poniedziałek, 14 lutego 2011

Mordercą jest…

We wpisie Szanowny Panie Autorze! pożaliłem się, że recenzentka ujawniła jeden z kluczowych faktów w „Niepełnych” i nie dała sobie powiedzieć, że za nic nie wolno było go jej ujawniać. Myślałem, że głupszych recenzentów już nie ma, ale, jak powiadała moja historyczka z liceum, „miłosierdzie Boże i głupota ludzka nie znają granic”. W sobotę trafiłem na stronę pewnego Dyskusyjnego Klubu Książki, w którym omawiano moją powieść, i myślałem, że zejdę na zawał, kiedy przeczytałem: „książka kończy się [i tu przedstawione rozwiązanie akcji]”.

Agnieszka Tatera napisała w swojej recenzji „Niepełnych”:
A to, co będzie dalej wcale nie było pewne, nie dało się przewidzieć. Owszem, mogłam mieć swoje przeczucia i założenia, ale autor grał mi na nosie i zmieniał losy bohaterów w taki sposób, jakiego najczęściej nie dałam rady odgadnąć wcześniej.

Zaletą tej książki jest właśnie m.in. to, że czytelnika dręczy i ciekawi pytanie, co będzie dalej, a tu pojawia się jakaś @#$%^& i bez cienia refleksji ujawnia zakończenie. Bo co? Bo ja już przeczytałam książkę, więc innym mogę zepsuć przyjemność, jaki daje element zaskoczenia? Niech myślą nad przedstawionym w powieści problemami, zamiast bez sensu zastanawiać się, jak potoczą się losy bohaterów. Bo ważne, że ja przeczytałam, a potem to już mogę zostawiać spaloną ziemię? No ludzie! I nawet nie wiem, jakim słowem zastąpić owo @#$%^&. Bo to już nie jest zidiocenie nawet do którejś tam potęgi. To jest po prostu brak mózgu. Tylko jak ktoś bez mózgu czyta książki?

Po czymś takim to strach przeglądać w Internecie jakiekolwiek strony o książkach. I przecież wściekam się nie tylko jako autor w imieniu przyszłych czytelników powieści, ale jako czytelnik, który może na taką „perełkę” natrafić i to na oficjalnych stronach biblioteki. W tym przypadku biblioteka zareagowała na mój telefon i zdjęła notkę (ale ta prawie dwa tygodnie powisiała), obiecując, że autorka ją poprawi, ale z tego widać, że tylko kwestią czasu jest, kiedy po klawiaturę sięgnie następny z prześwitem między uszami, który zechce całemu światu ogłosić, jak skończyła się właśnie przeczytana przez niego książka.

16 komentarzy:

  1. O tak, jak ja nienawidzę, gdy jakiś kretyn bezmyślnie zdradza zakończenie i/lub kluczowe dla powieści fakty, uch... Nie da się niestety tego zupełnie zwalczyć. Zawsze testuję blogi i portale z recenzjami pod względem właśnie tego aspektu i dopiero po pewnym czasie decyduję się na stałe wizyty. Ale też sytuacja opisywana przez Pana jest różna.

    Swoją drogą, to zawsze zadziwa mnie jak mało myślących ludzi mamy dookoła :/

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziwi mnie trochę Pana oburzenie, a zwłaszcza sposób, w jaki Pan je wyraża. Osobiście nie widzę w spoilerach niczego złego, o ile autor recenzji uprzedza w odpowiednim miejscu, że ujawnia jakieś kluczowe elementy fabuły. Bez tego nie da się czasami uzasadnić swojego punktu widzenia czy wystawienia takiej, a nie innej oceny.

    Ludzie dyskutowali o Pana książce, a Pan ich obraża, zamiast się z tego cieszyć. Mogę się założyć, że jeśli któraś z tych osób trafi na tę notkę, to nigdy więcej po żadne Pana dzieło nie sięgnie i jeszcze odradzi innym. To oczywiste, że relacja z dyskusji na temat jakiegoś utworu może, a wręcz musi zawierać spoilery. Dlaczego nie? Przecież to ani blurb, ani recenzja.

    Chciałby Pan wpływać na formę reakcji czytelników na Pana twórczość. Bardzo to naiwne i trochę megalomańskie.

    OdpowiedzUsuń
  3. To nie był zapis dyskusji. To była informacja o przeczytaniu książki + krótkie streszczenie. A końcowe zdarzenia z książki ujawniono bez żadnego ostrzeżenia, że to nastąpi, czy bez odpowiedniej przerwy, żeby ten kto nie chce, przypadkiem nie przeczytał.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedyś czytałam taką fajną recenzję książki "Ukraiński kochanek " Srokowskiego (i jej drugiej cześci, której tytuł mi chwilowo wyleciał z pamięci), że jej autor streścił wszyściutko od A do Z, łącznie z tym, kim jest tajemniczy czarny charakter, którego główny bohater ściga przez 500 stron.
    Po takiej "recenzji" nei mam już absolutnei po co sięgać po książki, przynajmniej nie dla zaskoczeń fabularnych.

