowiedzUsuń

Komentarze anonimowe są niemile widziane i zastrzegam sobie prawo do ich kasowania bez dalszych wyjaśnień.