    OdpowiedzUsuń
  5. w ramach pokuty postanowiłam za każdym razem, gdy będę zamieszczać spojler, pana przepraszać. Początek akcji - przeprosiny za wiewiórkę http://buksy.wordpress.com/2011/02/13/dlaczego-muminek-mial-cieple-lapki-w-zimie/#comment-1323, koniec akcji- za trzy miesiące. Dla mnie to świetne ćwiczenie z katolickiego poczucia winy. A dla Pana? Masaż ego? A może wzywanie imienia nadaremno?

    OdpowiedzUsuń
  6. To jeszcze raz: nie był to żaden spojler, czyli, jeśli dobrze rozumiem, ujawnienie szczegółów akcji, żeby rzecz przedyskutować, przeanalizować, skrytykować lub pochwalić. Ujawnienie ze świadomością, że ujawniając, psuje się przyjemność z lektury osobom, które książki nie znają, a więc z odpowiednim ostrzeżeniem/zabezpieczeniem. Autorka notki po prostu streściła zakończenie. Równie dobrze mogła po lekturze w DKK np. "Morderstwa w Orient Expressie" napisać: "W stojącym z powodu zasp pociągu zostaje zasztyletowany mężczyzna, śledztwo prowadzi Herkules Poirot, na końcu rozwiązuje zagadkę, mordercą okazuje się [i tu podać kto]."

    OdpowiedzUsuń
  7. tak, ale nadal uważam, że po wydaniu książka należy do czytelników, nie wiem, czemu nie może się pan z tym pogodzić

    OdpowiedzUsuń
  8. I uważa Pani, że ta własność uprawnia tych czytelników, którzy książkę przeczytali, do ujawniania jej treści tym, którzy nie przeczytali i nie chcą być o treści informowani, bo woleliby sami przeczytać?

    OdpowiedzUsuń
  9. ujmując rzecz najprościej: to jest tylko książka (bez urazy) i aż człowiek, którego znieważa pan na swoim blogu tylko dlatego, że napisał o pana książce nie tak, jak by pan sobie życzył

    OdpowiedzUsuń
  10. Tak rozumując, nie mogłaby Pani nakrzyczeć na męża, że zbił Pani talerz, bo to tylko talerz, nie można by skazać złodzieja za kradzież samochodu, bo to (tylko) samochód, więc czemu (aż) człowiek ma gnić w więzieniu. Dla Pani książka to tylko książka, dla mnie coś więcej: wrażenia i emocje, które chcę przekazywać i odbierać. I jeśli ktoś mnie (też jestem czytelnikiem) albo mojego przyszłego czytelnika tych wrażeń i emocji swoją bezmyślnością pozbawia, mam ochotę powiedzieć mu parę słów do słuchu. A że nie mam zadatków na dyplomatę, to mówię. Poza tym stawia mi Pani nieprawdziwy zarzut, bo nie nazywam idioty idiotą dlatego, że napisał o książce inaczej, niż bym sobie życzył, tylko dlatego, że ujawnił jej zakończenie. Niszcząc przyjemność z lektury iluś tam osobom. I dziwią mnie Pani komentarze, bo neguje Pani coś, co do czego dotąd panowała (a przynajmniej tak mi się wydawało) powszechna zgoda: że kluczowych zdarzeń fabuły ani jej zakończenia się nie ujawnia.

    OdpowiedzUsuń
  11. ja w ogóle nie mogłabym nakrzyczeć na kogokolwiek za to że zbił talerz( sam pomysł krzyczenia wydaje mi się bez sensu) a na męża już szczególnie, bo go nie mam;) . a jeśli pan lubi porównania samochodowe, to zdradzenie zakończenia powieści porównałabym do złego zaparkowania samochodu. prosimy taką osobę, żeby przestawiła samochód, i tyle.
    i sama się zdziwiłam, pisząc 'to tylko książka' ale wszystko zależy od kontekstu.
    i nie, nie ma takiej powszechnej zgody. są tacy, którzy są przeciw spojlerom, i tacy, którzy wolą swobodną dyskusję o książce.proszę przeczytać komentarze do mojego wpisu 'miło&miło'http://porzadekalfabetyczny.blox.pl/2011/01/milo-milo.html

    OdpowiedzUsuń
  12. Naprawdę zrozumiała Pani ten talerz dosłownie czy po prostu stosuje Pani unik? Ale dobrze, pójdźmy tym tropem. Żeby porównanie było adekwatne, ujawnienie zakończenia powieści należałoby porównać do zaparkowania samochodu na klombie róż. I powiedzenia pieklącemu się ogrodnikowi, o co panu chodzi, przecież to tylko róże, już przestawiam. Bo jak chce Pani przeparkować ten samochód, kiedy ujawni Pani, kto zabił w "Orient Expressie"? "To ja ci powiem teraz, że tak naprawdę zabił ktoś inny, a ty mi uwierzysz, dobrze?" We wskazanych przez Panią komentarzach nie widzę ani jednego głosu popierającego ujawnianie zakończenia i kluczowych zdarzeń fabuły dla samego ujawniania wbrew woli przyszłego czytelnika, a o takim przypadku tu mówimy.

    OdpowiedzUsuń
  13. próbowałam namówić pana, żeby zrezygnował na chwilę z tego wysokiego c, ale widocznie dobrze się pan czuje w takiej atmosferze, więc napiszę coś naprawdę dramatycznego. pojechałam (samochodem, kontunuujmy wątek, talerz dosłowny i niedosłowny porzućmy:)) do biblioteki pożyczyć 'czy to jest człowiek'. dostałam książkę nową, a została wydana 3 lata temu. kupiona, dopisana do katalogu, leżała nieczytana przez 3 lata. i to jest naprawdę smutna historia, a nie to, że komuś chciało się przeczytać pana książkę i o niej napisać. a na koniec coś jeszcze. skoro w komentarzach do mojego wpisu pan tego nie zauważył, to może we wpisie j.szern znajdzie pan pocieszenie?http://bibliotheke.blox.pl/2011/02/Pamiec-zlotej-rybki.html

    OdpowiedzUsuń
  14. To jest mój blog, więc wybaczy Pani, że przy wyborze tonacji nie będę uwzględniał jej preferencji. Poza tym straciłem wątek, co Pani udowadnia, jakie stanowisko prezentuje. Zapewne wynika to z mojego niskiego IQ, a nie z faktu, że jak tylko wykażę absurdalność Pani twierdzenia, bez żalu je Pani porzuca, nie podejmuje polemiki, tylko wygłasza kolejny... hm, nazwijmy to: oryginalny pogląd, mający jedynie luźny związek z tym, co napisałem. Pozwoli Pani więc, że spróbuję zrekonstruować jej poglądy, żeby mieć co do nich jasność i móc kontynuować tę dyskusję. Jeśli coś źle odczytałem, proszę sprostować: „Autor nie powinien się wypowiadać o swojej książce, bo książka nie należy do niego, tylko do czytelnika. Jak się wypowiada, sam jest sobie winien, więc można jego wypowiedź dowolnie przekręcać. Czytelników, do których książka należy, są dwa rodzaje, ci, którzy książkę przeczytali, nadczytelnicy, i ci, którzy jej nie przeczytali, podczytelnicy. Książka należy bardziej do nadczytelników, mogą ujawniać treść książki podczytelnikom, bo jest to działanie niewyrządzające żadnych szkód (jak zaparkowanie w złym miejscu) i w sytuacji podczytelników nic nie zmieniające (bo jak ktoś czyta dla fabuły, jest podczytelnikiem, nadczytelnicy czytają książki po to, by je analizować). Podczytelnikom może (?) się nie podobać, że ktoś im ujawnia treść fabuły, ale nie mogą zgłaszać pretensji do nadczytelników, bo ci są (aż) ludźmi, a ludzie nie powinni ponosić konsekwencji za swoje działania, zwłaszcza jeśli są to działania dotyczące tak bezwartościowych przedmiotów jak książki. Kiedyś ktoś opowie podczytelnikowi treść powieści, którą podczytelnik właśnie chciał przeczytać, ten powinien się ucieszyć, że komuś chciało się ją przeczytać i mu opowiedzieć, bo już nie będzie marnował czasu na jej czytanie, tylko będzie mógł sięgnąć po książkę, która leży od trzech lat nieczytana w bibliotece, co dopiero jest smutne.”

    OdpowiedzUsuń
  15. już wiem o co chodziło elenoir kiedy pisała, że przewidziała kierunek dyskusji i postanowiła się w nią nie angażować
    myślę, że dalsza rozmowa nie ma sensu, i ta wcześniejsza też nie miała
    nie wiem dla kogo pana streszczenie moich myśli jest bardziej obrazliwe- dla mnie czy dla pana, ale juz mnie to nie interesuje

    OdpowiedzUsuń
  16. O, ktoś się poczuł urażony. A wydawało mi się, że skoro rozpoczyna Pani wizyty na cudzym blogu od szyderczego komentarza, to w pełni akceptuje Pani tę formę odnoszenia się do czyichś poglądów. Aha, rozumiem, tylko dopóki, dopóty ostrze nie zwróci się przeciwko Pani. Kali szydzić, Kali inteligentna bestia, Kali paść ofiarą szyderstwa, dyskutant jest be?

    OdpowiedzUsuń

Komentarze anonimowe są niemile widziane i zastrzegam sobie prawo do ich kasowania bez dalszych wyjaśnień.